niedziela, 23 grudnia 2012

17. Ja jestem miły. Zawsze jestem na liście miłych.

Ach.. Życie jednak jest piękne ;]
Camille jest piękna i to ona właśnie sprawia, że to życie takie jest.
Chyba się trochę pogubiłem w myślach.. To wszystko przez nią! Zaraz do niej zadzwonię wszystko jej powiem! Może lepiej nie, bo się wystraszy hehe ;) ale serio NIE.
Chyba przejdę się do pani Collins. Może powie mi coś o swojej wnuczce ^^
Wszystko jest lepsze od siedzenia z tymi dżamboludami. Już wesoło sobie hopsam po schodach, a tu widzę jak Max przystawia się do Jaya. Ciekawe, co tamten mu zrobił.. Pewnie zjadł jego kanapkę. Obaj chodzą wiecznie głodni, więc.. to bardzo możliwe.
-Max, daj spokój-Tom stanął w obronie loczka-To tylko jedno piwo.
-Jedno? No chyba sobie żartujesz-zbulwersował się.
-Stary, będę wracał, to ci dwa kupię, a jemu daj spokój-wtrąciłem się do rozmowy. Tom i Jay cieszyli się jak dzieci.
-O, Julia broni swojego Romeła(to tak specjalnie xd)-Siva zaczął się śmiać.
-Bo my się kochamy-powiedziałem i przytuliłem się do loczka. Nasz model spojrzał się i wyszedł. A gdzie? Tego nikt nie wie, ale po chwili wrócił.. Po co? Tego też pewnie się nigdy nie dowiemy.
-Jesteś dziwny-stwierdził, patrząc na mnie.
-Dziwny? zdziwiłem się-To Max jest dziwny jak tak patrzy, a ja jestem miły. Zawsze jestem na liście miłych-wytłumaczyłem mu. Jay i Seev widząc moją panikę, przybili piątkę.
-Patrzcie kogo ja tu mam!-do kuchni wbiegł Tom-Pieeeeskaaaa!-uklęknął przy nim-Kto jest słodziakiem? No kto?
-Człowieku, zabierz go stąd! Nie mamy czasu na psa!-Max był wściekły, a ja posmutniałem.
-Serio chciałbyś mieć tego pieska?-zapytał TomTom.
-Hahaha, nie.
-Ej-wydął usta. Oczywiście dostało mi się za to w szyję(WTF?). Max oczywiście próbował mnie pocieszyć, co mu się udało. I nici z wyjścia do pani Colins.. Jutro się przejdę.


