czwartek, 26 grudnia 2013

32. You will try to fix me, please.

Nie miałem nastroju do zabawy w klubie. Nawet pić mi się nie chciało. Zraniłem moją dziewczynę, która pewnie teraz już nią nie jest.. Ja naprawdę tego nie chciałem. Jest mi tak strasznie głupio. Muszę do niej iść. Próbowałem nie wpaść na nikogo, wychodząc szybkim krokiem z budynku, ale nie dość, że prawie jednego przewróciłem to jeszcze okazał się być nim Jay. A tak w ogóle nie wiem, czy to baaardzo rozbudowane zdanie w moich myślach ma jakikolwiek sens.
-Sorry-mruknąłem, nie patrząc na kumpla.
-Nathan, co ci?-chwycił moje ramię.
-Muszę iść coś naprawić-szukałem wyjścia.
-Musisz?-zdziwił się-A co z Tori?-tylko na niego spojrzałem-Aaa, rozumiem. Chcesz o tym pogadać?
-Stary, nie mam czasu-skrzywiłem się.
-Ok, leć.. A, Nath-odwróciłem się w jego stronę-Powodzenia-posłał mi ciepły uśmiech. Odpowiedziałem tym samym.
Kurde, pada.. To była pierwsza myśl, która nasunęła mi się po wyjściu z pubu. Rozejrzałem się, bo nie wiedziałem w jakim kierunku mam iść, żeby znaleźć dziewczynę. Centrum! Tak, na pewno gdzieś tam musi być. Krążyłem uliczkami Londynu ze 3 godziny. Nie dość, że wszystko mnie bolało to jeszcze byłem cały mokry i zziębnięty. Ten dzień jest moim najgorszym. Już drugi raz straciłem bliską mi osobę. Najgorsze jest to, że teraz stało się to z mojej winy.
-Tori..-szepnąłem, widząc dziewczynę siedzącą na ławce w parku. Na mojej i Camille ławce. Podbiegłem do niej-Martwiłem się-spojrzałem z troską na przemokniętą brunetkę. Wtedy zauważyłem, że płacze-Tak sraaasznie cię przepraszam. Jesteś ostatnią osobą, którą chciałbym skrzywdzić.
-Kim jest Camille?-zapytała, patrząc mi w oczy. Wiedziałem, że jest jej ciężko rozmawiać na ten temat.
-Naprawdę chcesz wiedzieć?-wziąłem ją za rękę. Nie powiem.. Mi też nie było łatwo.
-Tak-kiwnęła głową, zabierając dłoń.
-My.. To znaczy ja.. Uwielbiałem ją. To dzięki zacząłem czytać kryminały. Poznaliśmy się na tej ławce-lekko się uśmiechnąłem-Poznaliśmy się w deszczowy dzień i..-przerwałem-Nie będę cię już zanudzać.
-Czemu wam nie wyszło?
-Wyjechała, zmieniła numer, powiedziała, że nie wróci-dopiero teraz te słowa do mnie dotarły-I tego wszystkiego dowiedziałem się od jej brata.
-Przykro mi-splotła nasze palce.
-Nie musi. Przepraszam za to, co się dzisiaj wydarzyło. To miał być miły wieczór, a wyszedł..
-Cudownie-przerwała mi.
-Ale.. Jak to?-zdziwiłem się.
-Byłam na świetnym koncercie, a wieczór spędziłam z fajnym chłopakiem-uśmiechnęła się-A to małe nieporozumienie puśćmy w niepamięć, ok?
-Nie mam nic przeciwko-pocałowałem ją-Tori.. Ja nie byłem nigdy z Camille.
-W porządku.
-I dzięki tobie znów normalnie funkcjonuję-wyznałem. Dziewczyna położyła głowę na moim ramieniu, objąłem ją i tak siedzieliśmy, a deszcz padał i padał, i padał.
__________________________________
Nie jest to długi rozdział, ale chciałam skorzystać z okazji, że mam wolne i coś tam napisałam.
Wątpię, że dodam coś jeszcze w tym roku (no, może na drugim blogu się wysilę i coś napiszę), więc chciałabym Wam życzyć udanego Sylwestra i szczęśliwego Nowego Roku Mordeczki! ♥


Patrząc po ilości komentarzy i wejść, bardzo prawdopodobne jest to, że zawieszę swoją "działalność" :)

niedziela, 15 grudnia 2013

31. Namieszałem. Jak zawsze..

Na ten występ cieszyłem się jak nigdy. Spędzę cały wieczór z Tori, a ona będzie na swoim pierwszym koncercie. Jupiiii! Nic tylko skakać z radości! XD
-E, Romeło! Cho no tu!-zawołał mnie Jay.
-Cco?-próbowałem ogarnąć myśli.
-Przerwa już się skończyła. Bierz herbatkę i idziemy na scenę ćwiczyć-po ramieniu poklepał mnie Tom.
-Już idę-uśmiechnąłem się. Uwielbiam śpiewać, a jeśli mam jeszcze przy tym możliwość powydurniać się z chłopakami to już w ogóle mega czad! Hahaha xd. Standardowo, nie mogliśmy się ogarnąć i Siva z Jayem mnie parodiowali, a Max ciągał Toma za uszy. Normalnie godzinka może półtorej i jest po sprawie, ale dzisiaj zeszło nam się ze dwie godziny! Szok! :o A jeszcze się przebrać, uczesać, iść po Tori? Nie zdążę :(.
-Ciemniaku, jak się szybko ogarniesz to mogę cię podwieźć do dziewczyny-zaproponował Max.
-Czytasz mi w myślach?-wystraszyłem się.
-No i się wydało-zaśmiał się-Zbieraj dupęcję to cie zawiozę-powtórzył.
-Już, już-szybkim krokiem poszedłem się przebrać. O 6.30 byliśmy na miejscu. Kulturalnie zapukałem do drzwi.
-Dobry wieczór-uśmiechnąłem się uroczo.
-Witam-odpowiedziała kobieta w średnim wieku.
-Jestem Natahn-przedstawiłem się-Jest Tori?-zapytałem.
-Elizabeth-odparła-Tak, zaraz ją zawołam-w jej oczach widziałem nadzieję. Ale na co?
-Dziękuję-starałem się patrzeć wszędzie, byle by nie zaglądać do środka budynku. Bo  jeszcze jej mama pomyśli sobie, że jestem wścibski i nie puści Tori. Wreszcie usłyszałem jakieś kroki.
-Hej-przywitała mnie dziewczyna. Wyglądała oszałamiająco.
-Wow. Wyglądasz.. Wow.
-Haha-zaśmiała się, poprawiając sukienkę-Idziemy?
-Oczywiście-wziąłem ją za rękę i zaprowadziłem do auta.

*   *   *
-Proszę, nie gapcie się tak na nią. Macie swoje dziewczyny-po koncercie zacząłem marudzić.
-Ja nie mam-odparł Jay i się zaśmiał-On też nie-wskazał na Maxa-Czyli my możemy.
-Czuję się niezręcznie-Tori chwyciła moją dłoń, szepcząc mi do ucha.
-To co, robimy after party?-zapytał Siva.
-Taaaaak!!-krzyknął Tom, skacząc jak głupi.
-Dziewczyny zaraz powinny być, więc pójdziemy do klubu-model spojrzał na wyświetlacz telefonu.

*   *   *
-Podobał ci się koncert?-zapytałem brunetkę, sącząc drinka.
-Był fenomenalny!-zauważyłem błysk w jej oczach.
-Haha. Cieszę się, że jesteś zadowolona-objąłem ją w talii.
-Nawet nie wiesz, jak bardzo-dała mi soczystego buziaka. Oczywiście, nie przerywałem jej. Dlaczego ja jej wcześniej nie spotkałem? A, no tak.. Byłem pochłonięty Camille. Ciekawe, co u niej. Jak się czuje? Czy wróciła do Anglii?
-Nath..-brunetka wyrwała mnie z rozmyślań.
-Tak?-czułem się jak nieprzytomny.
-Coś się stało? Tak nagle odpłynąłeś.
-Nie, po prostu o czymś sobie przypomniałem. Zaraz wracam-starałem się do niej uśmiechnąć i poszedłem do łazienki. Upewniłem się, że w pomieszczeniu nikogo nie ma, a potem zacząłem po nim krążyć, zatrzymując się co trzy kroki.
-Czemu o niej myślę?-pytałem sam siebie. Czułem się strasznie. Przemyłem twarz zimną wodą i spojrzałem w lustro-Jestem ze świetną dziewczyną, a myślę o takiej, która mnie olała.
-Nathan, wszystko ok?-zobaczyłem odbicie Maxa.
-Tak.
-Jesteś blady-położył dłoń na moim ramieniu-I drżysz.
-Nic mi nie jest, tato-mruknąłem.
-Myślisz o Camille, prawda?
-Skąd to wiesz?-zdziwiłem się.
-Przecież nie znamy się od dziś.
-Max, bo ja po prostu nie mogę od tak zapomnieć-zsunąłem się po ścianie, siadając na kafelkach. Przyciągnąłem nogi do klatki piersiowej, oparłem brodę o kolana, a ręce oplotłem wokół kostek-Ja.. Tęsknie i właśnie teraz sobie to uświadomiłem.
-Jak chcesz to możemy jutro do niej zadzwonić-łysol się uśmiechnął.
-Zmieniła numer.
-A co z jej bratem?
-To od niego się dowiedziałem. Max to wszystko nie ma sensu. Muszę odpuścić, ale nie wiem jak. Nawet będąc z Tori..-westchnąłem-Ja, ja nie potrafię.
-A więc.. Camille.. Tak ma na imię..-w drzwiach stała brunetka. Miała łzy w oczach.
-Tori-wstałem, ale zanim zdążyłem do niej podejść już jej nie było.

_____________________________
Nowy wygląd :)
Tak szczerze, to bardziej mi się podoba od poprzedniego ;)
A rozdział dupny..
Bajo!

piątek, 27 września 2013

30. Leniwy czwartek

Pół dnia przeleżałem w łóżku, delektując się ciszą i spokojem. Trzeba cieszyć się puki jest z czego, bo jutro trzeba wcześnie wstać i jechać na próby. Jedyny plus to taki, że możemy się powygłupiać. No i oczywiście fanki, które przychodzą wcześniej, żeby zająć dobre miejsca. A więc tak.. Plan na dzisiaj to: "nic nie robienie", a na jutro: "tak wszystko załatwić, żeby o siódmej spotkać się z Tori".
-Młody, żyjesz?-Max wsadził łysy łeb do pokoju.
-Nie, umarłem-położyłem poduszkę na głowę.
-Uważaj, bo się udusisz-usiadł na brzegu łóżka.
-Co z tego?-mruknąłem. Tak mi się nic nie chciało. Właśnie sobie uświadomiłem, że serio jestem leniwcem.
-A to, że nie zobaczysz się z dziewczyną-wyjaśnił. Szybkim ruchem rzuciłem poduszkę na podłogę.
-Racja.
-Co ta dziewczyna z tobą zrobiła-pokręcił głową.
-Zmieniła na lepsze-usiadłem po turecku, pokazując Łysolowi bokserki. Oczywiście niespecjalnie.
-Mogę cię o coś zapytać?-wyglądał na zmieszanego.
-Jasne-uśmiechnąłem się zachęcająco. Nie chodzi o seks zboczeńcy!
-Czy ty jesteś z Tori tylko dlatego, że uprawiałeś z nią seks i nie chcesz, żeby wygadała się prasie?-powiedział na wdechu.
-Na początku tak. Nie chciałem jej wystawić i w ogóle, ale.. Zakochałem się Max-powiedziałem szczerze.
-No to mnie zaskoczyłeś.
-Taak, wiem.
-A co to za kółko różańcowe?-do pokoju wparował Tom.
-Już po modlitwach-zwlokłem się z łóżka, wyciągnąłem ciuchy z szafy i poszedłem do łazienki. Co za pokemony. Nawet poleżeć mi nie dadzą -.-.
-Uhuhu, ale żeś się wyszykował-zachwycał się Jay.
-Tylko nie padnij z wrażenia-puściłem mu oko i poszedłem na dół.
-Hej Dupo-przywitała mnie Nareesha.
-Hej-dałem jej całusa w policzek.
-Już mnie zdradzasz?-do kuchni wparował Siva.
-Chyba lepiej, że ze mną, a nie z jakąś ciotą-spojrzałem mu w oczy.
-A ty to niby co?-prychnął.
-Ranisz-złapałem się za pierś. No nie w dosłownym znaczeniu, bo nie mam cycków.. To znaczy mam, ale nie takie duże.. Wgl, są małe. Ojaaa.. to się wpakowałem ze swoimi przemyśleniami -.-. Nieważne. Ważne, że czaicie bazę, c'nie? Weźcie powiedzcie, że tak, bo wyjdę na faceta z wielkim biustem, albo jeszcze gorzej.. Na kolesia, który uważa, że taki ma :o.
-Nathan.. Nath. Ziemia do leniwca-zaśmiał się Tom.
-No przecież cię słyszę-wywróciłem oczami.
-Tak?-wyglądał na zdziwionego-Bo wiesz.. Od kilku minut mówię ci, że rozlewasz mleko na podłogę-wskazał palcem zimne płytki i wyszedł.
-To czemu nie wyrwałeś mi butelki z ręki?!-krzyknąłem.
-Żebyś posprzątał!-zaczął rechotać.
-Dzięki małpo za pomoc-mruknąłem i zacząłem wycierać ciecz.
-Oj nie denerwuj się tak. Pomogę ci-do kuchni weszła Kelsey.
-Nie musisz-starałem się uśmiechnąć.
-Zostaw to. Ochłoń trochę-położyła dłoń na moim ramieniu.
-Dzięki-usiadłem okrakiem na krześle.
-Czemu się tak denerwujesz?-zapytała, płucząc w zlewie szmatę.
-Po prostu stresuję się jutrzejszym wieczorem-westchnąłem.
-Że niby koncertem?-wyglądała na zdziwioną.
-Że niby randką-mruknąłem.
-Ty? Taki lovelas?-zachichotała.
-Jasne, śmiej się. Tylko, gdy nie spodoba jej się na koncercie to po naszym związku-załamałem się.
-Co ty za głupoty pieprzysz?-usiadła obok mnie-Czy ty na serio myślisz, że taka jest?
-Nie. Ja po prostu się boję.
_____________________________
Nie mam weny i na rozdziały i na szukanie gifów.

