czwartek, 30 sierpnia 2012

12. Teraz jestem Biedny Nathan..

Było późno, a ja byłem zmęczony, więc szybko ułożyłem się do snu. Jednak zanim jeszcze zasnąłem, słyszałem jakieś dziwne krzyki Jaya. Na jego szczęście siedział u siebie, na moje nieszczęście..dzieli nas tylko ściana.
-Jay, łysa pało, przymknij ryjca!-wydarłem się do ściany.
-Po pierwsze: nie mam ryjca, a po drugie: z tekstem o łysej pale to do Maxa-odpowiedział.
-Mniejsza z tym-mruknąłem-Idź spać, a nie mordę wydzierasz!-to jest oczywiście kulturalna wymiana zdań przez ścianę.
-Pieprz się!-i po całej kulturze. Chyba sobie zdarł gardło, bo przestał ryczeć jak jakiś jeleń. Zamykając oczy, wtuliłem głowę w poduszkę. Cisza nie trwała długo, bo ktoś wparował do mnie do pokoju i zapalił światło.
-Czeczererecze, czeczererecze, czeczererecze, czeczererecze, cze-cze-cze-cze.
-Gustawo.
-Lima!
Tom, Max i Siva zaczęli tańczyć salsę, czy coś. Nie wiem, nie znam się.
-Serio nie macie co robić?-zapytałem bezradnie. Ja już nie mam na nich siły.
-Dziewczyny poszły..
-I nie macie kogo męczyć-przerwałem łysolowi.
-Oj no weź.. Ostatnio jesteś taki sztywny. Chodźmy na miasto-zaproponował Tom.
-Jayowi już lepiej-uśmiechnął się Seev.
-Ale zanim się ogarnę-nie chciałem nigdzie iść. Nie wiem dlaczego, ale wolałem zostać w łóżku.
-Gdzie się podziała dusza towarzystwa?-Tom rozłożył się na moim łóżku. Jak on tak może? Przecież ma swoje, brudas jeden.
-Poszła się bawić beze mnie-krzywo się uśmiechnąłem.
-Wstawaj leniuuuu! Idziemy-wszedł Jay i tym razem był ubrany.
-No dobra. Dajcie mi chwilę-wstałem, a oni zajęli moje legowisko. Tylko się na nich patrzyłem, a raczej lampiłem.
-No co?-Max był zdziwiony. Spojrzenie w stylu 'wynocha'-Nie mów, że wstydzisz się przy nas przebierać?-zaśmiał się.
-Chyba masz bokserki?-Jay podbiegł do mnie i podniósł mi koszulkę. Chyba myślał, że bielizna wystaje mi ze spodni. I miał rację-No masz, więc czego chcesz?
-Prywatności-zgarnąłem pierwsze lepsze ciuchy i poszedłem do kibelka się przebrać.
-A to na mnie mówicie Diva-zdążyłem usłyszeć.
20 minut później szliśmy ulicami Londynu. Zdziwiłem się, że chłopcy nie zadzwonili po Nar i Kelsey, ale nieważne. To ich sprawa. To nie ja będę słuchał ich jęczenia. Zaszliśmy do jednego z ulubionych klubów. Tak, muszę przyznać, że często wychodzimy się zabawić. Yy..to znaczy zrelaksować. Zabawić brzmi zboczenie i trochę nieprzyzwoicie. Tym bardziej jak mówimy o nocnych klubach i ich następstwach. O czym ja myślę? Znowu wychodzę na jakiegoś zboka. Ale żeby nie było, my tam nic ten. Chłopcy zajęli stolik i zamówili piwo, a ja poszedłem do łazienki. Nie moja wina, że..no..ten, że musiałem no! Gdy wróciłem, piwa jeszcze nie było, a może moje wypili? Po nich można się wszystkiego spodziewać.
-Nie martw się. My też jeszcze nie piliśmy-powiedział Max, gdy siadałem. Po chwili, zza mojego ramienia wyłoniła się ręka z tacą. Nie sama ręka rzecz jasna, ale tylko tą część ciała widziałem. No i jeszcze zarys biustu ^^.
-Proszę-usłyszałem speszony, kobiecy głos. Reszta się na nią patrzyła.
-Dziękujemy-wyszczerzył się Siva.
-Może skusisz się na małego drinka?-zaproponował Tom.
-Jestem w pracy-spojrzałem na nią. To była..
-O, hej Nathan-padł szczery uśmiech z jej strony.
-No cześć. Co Ty tutaj robisz? Siadaj-odsunąłem jej krzesło, a ona sobie klapnęła :).
-Pracuję-odpowiedziała krótko, patrząc na miny wszystkich.
-Hm-odchrząknął Jay-Młody, nie przedstawisz nam swojej znajomej?
-Tak, tak. Bym zapomniał-ale Ty idioto musiałeś mi przypomnieć -.-. I teraz nie mam wyjścia-To jest Max, Jay, Tom i Siva, a To Camille.
-Miło mi-uśmiechnęła się.
-Niee..-zaprzeczył jeszcze niedawno wyznający mi miłość Jay-To nam jest miło.
-Czekaj, czy to nie Ty..-wskazała tym smukłym palcem na Sivę. Można mieć smukłe palce?-To Ty tańczyłeś..
-We własnej osobie-podniósł ręce w geście 'a teraz wznieśmy macki do nieba'. Ona zaczęła się śmiać. Jeszcze nie widziałem jej takiej uradowanej.
-Muszę wracać do pracy-wstała.
-O której kończysz?-zapytał Tom. Ja chciałem ją zapytać. Teraz jestem Biedny Nathan.
-Zaa..-odwróciła się do nas plecami i spojrzała na zegarek-45 minut.
-Możemy na Ciebie zaczekać?
-Czemu nie-wzięła tacę i poszła. nawet w czarnym fartuchu zawiązanym na biodrach wyglądała ślicznie. Już nie mogę się doczekać wieczoru spędzonego z Camille, ale boję się, że te koczkodany coś odwalą.
Ach.. To będzie długa noc.
___________________
Tak więc..
To koniec rozdziału..
Gdybym wam nie napisała, pewnie byście nie wiedziały, hę? xd
Dobra, ja już nic nie piszę -.-

wtorek, 28 sierpnia 2012

11. Przecież ja nie jestem, żadnym niewyżytym seksualnie zboczeńcem^^

Poszedłem do swojej fortecy. Tylko tam kiblowa wróżka, a raczej jak to on się nazwał 'Klozetowy Lord Wader' mnie nie dopadnie. Chłopakom już totalnie odbiło na punkcie Star Wars. Te pawiany sobie w głowach zakodowały jakieś niepotrzebne teksty z filmów, zamiast myśleć nad piosenką, czy coś. A ona przecież sama się nie napisze! No tak, mają mnie. Ja zawsze napiszę hit na ostatnią chwilę, a później oni zbierają pochwały.
Ale mniejsza z tym.
Poczytam.
Tak, będę wielkim inteligentem i wezmę się za książkę. Lecz gdy tylko zacząłem czytać 177 stronę..
Tak, przeczytałem tyle. To nie ściema.
Więc jak już mówiłem..
Nie..
Jak już myślałem..
I nie pamiętam o co mi chodziło..
A, już wiem!
Nie wiem jak to powie.. Oj, po prostu pomyślałem o Camille. I jej oczach. I uśmiechu. I tym jak tak słodko wyglądała pierwszego dnia. Muszę się ogarnąć. Najlepiej będzie jak jej powiem, co czuję. Tylko jakimi uczuciami ją darzę? Widziałem w filmach, że trzeba wyznać to, co pierwsze przyjdzie na myśl. Czyli, że co? Mam jej powiedzieć 'flkjweghoenmvsdlca'? Tego na pewno nie zrobię. Niech się w głowę puknie albo nie, ja ją walnę.. O niee.. pocałuję i to najlepiej w usta. O czym ja myślę? Przecież ja nie jestem, żadnym niewyżytym seksualnie zboczeńcem.
-Nathan, Koooochaaanie!-usłyszałem krzyk pod moim oknem. To na pewno niczego dobrego nie wróży. Z tego powodu że było już ciemno, wziąłem latarkę i wyszedłem na balkon-Co za blask strzelił tam z okna!-darł się, na to wygląda, mój wielbiciel.
-Jay, Ty pokemonie to latarka!-odpowiedziałem, świecąc mu przy tym po twarzy.
-O nie kochany, to Ty!-klęknął na kolano. Ja pierdziu..
-Czego Wy się znowu napiliście?-zapytałem-I zakładaj spodnie, a nie świecisz tyłkiem pawianie!-był w samych bokserkach.
-Nigdy! Chcę być wyzwolony!-zaczął biegać wokół drzewa. Nie miałem zamiaru na to patrzeć i poszedłem na dół.
-Co Wy mu daliście?-wskazałem palcem na drzwi do tarasu.
-Nic-odpowiedział z powagą Max.
-A co się stało?-Tom oderwał się od kolejnej dzisiaj telenoweli. Nie mają lepszych rzeczy do oglądania tylko jakieś SerialeTV?
-Biega w samych gaciach wokół drzewa-wyjaśniłem i klapnąłem sobie na fotel. Mówiłem już, że słowo 'klapnąć' jest zabawne? Jak nie to właśnie teraz to mówię.
-Niemożliwe-Kelsey opadła szczęka.
-Zobacz sobie-kiwnąłem głową w tamtą stronę. Wszyscy rzucili się do okna i zaczęli się śmiać-Dlatego się was pytam: Co. On. Brał.
-Nic-odparł Siva, siadając na miejsce.
-Wiem!-krzyknęła Nareesha-Nasi nałogowcy palili jakieś gówno-spojrzała na nich karcąco. Przynajmniej to odczytałem z jej wyrazu twarzy.
-Tylko nie gówno-pogroził palcem Max.
-Ty, Ty, Ty łysolu! Jak śmiesz wyskakiwać z tym grubym paluchem do mojej dziewczyny? Ona może mieć traumę do końca życia-oburzył się mulat. Chyba jeszcze trzymał go ten Domestos-Chodź tu-przytulił ją i teraz kołysali się rytmicznie. Do przodu. Do tyłu. Do przodu.. Na jej twarzy malowało się wielkie WTF?!-On Ci nic nie zrobi. Nie pozwolę mu-dał jej całusa w policzek. Doszedłem do wniosku, że ładnie razem wyglądają. Mam nadzieję, że też będę ładnie wyglądał z Camille. Yy.. to znaczy z moją dziewczyną. Jeśli będę taką miał.
-To co Wy paliliście?-zapytałem.
-Nie wiem, Max to skombinował-Tom wzruszył ramionami. Cały Tom, nie ważne co, ważne, żeby się zaciągnąć.
-Papierosy-mruknął Max-Tylko z prawdziwą nikotyną. Mogą spowodować zawroty głowy czy coś, ale Jay nie palił z nami.
-Nawdychał się waszych wyziewów i teraz głupieje. Lepiej przyprowadźcie go do domu-westchnąłem. Normalnie jak dzieci. Oczywiście się mnie posłuchali. Z domu tylko było słychać ich krzyki.
-Już mi do domu!-to chyba ADHDwiec.
-Lecz się!-odpowiedział mu loczek.
-No chyba Ty!
-Chodź tu do kurwy nędzy!-oo.. Max się wkurzył. Po jakiś 10 minutach byli w salonie-Do swojego pokoju, marsz! I nie wychodź mi stamtąd!
-Tak tato-Jay posłusznie poszedł na górę.
-I się ubierz!-dodał Tom.
_________________
Żeby nie było.. Nie chciałam zrobić z nich ćpunów, okeej, a raczej ogeej?-Misiek^^
Boże.. Co się dzisiaj działo ;o
Na szczęście koniec dnia :)
I oczywiście dedyk dla Mendy Mojej Małej, Yugii i belli ;**

