sobota, 13 kwietnia 2013

21. FUCK, FUCK, FUUUUCK!!!

Oczywiście Nicole się zgodziła i godzinę później siedziałem na ławce w parku, grzecznie czekając na blondynkę. Po kilku minutach pojawiła się na horyzoncie. Moja mina pewnie wyglądała tak: :O. Wyglądała ślicznie w zielonej, niebieskiej, czy jak się tam nazywa ten kolor sukience. Gdy tylko mnie zobaczyła uśmiechnęła się, a mi aż gorąco się zrobiło. Przywitałem się z nią kulturalnie i zaproponowałem lunch. Wybraliśmy się do wykwintnej restauracji. Przecież nie mogłem jej zabrać do byle pubu. Dziewczyna wydawała się być prze szczęśliwa. A skoro ona jest szczęśliwa to ja też. Lubię uszczęśliwiać innych. Czy nie przeginam że słowem "uszczęśliwiać"? Chyba tak.. już nie będę używał "szczęście" w moich myślach i wypowiedziach. Kurde, znowu to robię -.-.
-Nathan, nad czym tak myślisz?-poczułem zimną dłoń na swoim ramieniu.
-Aa, takie tam moje głupoty i.. zapatrzyłem się na ciebie-posłałem jej uwodzicielski uśmiech numer 14, a ona się zarumieniła.
Miło spędziłem czas z Nicole, ale nie mogłem zapomnieć o Camile i o tym, że mnie zostawiła. Jak ona mogła? Przecież wie, że nie nie jestem ze skały i że mam uczucia. Gdy tylko w głowie pojawia się obraz tej pięknej szatynki, do oczu napływają mi łzy i to nie są łzy szczęścia, ale rozpaczy. Czuję, że moje ciało zaraz rozpadnie się na milion kawałeczków i tylko ONA może mnie uratować. Ale JEJ tu nie ma! Zostawiła mnie jak, jak, jak psa na ulicy! A ja byłem gotów poświęcić dla mniej swoją karierę, dosłownie wszystko. I co z tego mam? Gorzkie łzy samotności.
Nicole musiała iść do pracy, więc podprowadziłem ją do parku i tam się rozeszliśmy. Usiadłem na ławce. I jak na złość musiało zacząć padać. FUCK, FUCK, FUUUUCK!!! A ja nie mam parasola! SZATAŃSKIE NARZĘDZIE!!!!!!!!! Biegiem do domu, Nathan! Bo będzie po włosach, biegiem! Nie zwracając uwagi na przechodniów pędziłam jak strzała. Normalnie jakbym jakiejś sraczki dostał XD.
-A ty co taki zdyszany?-zapytał Max, gdy wszedłem do domu.
-Bie.. Bie.. Biegłem-wydyszałem.
-No nie wierzę! Mój BabyNath ruszył dupę i przebiegł kilkadziesiąt metrów! Jestem z ciebie dumny-loczek mnie przytulił.
-Tak, tak. Nabijaj się ze mnie-mruknąłem.
-A będę!-Jay wystawił język. Tylko przewróciłem oczami i poszedłem na górę.
-Camille dzwoniła-zaczął Tom.
-Co?-od razu znalazłem się obok niego-Jak to? Do ciebie?
-Do Kelsey. Wymieniły się numerami.
-Ciekawe kiedy.
-Ta twoja dziewczyna chodziła do K2K.
-I co? Co mówiła?-zaczynałem się niecierpliwić.
-Zrezygnowała z zajęć-wzruszył ramionami.
-I tyle?
-Nie-wtrąciła przyszła pani Parker, jak dobrze pójdzie-Tom, nie dręcz chłopaka tylko powiedz mu co i jak.
-Ty to zrób, ciebie prosiła-odparł i wyszedł.
__________________________________________
To tyle wypocin na dziś.
Taki mały bonusik (jak będziecie chcieli/chciały to częściej mogę dodawać imaginy):