A tak w ogóle to nie widzę sensu w prowadzeniu bloga..
Mało wyświetleń i komentarzy..
Wiecie, piszę to dla was, a skoro nie ma czytelników to to nie ma sensu..
Chyba szkoda i mojego i waszego czasu.

środa, 4 września 2013

29. Cy-cy-cytryny

-Jak mam wytrzymać do piątku skoro dzisiaj jest dopiero środa-marudziłem, kładąc się do łóżka.
-Klozetowa wróżka powraca!-do pokoju wparował Siva w samych bokserkach w lordy Vadery. Yyy.. Czemu ja mu się patrzę na kroczę? o.O
-Daj mi spokój-mruknąłem.
-O nie, nie, nie-wymachiwał szczotką od kibla.
-Znowu się nawdychałeś Domestosa?-usiadłem po turecku.
-Ja? Nieeee-uśmiechnął się.
-Jasne.
-No serio mówię. A tak w ogóle to przyszedłem po ciebie, bo..
-O nie, nie rób tego. Przecież mam całe życie przed sobą-zacząłem się śmiać.
-Dobra, daruję ci tym razem-przymrużył oczy-Chodź. Max z Tomem założyli się kto zje więcej cytryn. I to bez popity.
-Ale ubaw-wyskoczył Tom i obaj zaczęli się rechotać.
-Że jak?-byłem w szoku. Na samą myśl o tym, usta układały się w grymas.
-To idziesz?-niecierpliwił się Tom.
-Tak, tak-szybkim ruchem wciągnąłem spodnie na tyłek i poszliśmy na dół. Na blacie kuchennym leżało chyba ze dwadzieścia plastrów cytryny.
-Trzymam za ciebie kciuki-Kelsey przytuliła swojego chłopaka.
-Mam nadzieję-dał jej całusa.
-Tak w ogóle, o co zakład?-dopytałem się.
-O buziaczka od ciebie-zażartował Jay.
-Super-uśmiechnąłem się-Zawsze chciałem pocałować Maxa-spojrzałem na niego. Mina Łysola mówiła wszystko "WTF?!", a ja zacząłem się śmiać.
-Umyłeś chociaż zęby?-zapytał.
-Oczywiście! Chuchnąć ci?-klapnąłem na krześle.
-Nie, dzięki.
-A co z przegranym?-dopytała Nareesha.
-Biega na golasa wokół domu-odpowiedział Siva.
-Owinięty kołdrą w naleśnika-dodał Jay.
-Ale z was cioty-stwierdziłem.
-Jesteś jednym z nas-Siva objął loczka.
-Tak wiem, ale mówi się trudno-wzruszyłem ramionami.  Bo przecież bez tych patafianów byłoby strasznie nudno.
-Dobra, żryjcie już tą witaminę C-zachęcił mulat.
-Poczekajcie na mnie!-krzyknąłem, idąc otworzyć drzwi. Ciekawe kto się dobija o takiej godzinie..
-Zostawiłam telefon. Nie mogłam czekać do piątku-uśmiechnęła się nieśmiało, a ja stałem jak wryty-Nathan-pomachała ręką przed oczami.
-Jestem, jestem-spojrzałem na jej uśmiech.
-Oddasz mi komórkę?-zapytała.
-Tak.
-Fajną masz klatę-pogładziła mnie po mostku, wchodząc do środka. Tylko spuściłem wzrok.
-Cześć Tori-dziewczyny jej pomachały.
-Rozgość się, a ja lecę po telefon-i już mnie nie było. Jak ja mogłem nie zauważyć jej komórki. Przecież cały czas leżała na szafce.
-Hahaha. Nie wierzę, że to zrobicie-usłyszałem głos brunetki, po zejściu na dół-O Nathan, dzięki-obdarzyła mnie czułym spojrzeniem.
-Nie ma sprawy-schowałem ręce do kieszeni.
-Ale możesz mi oddać telefon-wyglądała na zmieszaną.
-Dobrze, ale jakaś nagroda chyba się należy-przygryzłem dolną wargę.
-Ech-westchnęła i dała mi buziaka w policzek.
-Tylko tyle?
-Aż tyle-znowu dotknęła mojego torsu i zabrała komórkę.
-Wyczuwam..
-Nie kończ-przerwałem Parkerowi, a on pokazał <3. Tylko westchnąłem.
-To ja lecę-złotooka zaczęła się wycofywać.
-Nie ma takiej opcji-złapałem ją w tali i przyciągnąłem do siebie.
-Właśnie-Nar mnie poparła.
-Musisz to zobaczyć-dodała Kelsey.
-Gotowi?-zapytał Jay.
-Tak-kiwnął Tomax.
-To do cytryn!-krzyknął Siva. Szczerze? To nie mogłem na nich patrzeć. Co chwili krzywili mordy.
-Jem już 5 plaster-wysapał Tom i wsadził do gęby żółty krążek. Jeszcze nie zdążył go przełknąć, a już się skwasił.
-Ja, ja też-zawtórował mu Max. On znosił to najgorzej. Ogólny wynik to 11 do 9 dla Łysola-Już czekam na całusa-zaśmiał się.
-Daj tą mordę-ścisnąłem jego policzki, przyłożyłem dłoń to jego ust i moje wargi dotknęły wierzchu ręki.
-Nieźle wykombinowane-Max przybił mi piątkę.
-Już myślałem, że go pocałujesz-Loczek wyglądał na zdziwionego.
-Jestę aktorę-spojrzałem na niego.
-No Tom. Rozbieraj się i na zapraszamy na zewnątrz-zaśmiała się Kelsey.
-I ty przeciwko mnie?
-Zakład to zakład-wypięła język.
-Tylko ja nie wiem o co chodzi, prawda?-odparła Tori.
-Już ci wyjaśniam-uśmiechnąłem się i zacząłem tłumaczyć.
-Jestem gotowy-Parker zszedł z piętra i po chwili biegał po dworze, a my śmialiśmy się do upadłego.
___________________________
Ale zaszalałam z gifami o.O
Rozdział pisany dość długo, bo gify..
Wiecie jak trudno znaleźć takie jakich potrzeba? :o
I do tego zęby mnie bolą -.-
To znaczy.. dziąsła. rosną mi trzy ósemki. Czaicie? TRZY!!!!

Rozdział miał być śmieszny, ale wyszedł taki średniawy :)
Nadal się jaram z późniejszego rozpoczęcia roku xd

A i takie małe info.. Niedługo koniec opowiadania..
Może wyrobię się do końca roku :)