niedziela, 26 sierpnia 2012

10. Wygląda jak psychopata i to wymachujący kiblową szczotką..

-Ludzie!-Jay zaczął krzyczeć-Dawać maski. Ja tu nie wytrzymam-udawał, że mdleje. Ale mogę stwierdzić, że słaby z niego aktor, bo po chwili zaczął się chichrać. To chyba przez te perfumy. Nie tylko jemu na łeb padało. Tomax oglądając jakąś telenowele śmieli się jak głupi do sera. A tam facet powiedział tylko 'dżem'. Tak. To był DŻEM.
-Hahahahahaha, DŻEM-Tom leżał na podłodze.
-Olaboga!-krzyknął łysol-I to truskawkowy!-obaj wpadli w histeryczny rechot.
-Jak Wy wyglądacie-Jay ryczał-Dwa koczkodany lejące się z-z-z DŻEMU. Hahahahaha-sam się z tego śmiał. Czyli były już trzy koczkodany.
-Przybywam na ratunek!-do pokoju wparował Siva w samych bokserkach. W ręku trzymał szczotkę od klozetu. Z kim ja żyję?
-Nie wiem, co Ty w nim widzisz-pokręciłem głową.
-On jest taki słodki-odparła Naresha.
-Słodki? Wygląda jak psychopata i to wymachujący kiblową szczotką-prychnąłem.
-Przesadzasz-machnęła ręką.
-Jaa?-zdziwiłem się-Spójrz na niego.
-Och Wy niegrzeczni. Nieładnie się tak śmiać z dżemora, a co jak to zrani jego uczucia?-Seev zwracał się do chłopaków-Ja, dobra wróżka, albo wróżek nauczę was dobrych manier-wymachiwał tą szczotą. Każdy wybuchł jeszcze głośniejszym śmiechem-Osz Wy, pawiany jedne!-wkurzył się i zaczął okładać wszystkich tą jego 'różdżką'. Tamci zaczęli uciekać. Niestety, ja z Nareshą się nie uchroniliśmy.
-Siva!-dziewczyna krzyknęła na niego-Do mnie z tym czymś?
-Nie Misiu-uśmiechnął się. Rzucił za siebie szczotkę. Max dostał nią w łeb-Dla Ciebie mam inną karę..-zaczął ją ganiać po całym domu. I dobrze. Może jak powietrze się wymiesza to przestanie śmierdzieć tymi perfumami. Rozejrzałem się po pokoju i zauważyłem, że tylko ja w tym domu jestem normalny. Nawet Kelsey śmiała się z dżemora. Ja pierdziu.. Idę stąd..
-Nigdzie nie pójdziesz-powiedział niskim głosem Max i stanął w drzwiach.
-Idź się pośmiać z dżemu-on znowu zaczął się jarać, a ja próbowałem go wyminąć. Dupa blada. Jajogłowiec jest tak szeroki w barach, że ni ho, ho nie dało się go ominąć.
-Wybierz po której stronie mocy chcesz być-odezwała się klozetowa wróżka-Ciemnej-wskazał na siebie i Maxa-Czy jasnej-machnął ręką w stronę salonu.
-Ej, ja chcę być ciemny-Tom się zbulwersował.
-Już jesteś-uśmiechnąłem się do niego-Za grosz rozumu.
-Ty, Ty, Ty Jabba Huttcie-wkurzył się.
-A Ty jesteś Watto. Ty handlarzu niewolników, a raczej ślimaków-wypiąłem mu język.
-Co?-zdziwiła się blondynka.
-Tak, Twój chłopak handluje ślimakami z ogródka z dzieciakami z osiedla.
-Nawet nos masz podobny do niego-wciął się Jay.
-Nie prawda-TomTom złapał się za kulfon.
-Nejt, ajm jor fader (xdd)-powiedział Siva niskim głosem.
-Co Ty do mnie spikasz?-już mu się w głowie poprzewracało, ale to chyba od Domestosa, a nie perfum-Jaki ojciec-prychnąłem-Jak Ty jesteś klozetową wróżką-wszyscy zaczęli się śmiać.
-Jam jest klozetowy Lord Wader-podniósł z dumą głowę-I niech moc będzie z Tobą.
______________________
Rozdział krótki, ale z pomysłem ^^ (normalnie jak reklama Lerła Merlę.. dla domu z pomysłem hahaha xd)
Adrianna, to specjalnie dla Ciebie :)
Taniec MIAMI xdd zaczyna się w 4 minucie, a potem leci daaalej ;)
Misiek.. CHLAŃSKOOOOO ^^ i cała reszta następstw xd
I Medno Moja Mała nie sól głupot, bo zadzwonię :D