Koncert.
-A teraz `heart vacancy`!-krzyknął Max. Byłaś w niebo wzięta. To twoja ulubiona piosenka. I możliwe, że właśnie ciebie zaproszą na scenę, bo stoisz w pierwszym rzędzie, a tłum fanek miażdży twoje żebra o barierki, ale warto cierpieć dla takich facetów. Wspomniani wcześniej mężczyźni szukali `wybranek`. Wyciągnęłaś dłoń. Po chwili poczułaś, że ktoś ją ściska. Pomyślałaś, że to fanka, która chcę cię pozbawić możliwości spełnienia jednego z marzeń. Jednak gdy podniosłaś wzrok, zobaczyłaś uśmiechającego się Toma. Odwzajemniłaś uśmiech i chwyciłaś jego drugą rękę. Chłopak pomógł ci wgramolić się na scenę i zaczęło się przestawienie. Brunet śpiewał na klęczkach refren, nie puszczając twojej dłoni. Gdy piosenka się skończyła, chłopcy dali każdej z dziewczyn po czerwonej róży.
-Dziękuję-szepnęłaś speszona. Parker odpowiedział uśmiechem, a ty jeszcze bardziej się zarumieniłaś-Mogę zrobić sobie z tobą zdjęcie?-zapytałaś, ale on tego nie usłyszał i pochylił się w twoją stronę, prosząc o powtórzenie. Aż ci się gorąco zrobiło z wrażenia. Wyciągnęłaś telefon i zrobiliście sobie wspólne zdjęcie. Gwiazdor zabrał twój aparat telefoniczny i zaczął przyglądać się ekranowi.
-Ładna ta fota-pokazał rząd białych zębów i zaczął coś pisać. W tle zaczęło lecieć `personal soldier`. Szybko oddał telefon, a chłopcy postanowili także to zaśpiewać `wybrankom`. Po 4 minutach ochrona pomogła fankom zejść że sceny. Uważałaś, że to było twoje najlepsze 15 minut w życiu. Cały czas zastanawiałaś się, co on robił z twoim telefonem. Obiecałaś mamie, że po koncercie do niej zadzwonisz. Będąc na Oxford Street nacisnęłaś zieloną słuchawkę by wejść w 'ostatnie połączenia'. Byłaś w szoku. O godzinie 20.13 PONOĆ dzwoniłaś do 'Mój bohater ;*' Po bardzo krótkiej rozmowie ze swoją rodzicielką, postanowiłaś jeszcze raz zadzwonić do tego człowieka.
Jeden sygnał, drugi..
-Tak?-usłyszałaś męski głos, spanikowałaś i się rozłączyłaś. Jednak po chwili to on zadzwonił.
-Ha-halo?-twój głos drżał.
-Cześć!-chłopak się ożywił-Tu Thomas.
-Taa jasne.. A ja jestem królewną Śnieżką-mruknęłaś.
-Serio? W tamtym świetle nie wydawałaś się być taka blada-zażartował.
-Jakim świetle..?
-Ty serio nie wiesz z kim rozmawiasz?
-Ponoć z Tomem-mruknęłaś.
-Gdzie jesteś?-usłyszałaś w słuchawce.
-Oxford Street.
-A dokładniej?
-102-spojrzałaś na budynek za sobą.
-Nie ruszaj się stamtąd!-krzyknął i się rozłączył.
-'Jasne, mam czekać jak głupia. Nie ma mowy! To na pewno jakiś żart!'-pomyślałaś.
-Księżniczko!-usłyszałaś za sobą znajomy głos. Odwróciłaś się. To był Tom Parker!! Byłaś w szoku. Podszedł do ciebie.
-Jakim cudem..
-Mam twój numer?-przerwał ci-Puściłem cynka do siebie. Nie mogłem przepuścić takiej okazji, ale nadal nie wiem jak masz na imię-spojrzał na ciebie znacząco.
-[T.I.]-szepnęłaś.
-Ładnie-zamyślił się i pogładził twój policzek zimną dłonią-Bardzo ładnie-dodał i cię pocałował-Tak, naprawdę jesteś bladziutka-uśmiechnął się. Myliłaś się. TO była najlepsza chwila w twoim życiu.