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

28. To coś więcej niż zauroczenie.

Po kolacji ponownie sprawdziłem twittera. Zastanawiało mnie, co odpisała.
-Mogę?-Max lekko uchylił drzwi.
-Jasne-obróciłem się na krześle w jego stronę.
-Czy ty masz zamiar się jeszcze spotkać z tamtą dziewczyną?-zapytał prosto z mostu.
-Tak, raczej tak-odpowiedziałem szczerze.
-Poważnie?-wyglądał na zdziwionego.
-Tak. Jest całkiem fajna.
-A ty skąd to wiesz?-rozłożył się na MOIM łóżku.
-Bo byłem z nią na naleśnikach-wzruszyłem ramionami. Czemu leży na moim łózku?
-I nic nam nie powiedziałeś?
-Bo to wyszło tak nagle-wyjaśniłem.
-Przedstawisz ją nam?-dociekał łysol.
-Jak się jeszcze z nią spotkam to tak-musiałem coś powiedzieć, żeby dał mi spokój.
-Coś czuję, że jeszcze tu przyjdzie-uśmiechnął się, patrząc na bransoletkę.
-Chyba tak. Dzisiaj nie chciała. Chyba to przez was.
-Czemu?-zdziwił się.
-Hmm.. Pomyślmy-udałem, że myślę. To znaczy ja myślę, ale nie teraz. Nooo, nie o tym, bo wiem, co powiedzieć. Boże.. Co ze mnie za człowiek -.-Aż strach pomyśleć, co by było, gdybym wszystko z mojej głowy przelewał na słowa-Wstydzi się tylu chłopaków, jest naszą fanką i jesteście śmierdzącymi, niedorozwiniętymi małpami.
-Ałć. Zabolało-przymrużył oczy-Ale wiem, że żartujesz, więc udam, że nie słyszałem-i wyszedł. Ale ja mówiłem serio o tych małpach. Może to i lepiej, jak wziął to za niewinny żarcik.. Przynajmniej do końca życia nie będzie rzucał we mnie mięsem za tego śmierdziela. I nie, nie chodzi mi o przenośnię. Chłopaki potrafią rzucać plastrami szynki jak im się coś nie spodoba lub dla zabawy, ewentualnie z nudów. Nieważne. Wróciłem do twittera, na którego nawet nie zdążyłem się zalogować. Hmm.. co by tu zrobić, żeby być incognito..? Najlepiej nic. Patrzeć i nic nie klikać. No ale, że jak to? Ja? Nathan James Sykes? Mam nie rt jakiegoś tweeta z głupim tekstem, który dla mnie okaże się być najzabawniejszy na świecie? No przynajmniej do czasu aż nie znajdę innego genialniejszego tweeta. NIE MA MOWY. "Reakcje"<-klik. I już przeglądam "Wzmianki". Tori, Tori, Tori.. Gdzie jesteś dziewczyno? JEST! Ahahaha! Znalazłem! "@Nathanthewanted jak to? :o tak nie można, ona wiele dla mnie znaczy :)". Bez wahania odpisałem: "@Torri2275 a co ja z tego będę miał? ;) xx". Przejrzałem timeline oraz interakcje i stwierdziłem, że ludzie mnie kochają. Nie, żebym wpadł w samo uwielbienie.. Po prostu masa ludzi pisze, że mnie kocha. Muszę coś z tym zrobić.. Nie dam rady każdemu odpisać, więc napisałem "To, że nie odpisuję na wasze wiadomości, nie znaczy, że ich nie widzę. Kocham was wszystkich ;) xx". Chociaż tyle mogę zrobić. Dobra, wezmę się za czytanie książki, bo nigdy jej nie skończę. Wystawiłem leżak na balkon i wróciłem po "Czarną bezgwiezdną noc". Klapnąłem sobie wygodnie, wdychając świeże powietrze i pogrążyłem się w lekturze.
-Uważaj, bo cię wciągnie!-usłyszałem z dołu. Wychyliłem się, ale nikogo nie widziałem-Tutaj!-powędrowałem wzrokiem za głosem. Dziewczyna stała pod drzewem na chodniku.
-Mam nadzieję, że nie-uśmiechnąłem się-Co tu robisz?
-Chciałam pogadać-wyznała-Wyjdziesz?
-Nie, ale mogę po ciebie zejść-odpowiedziałem i pędem rzuciłem się na schody. Gdy otworzyłem drzwi frontowe, brunetka podnosiła dłoń, żeby zapukać.
-Ty to masz wyczucie czasu-posłała mi ciepły uśmiech.
-Oczywiście-odpowiedziałem tym samym. Wziąłem ją za rękę i zaprowadziłem do swojego pokoju. Bałem się tej rozmowy. A najbardziej tego, że mogę jej więcej nie zobaczyć. Słowa "musimy pogadać" nigdy nie oznaczały czegoś dobrego, przynajmniej w moim wypadku. Zamknąłem drzwi-Tak, żeby nikt nam nie przeszkadzał-wyjaśniłem.
-Nie uważasz, że to dziwne?
-Co?-zapytałem.
-Dzisiaj widzimy się trzeci raz-odparła.
-Ja się cieszę-usiadłem obok niej na łóżku.
-Serio? Nie sądzisz, że jestem chorą fanką?
-Nie zachowujesz się tak-wzruszyłem ramionami.
-A ty jak gwiazda-spojrzała mi w oczy.
-Mam się śmiać, czy płakać?-byłem z deka skołowany.
-Raczej się śmiać.
-To dobrze
-Zapniesz?-wzięła do ręki bransoletkę-Nawet nie wiem jak mogła się odpiąć.
-Jasne-i zacząłem się męczyć z zapięciem-Była pod łóżkiem.
-Na pewno przez ciebie-zażartowała-Jak spadła, musiałeś ją kopnąć.
-A może ty właśnie to zrobiłaś?-pochyliłem się w jej stronę.
-Nigdy-zrobiła to samo. Nasze nosy prawie się stykały, a w powietrzu czułem zapach jej słodkich perfum. Delikatnie odgarnąłem kosmyk włosów z jej twarzy, a dłonie zaczęły mi się pocić.
-Tori-głośno przełknąłem ślinę.
-Musimy pogadać-odsunęła się ode mnie.
-Wiem. Mogę zacząć?-głupio się zachowałem, ale muszę jej powiedzieć póki mam odwagę.
-Oczywiście-zaczęła bawić się biżuterią.
-Źle zaczęliśmy naszą znajomość-westchnąłem-Szczerze.. To nawet nie sądziłem, że cię znowu spotkam, ale nie żałuję niczego-wziąłem ją za rękę.
-Nathan, to się dzieje za szybko-stwierdziła.
-Ale..?-przerwałem jej-Zawsze jest jakieś "ale".
-Ale..-powtórzyła.
-To coś więcej niż zauroczenie-dokończyłem. Nie wiem, czy czuła to samo. Uff.. Powiedziałem to. Jestem z siebie dumny-Czy ty płaczesz?-spojrzałem, z niepokojem na jasną twarz dziewczyny. Z jej bursztynowych oczu płynęły łzy-Proszę cię, nie płacz. Ja, ja nie chciałem-wpadłem w panikę-Tori..-otarłem jej mokre policzki, po czym ją przytuliłem-Zrobię co tylko zechcesz.. Tylko się uśmiechnij-pocałowałem ją w czoło.
-To najmilsza rzecz jaką usłyszałam-odezwała się po chwili, odsuwając się ode mnie. O nie, nie odchodź. Jesteś taka cieplutka i do tego ładnie pachniesz.
-Zasługujesz na to-powiedziałem nieśmiało, a ona się zarumieniła-Chłopcy chcą cię poznać-zmieniłem temat.
-Serio?-była w szoku.
-A zwłaszcza Max. Ale chyba już się poznaliście..-zastanawiałem się.
-Tak, chyba tak.
-Idziemy? Są w salonie.
-No nie wiem..
-Nie bój się. Przecież cię nie ugryzą-zażartowałem, ale po chwili.. A wiadomo, co im do głowy przyjdzie?
-Dobra-westchnęła. Wyciągnąłem do niej rękę, a ona chwyciła ją w delikatnym uścisku.
-Patafiany i dziewczęta poznajcie Tori-objąłem ramieniem dziewczynę, a ona uśmiechnęła się nieśmiało.
-Hej-powiedziała. Jay, jak to Jay, przytulił ją na przywitanie. Wyglądała jakby miała wybuchnąć ze szczęścia.
-Więc fanka-uśmiechnął się Siva-Fajnie.
-Tak, ale taka bierna. Jak to się mówi-wyjaśniła.
-Bierna?-zapytała Kelsey.
-Nie byłam na żadnym koncercie. Nawet nie wiecie jak ciężko zdobyć bilety.
-My też nie chodzimy na koncerty-odparła Nareesha.
-Właśnie. Ile można słuchać tych samych piosenek-dodała blondynka.
-Źle ci?-zapytał Tom.
-Nie misiu-dała mu całusa w policzek.
-Wyglądacie uroczo-powiedziała Tori.
-Tak, ale tylko przez pierwsze 2 miesiące. Potem chce się rzygać ich misiami, kotkami, dzióbkami i innymi pierdołami.
-Max, no stres-poklepałem go po ramieniu.
-Łatwo ci mówić. Cały dzień przesiedzisz w pokoju lub w parku-mruknął łysol.
-Olaboga! No straszne!-krzyknąłem i zacząłem się śmiać.
-Muszę lecieć-do rozmowy włączyła się Tori.
-Odprowadzę cię-zaproponowałem.
-Pa-pożegnała się.
-Do zobaczenia-pomachał nam mulat.
-Oni będą razem-zdążyłem usłyszeć głos Kelsey.
-Chyba nie było aż tak źle-zacząłem.
-Nie, jasne, że nie-odparła z uśmiechem na ustach.
-To dobrze-wziąłem ją za rękę.
-Nathan?-szepnęła.
-Hmm?
-Dziękuję-przytuliła mnie. Tak na środku chodnika rzuciła mi się na szyję.
-To ja dziękuję-objąłem ją w tali i pocałowałem, gdy tylko odsunęła się ode mnie.
-A to za co?-uśmiechnęła się.
-Za to, że jesteś-splotłem nasze palce se sobą i ruszyliśmy dalej-Spotkamy się jutro?-zapytałem pod jej domem.
-Jutro nie mogę-usta ułożyła w grymas-Dopiero w piątek.
-To do piątku?-zaproponowałem.
-Jasne. Czekaj, czy wy nie macie występu?
-Nic się przed tobą nie ukryje. Czyli już wiesz, gdzie idziemy na randkę-uniosłem prawą brew.
-Randkę?-wyglądała na zaskoczoną-Żartujesz?
-Nie chcesz?
-Boże, Nathan-teraz ona mnie pocałowała. Palce wplotła w moje włosy, a ciałem przywarła tak mocno, że czułem jej bicie serca.
-Nie wiem, czy wytrzymam do piątku-dałem jej buziaka w rozgrzany policzek i wróciłem do domu. Dzięki ci Panie, że mi ją zesłałeś!
-Jak tam zakochańcu?-tymi słowami przywitał mnie Jay.
-Zakochańcu? Nieprawda-machnąłem ręką.
-Aaa.. Czyli tak sam z siebie malujesz usta błyszczykiem?-zaśmiał się Tom.
-A tak w ogóle to nie twój kolor-doradziła Nareesha.
-Proszę bardzo. Śmiejcie się-rozłożyłem ręce w geście kapitulacji.
-Muszę przyznać, że fajna jest ta Tori-uśmiechnął się Łysol.
-Wara od mojej dziewczyny!
-Wiedziałam!-Kelsey krzyknęła, tryumfując.
-Grozisz nam?-zapytał Siva.
-Nie. Przecież jestem miły-uśmiechnąłem się i poszedłem na górę.
___________________________
Byłyby gify, gdyby laptop mi się nie ciął, a że się tnie (a krew tryska po całym pokoju-taki tam "szalony" żarcik) to dupa z gifów..
Także ten..
Nie wiem, czy dodam coś do końca wakacji (a jak już coś będzie to raczej w stylu "zawieszka").
BOOM!
Paaa :D Bijaaaacz!

czwartek, 15 sierpnia 2013

27. Family Guy

Idąc przez park z dłońmi w kieszeniach jeansów, spotkałem Luke'a.
-Cześć-przywitał się-Nathan, prawda?-kiwnąłem głową.
-Co tam?-zagadałem.
-Właśnie wróciłem z Bułgarii-odparł niepewnie.
-A Camille? Wróciła?-zapytałem gorączkowo.
-Przykro mi stary, ale nie.
-A kiedy wróci?
-Nie wiem. Wczoraj mówiła, że za rok, a dzisiaj, że nie chce wracać. Wiesz jak to jest z kobietami.
-Tsaa-mruknąłem-Mógłbyś dać mi do niej jakiś kontakt?
-Nie chcę cię urazić, czy jakieś tam inne gówno, ale nie chciała, żebyś dzwonił-patrzył mi w oczy. Byłem w szoku-Muszę lecieć. Cześć-podaliśmy sobie dłonie i poszedłem dalej. Dlaczego nie chce ze mną pogadać. Dobrze wie, że jest mi ciężko. Przecież mówiłem, że na nią zaczekam! A ona odcina się ode mnie w każdy możliwy sposób. Nie wiem jak długo tak wytrzymam. Ech, muszę przestać o niej myśleć. Ale na czym by się tu skupić? Spojrzałem na dach budynku naprzeciwko mnie i ujrzałem wronę. Od razu w głowie pojawił mi się obraz, jak Tori układała czarne włosy w koka, a na jej twarzy malował się uśmieszek. Mimowolnie się uśmiechnąłem. Tak, ta dziewczyna może zaprzątać moją głowę. Chciałbym ją lepiej poznać. Serio. Wydaje się być miła. I ładna. I w ogóle. Nie żebym coś tam ten, czy jakoś tak ten, noo.. Kurde, znowu nie umiem się wysłowić -.-. Nawet nie wiem kiedy, dotarłem pod dom.
-Już jestem!-krzyknąłem wchodząc do środka.
-To dobrze, bo brakuje nam Stewiego-uśmiechnął się Siva.
-Kogo?-zapytałem, siadając na kanapie.
-No tego małolata z Family guy. Udajemy ich-wyjaśnił Jay. Okeeeej.
-Po co?-zdziwiłem się.
-Nudzi nam się-Max wzruszył ramionami. Jednym słowem: odbija im szajbaaaa! Ok, to nie jedno słowo tylko trzy, ale tak się mówi.
-I wszystko jasne-westchnąłem-Może jakieś szczegóły?
-Nareesha to Lois, Kelsey-Meg, Tom jest Chrisem, Siva Peterem, Jay Brianem..
-Tym psem?-wtrąciłem.
-Tak-odpowiedział loczek.Zacząłem się śmiać.
-I dałeś się tak?
-Ej, to ma być realistyczne, a on lubi alkohol, więc mi pasuje.
-To ty kim jesteś?-zwróciłem się do Maxa.
-Wiesz, miałem do wyboru tego miśka-homoseksualistę Ruperta i Gleena Quagmirena, więc wybrałem seksoholika.
-Mogłem się tego spodziewać-nie podoba mi się opcja, że mam być 1 latkiem, czy jak to się tam mówi/pisze. Chociaż z drugiej strony chcę wszystkich zabić, a zwłaszcza Lois, którą w tym przypadku jest Nareesha. Mogę wszystkich krytykować, a oni nic mi nie zrobią-Wchodzę w to-uśmiechnąłem się.
-Wiedziałem-ucieszył się McGuiness
-Przymknij się Brian-spiorunowałem go wzrokiem.
-Stewie, tak nie można-skarciła mnie "Lois".
-Zamknij się kobieto-i poszedłem na górę. Nie chcę się z nimi bawić. To mnie przeraża. Stare chłopy i takie rzeczy im w głowie. Jeszcze dziewczyny do tego namawiają.
-Chyba lepiej będzie jak sobie stąd pójdę-mruknąłem do siebie. Wziąłem telefon i sprawdziłem która godzina. Po pierwszej. Czas na jakiś obiad, ale na te pawiany nie ma, co liczyć. Przejdę się do baru mlecznego na naleśniki. Mmmm.. Na samą myśl, zgłodniałem. Ale nie chcę iść sam.. Może zadzwonię po kogoś? Tak to bardzo dobry pomysł. Tyle, że nie mam po kogo.. Jedyna osoba jaka przychodziła mi na myśl to dziewczyna o kruczoczarnych włosach. Ciekawe, czy dałaby się namówić na naleśniki? Pfff, co za pytanie. Przecież jest fanką! XD Napiszę do niej sms albo zadzwonię, albo nie, mam jeszcze lepszy pomysł. Ubrałem się.
-Wychodzę!-krzyknąłem, schodząc po schodach i trzasnąłem za sobą drzwiami. Szedłem sobie powoli, nie spiesząc się, żeby nie złapać zadyszki (co jest stałym elementem moich spacerów) aż tu nagle patrzę, a po drugiej stronie ulicy idzie znajoma mi twarz. To znaczy nie sama twarz. To byłoby dziwne. Osoba o znajomej mi twarzy. Taak, teraz brzmi to lepiej.
-Tori!-krzyknąłem, a ona odwróciła się.
-Hej-pomachała mi, gdy przechodziłem przez jezdnię.
-Gdzie się wybierasz?-zagadałem.
-Tak właściwie to szłam do ciebie-powiedziała niepewnie-Zostawiłam bransoletkę. Widziałeś ją może?
-Nie. W sumie to się nie rozglądałem-przyznałem.
-Ok. A ty gdzie idziesz?
-Ja?-zdziwiłem się-Na obiad. Naleśniki dokładnie-przecież nie mogłem powiedzieć, że idę do niej, żeby zaprosić ją na obiad.
-To wpadnę jutro po biżuterię.
-Mam lepszy pomysł-uśmiechnąłem się-Razem pójdziemy coś zjeść, a potem poszukamy bransoletki. Chwilę się zastanawiała. Ups, to nie wróży nic dobrego.
-Zgoda-pokiwała głową. W głowie odprawiałem właśnie happy dance. A na twarzy próbowałem ukryć uśmiech-Więc bar mleczny..
-Tak. No chyba, że ci nie odpowiada to możemy iść do restauracji, czy coś.
-Spokojnie. Naleśniki są ok. Ale czy bar mleczy nie jest w przeciwnym kierunku?-zapytała. Oj, chyba wpadłem.
-Lubię spacery. Chciałem się przejść-oblizałem nerwowo usta.
-Dobra, niech ci będzie-włożyła ręce do kieszeni bluzy.
-To idziemy?
-Jasne-nie musieliśmy długo czekać na pisk fanek. Widziałem z daleka, jak biegnie z sześć dziewczyn w naszą stronę. Ale jak? Skąd one..? Czyżby mnie śledziły?
-Chyba mamy problem-mruknąłem.
-Mały.. I co teraz?-spojrzała na mnie.
-Nie mam pojęcia, ale musimy się jakoś ukryć.
-Masz jakiś plan?-zapytała. Już miałem powiedzieć, że nie, ale wpadłem na genialny pomysł.
-Oczywiście-uśmiechnąłem się łobuzersko.
-To co, oświecisz mnie? Bo one zaraz tu będą-niecierpliwiła się.
-Tak, tak-odparłem nerwowo i mocno przytuliłem się do dziewczyny. Twarz wtuliłem w jej szyję, mając nadzieję, że mnie nie widać. Czułem szybki puls Tori, który z sekundy na sekundę stawał się równomierny. Oczywiście też mnie przytuliła. Chyba się uśmiechała.
-O Jezus, a było tak blisko-gdy dziewczyny przebiegły, odsunąłem się od brunetki.
-To był ten genialny plan?-uniosła brwi.
-Genialny, niegenialny, ważne, że się powiódł-odparłem z dumą.
-Masz rację, a teraz chodźmy, bo zgłodniałam-wzięła mnie za rękę i pociągnęła za sobą. Całą drogę nasze palce były splecione ze sobą. Nie wiem, czy mogę nazwać to miłością (mówię o uczuciu), ale podoba mi się ta dziewczyna. Chyba dość szybko wyleczyłem się z.. Wiecie z kogo. Może wtedy nie byłem zakochany? Może to było tylko zauroczenie? Nieważne. Nie ma co rozpamiętywać. Zamówiliśmy naleśniki i czekaliśmy na nie z niecierpliwością (przynajmniej ja).
-Nareszcie-prawie krzyknąłem, widząc mój talerz. Dziewczyna zachichotała-Nie moja wina, że uwielbiam naleśniki.
-Akurat tego o tobie nie wiedziałam.
-A co wiesz?-nachyliłem się nad stolikiem.
-Jestem fanką. Wiem sporo rzeczy. Oczywiście mam świadomość, że większość to plotki-włożyła kawałek ciasta z serem do buzi.
-Ok, może zmieńmy temat.
-Świetnie-ucieszyła się. Porozmawialiśmy o różnych pierdołach i postanowiliśmy iść do mnie po bransoletkę. Oczywiście musiałem coś odwalić. Wstając, zaczepiłem o obrus i wszystko zrzuciłem ze stolika. Podniosłem materiał w barwach narodowych i położyłem jak nigdy nic. Gdy już zapłaciłem za wszystko (łącznie ze stłuczonymi naczyniami), ruszyliśmy do domu.
-Wiesz co, może nie będę wchodziła. To nic pilnego-powiedziała niepewnie.
-Żartujesz sobie?
-Mówię poważnie. Oddasz ją przy następnym spotkaniu-uśmiechnęła się. Dała mi całusa w policzek i poszła, a ja wróciłem do swojego pokoju, szukać zguby.
-Mam cię!-krzyknąłem, wychodząc z pod łóżka. Nie dziwię się, że jej nie widziałem. Położyłem bransoletkę na szafce nocnej tuż obok książki i odpaliłem laptopa. Powinienem oblookać twittera, bo dawno tam nie zaglądałem.
-Co by tu napisać..-mruknąłem-Już wiem. "Co za szalony dzień ;) xx"-wystukałem na klawiaturze. Oczywiście masa rt, odpowiedzi i wiadomości. Ale jedna przykuła moją uwagę: "dzięki za ten 'szalony dzień' :D @Nathanthewanted". Sprawdziłem profil i okazało się, że to Tori. Ale fajnie, że napisała. Follownąłem ją. Po pierwsze: jest fanką i to dla niej dużo znaczy, a po drugie: lubię ją. Przesłałem dalej i odpisałem: "@Torii2275 nie ma problemu :) znalazłem twoją zgubę, ale nie wiem, czy mogę ją oddać.. :p". I wyłączyłem laptopa.
_______________________
Po pierwsze: czemu nikt nie napisał, że w ostatnim rozdziale zrobiłam tyle błędów? o.O
Po drugie: taki mały akcencik z Family Guy ;) chciałam napisać więcej, ale chyba niewiele osób kojarzy ten serial, więc to nie miało sensu
Po trzecie: zastanawiam się co mam zrobić z tym blogiem.. (z resztą jak z innymi)