9. Nathanie Jamesie Thomasie Maximilianie Sivosławie ^^

-Widzę, że żyjecie-powiedział z uśmiechem na ustach Max, gdy tylko wszedłem z Jayem do domu.
-Tak-odparł loczek i usiadł na kanapie-Było ciężko, ale daliśmy radę-oczywiście ten, całą sprawę wyolbrzymił-Prawda SEEV?-zwrócił się do mnie. Czy on na serio powiedział to do mnie? O nie.. Dostanie mu się za to.
-Co?-mulat się zdziwił.
-Właśnie, co jest?-Kelsey wyglądała na zmieszaną.
-Pani Collins znowu pomyliła mnie z jednym z nich-przewróciłem oczami i klapnąłem sobie na fotel.
Klapnąłem.. Fajne słowo. Klapnąłem. Klapnąć. Hehehe xd.
-I dzisiaj pomyliła Cię ze mną?-wielkolud się zbulwersował.
-I z Tomem i Maxem-wycedziłem przez zęby.
-Co?-Naresha z niedowierzaniem zapytała-Przecież Was nie da się pomylić. To znaczy.. Może jesteś trochę podobny do Toma, ale Max?
-Nar ma rację. Jestem przystojniejszy i mądrzejszy i..-łysol zaczął wymieniać.
-I skromniejszy-przerwałem mu.
-Tak-zgodził się ze mną.
-Too.. Nathanie Jamesie Thomasie Maximilianie Sivosławie ^^-zaczął Jay. Już nie skończył, bo rzuciłem w niego poduszką. Ma się ten cel. Dostał w ten swój krzywy nos. Niestety.. Na drodze narzędzia zbrodni stał flakonik z perfumami, czy jak to tam się fachowo nazywa. Butelka zachwiała się i spadła na podłogę. Szkło się zbiło i w pomieszczeniu.. Co ja myślę? W całym domu śmierdziało fiołkami, różami, arbuzem, czy nie wiem czym.. Nie znam się na tym. Kelsey trochę się zezłościła. Nawet bardzo, bo poczerwieniała, ale nawet słowem się nie odezwała.
-Kotku-uspokajał ją Tom-Jutro kupię Ci drugie-dostała całusa w policzek-Ale teraz otwórzmy wszystkie okna, bo my tu nie wytrzymamy-wstał-A Wy na co czekacie?-zwrócił się do reszty.
-Już, już-mruknąłem-Przepraszam-krzywo uśmiechnąłem się do blondynki-Serio nie chciałem.
-Wiem-przyjacielsko na mnie spojrzała. Czyli nie jest zła. Co za szczęście. Poszedłem do kuchni. Tam też trzeba było wywietrzyć. Otworzyłem okno i usłyszałem głos Camille. Od razu przed oczami ukazała mi się jej twarz i zacząłem o niej myśleć. Zauważyłem ją jak stała na werandzie i rozmawiała przez telefon. Starsza kobieta była w domu.. Chyba..
Nasze spojrzenia się spotkały. Uśmiechnąłem się do niej, a ona zaczęła się śmiać. Kurwa, znowu mam coś nie tak z włosami? Nerwowo zacząłem poprawiać fryzurę. Obejrzałem się za siebie, a tam Siva tańczy 'TANIEC MIAMI' (znacie ten filmik, c'nie?). Więc ona z tego głąba się śmiała. Gdy znowu spojrzałem przez okno już nie było dziewczyny z moich snów. Tak, dobrze powiedziałem. Camille śni mi się co noc. Muszę coś z tym zrobić. Ale to od jutra. Niech jeszcze dzisiaj będzie w tej mojej zrytej bani.
-Ty debilu-spojrzałem po raz kolejny na tego pseudotancerza.
-No co?-zdziwił się-Przecież i tak na mnie nie patrzyłeś-wzruszył ramionami.
-Ale ona tak-wskazałem palcem na idącą w stronę centrum dziewczynę.
-Co? Niemożliwe-wziął butelkę wody z lodówki.
-Śmiała się z Ciebie-powiedziałem oschle.
-Niemożliwe-powtórzył. Jak mnie denerwuje jak na różne pytania odpowiada tak samo. To tylko świadczy o jego niskim poziomie intelektualnym.
-Śmiała się-o nie.. Ja też zaczynam. Zaraziłem się od niego. Boże, proszę Cię, uchroń mnie przed tą straszną chorobą.
-A od kiedy Ci tak zależny a opinii nieznajomych?-usiadł na krześle.
-Nie zależy mi-zrobiłem to samo.
-Widzę-wziął łyka tej zimnej wody, a później znowu będzie narzekał, że go gardło boli. Kurwa, dobrze, że nie dupa (bez skojarzeń proszę xd)-Już wiem-podrapał się po tym pustym łbie.
-Co-mruknąłem. Nie miałem zamiaru słuchać jego dziwnych rozważań.
-Wy się znacie-uśmiechnął się od ucha do ucha. Pewnie gdyby ich nie miał, uśmiech byłby dookoła głowy. Jednak ma trochę oleju w tym garnku skoro na to wpadł-A może to jest ta Twoja wybranka, hę?-jednak jest go dużo.. Chyba się zaraz wyleje.
-Co? Ogłupiałeś?-wstałem-Nie-odparłem i poszedłem do reszty. Słyszałem jak mruknął coś w stylu 'Czyli jest'.
_______________________
SIVOSŁAW mnie rozjebał hahahaha xdd
Rozdział zrealizowany według pomysłu Ivy :D
Dzięki siostra ;*

czwartek, 23 sierpnia 2012

8. Plebsy jedne..

-Co tak szybko?-zdziwił się Siva, gdy wszedłem do salonu.
-Nie pozbędziecie się mnie-mruknąłem i usiadłem na sofie.
-Oglądasz z nami 'Szybkich i wściekłych'?-zapytał Jay.
-Zaraz ja będę szybki i wściekły jak znowu to włączysz-to chyba była groźba. Mówi się trudno.. Nie mam zamiaru oglądać tego po raz setny. Kelsey i Naresha zaczęły się śmiać.
-To może..-zaczął łysol.
-Nie, nie będziemy oglądać 'Szczęk 2'-teraz to Tom się zbulwersował.
-Ale Wy jesteście wybredni-powiedział Max z rezygnacją w głosie.
-Too..-spróbowała blondynka.
-Dziewczyny, zapomnijcie o Titanicu-Seev tylko pokręcił głową.
-Ja mam pomysł-wyrwałem się-Nic nie oglądajmy. Weźmy po piwie i idźmy do ogrodu-wstałem i poszedłem do kuchni.
-To nie taki głupia myśl-Jay się ze mną zgodził i wszyscy robili to, co im rozkazałem. Plebsy jedne, a niech tylko spróbują się nie słuchać. Wtedy do lochów z nimi! Ale mniej sza z tym.. Usiedliśmy grzecznie na leżaczkach, ale ADHDwcowi (jeśli nie wiecie o kogo chodzi, to chodzi o Toma) szybko to się znudziło i pobiegł po piłkę do siatkówki.
-Gramy?!-krzyknął uradowany.
-Jasne-odpowiedzieliśmy równo. Tyle, że tamci z radością, a ja z przymusu.
-No to już! Ustawiamy się w ładne, okrągłe kółeczko-Tom machał tymi długimi łapami.
-A jakie może być inne kółeczko?-zastanawiał się loczek.
-W waszym przypadku kwadratowe-stwierdziłem i miałem rację. Chłopcy się trochę oburzyli z resztą tak samo jak dziewczyny, ale po chwili piłka już szybowała w powietrzu. Max chciał się popisać i zaserwował tak mocno, że te okrągłe coś czym graliśmy wylądowało u sąsiadów.
-No brawo łysolu-Tom zaczął mu klaskać.
-Skarbie, nie denerwuj się. Pójdę po to z Nar-Kelsey pogładziła go po policzku.
-Nie. On po to pójdzie-chłopak wskazał palcem Maxa.
-Zachowujecie się jak dzieci-przewróciłem oczami-Robicie z igły widły. Jak się ktoś przejdzie to nic mu się nie stanie. Przecież od tego nie umrze-to takie moje przemyślenia-Ja po to pójdę-westchnąłem.
-Idę z Tobą-powiedział się Jay.
-A Ty po co?-zdziwił się Seev-Piłka aż tyle nie waży. Da sobie chłopak radę-dodał, gdy szliśmy już w stronę naszego celu.
-Będę go asekurował!-a ja takie WTF?!
-W czym?-zapytałem go.
-A co jak pani Colins nie spodoba się to, że ten nasz flak wylądował w jej tulipanach i się na Ciebie rzuci?-loczek od nadmiaru promieni słonecznych padających na jego czaszkę zaczął wymyślać jakieś niestworzone historie.
-Stary, ona ma prawie 80 lat-tylko tyle mogłem powiedzieć. Większej ilości słów by nie przetworzył-Jak już się rzuci to tylko z ciastkami i herbatą-zatrzymałem się przed trawnikiem.
-Boisz się?-wywrócił oczami.
-Co? Ja? Niee-prychnąłem. Chodzi tylko o to, że dwie C siedzą na werandzie.
-Czy ja dobrze widzę?!-pani Colins wstała z miejsca-Jay i.. Siva?
-I Nathan-poprawiłem kobietę. Dzisiaj już trzeci raz. Powoli zaczynam tracić cierpliwość.
-Ach tak. Przepraszam-zaczęliśmy iść w jej stronę.
-Nic nie szkodzi-machnąłem ręką i spojrzałem na szatynkę, która podeszła do babci.
-My po piłkę-wtrącił loczek-Jest gdzieś w tulipanach-skrzywił się.
-Najmocniej przepraszamy. To nie było celowe-zacząłem.
-Co? Dajcie już spokój-kobieta machnęła ręką-Ja nie mam żadnych tulipanów. Te kwiaty same się tam posiały. Nie mam zdrowia na prowadzenie ogródka-posmutniała. Jay w tym momencie poszedł po naszą zgubę. Ja i Camille patrzyliśmy się na siebie. Czułem jak robi mi się gorąco.
-Chodź Młody-poklepał mnie po plecach.
-Tak, tak-to nie moja wina, że mam taki odruchowy tekst-Do zobaczenia-pożegnałem się i wróciliśmy do tamtych debili. Oczywiście nie chodzi mi o Kelsey i Nareshę.
_______________________
Sorry.. Nie mogłam się powstrzymać i musiałam wcisnąć w tym rozdziale tą staruszkę xd
Dzięki za 10 komentarzy pod ostatnim rozdziałem. Nie spodziewałam się tego :)
Już dwie osoby stwierdziły, że zrobiłam się 'dziwna'..
Może mają racje..
A teraz tak nie od parady..
Ktoś mądry kiedyś powiedział, a raczej napisał: 'Kiedy jestem sobą, wszyscy uważają mnie za osobę z trudnym charakterem.. Ale lepiej być znienawidzonym za bycie sobą, niż lubianym za bycie kimś innym..' 
Tak Misiek (wariat), to są Twoje słowa.
I dziękuję za nie ;**