_____________________
didany na życzenie belli hahahhaah xdd
wiem, że krótki.. -.-
ale nie ważne ;)

IMAGINE:
Jest ciemno, zimno i deszczowo.. Z resztą jak zawsze w Londynie. Wigilia to nie święto, pogoda się nie zmieniła. To twój pierwszy wyjazd z domu i pierwszy pobyt.. TUTAJ. Zawsze marzyłaś o przyjeździe do Londynu. Nawet odkładałaś na to pieniądze. Jednak nie myślałaś, że stanie się to w takich okolicznościach. Uciekłaś. Pierwszy raz i ostatni. Nigdy tam nie wrócisz. Choćbyś miała umierać z głodu, nie wrócisz. Nie po tym co się stało. Mijałaś świąteczne wystawy sklepowe. Kochałaś święta. No właśnie.. KOCHAŁAŚ. Teraz się wszystko zmieniło. Teraz ich nienawidzisz. Ta sztuczna atmosfera, fałszywe życzenia i udawana radość z tandetnych prezentów. Teraz masz to z głowy, bo jesteś sama, sama jak palec. Nawet nie masz gdzie przenocować. Usiadłaś na krawężniku, cicho płacząc. Nie masz przy sobie żadnych pieniędzy. Wszystko wydałaś na bilet w jedną stronę. Czy było warto?
-Przepraszam?-spojrzałaś w górę i ujrzałaś starszą panią. Wstałaś-Coś się stało?
-Nie.. Tylko..-zastanawiałaś się nad odpowiedzią. W pewnej chwili podbiegł do was jakiś chłopak.
-Szu..kałem..cię-wysapał-Cały czas mi ucieka-skierował te słowa do kobiety, a ona odeszła. Patrzyliście na siebie. Ty tępym wzrokiem, a on z uśmiechem na ustach. Albo coś przegapiłaś, albo na serio nie wiedziałaś, co się właśnie stało.
-Już pójdę-mruknęłaś.
-Co?-on spanikował-Narażam swoje życie, a ty.. Od tak idziesz sobie?
-Jakie życie?
-Nie wiesz, co to jest za kobieta. Mówią na nią 'Straszna Caren' i to nie bez powodu-zrobił wielkie oczy. Ty się tylko uśmiechnęłaś-Jestem Jay-spojrzałaś na jego wyciągniętą dłoń.
-[T.I.]-uścisnęliście sobie ręce.
-Ładnie. Gdzie idziesz?-zapytał zmieniając temat.
-Nigdzie-odparłaś i usiadłaś na krawężniku. Znowu..
-Jak to?  To teraz już gdzieś-cały czas patrzył ci w oczy. Czy tylko ty  go nie rozumiałaś, czy na serio mówił dziwnie. Wziął cię za ręce i pomógł wstać-Idziesz do mnie!-krzyknął radośnie-Przecież cię tak samej nie zostawię. Są święta.
-A ja mam to gdzieś..
-Oo, widzę, że ktoś tu nie lubi świąąąt-powiedział dźwięcznym głosem.
-Tak jakoś wyszło-i nastała chwila niezręcznej ciszy.
-Zimno jest.. Chodźmy już-loczek zaczął marudzić.
-Dobra-przewróciłaś oczami.
-Tak-wziął cię za rękę. Po 10 minutach dotarliście na miejsce-Mamy gooooościa!-krzyknął w drzwiach.
-Święty Mikołaj?-z góry zbiegł Siva-A niee, to jakaś dziewczyna-spojrzał na ciebie.
-Nie jakaś tylko [T.I]-oburzył się Jay.
-Ok, ok-mulat dał za wygraną.
-Może mi ktoś pomóc?!-z kuchni dobiegał głos Maxa.
-Chodźmy-loczkowaty był pełen energii i zaprowadził cię do kuchni. Nigdzie nie było łysola, a byliście pewni, że stąd dobiegało jego nawoływanie.
-Jakie jest twoje marzenie?-zapytał w wolnej chwili.
-Mieć dwójkę dzieci. A twoje?
-Być ich ojcem-szepnął. Stojąc pod jemiołą, pocałowaliście się.

a to taki mały prezencik ode mnie ;)
mam nadzieję, że się podoba, bo to mój pierwszy..

chciałabym wam życzyć bogatego Mikołaja, udanego sylwestra (z polsatem xd), spełnienia marzeń i weny oczywiście ;***

piątek, 23 listopada 2012

LIEBSTER AWARD :)

Mendo, w ryj chcesz za nominację? ;>
no ale dziękuję ;**

1. Lubisz polędwicę sopocką? ^^
TAAK! a kto jej nie lubi ;D


2. Gdybyś na jeden dzień mogła stać się zwierzęciem, jakie zwierzęcie - nowe słowo! :D - by to było?
czupakabra xd pamiętasz? ^^


3. Jaka jest twoja ulubiona książka?
każda Kinga ;]


4. Lubisz Harry'ego Pottera?
oj taak ^^


5. Jaki jest twój ulubiony horror? ^^
yy.. niech będzie KRWAWA MARRY


6. Byłaś kiedykolwiek na kolonii lub obozie?
niee


7. Wolisz sok pomarańczowy czy jabłkowy? ;p
ten drugi xd


8. Jaki jest twój ulubiony kolor?
fioletowy :D


9. Jaki jest twój znak zodiaku?
koziorożec


10. Lubisz komary? xD
chyba tak jak każdy ;p


11. Jaki jest twój ulubiony aktor/aktorka?
Ian Somerhalder *__*

maj nominejszyn o.O hahaha xd

2. love
5.Kia

a teraz zapytajniki xd

1. lubisz drzem? ;)
2. jak spędzasz wolny czas?
3. masz tt? podzielisz się? ;D
4. dlaczego piszesz? :)
5. co cię odstresowuje? ;>
6. ulubiona potrawa? ;]
7. masz zwierzaka? jakiego? xd
8. kiedy masz urodziny?
9. twój wymarzony prezent to..? ;P

sobota, 17 listopada 2012

UWAGA ^^

właśnie stworzyłam kolejnego bloga z opowiadaniem :)
blog jest jeszcze w stanie surowym..
czekam na wasze opinie w komentarzach :DD