PS. Co myślicie o tle i nagłówku? WAŻNE :)

piątek, 2 sierpnia 2013

26. Nie chcę robić jej nadziei ani..

Szybko wstałem z łózka i włożyłem spodnie. Przeczesałem palcami włosy. Wyglądałem strasznie. A jeszcze gorsze było to, że miałem gorzki posmak po wczorajszym alkoholu i cały czas wywijałem językiem w jamie ustnej. Myśl Nathan, myśl. Boże, jak ja mogłem widzieć w niej Camille?
-Jak się spało?-zapytała, siadając na brzegu łóżka. Gołe ciało otuliła pościelą. Moją pościelą!
-Dobrze-starałem się uśmiechnąć-Słuchaj..-kurde, jak ona miała na imię..? o.O
-Tori-pokazała białe zęby w uśmiechu, choć wyglądała na lekko zmieszaną.
-Słuchaj Tori-zacząłem jeszcze raz-Przepraszam za.. Za to wszystko-wymachiwałem rękami.
-Nie masz za co-wzruszyła ramionami. Gdy do mnie podeszła, kołdra zsunęła się z jej ciała, a naga skóra przywarła do moich ubrań. Nie powiem.. Zrobiło mi się gorąco, nawet bardzo-Było świetnie-pocałowała mnie w policzek.
-Śniadanie-do pokoju wparował Max, ale szybko wyszedł.
-Zaraz-mruknąłem i kazałem się ubrać dziewczynie. Starałem się na nią nie patrzeć, gdy się ubierała. Ale przykuły moją uwagę długie, kruczoczarne włosy, które próbowała upiąć w koka, lecz co chwilę nieposłuszny kosmyk włosów opadał jej na czoło. Za każdym razem próbowała je zdmuchnąć, ale to na nic. Podszedłem do dziewczyny o smukłej sylwetce i założyłem czarne pasemko za jej przekłute ucho. W podzięce posłała mi ładny uśmiech. Wrzuciłem na siebie błękitną koszulkę i zaprowadziłem brunetkę do kuchni. Kanapki czekały na stole, a w pomieszczeniu nikogo nie było. Zjedliśmy w ciszy. Gdy tak patrzyłem na dziewczynę, zauważyłem, że ma mleczną cerę i ładne, bursztynowe oczy.
-Coś nie tak?-zapytała.
-Nic-spuściłem wzrok.
-Ok. Będę się zbierać. Pójdę po torebkę-wyszła.
-Odprowadzić cię, czy wezwać taksówkę?-zapytałem, gdy tylko pojawiła się na schodach.
-Nathan Matole! Cicho bądź! Ja tu odpoczywam! Łeb mi pęka!-Tom krzyczał na całe gardło.
-DOBRA!!-odpowiedziałem jeszcze głośniej.
-Przejdę się-odparła dziewczyna, poprawiając biust.
-No to chodźmy-otworzyłem przed nią drzwi. Przecież nie mogłem jej tak zostawić. Jakby dziennikarze i fani dowiedzieli się, że wykorzystuję dziewczyny, mógłbym z domu nie wychodzić. Założyłem okulary przeciwsłoneczne i co jakiś czas uśmiechałem się do towarzyszki.
-Tori, powiedz mi coś o sobie-dziewczyny lubią mówić o sobie, więc chyba trafiłem z tematem. Hurra ja!
-O sobie?-zastanowiła się chwilę-Mieszkam dwie przecznice od was, bardzo lubię the WANTED i..-spojrzała na moją minę. Byłem zaskoczony. Fanka zachowująca się normalnie przy swoim idolu? CUD!-No co?
-Kontynuuj-uniosłem okulary, żeby spojrzeć jej w oczy.
-Pewnie nawet nie wiesz ile mam lat-mruknęła.
-Jakbyś powiedziała, nie obraziłbym się-dźwięcznie się zaśmiała.
-Dziewiętnaście-powiedziała krótko.
-Hmm.. No fajny wiek-wygiąłem zabawnie usta.
-Dzięki.. Chyba-odpowiedziała.
-Nie ma sprawy-machnąłem ręką.
-Już jesteśmy-odwróciła się w stronę budynku.
-Już?-zdziwiłem się. I co tu teraz zrobić? Odejdę bez słowa-źle. Wezmę numer-też nie dobrze. Nie chcę robić jej nadziei ani narażać zespołu na przykre komentarze.
-No to pa-pomachała.
-Zaczekaj-spanikowałem.
-Wymienimy się numerami? Wiesz, gdybyśmy nie mieli towarzystwa do imprezowania i takie tam-wybełkotałem.
-Okeej-chyba się ucieszyła. Wpisałem ciąg cyfr na jej telefonie, a ona na moim i się pożegnaliśmy. Na do widzenia posłałem jej uśmiech #15. Aż dziwne, że tyle ich mam :o. Gdy zamknęła za sobą drzwi, wolnym krokiem wróciłem do domu.
__________________________________________
Aż dziwne, że wróciłam do dodawania gif'ów o.O
Ale co mi tam! Zaszalałam XD
No w końcu od czegoś są te wakacje, c'nie? :P
Kurde, net mi się chrzani. Dzień jest, dwa dni nie ma -.-
No masakra jakaś :O
A co do rozdziału..
To żadna rewelacja, poprzedni bardziej mi się podobał :)
I nie Izka, lepszego rozdziału od poprzedniego nie ma na tym blogu :P
A żebyś się ze mną później o to nie kłóciła, masz kiss'a od tego oto gościa :D