niedziela, 19 sierpnia 2012

7. Tylko proszę Cię, nie mów chłopakom.. Oni będą się śmiać..

Zrobiło się pochmurno, więc szybko zabrałem swoją sexi dupę do domu, żeby nie zmokła.
Zanim się rozpadało,  byłem już na miejscu.
-I jak udała się randka?-takimi słowami przywitała mnie Kelsey. Ja tylko przewróciłem oczami.
-Nie porozmawiasz z nami?-Tom udawał smutnego.
-Nie-odpowiedziałem krótko i skierowałem się do swojego pokoju. Usiadłem na łóżku z zamiarem, że wezmę się za książkę.
Jednak usłyszałem ciche pukanie.
Chyba..
Nie jestem pewien..
Może mi się wydawało.. Nie chcę wyjść na idiotę, krzycząc do pustych drzwi.
Pustych drzwi?
Czy one są puste?
Na pewno niee..
Chodzi mi o to, że za drzwiami nikogo nie ma, a ja się drę: 'OTWARTEE!'
Mniejsza z tym..
Podszedłem i uchyliłem niepuste (xd) drzwi.
-Jak w takim tempie będziesz je otwierał dziewczynie to możesz o niej zapomnieć-Naresha przewróciła oczami-Mogę wejść?-uśmiechnęła się słodko. Zrobiłem krok do tyłu.
-Prosz-mruknąłem-Rozgość się-sam usiadłem po turecku na łóżku. Dziewczyna zrobiła to samo.
-Czytasz?-wskazała palcem książkę.
-Trochę-wzruszyłem ramionami.
-O czym jest?-zapytała.
-Przyszłaś rozmawiać o książce?-spojrzałem na nią nerwowo. Wiedziałem, że chce pospikać (^^) o Camille, ale nie wie jak zacząć.
-Ogólnie chciałam pogadać-ona też była poddenerwowana. Ale dlaczego?
-Jasne-uśmiechnąłem się-A o czymś konkretnie może?-chciałem jej to ułatwić.
-W sumie to tak. Znamy się trochę i widzę, że jest coś nie tak-zaczęła. Ale przecież ze mną jest wszystko ok. Nic się nie zmieniło.. Prawda?
-Wiesz co.. Lepiej będzie jak od razu zapytasz o Camille. Po co owijać w bawełnę-patrzyliśmy sobie w oczy. W reszcie ona się uśmiechnęła-Co?-zdziwiłem się.
-Ma na imię Camille? Ładnie-uśmiech nie znikał z jej twarzy.
-Tylko proszę Cię, nie mów nic chłopakom-błagałem-Oni będą się śmiać.
-Jasne. Nie ma sprawy-machnęła ręką-Powiesz mi coś o niej?-zapytała niepewnie.
-To zależy co chcesz wiedzieć-uśmiechnąłem się-Sam niewiele o niej wiem-kurde, dlaczego ja nic o niej nie wiem.
-Jak się poznaliście?-zapytała z ciekawością. Serio, ona chciała to wiedzieć.
-Noo..-nie wiedziałem jak ubrać to w słowa-Jak ostatnio padało.. No.. Byłem w parku.. I się tak jakoś spotkaliśmy.
-Ale Ty jesteś wymowny-uniosła brwi. Wiem, ciężko się ze mną rozmawia.. A zwłaszcza jak jestem zestresowany-Dobra. Nie ważne. Poznaliście się w parku. Fajnie. I jeszcze padało.. Więc było trochę romantycznie-stwierdziła.
-Nie, nie było. Szliśmy pod parasolem w milczeniu-przechyliłem głowę do tyłu i zmarszczyłem nos, lecz szybko wróciłem do poprzedniej pozycji i zauważyłem minę Nareshy. Tylko się krzywo uśmiechnęła.
-Niedobrze-wyglądała jakby nad czymś myślała-Dzisiaj też się spotkaliście?
-Tak. Dzisiaj i wczoraj i..-w sumie to nie wiem, co jeszcze chciałem powiedzieć.
-A jak wygląda?-wzięła książkę do ręki i zaczęła czytać opis, chyba.
-Jest..-zacząłem. Dziewczyna spojrzała na mnie-Jest szatynką o szarych oczach. Wczoraj była ode mnie niższa o pół głowy, bo miała trampki. Z resztą, dzisiaj też. Ma słodko zadarty nosek i nosi okulary..I jest ładna-zastanawiałem się co jeszcze mogę o niej powiedzieć-Lubi Kinga. To znaczy jego powieści-dodałem po chwili.
-Och Nath-westchnęła-Nie wiem, czy wiesz, ale właśnie się zakochałeś-położyła dłoń na moim ramieniu.
-Skąd taki pomysł?-zdziwiłem się. Ja. Się. Nie. Zakochałem. Jasne?
-Nawet czytasz to co ona-uniosła książkę na wysokość oczu.
-Ale to jest naprawdę fajne-wziąłem powieść, a raczej 4 minipowieści do rąk.
-Skarbie-zaczęła. Często tak do mnie mówiła. Traktowała mnie jak brata, a ja ją jak siostrę. Jako jedyna w tym domu nie mówi do mnie 'BabyNath'. Nawet Kelsey to się czasem zdarzało-Dam Ci dobrą radę. Zaproś ją do kina, kup jej jakiegoś ładnego kwiatka i za żadne skarby nie pozwól jej samej wracać do domu-uśmiechnęła się-I proszę Cię, nie ukrywaj tego uczucia, bo może zniknąć-wstała. Cały czas patrzyliśmy sobie w oczy. Po chwili już jej nie było.
Może Naresha ma rację. Powinienem zaprosić ją na 'randkę'.
Później będę o tym myślał..
Czas iść do pani Collins. To taka miła staruszka. Raz w tygodniu do niej chodzimy zazwyczaj po listę zakupów i na herbatkę na 'plotki'. W tym tygodniu jeszcze nie wpadliśmy, więc idę odwiedzić sąsiadkę. Na głowę założyłem fullcapa SUPERMEN.
-Nic nie wiem. Nie chciał mi powiedzieć-usłyszałem głos przyszłej pani Kaneswaran, gdy schodziłem po schodach.
-Kłamiesz!-krzyknął Tom oskarżycielskim głosem.
-Ja wychodzę-zajrzałem do salonu, ratując przy tym Nareshę. Powiedziała bezgłośnie 'dziękuję'. Opowiedziałem jej mrugnięciem.
-A Ty dokąd?-Jay stał z założonymi rękami.
-Do pani Collins. Dawno u niej nie byłem-uśmiechnąłem się i wyszedłem z rękami w kieszeniach. Idąc chodnikiem, widziałem jak te glonojady patrzą przez okno, czy na serio idę do domu obok. Gdy już wchodziłem na kamienistą dróżkę, pomachałem chłopakom, a oni szybko się schowali. Co, myśleliście, że was nie widzę? A jednak.. Z łobuzerskim uśmiechem stałem na werandzie domu. Zapukałem.
-Dzień dobry-uśmiechnąłem się przyjaźnie.
-Witaj-powiedziała radośnie kobieta-Tom, tak?-przymrużyła oczy, patrząc na mnie.
-Nie, Nathan-poprawiłem ją. Zawsze mnie z kimś myliła. Innych nie. Tylko mnie, a to ja najczęściej do mniej wpadałem.
-Ach, tak-uśmiechnęła się-Przepraszam.
-Nic nie szkodzi-też się uśmiechnąłem. Kobieta nie wyglądała na 79 lat, które miała. Bardziej na 65, a nawet jak się uśmiechnie to na 63 lata-Może pani czegoś potrzebuje?-zapytałem.
-Przepraszam, ale nie. To co potrzebne mamy-usłyszałem za sobą znajomy głos-Babciu, mówiłam Ci, żebyś nikomu nie otwierała-podeszła do staruszki.
-Ale..-zacząłem.
-Dziękujemy, ale nie skorzystamy z żadnej wakacyjnej oferty, czajnika, czy żelu pod prysznic-uśmiechnęła się-Nathan?-zdziwiła się-Nie poznałam Cię w tej czapce. Co Ty tu robisz?
-Wnusiu, pójdę wstawić wodę na herbatę, a Wy sobie porozmawiajcie-powiedziała stara kobieta i poszła, a my usiedliśmy na ławce.
-Jesteś młodą panią Collins?-zapytałem.
-Tak-odpowiedziała-Nie wiedziałam, że na reklamach sobie dorabiasz-odparła niepewnie.
-Dorabiam?-byłem trochę zaskoczony.
-No.. Wyglądasz na kogoś, kto wszystko ma-patrzyłem na nią ze zdziwieniem-Przepraszam-wyszeptała.
-Ja mieszkam obok i wpadłem na herbatę-wytłumaczyłem.
-A ja.. Myślałam..-i zaczęła się śmiać. Z resztą ja też-Jeszcze raz przepraszam-położyła rękę na moim ramieniu. Spojrzeliśmy sobie w oczy. Gdy weszła pani Collins, szybko ją zabrała.
-Ta ja będę już leciał-wstałem z miejsca.
-Max, zostań-poprosiła babuleńka.
-Nathan-poprawiłem ją.
-Przepraszam-uśmiechnęła się.
-Nie będę wam przeszkadzał. Popołudnie z wnuczką jest ważniejsze od sąsiada i z tym pani musi się zgodzić-poprawiłem fullcap-Wpadnę jutro-pomachałem i wróciłem do cyrku zwanego domem.
_______________________________
Jest rozdział..
Ale proszę obwiniać bells, bo to ona mnie szantażowała..
Dwie prace:

Nathan Sykes (to mój pierwszy Nath jakiego rysowałam, więc proszę być wyrozumiałym xd)