piątek, 26 października 2012

16. Nie podobało się?

-Nathan, nie musisz..-zaczęła Camille.
-Wiem, ale chcę-uśmiechnąłem się i otoczyłem ją ramieniem.
-Nie powinniśmy się wczoraj tak wydurniać-powiedziała po krótkiej chwili ciszy. Że co? Ale o co chodzi? Aaaa.. Już wiem..
-Nie podobało się?-zdziwiłem się. Zawsze myślałem, że dobrze całuję.
-Po prostu nie powinniśmy-chyba się zarumieniła.
-Ja nie żałuję-stwierdziłem.
-A czy ty kiedykolwiek czegoś żałowałeś?-odsunęła się ode mnie. Dlaczego ona to zrobiła? :( Ja chcę, żeby znowu się przytuliła!-A co jeśli paparazzi zrobili zdjęcia?-zatrzymała się. Moja reakcja była prosta. Wzruszyłem ramionami i dziwnie wygiąłem usta. Camille zaczęła się śmiać-Ty się serio tym nie przejmujesz?
-No jakoś nie bardzo-i niestety dotarliśmy na miejsce.
-Muszę iść. Zaprosiłabym cię do środka, ale oni i tak są wściekli więc..
-Rozumiem-o kurwa! Ona chciała, żebym wszedł do środka!! Ale się cieszę! Oczywiście tylko w duchu, bo jakby to zobaczyła to by się wystraszyła-Odezwę się dzisiaj.
-Dobra-spojrzała mi głęboko w oczy. To jest moja chwila prawdy. Złapałem ją za żuchwę i pocałowałem. Tak, zrobiłem to! Oczywiście delikatnie. Ona odwzajemniła całusa. Przyciągnąłem ją do siebie. Jej zimne dłonie czułem na karku, ja zaś swoje umieściłem na jej talii. Nie trwało to długo. Oboje się uśmiechaliśmy. Puściłem do niej oko i poszedłem do domu cały w skowronkach, bo tak się mówi, c'nie? ;).
Gdy wróciłem w domu było nad wyraz spokojnie. Zajrzałem do salonu.
-Helloł-przywitał mnie Tom.
-Hej-odpowiedziałem.
-Opowiadaj-Jay prawie piszczał.
-No wiesz, pocałowałem Camille-odparłem spokojnie.
-Nie wierzę. Osz ty wariacie!-wydurniał się Siva.
-A może jakieś konkrety..-zaproponował Max.
-Niee. Chyba sobie daruję te konkrety-uśmiechnąłem się szeroko.
-Dlaczego?-zdziwił się TomTom.
-No i dobra. Chłopak nie musi się nam spowiadać-Jay uniósł kciuki do góry. Łysol się tylko na niego spojrzał, a ja wymknąłem się i poszedłem do swojego pokoju.
________________________________
Ale mnie wzięło na gify o.O

Dobra, odwieszam bloga :)
Mam nadzieję, że się cieszycie i będę miała, co czytać pod rozdziałem (chodzi mi oczywiście o komentarze)
jeśli chcecie, mogę na tt wysyłać wam info o rozdziałach :) - pomysł zaczerpnięty od Achianny :]
w takim razie piszcie w komentarzach nicki, czy coś tam..

sobota, 6 października 2012

(bardzo) krótkie info



niee..
to nie będzie kolejny rozdział..
.
.
.
z bólem muszę napisać, że zawieszam bloga..
i tak szczerze.. to mam gdzieś, co napiszecie w komentarzach..
nie mam pomysłów i tyle w tym temacie.
do zobaczenia kiedyś tam :)
                                              justyna
PS. wiem, że napisałałam tak 'sucho' i bez uczuć, ale.. z resztą, nie muszę się tłumaczyć. jeszcze raz: pa