sobota, 27 lipca 2013

25. To nie tak miało być

Ubrałem na siebie czarne spodnie, koszulkę w tym samym kolorze z białym nadrukiem i białe buty. Do tego na szyi zawiesiłem mój ulubiony łańcuch. Grzywkę postawiłem do góry na żelu i spryskałem się obficie drogimi perfumami. Byłem gotowy na całonocną zabawę. Gdy dołączyłem do chłopaków, przywitali mnie miłymi uśmiechami.
-Wreszcie wracasz do żywych, Sykes-Tom poklepał mnie po ramieniu i wyszedł z domu. Jay objął mnie ramieniem i poszliśmy za Parkerem. W samochodzie usiadłem z tyłu przy drzwiach. Spostrzegłem, że Max przygląda mi się we wstecznym lusterku. Uśmiechnąłem się do niego blado, potwierdzając, że wszystko jest ok. Muszę mu podziękować, bo to dzięki niemu ogarnąłem tyłek. Po dziesięciu minutach weszliśmy do klubu. Do moich nozdrzy doszedł zapach potu i alkoholu, a głośna muzyka dudniła w moich uszach. Mimowolnie uśmiechnąłem się, widząc tańczące dziewczyny w bardzo skromnych strojach. Zamówiłem alkohol i usiadłem przy stoliku, popijając drinka. Chłopaki poszli się bawić, a ja wciąż byłem w tym samym miejscu. Sam. Z każdą chwilą byłem coraz bardziej pijany i ciągle było mi mało. W pewnym momencie jakaś dziewczyna podeszła do mnie. Spojrzałem na jej twarz i zbladłem. Camille.
-Hej-uśmiechnęła się. Zimny pot oblał moje plecy. Wróciła! Moje serce przyspieszyło, a ręce zaczynały się trząść.
-Co tu robisz?-zapytałem drżący głosem.
-Przyszłam się zabawić. Jeśli chcesz to mogę sobie pójść-nie pytając o zgodę, usiadła obok mnie, ocierając się udem o moją rękę.
-Nie mam nic przeciwko. Napijesz się czegoś?-zapytałem, patrząc w jej piękne oczy.
-Jedynie czego chcę to ciebie-uśmiechnęła się zalotnie. Zdziwiło mnie to, że była aż tak bezpośrednia. Nie znałem jej z tej strony. Poprawiłem włosy i postanowiłem działać. W końcu nadarzyła się idealna okazja.
-Co powiesz na taniec?-dotknąłem dłonią jej nogi i pocierałem lekko jej skórę. Moje palce głównie drażniły wewnętrzną stronę jej ud. Przygryzła dolną wargę i zgodziła się. Weszliśmy na parkiet tanecznym krokiem. Ruszaliśmy się w rytm muzyki, kołysząc ciałami na wszystkie strony. Najbardziej podobało mi się gdy jej pośladki ocierały się o moje krocze, a gdy puścili wolny kawałek i jej ciało przykleiło się do mojego. Poczułem na klatce jej spłaszczone piersi. Jej palce bawiły się moimi włosami, a paznokcie delikatnie drapały skórę na karku. Gdy poczuliśmy zmęczenie, udaliśmy się do stolika aby napić się czegoś. Oczywiście zamówiłem alkohol. Popijając jednego drinka z dwóch słomek, patrząc sobie w oczy. Mimo, że było ciemno, zauważyłem, że jej piękne, szare tęczówki cały czas się iskrzą. Moja ręka powędrowała na jej dłoń i ścisnąłem lekko jej palce. Dziewczyna speszyła się i oblała rumieńcem. Nie wiem jak ja to robiłem, ale wciąż byłem trzeźwy. Ciąge uśmiechałem się, widząc ją tuż przede mną. Nie dotarła jeszcze do mnie ta myśl, że jednak jest obok mnie, że wróciła. Nie wiem ile zdążyliśmy wypić, ale w pewnej chwili znaleźliśmy się pod ścianą. Trzymałem Camille na rękach, a jej nogi oplotły mnie w pasie. Zaczęliśmy się zachłannie całować, pragnąc siebie nawzajem. Nagle poczułem czyjąś dłoń na ramieniu, ale nie zwracałem na to uwagi.
-Nathan!-Max wydarł mi się do ucha. Przez niego prawie upuściłem dziewczynę. Spojrzałem wrogo na łysola, odstawiając bezpiecznie na parkiet drobne ciałko szatynki. George pociągnął mnie za łokieć tak, że stanąłem z nim twarz w twarz.
-Co ty odpierdalasz, Nathan?
-Jak to co? Kazałeś mi się zabawić, zapomnieć. I to właśnie robię tyle, że Camille wróciła-przy ostatnim zdaniu prawie skakałem z radości.
-Ach tak?-chłopak nie był do końca przekonany-Czyli wyjaśniliście sobie już wszystko?-zapytał z drwiną w głosie.
-Jezuuu, jeszcze nie rozmawialiśmy Matole. Na razie dobrze się bawimy. Jak widzisz, ona chyba odwzajemnia moje uczucie-pisnąłem podekscytowany jak mała dziewczynka, która dostała wymarzonego szczeniaczka.
-Już więcej nie pij-poklepał mnie po prawym policzku.
-Poznajcie się-przedstawiłem ich sobie, a po chwili Max zniknął w tłumie. Czy go posłuchałem? Jasne, że nie! Tego wieczora wypiłem bardzo dużo. Nie pamiętam dokładnie ile, ale trochę tego było, bo po pewnym czasie przestałem się kontrolować i film mi się urwał.
Obudził mnie silny ból głowy. Nie otwierając oczu, podniosłem się, ale po chwili opadłem z powrotem. Moja ręka automatycznie powędrowała na czoło, które okropnie pulsowało.
-No to zabalowałem-mruknąłem, masując skroń. Zaraz.. Camille! Szybko oprzytomniałem i zacząłem panikować. Uspokoiłem się, gdy dostrzegłem jej nagie ciało obok. Była odwrócona do mnie plecami, więc szybko objąłem ją od tyłu. Twarz schowałem w jej brązowych włosach, wdychając ich słodki zapach. To była najlepsza noc w moim życiu. Szatynka odwróciła się, przytulając się do mojego torsu. Od razu zapomniałem o bólu i zacząłem się uśmiechaj jak głupi do sera.
-Dzień dobry-dziewczyna podniosła się i musnęła moje wargi. Banan od razu zszedł mi z twarzy. O nie. To nie ten głos. Nie te oczy. To nie Camille! Odsunąłem się od niej jak oparzony.
Max miał rację-nie powinienem pić..
_____________________________________
Od razu widać rękę Mistrza! :D
Iza, bardzo Ci dziękuję za ten rozdział :**
Jest genialny ♥
Naniosłam chyba ze dwie poprawki, ale to tylko dla zasady xd
Powiedz, jak to jest komentować swój rozdział? :P

Masz Isząbel (hahahahaha xd) bo tak mnie męczyłaś :D

czwartek, 4 lipca 2013

24. Katafiejka

Wygramoliłem się z łóżka i poszedłem się ubrać. Oczywiście nie założyłem wybranego zestawu przez Maxa, bo będę wyglądał jak leniwiec-ciota. Serio, wystarczy, że wyglądam jak leniwiec. Wolnym krokiem zszedłem po schodach. A co się będę śpieszył, w końcu muszę upodabniać się do MOJEGO zwierzęcia, bo jeszcze nazwą mnie gepard, a biegać nienawidzę. Albo "ten przystojny" jak sobie ciałko wyrzeźbię :D. O nie, wolę się włóczyć. Każda dziewczyna mówi, że liczy się wnętrze, a i tak najpierw zrobią obcinkę, prychną na ciebie, zarzucą włosami i pójdą.
Ale mnie wzięło na filozofowanie..
-A już myślałem, że się sturlasz z tych schodów, żeby zaoszczędzić energię-zażartował Tom.
-Ha. Ha. Ha-powiedziałem przeciągle.
-Teraz to robisz, prawda? Mrugasz raz jednym raz drugim okiem-Max wymachiwał palcami  przed moją facjatą.
-Zabieraj te łapy, bo jeszcze oko mi wydziobiesz!-pacnąłem go po łapach.
-A niby jak? O tak?-zapytał i zaczął dźgać mnie po policzkach.
-Spadaj!-wkurzyłem się.
-BabyNath, luuuuuz, bo się spocisz-uśmiechnął się Parker.
-Dajcie mu spokój-przytuliła mnie Nareesha-Dobrze wiecie, że mu ciężko-spojrzała na mnie życzliwie. Myślałem, że się popłaczę.
-Ok, sorry-wydukał łysol.
-Dzięki za dobre chęci chłopaki, ale nie wolę zostać w domu-mruknąłem.
-A ja wolę być teraz na Bahamach-wyciągał się Jay.
-Nikt cię tu nie trzyma. Na katafiejkę i w drogę!-krzyknął z radością Siva.
-Kata..co?-loczek się zaseplenił.
-Katafiejka głąbie-olbrzym się oburzył.
-Co to?-zapytał Tom, siadając obok McGuinesa na sofie.
-To taka dwukołowa przyczepa do traktora.
-Panie i panowie oto chłop ze wsi-uśmiechnął się Max.
-Możemy zmienić temat?-wtrąciłem się do rozmowy-Po co kazaliście mi się ubrać?
-Booooo-zaczęła Kelsey-Idziecie do klubu!
-A ty?-zdziwiłem się.
-Jadę z Nareeshą do domu. Wyszalejcie się. Może na starość będziecie spokojniejsi-i po kilku minutach dziewczyny wyszły.
-I to ma być ta niespodzianka?
-A czego się podziewałeś?-zapytał brunet.
-Camille-szepnąłem.
-Jej nie mamy, ale jak chcesz to możemy pozwolić ci się schlać w trzy dupy-uśmiechnął się Seev. Hmm.. Zawsze zastanawiałem się, dlaczego mówi się w trzy dupy. Przecież każdy ma jedną, a jak się upije to nie powinno być o jedno więcej? Chociaż nie.. Wyjątkiem są Polacy. Z nimi nawet Max nie ma szans. Wiem, bo kiedyś spotkaliśmy dwóch cwaniaczków w barze. Alkohol lał się do ich gardeł hektolitrami! A propos słyszałem (tzn jeden z tych gości opowiedział nam) kawał:
"Wchodzi Amerykanin do baru w Polsce i mówi:
-Słyszałem, że wy Polacy to jesteście straszni pijacy. Założę się o 500 $, że żaden z was nie wypije litra wódki jednym haustem.
W barze cisza. Każdy boi się podjąć zakład. Jeden facet nawet wyszedł. Po kilku minutach ten sam facet mówi do Amerykanina:
-Czy twój zakład jest wciąż aktualny?
-Tak. Kelner, litr wódki podaj!
Gościu wziął głęboki oddech i fruu.. I została pusta butelka. Amerykanin stoi jak wryty, wypłaca kasę i mówi:
-Jeśli nie miałbyś nic przeciwko, mógłbym wiedzieć, gdzie wyszedłeś?
-Aaaa, poszedłem do baru obok sprawdzić, czy mi się uda."
Hahahaha, serio muszę przyznać, że oni potrafią wypić. I podobało mi się to, że potrafią się z siebie śmiać.
-Dzisiaj to my mamy wartę-łysy klepnął mnie w ramię, przerywając moje wewnętrzne rozmyślanie.
-Serio nie będziecie pić?-zdziwiłem się.
-Nie no.. Po piwku sobie strzelimy-Jay pokazał zęby w szerokim uśmiechu, co znaczyło, że na pewno na jednym się nie skończy.
-No nie wiem..-oparłem się o ścianę z założonymi rękami.
-Proszęęęęęęęę-gdy spojrzałem na Toma miał minę ala'Iza (czyt. kota ze Shreka xd). Przewróciłem oczami, westchnąłem i się zgodziłem. W końcu czego nie robi się dla przyjaciół, którzy się z ciebie nabijają, c'nie? Większość odpowiedziałaby "tak", a ja na to: C'TAK!
-Dzięki Nejcik!-Siva mnie przytulił.
-A może klub ze striptizem?-zaproponował Max.
-Ja mam dziewczynę-Parker odparł na bezdechu. Chociaż w jego oczach widziałem, że kusiły go te panienki.
-Okej, to tylko taki luźny pomysł-wytłumaczył George-W sumie to ty i Siva możecie iść na piwo, a my..
-Nie-przerwałem mu.
-Ok, ok.
-Zadzwonię po taksówkę-loczek wstał z miejsca.
-Nie musisz, wezmę auto.
-Coo? No nie wierzę! Max nie będzie pić-zażartował brunet.
-W końcu ktoś musi was przypilnować, bo wiem, że wy alkoholu nie odmówicie-uśmiechnął się.
-Nie no, u mnie nie ma z tym problemu-odparł Kaneswaran-Byle żeby na Polaków nie trafić.
-O tak-przytaknął Jay-Do dziś pamiętam dwudniowego kaca-skrzywił się.
-Nawet aspiryna nie pomogła-ADHDowca przeszedł dreszcz.
-Jak to się mówi było minęło-starałem się uśmiechnąć.
-No właśnie Nath. Było minęło. Czas zapomnieć.
-Nie!-pokręciłem przecząco głową-Nie o niej.
-Nathan-mulat patrzył na mnie ze współczuciem.
-Wiecie co? Idźcie do diabła!-odwróciłem się na pięcie i poszedłem do kuchni. Zaparzyłem sobie herbatę i wyciągnąłem ciastka z szafki. Dziwne, że jeszcze Max ich nie przyczaił. Słyszałem, że o czymś szepczą. Najprawdopodobniej o mnie, ale kij im w oko!
-Sykes..-w przejściu stał George. Oho, to będzie poważna rozmowa.
-Co?-mruknąłem. Mężczyzna wziął krzesło i usiadł na nim okrakiem, opierając się łokciami o oparcie.
-Nie mówi się co tylko słucham-starał się być miły.
-Nie mów słucham, bo cię..-przerwałem. Nie no, takie rzeczy to tylko do dziewczyny i to takiej z poczuciem humoru. Chrząknąłem-Nieważne.
-Tsaaa..
-Co się znowu wam urodziło?-przewróciłem oczami.
-Ty Nathan, ty.
-Nie wiem, o co ci chodzi..-przymrużyłem oczy.
-Słuchaj, wiem, że jest ci ciężko. Mnie też by było-przyznał-Ale ona na pewno nie chciałaby, żebyś siedział w pokoju i rozczulał się nad sobą.
-Max..
-Daj mi skończyć-przerwał, unosząc dłoń-Może właśnie dlatego nie chciała tobie powiedzieć, hę? Zastanawiałeś się nad tym?-zrobił krótką przerwę, po czym kontynuował-Bała się twojej reakcji. Łez. Próśb, żeby wróciła. Nie jesteś małym dzieckiem jak sam mówiłeś, więc weź się w garść chłopie. Płyń z prądem jak to się mówi. Oderwij się na chwilę od rzeczywistości i chodź zaszaleć. The WANTED bez starego Nathan to nie the WANTED-szepnął. Westchnąłem.
-Dasz mi chociaż dokończyć ciastka?-zapytałem z uśmiechem, a on odpowiedział tym samym. Tak, "wujek dobra rada" miał rację. Trzeba wziąć się w garść. I to właśnie zrobię!
_____________________________
KATAFIEJKA! to nie jest mój wymysł tylko takie cuś, co moja koleżanka mi powiedziała :)
Nie sądziłam, że dzisiaj dodam rozdział, ale oto jest!
Nie może obejść się bez dedyków więc..:
tututututututututu (fanfary xd)
-@kunekunda69 po części to dzięki tobie jest rozdział :D (ty mnie motywujesz, ja ciebie-to działa w dwie strony)
-@bella1_tw bb, KOCHANIE!!! :* hahahah ♥