Max (wczorajsze 'dzieło', niestety.. nie chce się przekręcić to dziadostwo -.-)

Co o nich myślicie?

czwartek, 16 sierpnia 2012

6. Oboje będziemy czuć się komfortowo..

Gdy wszedłem do kawiarni, Camille jeszcze nie było. Super! Przynajmniej mam pewność, że się nie spóźniłem :).
Trzeba zająć stolik..
Może tam? W rogu?
Niee.. Pomyśli, że.. Właśnie, co ona sobie pomyśli?
To przy oknie?
O nie! Jak idioci będą szli z dziewczynami to później będę miał wywiad w domu -.- .
Najbezpieczniej będzie tak na środku. Oboje będziemy czuć się komfortowo. Co za słownictwo ^^.
Tak więc usiadłem i czekałem.. Była 12.15. Każdy ma prawo się spóźnić. Mi tez się czasem zdarza. Dobra, nawet dość często. Dlatego: noł stres ;). Gdy po raz kolejny looknąłem na ekran telefonu dochodziła pierwsza. Czyli mnie olała.. Mogła chociaż napisać sms, zadzwonić, cokolwiek. Już miałem wychodzić, ale zobaczyłem, że wchodzi. Kiedy podchodziła do stolika, wstałem, a ona się uśmiechnęła.
-Już myślałam, że się spóźnię-westchnęła.
-Tak?-zapytałem zmieszany. Oboje usiedliśmy.
-Jestem 10 min przed czasem.. Długo czekasz?-kolejny uśmiech z jej strony. Zaraz, zaraz.. Przed czasem? To my nie umówiliśmy się na 12? A może to ja się pomyliłem.. Kątem oka spojrzałem na tarczę zegara przy ladzie. Dochodziło południe. Teraz wszystko jasne.
Jay i jego zemsta! Przestawił mi zegarek.. W domu się z nim policzę. Och, ja już coś wymyślę. Loczek tego nie przeżyje. Ale w sumie.. To dobrze. Nie spóźniłem się. Podziękuję mu.
Ale Camille ładnie dziś wygląda. Te spięte szatynowe włosy, kujonki i ta koszula w kratę.
Ach..
-Nathan?-dziewczyna przerwała moje przemyślenia.
-Tak, tak?-taki odruchowy  tekst.
-O czym Ty tak myślisz?-wzięła łyka kawy. Nawet nie wiem kiedy ją zamówiła. Mi też zamówiła. Jaka ona miła.
-Źle zadałaś pytanie-nachyliłem się nad stolikiem.
-Serio?-nie patrzyła mi w oczy, ale pomimo tego też się trochę zbliżyła-To jak powinno brzmieć?-podniosła brew.
-O kim myślisz-poprawiłem. Patrzyłem w jej szare oczy. Ona przez chwile też patrzyła w moje, lecz szybko spuściła wzrok, przygryzła wargę i założyła wystający z koka kosmyk włosów za ucho.
-Hmm.. Dobrze, więc o kim?-błądziła wzrokiem.
-O Tobie-no co? Trzeba być szczerym. Ona jakby znieruchomiała. Patrzyła na mnie  jakbym był jakimś wybrykiem natury. W końcu zaczęła się śmiać pod nosem.
-Jasne. Nie chcesz to nie musisz mówić-kolejny łyk kawy.
-Ale ja mówię serio-patrzyłem na nią z powagą. Nagle i ona spoważniała.
-Przepraszam. Po prostu się nie spodziewałam-tłumaczyła się. Na jej policzkach pojawiły się rumieńce. Ale ona słodka..
-Spoko-uśmiechnąłem się-Ładnie Ci w okularach. Czemu na co dzień ich nie nosisz?
-Bo jak pada to nic nie widzę-przyznała się.
-Fakt-kiwnąłem głową + mina.
-I nie jest mi ładnie.Chodzę, bo muszę.
-Oj.. Co Ty tam wiesz. Ładnie i tyle-nie mogłem dać jej za wygraną.
-Dobra, dobra. Mówisz tak, bo chcesz być miły-poprawiła okulary. Co jakiś czas zsuwały jej się na czubek nosa.
-Naprawdę tak uważam. Wiesz.. Ogólnie uważam, że jesteś..-przerwał mi telefon-Przepraszam-krzywo się uśmiechnąłem i odebrałem.
-Młody! Do domu-usłyszałem w słuchawce głos Toma.
-Co? Jaja sobie robisz? Nie ma mowy-odparłem-Nie teraz.
-Do domu powiedziałem!-krzyczał Jay.
-Goń się-warknąłem i się rozłączyłem. Camille tylko na mnie patrzyła-Kumple-wytłumaczyłem. Szatynka się ciepło uśmiechnęła-Zamawiamy coś jeszcze, czy może idziemy się przejść?
-Tak właściwie to zaraz muszę iść do domu-zestresowała się. Tylko nie wiem czym. Czy to ja tak na nią działam? Chciałbym..
-To może Cię odprowadzić?-zaproponowałem cały czas się szczerząc.
-To miło z Twojej strony, ale mieszkam przecznicę stąd-uśmiechnęła się. Nie, to nie był uśmiech. To był grymas.
-Jasne, jak chcesz-byłem trochę zawiedziony. No cóż.. Nie będę dziewczyny zmuszał. Nie chce się ze mną pokazywać na mieście.. Mówi się trudno. Wstaliśmy z miejsc w tym samym momencie.
-Pa-pożegnała się.
-Cześć-odparłem. Każdy poszedł w swoją stronę. A mając na myśli 'swoją', chodziło mi o to, że poszliśmy w przeciwnym kierunku.
Jedyny plus? Wiem, że nie mieszka w tej części miasta co ja.
__________________________
Rozdział wyszedł taki dziwny..
Niby coś się działo, ale nic nie było porywającego..
Nie mam żadnych rewelacyjnych pomysłów..
Jednym słowem: dupy nie urywa, staniki nie latają.
I jeszcze ten beznadziejny humor -.-
Nie wiem kiedy kolejny rdz..
Ded dla:
Ach... nie chcę mi się wypisywać..
Dla wszystkich czytających i komentujących..
Dzięki dziewczyny za ciepłe słowa ;**

wtorek, 14 sierpnia 2012

5. Smakuje jak mydło..

Jaki ten świat jest piękny ;)
Co te kobiety robią z mężczyznami, że wystarczy tylko uśmiech i od razu humor się poprawia?
Mi wystarczy uśmiech tylko jednej.. Camille..
-Wróciłem!-krzyknąłem w drzwiach. Chyba nic dzisiaj nie zepsuje mi tego nastroju.
-Aaaa!-usłyszałem krzyk pozostałych w kuchni. Od razu tam pobiegłem i co się stało? Na wejściu zostałem oblany 20 litrami zimnej wody z płynem do naczyń. Jeszcze Tom rzucił we mnie butelką po Fairy (nie żebym reklamował to gówno). Trafił prosto w czoło. To bolało. I żeby tego było mało, miałem otwartą japę i naleciało mi do wnętrzności tego, tego eliksiru. Fuu.. Jakie to niedobre. Smakuje jak mydło. Nie, żebym kiedyś je jadł, ok? No dobra.. Zdarzyło mi się raz, czy dwa, ewentualnie siedem (inspiracja? pożeracz mydła Chucherko xd). Nie mogłem uwierzyć, że to się dzieje na prawdę. Puszczałem.. Nie, to nie były gazy -.- . Puszczałem bańki i to z ust. I to ile! Były w całej kuchni. Nie mogłem nic powiedzieć, a Jay zamiast mnie ratować, włączył kamerę i to wszystko nagrywał.
-Idealne do SykesSunday-zaczął się śmiać-No Nathan.. Uśmiech proszę-oj jak ja ich nienawidzę.. Normalnie jak braci ich nienawidzę.
-Chłopak ma jakąś nową odmianę wścieklizny-Tom rechotał jak żaba. Siva leżał na stole. No tak, on taki wielki. Wystarczy, że nogę podniesie i już woła o pomoc, żeby go z żyrandola zdjąć. Max co chwilę się zapowietrzał. Brzmiało to tak: he, zapowietrzenie, he, zapowietrzenie, he.. Przynajmniej bardzo podobnie. A Jay nagrywał jak bańki mydlane, nie.. nie mydlane.. jak bańki płynowe (olaboga.. taka moja logika) się ze mnie wydobywają, jak z fontanny woda, a przy tym próbował się nie zsikać. Ja Was kiedyś nagram. Ja Was kurwa nagram.. Będziecie mieli WantedWednesday.. Będzie taki zabawny, że się wszyscy posikacie ze śmiechu.. Zacząłem pluć do zlewu. Zabrałem butelkę wody i poszedłem do siebie. Wziąłem to wodę tylko dlatego, że musiałem ten płyn czymś zapić. I na szczęście wystarczyło tylko to. Żeby nie myśleć o tym, co mi dzisiaj te koczkodany (hehe xd) zrobiły, napisałem sms do Camille.
Hej ;). Co u Cb słychać? Jak tam książka? ;D
Poszło. Minęła minuta. Brak wiadomości. Minęły kolejne 4 minuty, a wiadomości nie ma. Zacząłem się trochę stresować. Po prostu nie słyszała. Zaraz odpisze. 10 minut czekam i czekam i nic. Wezmę się za czytanie. Po każdym zdaniu podświetlałem ekran telefonu, żeby zobaczyć, czy nie mam sms. Nie było. No nic.. Świat się nie skończył, ale niewielka jego część się zawaliła. Było po północy kiedy skończyłem czytać. Poszedłem wziąć prysznic. Po 20 minutach byłem z powrotem. Mam wiadomość! Mam tą wiadomość! :D. Kliknąłem 'pokaż' i facepalm. Sms z sieci -.- . Trudno.. Idę spać.
Obudziłem się po dziewiątej. Muszę  to przyznać. Jestem śpiochem.
Looknąłem na telefon i zobaczyłem małą kopertę w prawym górnym rogu ekranu. Mail, czy sms? Nigdy nie mogłem ich odróżnić.. Jedna jest jaśniejsza od drugiej, ale która?
Hej ;). Przepraszam, że wczoraj nie odpisałam. Mam nadzieję, że Cię nie obudziłam :).
                                                                                                      Camille godz. 08.26
Jasne, że nie obudziłaś :). Co powiesz na spotkanie?
Od razu odpisałem. Cieszyłem się jak małe dziecko, gdy napisała, że nie ma problemu :D. Umówiliśmy się w południe w kawiarence niedaleko parku.
Poszedłem do kuchni, zjeść jakieś śniadanie. Mając na myśli jakieś, chodziło mi o kanapki. No chyba, że załapię się na jakąś jajeczniczkę, zrobioną przez Jaya. Niestety.. Nie było jajecznicy :(.
Poszedłem na górę wziąć prysznic i się ogarnąć.
-A Ty znowu gdzieś idziesz?-zapytał Max, gdy schodziłem po schodach. Miałem taką cichą nadzieję, że mnie nie usłyszy. A było to bardzo możliwe, bo przyszła Naresha i Kelsey. Jak one są to nigdy nie było ani nudno, ani cicho. Ale łysy ma gumowe ucho. Taki cichociemny się znalazł. Ojciec zespołu. Wie wszystko. Słyszy wszystko. Kurwa, wszechwiedzący.
-Tak. Wychodzę. Będę..-zacząłem się zastanawiać-Będę pod telefonem-uśmiechnąłem się i skierowałem się do drzwi.
-A on gdzie?-na korytarzu pojawiła się blondynka.
-Nie mam pojęcia-Tom ją objął. Blee.. Oni się zaraz pocałują.
-Może się umówił z dziewczyną?-usłyszałem głos Nareshy, gdy zamykałem za sobą drzwi. Nie chciałem tam wracać i tłumaczyć im, że tak nie jest. Nie miałem siły, odpowiednich argumentów i czasu.

