poniedziałek, 28 stycznia 2013

18. Ona nie żyje..

Nie mogłem siedzieć bezczynnie w domu. Nie z tymi palantami bez mózgów. Gdy każdy normalny stał w kolejce po rozum, oni czekali przy okienku z urodą. Niestety ja nie mam nic. Noo.. Może talent i masę fanek, co mnie cieszy ^^. Taki skromy ja-Nejfyn Sajks przecież nie może za bardzo błyszczeć inteligencją, bo już nie będzie taki skromny. Ha! Ja to mam łeb! Nawet takie cuś umiem wyjaśnić ;) BUU JAAA! XD Moje przemyślenia przerwał telefon, a dokładnie sms.
Możemy się wieczorem spotkać? To ważne!
                                                                Camille
Szybciutko odpisałem. Umówiliśmy się na szóstą w tej samej kawiarni, co ostatnio. Ciekawe co się stało.. Oby nic poważnego. Gdy spoglądałem na zegarek wydawało się, że czas stoi w miejscu. Jak mi zależy na czasie to leci nie ubłaganie, a jak chcę wskazówkę zegara przyspieszyć to dupa. Zawsze, zawsze tak jest! -.- Pieprzony czas!
Dobra, jakoś to przeżyję. Powooooooooli zacząłem się szykować.
.
.
.
Hyhyhy.. Kąpiel, znaczy się prysznic ^^
.
.
.
Ubieranie..
Świeże skarpetki i bokserki ^^
Zgarnąłem z szafy koszulę, jeansy i fullcap. Zobaczyłem się w lustrze. Zapiąłem ostatni guzik, aby wyglądać bardziej elegancko. No! Teraz jest git XD
...
Już po piątej, mogę wychodzić ;D Zajebioooza..
-Wychodzę!-krzyknąłem, schodząc po schodach.
-Gdzie?-zdziwił się Tom.
-Daleko od ciebie-mruknąłem i zamknąłem za sobą drzwi. Boże, zaraz spotkam się z Camille, moją Camille ^^. Już nie mogę się doczekać. Najlepsze jest to, że spotkanie wyszło z jej inicjatywy. Woow, jak to kapitalnie brzmi. Yyyy, znaczy KURTURARNIE (te r to specjalnie :P). Ojaaaaaa, pomyliło mi się z "inteligentnie"  -.-. Mama powinna być dumna ze swojego rodzonego, pierworodnego syna! Tak jak z tego, że znalazł sobie porządną dziewczynę. Znaczy, ma na oku. No, nie dosłownie, bo właściwie na oku to mam rzęsy. To znaczy, no nie na oku, chyba, że coś mi tam wpadło. No, ewentualnie Camille, nie? Oja, wszystko się kręci wokół niej. Nawet oko. Właściwie to logiczne. Bo mi się podoba. Raczej. No, raczej nie inaczej, c'nie? Bo jest taka extra. Super. I chce się ze mną spotkać, co jest dziwne. I poważne. Ej, mówiła, że to WAŻNE. Czyli, hmm, tak jakbym ja jestem dla niej ważny. Ouu, to już mi się podoba ^^. Tak jak Camille. Boże, ona jest taka.. FUCK. Mało się nie wyjebałem! Naprawcie te krawężniki! Davidzie Camerron, oficjalnie proszę, w imieniu wszystkich niezdarnych obywateli tej pięknej i niessamowitej wyspy, zlikwiduj te pieprzone krawężniki. Z góry dziena, Sid. To by przeszło. Poparcie fanek, zespołu.. Co ja gadam, te rosomaki by mi nie pomogły.. Nienawidzą mnie. Ha, ja ich też. Nawet bardziej. 1:0 dla mnie, biczys. O nieeeee, czy mi się zdawało, czy właśnie słyszałem piski tych napalonych dziewczyn? Błagam, nie dzisiaj, nie teraz, nieeeeeeeee! Kocham je, niektóre są naprawdę ładne, fajne i w porządku, ale, heloł, ludzie, Camille ma do mnie sprawę! Przepuście mnie, pliis!!!!!!!!!!!!!!!
-NEJFYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYN, ŁI LOF JUUU!- kurwa, jak ja nienawidzę tego imienia.. Hm, Camille mówi do mnie Nath.. To takie słodkie. Zdrabnia moje imię. Jest zakochana po uszy. Mam ładne uszy. I dobrze słyszę. Piski. Krzyki. Tyle rąk. I aparatów. I telefonów. I.. dekoltów.. Mhmm, to akurat ciekawe..
-Tak, dziewczyny, też was kocham, ale..- kurde, dziewczyno, przesuń się no!-Przepraszam, przepraszam.. -przejdziesz czy nie!?-Ale naprawdę mi się spieszy.. Wybaczcie, do zobaczenia na koncercie!-i wyszedłem z tłumu. O dziwo, tym razem mnie nie goniły. Kilka 'fuck' pod nosem pomogło. Hm, muszę zapamiętać.
Kilka metrów i wyjdę zza rogu. Zobaczę się z nią za parę minut. Widzę kawiarnię. Właściwie to jestem głodny. Głodny przygód. Ahoj, kamraci! Ale poważnie. Ciastko to bym zjadł.. Czekoladowe. Z Camille na wierzchu.. Mhmm, czekoladowa pycha.. Chwila, chwila. Zjadłbym Camille!? O nie! Już nie chcę tego ciastka. Mózgu, wymarz to z pamięci! Powiedziałem: WYMARZ TO! O, już, dzięki. Wdech, wydech, i wchodzę. Uuu, ile tu ludzi. Ha, żartowałem. Nie ma ludu. Boją się wychodzić. To przez te krawężniki! Mordercy. Wszędzie. Camille. Żeby jej tylko nie zabili. Nie mogą! Bo ja ich dopadnę! Z moją gwardią robotników społecznych. Oczywiście jak tylko takich znajdę..
-Hej-powiedziała cicho dziewczyna.
-Cześć-ślicznej szatynce dałem całusa w policzek-Siadaj-wskazałem wolne miejsce.
-Nath..-zaczęła. Ooo, powiedziała "Nath" :D.
-Taaaaa?-cieszyłem się jak głupi.
-Boo.. Jaa.. Wyjeżdżam-mruknęła.
-Co?!-nie mogłem uwierzyć-Ale, jjjak to?-język mi się plątał.
-Moja babcia.. Ona nie żyje. Jadę na pogrzeb-moja ślicznotka zaczęła płakać. Szybko ją przytuliłem.
-Pojadę z tobą-stwierdziłem.
-Niee.. Nath, ja jadę do Bułgarii-westchnęła-Nie zostanę tam na dwa dni. Muszę pomóc rodzinie.
-Na jak długo chcesz zostać?-miałem łzy w oczach.
-Nie wiem. Może miesiąc, dwa, a może rok-wzruszyła ramionami.
-Co?-nie może mi tego zrobić! Jak ja tu bez niej wytrzymam? Jeszcze nie zdążyliśmy zostać parą, a już musimy się rozstać-Kiedy wylatujesz?-starałem się nie płakać.
-Jutro rano-o nie, te dwa słowa sprawiły, że pękłem. Z oczu zaczęły płynąc słone łzy-Ej, nie płacz. Nie możesz. Nie ty-starała się uśmiechać.
-Więc chciałaś się pożegnać?
-Tak.
-Wiesz, że będę tu na ciebie czekać? Choćby i wieczność-delikatnie ją pocałowałem. Ona uśmiechnęła się i poszła.
_____________________________
Dobra, jest rozdział ;)
Tak wgl to miałam zamiar usunąć tego bloga.. z resztą już to zrobiłam, ale wena mnie 'napadła' iiii tak jakoś wyszło, że napisałam rozdział :D
Bez pomocy Ivy (mojej siostry) by się nie udało, więęęęc.. Dziena! ;**
Izka widzisz, didałam rozdział!!! XDD