niedziela, 23 czerwca 2013

23. NATHAN do cholery jasnej otwieraj!

Zaczęły mi się trząść ręce. Boże, chciałem się zabić. Teraz nie mogę w to uwierzyć. Ja Nathan Sykes właśnie chciałem sobie podciąć żyły.. Nie! To była chwila słabości i tyle. Na pewno. Tak..w 100%.
-Nath, jesteś tam?-do drzwi dobijał się Jay. Nie miałem siły, żeby odpowiedzieć-Nathan?
-...
-NATHAN do cholery jasnej otwieraj!-ostro się wkurzył. Wziąłem głęboki wdech i wyszedłem.
-Nawet w spokoju nie można się załatwić-mruknąłem, mijając go. Źle się czułem z tym, że okłamałem przyjaciela, ale przecież nie mogłem mu powiedzieć.
-Martwię się o ciebie-kumpel położył dłoń na moim ramieniu.
-Nie musisz. Jestem dużym chłopcem. Wiem, co to życie. Poradzę sobie.
-Nie tym razem.
-Dzięki, że we mnie wierzysz-uśmiechnąłem się sztucznie i poszedłem do siebie.
-Sykes!-poszedł za mną-Słuchaj.. Z dziewczynami tak jest. Raz przychodzą, raz odchodzą. Jak nie ta to inna- usiadł na moim łóżku i próbował się uśmiechnąć.
-Ale ja nie chcę innej-powiedziałem przez zęby.
-A co z tą blondynką?
-Jest ok, ale ja chcę Camille-marudziłem jak dziecko.
-Wiem stary, wiem. A może do niej zadzwonisz?-zaproponował.
-Niee. Pewnie nie chce ze mną rozmawiać.
-To zróbmy to razem.
-Dzięki stary-przytuliłem go. Tak, to właśnie na Jaya mogę zawsze liczyć. Wziąłem telefon i wybrałem numer. Pierwszy sygnał-nic, drugi-nic, trzeci też, po czwartym straciłem jakiekolwiek nadzieje, a po piątym się rozłączyłem.
-Fuck-mruknąłem i rzuciłem telefon na biurko.
-Nie łam się. Może po prostu nie może rozmawiać-zastanawiał się.
-Albo nie chce.
-Słuchaj, praktycznie byliście parą, więc dlaczego miałaby nie odebrać?
-Nie wiem, ale pewnie z tego samego powodu, co nie przekazała mi, że nie wraca.
-Może nie chce cię zranić-Jay próbował ją tłumaczyć.
-Za późno. Już to zrobiła. Napiszę jej sms, że musimy pilnie pogadać-wziąłem komórkę do drżących rąk.
-Zaczekaj! Dajmy jej czas.
-Ugh-westchnąłem-No dobrze. Niech ci będzie-przewróciłem oczami, a po chwili wyciągałem się na łóżku. Mcguiness cały czas mi się przyglądał, ale nic sobie z tego nie robiłem. Na nowo zacząłem rozmyślać. Przecież jeszcze niedawno ta słodka szatynka leżała obok mnie, a teraz..? Teraz jest Bóg jeden wie gdzie. Zrobiłbym wszystko, żeby ją zobaczyć. Mogę nawet polecieć do tej pieprzonej Bułgarii! Mam to w dupie, czy chce ze mną rozmawiać, czy nie. Ja muszę ją zobaczyć! MUSZĘ! Z nerwów zacząłem się trząść.
-Dobrze się czujesz?-zaniepokoił się Jay.
-Tak-mruknąłem-Nie chcę cię urazić, ale idź sobie.
-Nie wiem, czy to dobry pomysł.
-Ale ja wiem. Idź-zamknąłem oczy i odwróciłem się do niego plecami. Po chwili usłyszałem zamykające się drzwi. Poszedł. Zdążyłem usłyszeć, że rozmawia z Tomem.
-Przestańcie o mnie plotkować!-krzyknąłem-Dobrze się czuję! I nie chcę waszej pomocy!-od wysiłku zrobiłem się czerwony.
-Spieprzaj!-wydarł się Parker. Pokazałem mu facka przez ścianę (na pewno to widział) i poszedłem spać.
-Leniu! Wstawaj!-usłyszałem przy uchu Maxa-Przepraszam, miało być LENIWCU!!!
-Co jest?-wychrypiałem.
-Ubieraj się. Wychodzimy-rzucił na łóżko jakieś ciuchy.
-Gdzie?
-Niespodzianka!-wypiął mi język i wyszedł.
_______________________________________
Miałam iść na obiad, ale wena mnie napadła na dokończenie rozdziału..
Tak, że tak..
Oto i on!
TAAADAAAM!!!
I przez was głoduję -.-
Hahahaha xd
Powodzeniu w czytaniu (nawet ja połowy nie rozumiem, o co mi chodziło o.O) :D
Dobra Justyna, skończ, nie ośmieszaj się..
Hahaha xd chyba mam dobry humor >.<
IZKAAAAAAA! Muszę ci coś powiedzieć! Właśnie mi się przypomniało! Ty już wiesz o kim ^^ hahaha xd
Kurde, te podkreski (tekst pod rozdziałem) wyszły dłuższe niż sam rozdział o.O
SUUUUPER!
Teraz na serio kończę :)
Liczę (tak, umiem liczyć w końcu w mat-geo się jest xd) na więcej komentarzy niż ostatnio ;) x

czwartek, 30 maja 2013

22. "Kapłan poprosił o modlitwę w ciszy. Żałobnicy pochylili głowy. Wiatr szeleścił liśćmi. Na niezbyt odległej trasie I-295 panował zwykły ruch. Darcy pomyślała: Boże, jeśli jesteś, spraw, żeby to był koniec. Nie był to koniec"

Byłem coraz bardziej zdenerwowany. O czym Tom ma mi powiedzieć? Co Camille chciała mi przekazać i dlaczego nie zrobiła tego osobiście?
-Możecie mi to wyjaśnić? Teraz?!-zaczynałem się niecierpliwić.
-Kelsey, uważam, że ty powinnaś mu powiedzieć-mruknął Tom. I zostaliśmy sami..
-Nie przedłużaj. Powiedz mi. Zrób to teraz. Nawet jeśli może mnie to bardzo zranić-staliśmy przy oknie, a ja patrzyłem jej w oczy.
-Nathan..-zaczęła.
-Mów.
-Camille powiedziała, że tu nie wróci-szepnęła. To cios poniżej pasa, sztylet w serce, pistolet wymierzony prosto w głowę. Bezwładnie osunąłem się na fotel i ukryłem twarz w dłoniach. Czułem, że zaraz się rozpłaczę. Tak, TEN Nathan James Sykes będzie płakał i to wszystko przez dziewczynę. Jaki ten świat dziwny, prawda?
-Młody, wszystko w porządku?-poczułem jej dłoń na prawym ramieniu.
-Ttak-zająknąłem się-Przepraszam cię, ale chcę pobyć sam-automatycznie wstałem i ruszyłem w stronę swojego pokoju. Na schodach zatrzymała mnie Nareesha. Czułem, że wie o wszystkim. Patrzyła na mnie ze współczuciem. Nie chciałem tego. Nie chciałem litości. Spojrzałem na nią załzawionymi oczami, a ona po prostu mnie przytuliła. Odwzajemniłem uścisk. Poczułem się lepiej.
-Dziękuję-szepnąłem. Wtaszczyłem swój nędzny tyłek na górę i zanim zamknąłem się w pokoju powtórzyłem. Rzucając się na łóżko, spojrzałem na książkę Kinga.
-Pieprzona książka. Pieprzona pogoda. Pieprzony park. I pieprzona mania ułożonych włosów-mruczałem pod nosem. Wziąłem plik sklejonych kartek, otworzyłem okno i wziąłem zamach.
-Nie, nie mogę..-opuściłem bezwładnie ręce, a "Czarna bezgwiezdna noc" otworzyła się po zetknięciu z panelami. Podniosłem ją i przeczytałem fragment: "Kapłan poprosił o modlitwę w ciszy. Żałobnicy pochylili głowy. Wiatr szeleścił liśćmi. Na niezbyt odległej trasie I-295 panował zwykły ruch. Darcy pomyślała: Boże, jeśli jesteś, spraw, żeby to był koniec. Nie był to koniec". Zastanawiałem się przez dłuższą chwilę.
-Spraw, żeby to był koniec... Nie był to koniec..-mruknąłem-Boże. Jesteś. Spraw. Koniec... Spraw. Koniec.
Łzy zaczęły płynąć po moich policzkach. Nie broniłem się przed tym, pozwoliłem im spływać. Tak, chcę, żeby to był koniec. Mój koniec. Bez Camille nie istnieję. Moje życie nie ma sensu. Poszedłem do łazienki, usiadłem na klapie od sedesu i wyjąłem żyletkę z kosmetyczki. Przez łzy nie mogłem znaleźć żył, więc poklepałem lewy nadgarstek aż zrobił się czerwony.
-Tak będzie lepiej. Dla mnie. Dla niej. Dla zespołu-pociągnąłem nosem. Przyłożyłem zimną metalową blaszkę do ręki. Wziąłem dwa wdechy. Po głowie krążyło mi jedno zdanie: Nie był to koniec. Nie był to koniec. Nie był to koniec. Rzuciłem żyletkę do umywalki i przemyłem twarz zimną wodą.
-Stary, uratowałeś mi życie-spojrzałem w lustro. Nic nie dzieje się bez przyczyny. Ktoś czuwa nade mną. Może to być nawet Stephen King, a może jego Anioł Stróż, a może to Camille..
_________________________
Rozdział nie jest długi.. co będę kłamać.. jest w chuj krótki..
Ma dziwny nastrój, z resztą jak ja..
Paulina, nie mam focha. Nie mam tamtego numeru i tyle.
Czekam na opinie w komentarzach, których jest coraz mniej..

sobota, 13 kwietnia 2013

21. FUCK, FUCK, FUUUUCK!!!

Oczywiście Nicole się zgodziła i godzinę później siedziałem na ławce w parku, grzecznie czekając na blondynkę. Po kilku minutach pojawiła się na horyzoncie. Moja mina pewnie wyglądała tak: :O. Wyglądała ślicznie w zielonej, niebieskiej, czy jak się tam nazywa ten kolor sukience. Gdy tylko mnie zobaczyła uśmiechnęła się, a mi aż gorąco się zrobiło. Przywitałem się z nią kulturalnie i zaproponowałem lunch. Wybraliśmy się do wykwintnej restauracji. Przecież nie mogłem jej zabrać do byle pubu. Dziewczyna wydawała się być prze szczęśliwa. A skoro ona jest szczęśliwa to ja też. Lubię uszczęśliwiać innych. Czy nie przeginam że słowem "uszczęśliwiać"? Chyba tak.. już nie będę używał "szczęście" w moich myślach i wypowiedziach. Kurde, znowu to robię -.-.
-Nathan, nad czym tak myślisz?-poczułem zimną dłoń na swoim ramieniu.
-Aa, takie tam moje głupoty i.. zapatrzyłem się na ciebie-posłałem jej uwodzicielski uśmiech numer 14, a ona się zarumieniła.
Miło spędziłem czas z Nicole, ale nie mogłem zapomnieć o Camile i o tym, że mnie zostawiła. Jak ona mogła? Przecież wie, że nie nie jestem ze skały i że mam uczucia. Gdy tylko w głowie pojawia się obraz tej pięknej szatynki, do oczu napływają mi łzy i to nie są łzy szczęścia, ale rozpaczy. Czuję, że moje ciało zaraz rozpadnie się na milion kawałeczków i tylko ONA może mnie uratować. Ale JEJ tu nie ma! Zostawiła mnie jak, jak, jak psa na ulicy! A ja byłem gotów poświęcić dla mniej swoją karierę, dosłownie wszystko. I co z tego mam? Gorzkie łzy samotności.
Nicole musiała iść do pracy, więc podprowadziłem ją do parku i tam się rozeszliśmy. Usiadłem na ławce. I jak na złość musiało zacząć padać. FUCK, FUCK, FUUUUCK!!! A ja nie mam parasola! SZATAŃSKIE NARZĘDZIE!!!!!!!!! Biegiem do domu, Nathan! Bo będzie po włosach, biegiem! Nie zwracając uwagi na przechodniów pędziłam jak strzała. Normalnie jakbym jakiejś sraczki dostał XD.
-A ty co taki zdyszany?-zapytał Max, gdy wszedłem do domu.
-Bie.. Bie.. Biegłem-wydyszałem.
-No nie wierzę! Mój BabyNath ruszył dupę i przebiegł kilkadziesiąt metrów! Jestem z ciebie dumny-loczek mnie przytulił.
-Tak, tak. Nabijaj się ze mnie-mruknąłem.
-A będę!-Jay wystawił język. Tylko przewróciłem oczami i poszedłem na górę.
-Camille dzwoniła-zaczął Tom.
-Co?-od razu znalazłem się obok niego-Jak to? Do ciebie?
-Do Kelsey. Wymieniły się numerami.
-Ciekawe kiedy.
-Ta twoja dziewczyna chodziła do K2K.
-I co? Co mówiła?-zaczynałem się niecierpliwić.
-Zrezygnowała z zajęć-wzruszył ramionami.
-I tyle?
-Nie-wtrąciła przyszła pani Parker, jak dobrze pójdzie-Tom, nie dręcz chłopaka tylko powiedz mu co i jak.
-Ty to zrób, ciebie prosiła-odparł i wyszedł.
__________________________________________
To tyle wypocin na dziś.
Taki mały bonusik (jak będziecie chcieli/chciały to częściej mogę dodawać imaginy):