To ta kawiarnia. No to wchodzę..
________________________
Przepraszam za rozdział, ale jakoś nie miałam humoru i tak średnio wyszedł -.-
Nie wiem kiedy kolejny..

niedziela, 12 sierpnia 2012

4. deszcz=park=brak parasola=dziewczyna=kosz

-Co Ty taki smutny?-zapytał się Jay. Siedziałem w kuchni i piłem piwo (WARZONE ^^)-Zazwyczaj nie pijesz bez okazji. No chyba, że tej okazji nie jestem świadomy-uśmiechnął się. I czego się tak szczerzysz? Nie ma powodów do tego.
-Olała mnie dziewczyna-mruknąłem-Pierwszy raz.
-Nie wierzę.. Ciebie? Bożyszcza nastolatków?
-Tak, tak. nabijaj się ze mnie-nie miałem nastroju nawet się z nim kłócić. Wziąłem puszkę i zamknąłem się w swoim pokoju. Tylko ja i moje cztery ściany. I jeszcze łóżko. A no i jeszcze fullcapy. I nie mogę zapomnieć o fortepianie. Dobra.. W cholerę mam tych rzeczy, ok? Tak więc.. Zamknąłem się z tą cholerą rzeczy. Tak, właśnie tak. Ale to głupio brzmi. Mówiłem, że to wszystko przez tamtych idiotów, co siedzą na dole?
Dobra, koniec myślenia o dziewczynie, która ma ten słodki nosek i wygląda tak bezradnie w tej betonowej dżungli. Kurwa.. Znowu zaczynam.. I jeszcze pada..
deszcz=park=brak parasola=dziewczyna=kosz
Ja pierdole.. Dobra, to może coś poczytam. Nie no! Tak nie można! Idę spać.
Obudziłem się o.. Nie wiem która była, ale jeszcze ciemno za oknem. Trzeba się czegoś napić i może coś przekąsić. Hmm.. To nie taki głupi pomysł. Zszedłem do kuchni, nie przebierając się wcześniej, czyli w bokserkach ze znaczkami Supermena. Wiecie całe gacie niebieskie i wszędzie S. Z resztą.. Co Wam będę tłumaczył.. Nikt nie musi wiedzieć w czym śpię. Tak więc zgarnąłem jakieś ciastka i mleko niczym mały chłopczyk, szukający pocieszenia w jedzeniu. Siedziałem w kuchni do siódmej. Tak, cały czas wpieprzałem te cholernie pyszne ciastka czekoladowe.
Ten kto wymyślił pieguski powinien rządzić krajem.. Albo chociaż mieć pomnik na swoją cześć..
Może też coś takiego wymyślę i będę ulubieńcem królowej?
Niee..
Wolę już biegać niż myśleć nad jakimś wynalazkiem.
Co ja myślę?!
I tak bym nie biegał.. Pff.. Jak tylko miałbym okazję to bym się uwalił na kanapie i leżał, a tego wszystkiego nauczyli mnie Ci debile chrapiący w swoich wyrach. Jak oni mogą spać? Ja tu mam problem, a oni się ze mnie śmieją. Dobra.. Tylko loczek żartował.. Reszta pewnie nic nie wie. I się nie dowie. I znowu o niej myślę.. Lepiej będzie jak się ogarnę i pójdę do sklepu po pieczywo. Moja kolej jest jutro, ale wyręczę Sivę. Niech zna moje dobre serce.
O ósmej byłem już w drodze do spożywczaka. Dzień zapowiadał się słonecznie. I bardzo dobrze.. Przynajmniej nieznajoma będzie mogła poczytać w parku. Zaraz, zaraz.. Dzisiaj też będzie w parku.. Może znowu się spotkamy ^^. Wiem, że nic z tego nie będzie, ale chciałbym chociaż poznać jej imię. Głupio mi się na nią mówi 'dziewczyna od parasola'.
Kupiłem pieczywo i ciastka ^^ i po drodze zaszedłem do księgarni. No dobra.. Nie miałem po drodze, ale csiiii.. Nikt o tym nie wie :D.
-Przepraszam-powiedziałem najgrzeczniej jak się dało-Są może książki Kinga?-chyba tak nazywał się ten facet-Chodzi o kryminały.
-Tak, są-starsza pani podeszła do regału i pokazała jedną z półek.
-Dziękuję-odeszła. Ale ten gość pisze grube książki. O, to jest całkiem w miarę. 'Czarna bezgwiezdna noc'. Cztery minipowieści. Może być-To ja ją wezmę-kolejny czarujący uśmiech z mojej strony, a babka nic. Nawet odrobinę jakikolwiek mięsień twarzy jej nie drgnął. Jak to możliwe?
Do domu dotarłem po niecałej godzinie.
-Gdzie Ty byłeś? Miałem dzwonić-Tom wyszedł z kuchni. Ja tylko podniosłem reklamówkę z zakupami. Książkę przed drzwiami włożyłem za pasek od spodni. Wiem, że to głupi pomysł, ale chłopcy nie muszą wiedzieć, że czytam. Kiedyś im powiem, ale to kiedyś nastąpi w dalekiej przyszłości.
-Macie-wszystko położyłem na stole i pobiegłem do siebie. Ale ta książka mnie uwierała w dupę. Gdy tylko zamknąłem drzwi, wyjąłem 500 stron druku sklejonych dobrym klejem. Ok, to biorę się za czytanie.
'Dla Tabby, ciągle.
Dlatego mówię: hej, człowieku, ładny strzał,
Co za ładny strzał człowieku.
                                               Filter'
Hmm.. Nie wiem jaka w tym jest różnica. Może zapytam się tej szatynki. Nie ważne. Czytam dalej. To znaczy zaczynam rozdział.
Przeczytałem 40 stron. Jestem z siebie dumny.
-A Ty dokąd?-zapytał Max, gdy już otwierałem drzwi frontowe. No co? Idę do parku. Nie mogę?
-Idę się przejść-i wyszedłem. Nie potrzebuję zbędnych pytań. Gdy byłem już na miejscu, dziewczyna siedziała z jakimś chłopakiem. To chyba ten cały Luke. Nie znam go, a już go nie lubię. Podejść do nich, czy nie? Serio muszę coś ze sobą zrobić, bo moje dylematy zaczynają mnie przerażać. Idę się przywitać. Tak tylko się przejdę, powiem jej cześć i wrócę do domu. Tak, to jest właśnie mój plan. Ok, jestem coraz bliżej.. Zaraz to powiem.
-Hej-uśmiechnęła się do mnie.
-Cześć. Nie sądziłem, że dzisiaj też Cię tu spotkam-udałem zaskoczonego.
-A jednak-ona na mnie patrzy. Nie w oczy, ale patrzy.
-Dzisiaj bez książki?-spojrzałem na jej dłonie.
-Tak jakoś wyszło-ze stresu ręce schowała do kieszeni bluzy-Aa, poznaj Luka. To mój starszy brat-zaraz, zaraz.. ona powiedziała brat? TAAK! To znaczy, że cały czas mam minimalne szanse.
-Nathan-wyciągnąłem do niego rękę. Patrzył się na mnie jakbym zgwałcił mu siostrę. Na szczęście zadzwonił jego telefon i gościu sobie poszedł w pizdu.
-Przepraszam za niego-dzisiaj ślicznie wyglądała w tych czarnych kujonkach, które co chwilę poprawiała.
-Nie masz za co przepraszać. Mam siostrę. Wiem jak to jest-oparłem się o ławkę.
-On cały czas mnie pilnuje. Chyba boi się, że spotkam..
-Kogoś takiego jak ja?-przerwałem jej. Wiem, że to nieładnie, ale nie mogłem się powstrzymać.
-Co? Nie-w jej głosie usłyszałem zdziwienie.
-Hmm..-chrząknąłem-Nadal nie wiem jak masz na imię. Ty moje znasz.
-Camille-powiedziała i znowu założyła sobie włosy za prawe ucho.
-Ładnie-uśmiechnąłem się. Tym razem bardziej naturalnie. Jak sobie pomyślę jak wyglądał wczorajszy wyszczerz to ciary mnie przechodzą. Ona zaprzeczyła, kręcąc głową-Taak-ona przygryzła wargę-I jak ta książka?-zapytałem. W sumie to nie mieliśmy wspólnych tematów. Jedynie kryminał.
-Super-odpowiedziała-Przeczytałam dopiero 100 stron, a już jestem po dwóch zabójstwach. Oczywiście cała wina rzucona jest na głównego bohatera, który na końcu książki okaże się być niewinnym.
-Tak. Zazwyczaj tak jest.
-Chociaż w powieściach Kinga-juhu! Kupiłem książkę dobrego autora-Ciężko przewidzieć zakończenie. Na przykład 'Pod Kopułą'. Do ostatniej strony nie byłam pewna zakończenia-uśmiechnęła się-Ale to Cię pewnie nie interesuje-machnęła ręką.
-Nie-zaprzeczyłem-Interesuje mnie to. Nawet bardzo. Coś jeszcze czytałaś?
-Nie-odpowiedziała ze smutkiem-Moje zainteresowanie tym pisarzem zaczęło się niedawno.
-Moje też. Dokładnie od wczoraj-puściłem do niej oko. Ona się uśmiechnęła. Tak słodko się uśmiechnęła-Nawet zacząłem czytać.
-Tak? A co?-chyba ją tym zaciekawiłem.
-'Czarną bezgwiezdną noc'.
-Słyszałam, że fajna. To są te minipowieści, tak?-kiwnąłem głową.
-Jak skończę to mogę Ci pożyczyć-zaproponowałem.
-Super-uśmiechnęła się, patrząc mi w oczy, lecz po chwili znowu patrzyła na swoje czerwone Conversy.
-Co powiesz na małą wymianę-zaproponowałem. Camille patrzyła na mnie pytającym wzrokiem-Ja dam Ci swój numer telefonu, a Ty mi swój, hę?-wiem, że zaraz mogę wyrwać od niej z liścia, ale jak nie spróbuję to będę żył w nieświadomości, a tak nie można. Patrzyłem na nią z nadzieją.
-Wiesz, że masz taką samą minę jak w ten deszczowy dzień?
-Taką, czyli jaką?-ja wiem jaką, ale jestem ciekaw, co ona powie ^^.
-No, no.. No normalnie kot ze Shreka-spojrzała w niebo.
-Nie-zaprzeczyłem.
-Tak.
-Niee.. No może trochę-zaczęliśmy się śmiać.
-Dobra-przewróciła oczami. Tak, tak, tak i jeszcze raz tak! Właśnie dostałem jej numer. Uuu.. Już widzę pisanie po nocach ^^.
-Dzięki-byłem cały w skowronkach.
-Nathan.. Muszę lecieć-wstaliśmy równocześnie.
-Jasne. Nie ma sprawy. Odezwę się!-krzyknąłem, gdy odchodziła.
___________________________________________________
Z rozdziału na rozdział mam coraz słabsze pomysły -.-
Ale cóż..
A Chucherko, pisz rozdział, bo Ci przysolę!! ^^