Koncert.
-A teraz `heart vacancy`!-krzyknął Max. Byłaś w niebo wzięta. To twoja ulubiona piosenka. I możliwe, że właśnie ciebie zaproszą na scenę, bo stoisz w pierwszym rzędzie, a tłum fanek miażdży twoje żebra o barierki, ale warto cierpieć dla takich facetów. Wspomniani wcześniej mężczyźni szukali `wybranek`. Wyciągnęłaś dłoń. Po chwili poczułaś, że ktoś ją ściska. Pomyślałaś, że to fanka, która chcę cię pozbawić możliwości spełnienia jednego z marzeń. Jednak gdy podniosłaś wzrok, zobaczyłaś uśmiechającego się Toma. Odwzajemniłaś uśmiech i chwyciłaś jego drugą rękę. Chłopak pomógł ci wgramolić się na scenę i zaczęło się przestawienie. Brunet śpiewał na klęczkach refren, nie puszczając twojej dłoni. Gdy piosenka się skończyła, chłopcy dali każdej z dziewczyn po czerwonej róży.
-Dziękuję-szepnęłaś speszona. Parker odpowiedział uśmiechem, a ty jeszcze bardziej się zarumieniłaś-Mogę zrobić sobie z tobą zdjęcie?-zapytałaś, ale on tego nie usłyszał i pochylił się w twoją stronę, prosząc o powtórzenie. Aż ci się gorąco zrobiło z wrażenia. Wyciągnęłaś telefon i zrobiliście sobie wspólne zdjęcie. Gwiazdor zabrał twój aparat telefoniczny i zaczął przyglądać się ekranowi.
-Ładna ta fota-pokazał rząd białych zębów i zaczął coś pisać. W tle zaczęło lecieć `personal soldier`. Szybko oddał telefon, a chłopcy postanowili także to zaśpiewać `wybrankom`. Po 4 minutach ochrona pomogła fankom zejść że sceny. Uważałaś, że to było twoje najlepsze 15 minut w życiu. Cały czas zastanawiałaś się, co on robił z twoim telefonem. Obiecałaś mamie, że po koncercie do niej zadzwonisz. Będąc na Oxford Street nacisnęłaś zieloną słuchawkę by wejść w 'ostatnie połączenia'. Byłaś w szoku. O godzinie 20.13 PONOĆ dzwoniłaś do 'Mój bohater ;*' Po bardzo krótkiej rozmowie ze swoją rodzicielką, postanowiłaś jeszcze raz zadzwonić do tego człowieka.
Jeden sygnał, drugi..
-Tak?-usłyszałaś męski głos, spanikowałaś i się rozłączyłaś. Jednak po chwili to on zadzwonił.
-Ha-halo?-twój głos drżał.
-Cześć!-chłopak się ożywił-Tu Thomas.
-Taa jasne.. A ja jestem królewną Śnieżką-mruknęłaś.
-Serio? W tamtym świetle nie wydawałaś się być taka blada-zażartował.
-Jakim świetle..?
-Ty serio nie wiesz z kim rozmawiasz?
-Ponoć z Tomem-mruknęłaś.
-Gdzie jesteś?-usłyszałaś w słuchawce.
-Oxford Street.
-A dokładniej?
-102-spojrzałaś na budynek za sobą.
-Nie ruszaj się stamtąd!-krzyknął i się rozłączył.
-'Jasne, mam czekać jak głupia. Nie ma mowy! To na pewno jakiś żart!'-pomyślałaś.
-Księżniczko!-usłyszałaś za sobą znajomy głos. Odwróciłaś się. To był Tom Parker!! Byłaś w szoku. Podszedł do ciebie.
-Jakim cudem..
-Mam twój numer?-przerwał ci-Puściłem cynka do siebie. Nie mogłem przepuścić takiej okazji, ale nadal nie wiem jak masz na imię-spojrzał na ciebie znacząco.
-[T.I.]-szepnęłaś.
-Ładnie-zamyślił się i pogładził twój policzek zimną dłonią-Bardzo ładnie-dodał i cię pocałował-Tak, naprawdę jesteś bladziutka-uśmiechnął się. Myliłaś się. TO była najlepsza chwila w twoim życiu.

czwartek, 28 marca 2013

20. Może się spotkamy?

Obudziłem się z takim bólem głowy, że nie mogłem się ruszyć. Co ja mówię?! Nie mogłem nawet mrugać. W żółwim tempie zwlokłem się z łóżka i poszedłem po aspirynę. Patrząc na miny współlokatorów, siedzących w kuchni mieli taki sam problem jak ja, a na imię miął KAC.
-Stary, mógłbyś się ubrać. Panie są w domu-mruknął Jay. Spojrzałem na siebie. Klata goła, ale gacie są na swoim miejscu.
-Przecież mam slipki-odpowiedziałem, po połknięciu dwóch tabletek.
-Ty myślisz, że nie widziałam nagiego faceta?-Kelsey zwróciła się do loczka.
-No wiesz.. Tom chyba się tak nie obnaża..-wyjaśnił.
-Nathan, ubierz się!-krzyknęła Nareesha, wchodząc do pomieszczenia.
-Ona chyba Sivy nie widziała!-Parker zaczął się głośno śmiać, a Siva to przemilczał. Wziąłem butelkę wody i poszedłem na górę się ogarnąć. W pokoju na podłodze znalazłem karteczkę z numerem telefonu i podpisem 'Zadzwoń. Nicole'. I w tym momencie przypomniałem sobie o tej blondynce z pubu, ale jakoś nie miałem ochoty na lepsze poznanie się. Rzuciłem się na łóżko, czego od razu pożałowałem, bo łeb zaczął mi pękać. Gdy pulsowanie w skroniach ustąpiło, zacząłem myśleć o Camille. Jej oczach, uśmiechu oraz ostatnim pocałunku. Po tych wspomnieniach ogarnęła mnie rozpacz. Znowu jestem sam. Sam jak palec. A może poleciałbym do niej? Tak w odwiedziny.. Nie, nie wiem nawet gdzie mieszka. Głupi Nathan. O taką bzdurę się nie zapytałeś cioto? Ale wyzywanie się nic nie da. Teraz jest za późno i tyle. Mówiłem już, że jestem samotny? Ale zaraz.. Mam jeszcze Nicole. Będzie dobrze. Zaraz do niej zadzwonię. Zaraz po tym jak spławię Maxa..
-Robisz coś ważnego?-zapytał.
-Tak-odpowiedziałem, a on dziwnie się spojrzał-Oddycham-wyjaśniłem, a jego mina mówiła jedno 'oh, seriously?'. Jakby nigdy nic wziąłem komórkę i wykręciłem numer dziewczyny. Łysy jak kolano Max odwrócił się na pięcie i wyszedł.
-Halo-usłyszałem w słuchawce.
-Nicole?-zapytałem-Hej, z tej strony Nathan. Nie wiem, czy mnie pamiętasz. Poznaliśmy się..
-Wczoraj-weszła mi w słowo-Jasne, że pamiętam-powiedziała radośnie-Bałam się, że nie zadzwonisz.
-Przecież mówiłem, że się odezwę, ale nie o to chodzi.
-Coś się stało?
-No jasne, że nie. Tylko.. No.. Może się spotkamy?-cicho zapytałem.
___________________________________
Rozdział krótki, beznadziejny i dodany dla zasady..
I mam taką małą prośbę..
Zachęćcie dziewczynę do pisania, jest całkiem niezła ;) Oto BLOG

wtorek, 5 lutego 2013

19. Nigdy w życiu już się nie zakocham

W drodze powrotnej 'złapał' mnie deszcz. Od razu pomyślałem o pierwszym spotkaniu z Camille. Jak użyczyła parasola, nie znając mnie. A teraz tak po prostu sobie wyjedzie.
-I gdzie jest sprawiedliwość, kurwa-mruknąłem, chowają ręce do kieszeni spodni. Jakiś facet, który mnie mijał, dziwnie się spojrzał. Pewnie pomyślał, że jestem psychicznie chory, mówiąc do powietrza. Dobrze, że nie wie, o czym ja myślę, bo by się gościu przestraszył.
Dopiero teraz zrozumiałem, że ja na serio kocham Camille. Głupi ja i mój mózg -.-
-Jesteś! Już zaczynaliśmy się martwić-Jay rzucił się na mnie, po wejściu do domu.
-Taaak-poklepałem go po plecach-Też się za tobą stęskniłem-nerwowo się uśmiechnąłem.
-A gdzie zgubiłeś Camille?-zapytała Kelsey. Tylko westchnąłem i klapnąłem na kanapie. Teraz nawet te słowo mnie tak nie śmieszy jak wcześniej.
-Chyba się nie pokłóciliście?-obok mnie usiadła Nareesha. Poczułem, że do oczu napływają mi łzy. Wszyscy na mnie patrzyli. Aż mi się głupio zrobiło.
-Ona, ona wyjeżdża-chlipałem.
-Skarbie, tak mi przykro-Nar mnie przytuliła. Starałem się nie płakać. Serio. Ale nie dałem rady.
-Przepraszam-odsunąłem się od niej-Chcę pobyć sam-wierzchem dłoni przeciągnąłem po policzku i poszedłem na górę. Usiadłem przy fortepianie i zacząłem grać..
I know I just gotta let it go
I should'a know
I gotta learn to say goodbye now
I throw my armour down
And leave the battleground
For the finale time now
I know I'm running from a warzone
-Nigdy w życiu już się nie zakocham-stwierdziłem.
-Nie mów 'hop' zanim nie skoczysz-odwróciłem się i pojrzałem na Maxa, opierającego się o ścianę.
-Za późno, już skoczyłem.
-Ona tu wróci, przecież wiesz-łysol rozłożył się na łóżku.
-Jasne, za rok-westchnąłem.
-Młody, nie masz co się załamywać. Jest coś takiego jak internet i telefon.
-Serio? Kurde, nie wiedziałem.
-Co ty byś beze mnie zrobił?-koleś pokręcił głową.
-Patrzcie jaki jestem zajebisty!-do pokoju wparował Jay. W ręce trzymał hula hop.
-Skąd ty je wziąłeś?-zapytałem.
-Mała dziewczynka mi dała-wzruszył ramionami-Ale zobaczcie, co ja umiem-trzymał obręcz na wysokości bioder i zaczął z nim świrować. My zaczęliśmy się śmiać.
-Jesteś za stary na takie zabawy-odparł Max.
-Zazdrościcie mi i tyle-pokręcił głową i wyszedł, a my zaczęliśmy się śmiać jeszcze głośniej.
-Dobra, koniec tego dobrego. Wypad z mojego pokoju-wskazałem palcem drzwi.
-Dlaczego?
-No to mój pokój i moje łóżko i moje powietrze, a teraz wynocha-Max z miną zbitego psa wyszedł z pomieszczenia, a ja rozłożyłem się na łóżku-Tylko ciebie kocham-mruknąłem, wtulony w prześcieradło.
-Jesteś pedałem?!-krzyknął Tom.
-Kurwa, czy wy mnie podsłuchujecie?-usiadłem po turecku.
-Ej, chłopaki!-po tych słowach wszyscy znaleźli się w moim pokoju. Nawet dziewczyny zawitały.
-Co jest?-zapytał wielkolud.
-BabyNath jest pedałem! Czyli to prawda, że w każdym boysbandzie ktoś taki jest-ADHDowiec się śmiał-W sumie to bardziej spodziewałem się tego po sobie niż po nim-zwierzył się. Że co? Tom?
-Przecież masz dziewczynę-odparł Jay.
-No właśnie.. Chodzi o to, że nikogo bym nie posądzał-wytłumaczył. Ale on ma głupie teorie.
-Dobra, nieważne-machnąłem ręką.
-Nathan ma rację. Chodźmy się przejść-zaproponowała Kelsey.
-Chodźmy do klubu-powiedziałem z Sivą. Nasza reakcja była taka sama-Ahahaha-muszę przyznać, że oni potrafią człowiekowi poprawić humor.
Będąc w drodze, zaczepiły nas dwie fanki. Chciały zrobić nam zdjęcie, a my 'ok, spoko, czemu nie'.
-Ale takie oryginalne, którego nikt nie będzie miał-szatynka się uśmiechnęła. Kurde, będzie ciężko. No, ale czego nie robi się dla fanów.
-Dobra, robimy głupie pozy-szepnął Tom.
-3, 2, 1 uśmiech!-krzyknęła, a my się ustawiliśmy. Dziewczyny zaczęły się śmiać. Podziękowały i poszły.
Po kilku minutach dotarliśmy na miejsce. Każdy zamówił po drinku. Nasze pary poszły tańczyć, a Jay z Maxem wyrwali jakieś dziewczyny. Czyli zostałem sam.. Po 10 drinkach straciłem rachubę, ale czemu się dziwić.. już w głowie mi się kręciło.
-Heeej-przywitała mnie blondyna-Można?-wskazała wolne miejsce.
-Jasne-odpowiedziałem.
-Nicole jestem, ale ty mów mi jak tylko chcesz-zalotnie się uśmiechnęła.
-Nathan.
-Och, coś ty taki smutny?
-Nieważne.
-Może zatańczymy?-zanim zdążyłem odpowiedzieć, byłem na parkiecie. Ta dziewczyna wydawała się być fajna. Po sześciu piosenkach-tak mi się wydaje Nicole zniknęła.
-Każda taka sama-mruknąłem.
-Mam nadzieję, że się stęskniłeś-szepnęła mi do ucha. Tylko się uśmiechnąłem i znowu poszliśmy tańczyć-Tu masz mój numer, zadzwoń-włożyła karteczkę do tylnej kieszeni moich jeansów.
-Odezwę się, a teraz muszę lecieć-zauważyłem chłopców, wychodzących z baru.
-Do zobaczenia-blondynka pocałowała mnie w policzek.
-Zaczekajcie!-krzyknąłem po wyjściu na zewnątrz. zimne powietrze gładziło moją twarz. Przyjemne uczucie.
-Młody, a my myśleliśmy, że ty uciekłeś-Maxowi plątał się język.
-Jaaa? Nieeee-zachwiałem się. Kelsey wezwała taksówkę i wróciliśmy do domu.
________________________
Nie wiem, co się dzieję, że tak często dodaję rozdziały o.O
Czekam na wasze opinie ;)
10 komentarzy=nowy rozdział 
Powodzenia ^^