sobota, 11 sierpnia 2012

3. Czy ja jestem taki straszny?

I znowu pada..
Ale tak ostro..
I jeszcze ten park..
Znowu nikogo nie ma..
Ale tym razem pogoda była gorsza. Krople deszczu większe, a wiatr silniejszy. Było bardzo zimno.
-Nathan.. Nathan..-usłyszałem. Dźwięk odbijał się jakby echem. Powoli obróciłem się wokół własnej osi, lecz nikogo nie zauważyłem-Zimno mi-za moimi plecami stała kobieta, a raczej dziewczyna, z którą szedłem pod parasolem. Tak mi się wydaje, że to ona. Tak, to musi być ona. Ma tak słodko zadarty nosek. I te szatynowe, długie włosy. Patrzyła na mnie błagalnym wzrokiem. Kurczowo trzymała się parasolki. Wyglądała jakby się czegoś bała. Zaraz, zaraz.. Skąd ona zna moje imię? Pewnie kojarzy mnie z tv-Nath?
-Chodź-otoczyłem ją ramieniem. Tym razem cały czas na mnie patrzyła.
-Nathan. Nathan! NATHAN!!-zaczęła mną szarpać. Nie, to nie była ona. To Diva. A wszystko, co się wydarzyło było snem.
-Co?!-wkurzyłem się-Czemu mnie budzisz?
-Bo jest jedenasta debilu, a w południe mamy wywiad-wyszedł, a ja zacząłem go przedrzeźniać. O Boże! Nie zdążę! Wpadłem w panikę. Ubierałem się jak szalony, myśląc o śnie. Gdzieś czytałem, że tęskni ta osoba, o której śnisz, albo odwrotnie. Pff.. My się nie znamy.
-Idziesz?!-krzyknął z dołu Max.
-Nie wydzieraj się na mnie!-odpowiedziałem tym samym. Zabrałem tyłek i wsiedliśmy do auta. Wywiad nie trwał długo. Kilka piosenek zaśpiewaliśmy i wróciliśmy do domu. Fajnie porozmawiać z fankami, cyknąć pare fotek i w ogóle, ale to jest trochę męczące. A propos zmęczenia.. Cały czas myślę o tej dziewczynie. Nie żeby mi się podobała, czy coś, ale ten sen.. Nie podoba mi się, jasne? Czy ja to wmawiam sobie? Jasne, że tak, bo nie powiedziałem tego głośno. Nie powiedziałem? Nie ważne.. Jak jest jakąś małolatą? Nie chcę wyjść na pedofila. O czym ja myślę.. Przecież ja jej nie znam, a już takie rzeczy mi w głowie.. To wszystko przez Toma. To on jest zboczony! Idę się przejść.
-Wychodzę!-krzyknąłem w drzwiach. Obrałem tą samą trasę. Tylko, że dzisiaj nie padało. Boże, dziękuję Ci, że uchroniłeś moją grzywkę. Usiadłem na ławce w parku i czekałem. Na co? Sam nie wiem. Na moją wczorajszą wybawicielkę? Tak.. Nie.. Sam już nie wiem.. Po prostu siedziałem i obserwowałem. To chyba ona. Tak, to musi być ona! Podszedłem do niej.
-Hej-powiedziałem, a ona odwróciła się-Dziewczyna od parasola?-wiem, że to zdanie brzmi głupio, ale hello, jestem Nathan Sykes.
-Lecz się psycholu!-krzyknęła i uciekła. Kurwa.. Wróciłem na 'moją' ławkę. Ktoś mi zajął ławkę.. I to nie byle kto.. Osoba czytająca książkę.. Ale ja mam zryty beret.
-Hmh-chrząknąłem. Podniosła wzrok-Nie wiem, czy wiesz, ale to moja ławka-usiadłem.
-Serio? Nie jest podpisana-o Boże! To jest ten nosek, ta dziewczyna. Tylko nie panikuj.. Co by tu jej powiedzieć? Gdybyś była kanapką w McDonaldzie nazywałabyś się McBeauty. Ale lipa. Nie powiem jej tak. Pomyśli, że nic nie robię tylko siedzę i jem albo, że pracuję w MD.
-Okeej. To może być nasza ławka-uśmiechnąłem się tak ładnie jak tylko się dało. Pewnie tym uśmiechem bardziej ją odstraszyłem niż zachęciłam do siebie.
-Tak jak parasol?-spojrzała na mnie kątem oka. Olaboga! Ona na mnie patrzy. W domu będę się tym jarał, a teraz.. Spokój i opanowanie.
-Oj.. Kupię sobie ten szatański wynalazek, ale nie dzisiaj-chyba się uśmiechnęła-Widzisz te piękne sierpniowe słońce. I po co komuś do szczęścia parasolka?-O Boziu! Ona teraz na pewno się uśmiechnęła.
-No tak-założyła włosy za prawe ucho, żeby mnie lepiej widzieć ^^. Nie no.. Nie wiem, po co dziewczyny to robią.
-Co czytasz?-zapytałem. Serio mnie to ciekawiło.
-'Mroczna Połowa' Stephena Kinga-odpowiedziała, pokazując mi ciemną okładkę.
-O czym to? Chociaż to tytule zgaduję, że to nie jest kolejne nędzne romansidło-uśmiechnąłem się. A co jak ona lubi te romansidła i to ją obraziło? Kurwa..
-Na szczęście nie-kamień spadł mi z serca-Kryminał, ale Ci nie opowiem, bo sama dopiero zaczęłam czytać-słodko przygryzła dolną wargę. Ooo.. Ona wydaje się być taka bezbronna. Aż chce mi się ją przytulić-Ale jak chcesz to mogę Ci ją później pożyczyć-ona chce mi pożyczyć swoją książkę. Super! Kurde, muszę się ogarnąć, bo zachowuję się jak baba.
-Jasne. Z chęcią skorzystam z okazji-znowu spuściła wzrok. Czy ja jestem taki straszny? Nie mogę być taki okropny skoro uciekam przed połową Londynu i ukrywam się przed nawałnicą fanek.
-Muszę iść-powiedziała i wstała.
-Może Cię odprowadzić?-rzucam się na głęboką wodę, wiem.
-Dzięki, ale Luke na mnie czeka-i marzenie prysło. KURWA! Ja to mam szczęście.
-Jasne. To do zobaczenia-pomachałem jej, gdy odchodziła. Chyba właśnie dostałem kosza..
__________________________________
Dzięki za 7 komentarzy pod ostatnim rozdziałem ;*
Nie sądziłam, że ta historia Wam się spodoba..
Dzisiaj to już 3 rdz ;o
I Chuchereko: NIE SÓL GŁUPOT! XD.