niedziela, 3 lutego 2013

The Versatile Blogger

Kia dziękuję za nominację na blogu ;**
A tak na marginesie.. Ten blog jest moim najulubieńszym (wiem, że nie ma takiego słowa, nie pogrążam się xd) :D

co powinna zrobić nominejszyn osoba:
-podziękować nominującemu (czyli młaa) na blogu-nie musicie, ale się nie obrażę ^^
-pokazać nagrodę Versatile Blogger u ciebie, czyli chodzi o link bloga osoby, która cię nominejsznęła xd
-podzielić się z nami swoimi siedmioma sekretami ;p (chodzi o 7 faktów)
-wcielić się w rolę władcy i nominować 10 blogów ;3
-dać info o tym fakcie autorów nominowanych blogów ;)

Tooo taka moja interpretacja XD

A co do tych faktów.. Nie wiem, co mogę jeszcze powiedzieć..
Ale coś się wymyśli (czyt. przypomni xd)
-kocham czytać wasze blogi ;) jak już zacznę to nie mogę przestać. po przeczytaniu rozdziału, układam w głowie historie jakie mogłyby się wydarzyć, ale ja głupia ;)
-zaczęłam pisać straszną historię, prawie ją skończyłam, ale brak odwagi na publikacje..
-nie mam weny ...

Blogi:
-blog Kii ^^
-blog belli ;)
-blog Jessici Jess ;D

THE VERSATILE BLOGGER AWARD

________________________________________

Nie spodziewałam się nominacji, jeżeli chodzi o tego bloga, ale chciałabym podziękować Niebieskookiej za nominacje na blogu, który współtworzy ;)

________________________________________

Każdy nominowany blogger powinien wykonać kilka rzeczy :
- podziękować nominującemu na jego blogu
- pokazać nagrodę Versatile Blogger u siebie
- ujawnić 7 faktów dotyczących samego siebie
- nominować 10 blogów, które jego zdaniem na to zasługują
- poinformować o tym fakcie autorów nominowanych blogów

________________________________________

7 faktów o mnie:

-gram na gitarze
-rysuję
-gram w siatkówkę
-nie umiem śpiewać -.-
-kocham książki i filmy z dreszczykiem
-uwielbiam LAWSON
-jestem uzależniona od pisania z Izką ;*
________________________________________

A oto blogi nominowane przeze mnie:

-blog belli
-kolejny blog belli
-i jeszcze jeden blog belli, ale tym razem i underdeveloped
-blog Jessici Jess
-blog Jestę Sufitę
-blog Kii (nie wiem, czy dobrze odmieniłam -.-)
-następny blog Kii
-blog nightmare
-blog Loney
-blog Sierr

poniedziałek, 28 stycznia 2013

18. Ona nie żyje..

Nie mogłem siedzieć bezczynnie w domu. Nie z tymi palantami bez mózgów. Gdy każdy normalny stał w kolejce po rozum, oni czekali przy okienku z urodą. Niestety ja nie mam nic. Noo.. Może talent i masę fanek, co mnie cieszy ^^. Taki skromy ja-Nejfyn Sajks przecież nie może za bardzo błyszczeć inteligencją, bo już nie będzie taki skromny. Ha! Ja to mam łeb! Nawet takie cuś umiem wyjaśnić ;) BUU JAAA! XD Moje przemyślenia przerwał telefon, a dokładnie sms.
Możemy się wieczorem spotkać? To ważne!
                                                                Camille
Szybciutko odpisałem. Umówiliśmy się na szóstą w tej samej kawiarni, co ostatnio. Ciekawe co się stało.. Oby nic poważnego. Gdy spoglądałem na zegarek wydawało się, że czas stoi w miejscu. Jak mi zależy na czasie to leci nie ubłaganie, a jak chcę wskazówkę zegara przyspieszyć to dupa. Zawsze, zawsze tak jest! -.- Pieprzony czas!
Dobra, jakoś to przeżyję. Powooooooooli zacząłem się szykować.
.
.
.
Hyhyhy.. Kąpiel, znaczy się prysznic ^^
.
.
.
Ubieranie..
Świeże skarpetki i bokserki ^^
Zgarnąłem z szafy koszulę, jeansy i fullcap. Zobaczyłem się w lustrze. Zapiąłem ostatni guzik, aby wyglądać bardziej elegancko. No! Teraz jest git XD
...
Już po piątej, mogę wychodzić ;D Zajebioooza..
-Wychodzę!-krzyknąłem, schodząc po schodach.
-Gdzie?-zdziwił się Tom.
-Daleko od ciebie-mruknąłem i zamknąłem za sobą drzwi. Boże, zaraz spotkam się z Camille, moją Camille ^^. Już nie mogę się doczekać. Najlepsze jest to, że spotkanie wyszło z jej inicjatywy. Woow, jak to kapitalnie brzmi. Yyyy, znaczy KURTURARNIE (te r to specjalnie :P). Ojaaaaaa, pomyliło mi się z "inteligentnie"  -.-. Mama powinna być dumna ze swojego rodzonego, pierworodnego syna! Tak jak z tego, że znalazł sobie porządną dziewczynę. Znaczy, ma na oku. No, nie dosłownie, bo właściwie na oku to mam rzęsy. To znaczy, no nie na oku, chyba, że coś mi tam wpadło. No, ewentualnie Camille, nie? Oja, wszystko się kręci wokół niej. Nawet oko. Właściwie to logiczne. Bo mi się podoba. Raczej. No, raczej nie inaczej, c'nie? Bo jest taka extra. Super. I chce się ze mną spotkać, co jest dziwne. I poważne. Ej, mówiła, że to WAŻNE. Czyli, hmm, tak jakbym ja jestem dla niej ważny. Ouu, to już mi się podoba ^^. Tak jak Camille. Boże, ona jest taka.. FUCK. Mało się nie wyjebałem! Naprawcie te krawężniki! Davidzie Camerron, oficjalnie proszę, w imieniu wszystkich niezdarnych obywateli tej pięknej i niessamowitej wyspy, zlikwiduj te pieprzone krawężniki. Z góry dziena, Sid. To by przeszło. Poparcie fanek, zespołu.. Co ja gadam, te rosomaki by mi nie pomogły.. Nienawidzą mnie. Ha, ja ich też. Nawet bardziej. 1:0 dla mnie, biczys. O nieeeee, czy mi się zdawało, czy właśnie słyszałem piski tych napalonych dziewczyn? Błagam, nie dzisiaj, nie teraz, nieeeeeeeee! Kocham je, niektóre są naprawdę ładne, fajne i w porządku, ale, heloł, ludzie, Camille ma do mnie sprawę! Przepuście mnie, pliis!!!!!!!!!!!!!!!
-NEJFYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYN, ŁI LOF JUUU!- kurwa, jak ja nienawidzę tego imienia.. Hm, Camille mówi do mnie Nath.. To takie słodkie. Zdrabnia moje imię. Jest zakochana po uszy. Mam ładne uszy. I dobrze słyszę. Piski. Krzyki. Tyle rąk. I aparatów. I telefonów. I.. dekoltów.. Mhmm, to akurat ciekawe..
-Tak, dziewczyny, też was kocham, ale..- kurde, dziewczyno, przesuń się no!-Przepraszam, przepraszam.. -przejdziesz czy nie!?-Ale naprawdę mi się spieszy.. Wybaczcie, do zobaczenia na koncercie!-i wyszedłem z tłumu. O dziwo, tym razem mnie nie goniły. Kilka 'fuck' pod nosem pomogło. Hm, muszę zapamiętać.
Kilka metrów i wyjdę zza rogu. Zobaczę się z nią za parę minut. Widzę kawiarnię. Właściwie to jestem głodny. Głodny przygód. Ahoj, kamraci! Ale poważnie. Ciastko to bym zjadł.. Czekoladowe. Z Camille na wierzchu.. Mhmm, czekoladowa pycha.. Chwila, chwila. Zjadłbym Camille!? O nie! Już nie chcę tego ciastka. Mózgu, wymarz to z pamięci! Powiedziałem: WYMARZ TO! O, już, dzięki. Wdech, wydech, i wchodzę. Uuu, ile tu ludzi. Ha, żartowałem. Nie ma ludu. Boją się wychodzić. To przez te krawężniki! Mordercy. Wszędzie. Camille. Żeby jej tylko nie zabili. Nie mogą! Bo ja ich dopadnę! Z moją gwardią robotników społecznych. Oczywiście jak tylko takich znajdę..
-Hej-powiedziała cicho dziewczyna.
-Cześć-ślicznej szatynce dałem całusa w policzek-Siadaj-wskazałem wolne miejsce.
-Nath..-zaczęła. Ooo, powiedziała "Nath" :D.
-Taaaaa?-cieszyłem się jak głupi.
-Boo.. Jaa.. Wyjeżdżam-mruknęła.
-Co?!-nie mogłem uwierzyć-Ale, jjjak to?-język mi się plątał.
-Moja babcia.. Ona nie żyje. Jadę na pogrzeb-moja ślicznotka zaczęła płakać. Szybko ją przytuliłem.
-Pojadę z tobą-stwierdziłem.
-Niee.. Nath, ja jadę do Bułgarii-westchnęła-Nie zostanę tam na dwa dni. Muszę pomóc rodzinie.
-Na jak długo chcesz zostać?-miałem łzy w oczach.
-Nie wiem. Może miesiąc, dwa, a może rok-wzruszyła ramionami.
-Co?-nie może mi tego zrobić! Jak ja tu bez niej wytrzymam? Jeszcze nie zdążyliśmy zostać parą, a już musimy się rozstać-Kiedy wylatujesz?-starałem się nie płakać.
-Jutro rano-o nie, te dwa słowa sprawiły, że pękłem. Z oczu zaczęły płynąc słone łzy-Ej, nie płacz. Nie możesz. Nie ty-starała się uśmiechać.
-Więc chciałaś się pożegnać?
-Tak.
-Wiesz, że będę tu na ciebie czekać? Choćby i wieczność-delikatnie ją pocałowałem. Ona uśmiechnęła się i poszła.
_____________________________
Dobra, jest rozdział ;)
Tak wgl to miałam zamiar usunąć tego bloga.. z resztą już to zrobiłam, ale wena mnie 'napadła' iiii tak jakoś wyszło, że napisałam rozdział :D
Bez pomocy Ivy (mojej siostry) by się nie udało, więęęęc.. Dziena! ;**
Izka widzisz, didałam rozdział!!! XDD