2. Parasolkarnia ^^

-Człowieku, jak Ty wyglądasz?-łysy złapał się za jajowatą głowę. Fakt, ciekło ze mnie jak po kaczce (wariat, kaczki ^^), ale nie musi robić wielkiego HALO. Tak.. On ma jajowaty łeb. Patrzę na niego 20 godzin (a czasem nawet więcej) na dobę. Tylko na zdjęciach wydaje się taki sexi z tym zarostem  tu i tam, a za uszami pupcią niemowlaczka. A w realu stary grzyb z niego i tyle można powiedzieć. Nie to co ja. Młody, piękny i przy tym skromny.
-Cały czas tak samo. Bosko i sexi-odpowiedziałem-Idę pod prysznic-i pobiegłem na górę. Haha xd. Kogo ja oszukuję? Ja nie biegam. Włóczyłem się jak najwolniej się dało. W końcu trzeba się oszczędzać, c'nie? Nie dało się też uniknąć małego jeziora na środku korytarza. Oczywiście to moja zasługa. Tak tylko mówię, nie chwaląc się. Nie obyło się też bez śladów na schodach.. Na kaaażdym stopniu.. Już nie mogę się doczekać aż któryś z chłopaków się na nich wyjebie^^. To będzie zemsta za Baby Natha. Muahahaha (złowieszczy śmiech). Usłyszałem jakiś huk, gdy wybierałem suche ubrania.
-Hahahahahahahahahahahahahahaha-leżałem przy schodach i lałem ze śmiechu. Całe szczęście byłem mokry (-.-).
-Nathan!-krzyknął wkurzony Jay. A więc to loczek padł ofiarą mojego planu. Bardziej liczyłem na Sivę.. On jest takim dryblasem i z tej wysokości co ma oczy na pewno nie zauważyłby wody, ale jak się okazuje oczy Jaya też jej nie spostrzegły. Pewnie grzywka wpadła mu do oczu. I dobrze Ci tak. Tylko ja mam prawo mieć grzywkę, jasne?-Jak Cię dorwę to pożałujesz!-łoo kurwa.. Zaczął machać pięściami. To ja powoli wycofam się do wuceta. O nie, on jest na schodach. No ja zmieniam bieg i.. Uff.. Moja forteca łazienka.
-Nie dorwiesz mnie!-krzyczałem do drzwi jak psychol.
-Całe życie nie będziesz siedział w kiblu!-na szczęście on jest takim samym psycholem.
-Nie masz pewności!
-Mam!
-Nie słyszę Cię. Biorę prysznic-uu.. Jaka ta woda ciepła.. Oczywiście stałem pod strumieniem wody jak jakiś idiota, ale nie chciało mi się nic innego robić. I jeszcze Jay.. Już się boję jego zemsty. Ubrałem się i wziąłem się za układanie mojej grzywki, a raczej tego, co po niej zostało ('nowa' fryzura). Zajęło mi to 24 minuty. Wow! To chyba rekord. Jestem z siebie dumny. Uchyliłem drzwi i wystawiłem tylko głowę, żeby się rozejrzeć. Może mi jej nie odrąbie.. Na korytarzu nikogo nie ma. To dzida do swojego pokoju! Szybko zamknąłem za sobą drzwi i odetchnąłem.
-Witaj Baby Nath-loczek miał zbyt dobry humor i ten niski głos.. Serio się go boję.
-Bird, spokojnie. To nie było specjalnie. Chciałem to wytrzeć. Serio-nie, nie chciałem, ale musiałem cos powiedzieć.
-Jasne-wstał. Tylko mnie nie bij po twarzy i oszczędź włosy. Wyszedł. Wyszedł? Wyszedł! Nie będzie zemsty. On się mnie boi. Haha xd.
O nie.. On chce uśpić moją czujność. Teraz może się czaić wszędzie i o każdej porze. Ja chcę do mamy!
Nie! Będę twardy, ale to od jutra. Dzisiaj jeszcze trochę potrzęsę się jak galareta.
Miałem zamiar już nie wychodzić z pokoju, ale moja żądza jedzenia przezwyciężyła i poszedłem do kuchni. Zrobiłem sobie kilka kanapek i szybko zacząłem jeść. A dlaczego? Bo ostatnio Siva zjadł mi wszystkie.
-Wiedziałeś, że pada. Mogłeś wziąć parasol-oo.. Tom raczył zaszczycić mnie swoją obecnością. Tylko wara od kanapek.
-Nie mam-powiedziałem z pełną buzią.
-To było gdzieś kupić. W każdym sklepie są-wzruszył ramionami, wziął butelkę mleka i wyszedł. On pije mleko? Co się stało z TomTomem? Tamten pił tylko piwo i herbatę przed występem. Ale muszę mu przyznać, że ma rację. Jest masa parasolkarni. Jest takie słowo? Na pewno jest. A ja chodziłem w deszcz jak idiota i czekałem chyba aż urosnę.
_____________________________
Ok.. jest kolejny :D
Chucherko masz dedyka ;**

1. Głównie to moje przemyślenia..

Kurwa. Kuźwa, znowu pada.
I po moich zajebistych włosach. Z resztą, tak jak zawsze.
Muszę się gdzieś przeprowadzić chyba. Zaraz, zaraz.. Od jak dawna to powtarzam? Od zawsze!
Od zawsze też wychodzę na dwór bez parasola.. Muszę sobie kupić ten wynalazek. I to jak najszybciej. Mieszkać w Londynie i nie mieć parasola. Ja chyba jestem idiotą.
O, nie.. Zaczyna padać coraz mocniej, ale oczywiście ja nie mam ani kaptura, ani czapki i jeszcze jestem w parku, gdzie nie ma żadnego dachu.. No chyba, że się schowam pod ławką.
Hmm..
To nie jest taki głupi pomysł.
Przeczekam deszcz i wrócę upieprzony do domu.
To ja jednak nie skorzystam.
Pff.. Z cukru nie jestem, więc się nie rozpuszczę, chyba. A może to jest rodzinny sekret, o którym mama mi nie powiedziała?
Przecież ja nie mogę być z cukru. To nielogiczne.. Nie mógłbym odpędzić się od koni. One kochają cukier. A nie widziałem, żeby te zwierzęta darzyły mnie jakąś większą sympatią.
Chyba, że to jakaś przykrywka..
Od tego deszczu wymyślam głupoty..
A może to jest kwaśny deszcz i zaraz wyżre mi oczy?!
O nie.. Ludzie ratujcie! Ja chcę widzieć. JA. CHCĘ. WIDZEEEĆ!
Kurwa.. Za dużo czasu spędzam z chłopakami.
O, tam idzie jakaś babka.. To znaczy kobieta. Muszę myśleć nad tym, co myślę? Lepiej jak nie będę o tym myślał.. Boże, ja już nie rozumiem swojego toku myślenia.
-Przepraszam!-krzyknąłem za kobietą-Chyba idziemy w tę samą stronę-w końcu dobra bajerka nie jest zła ^^. I jeszcze ma parasol :D-Znajdzie się miejsce dla mnie?-oczy kota ze Shreka.
-Jasne-nie patrzyła na mnie. Dlaczego ona na mnie nie patrzy?-W taką pogodę bez parasola?
-Nie mam parasola-odpowiedziałem. Czemu ona na mnie nie patrzy?
-Mieszkać w Londynie i nie mieć parasola to absurd.
-Tak, wiem..-szliśmy w ciszy. Czemu ona na mnie nie patrzy? Na mnie nie da się nie gapić!
Jakimś cudem dotarłem do domu.
_______________________________
Nowy blog..
Nowa perspektywa..
Mam nadzieję, że ta historia wam się spodoba :D.