niedziela, 9 września 2012

15. Ona czyta mi w myślach?!

-Kogo my tu mamy-obudził mnie głos Toma, a po chwili usłyszałem dźwięk aparatu-Będzie pamiątka-szczerzył się. No, a któż inny uprzykrza mi życie jak nie Tom? Gdy otworzyłem oczy chłopcy (czyt. TomTom, Jay i Max.. Seev pewnie jeszcze spał) mieli miny w stylu 'o Boże! Nathana chciała jakaś dziewczyna? To nie możliwe!'. Nie zwracałem na nich uwagi i spojrzałem na Camille, która..hmm..można powiedzieć, że na mnie leżała. Otworzyła oczy i była w lekkim szoku.
-Hej-przywitałem się,całując ją w czoło.
-Cześć-odsunęła się ode mnie-Ss.. Mój łeb-skrzywiła się.
-To ja przyniosę Wam jakieś tabletki i wodę-Thomas wyszedł.
-Jak się spało?-zapytałem.
-Dobrze-odparła. Spojrzała na tłum ludzi..no dobra, to nie był tłum..na gości w moim pokoju i chyba nie była tym zachwycona. Miała lekko potargane włosy i taką niewinną minę. Ona jest taka śliczna. Do pomieszczenia wszedł Siva.
-Jak minęła wam noc?-zapytał. Jego falujące brwi mnie przerażały.
-Nie wiem, spałem-fuck yea! Mistrz ciętej riposty.
-Już jestem!-krzyknął ADHDowiec.
-Widać. Nie musisz drzeć japy-odparł Max.
-Oj, sorry-zrobił niewinną minę. Dał nam po butelce wody i jakimś proszku.
-Dzięki-dziewczyna się uśmiechnęła. Thomas podniósł kciuk do góry, ale nie wiem, co to mogło konkretnie znaczyć.
-A co jeśli to jest tabletka gwałtu?-zażartowałem.
-Yy..-zastanawiał się Parker-Nie jesteś w moim typie-wyszedł.
-Niee-pokręcił głową Max.
-Zapomnij-prychnął Siva.
-Musiałbym nad tym pomyśleć-Jay wzruszył ramionami. I pielgrzymka poszła dalej, zostawiając mnie i Camille samych.
-Jak widać, nie masz za dużego powodzenia-zażartowała sobie.
-Nie tutaj-odparłem.
-A gdzie masz?-zapytała.
-Powinnaś powiedzieć 'gdzie nie masz'-uśmiechnąłem się.
-Gdzie nie masz to wiem-wypięła mi język. Ta konwersacja chyba nie ma sensu-Nieważne.. To bez sensu-machnęła ręką. Ona czyta mi w myślach?! Aaaaaaaaa! A co jeśli wie, co do niej czuję? O Boże! Uspokój się chłopie! To niemożliwe. Wdech, wydech, wdech, wydech-Nathan-położyła mi rękę na ramieniu-Dobrze się czujesz? Zbladłeś-dodała troskliwym głosem. Teraz jej dłoń znajdowała się na moim czole.
-Tak, tak-głupi odruch.
-To dobrze-uśmiechnęła się. Odpowiedziałem tym samym-Bo powinnam się zbierać-i już nie było mi do śmiechu. Poszła do łazienki się przebrać i odświeżyć.. Chyba.. Pewności nie mam, ale się domyślam. Ja nadal nie ruszałem się z łóżka. Tam jest tak cieplutko, milutko i pachnie Camille. Mm.. Super.. Zaciągnąłem się kilka razy i też wstałem. Ogarnąłem się dość szybko i czekałem na szatynkę aż wróci.
-Nathan-zaczęła. Spojrzałem na nią-Pożegnam się z resztą i będę szła-przygryzła wargę.
-Jaką resztą? A ze mną się nie pożegnasz?-zapytałem-W sumie to masz rację. Nie musisz.. Przecież Cię odprowadzę-podszedłem do niej i złapałem ją w talii.
-Nie musisz. Sama trafię-zrobiła dwa kroki do tyłu. Posmutniałem-Co jest?-zapytała.
-No właśnie nie wiem co, bo gdy chcę Cię odprowadzić, mówisz stanowczo nie, a gdy chcę się spotkać, zgadzasz się, ale po chwili musisz iść. Wyjątkiem była ta noc, bo byłaś pijana-wziąłem głęboki wdech-To Ty powiedz mi, co jest?
-Ja.. Ja po prostu.. Nie chcę, żeby nas widziano razem-odparła niepewnie na jednym oddechu.
-Nie musiałaś się wysilać i odpisywać mi na wiadomości-mruknąłem. Nie no, super. Dager in maj hart, kurwa.
-Ale to tylko ze względu na Ciebie. Nie chciałam, żebyś się mnie wstydził-dodała. Chyba właśnie znalazłem plaster i nie mam tej przeklętej, krwawiącej rany ^^.
-Ja? Ciebie? Daj spokój-byłem lekko zszokowany. Niby w jaki sposób miałbym się jej wstydzić? Jest, piękna, mądra i niczego jej nie brakuje. Przytuliłem ją. Teraz staliśmy tak blisko siebie, że czułem jej przyspieszony rytm serca. Mogłem ją pocałować. Chciałem to zrobić, ale przecież ja się nie zakochałem. Kogo ja oszukuję? Ja za nią wariuję! I jeszcze nie czuję, że rymuję. Muszę z tym skończyć. Camille spuściła wzrok, a ja musiałem nacieszyć się całusem w czoło, który jej dałem.
-Yy.. Ja na serio muszę już iść-wyplątała się z moich objęć.
-No to chodźmy-westchnąłem.
-Spadam. Paa-Camille ładnie się uśmiechnęła do tego była, siedzącego w salonie. Jay stanął obok mnie.
-Wiesz, że ta miłość do Sivy to taki żart?-zapytał mnie.
-Jasne, że tak. Przecież wiem, że mnie kochasz-uśmiechnąłem się do niego.
-To dobrze-loczek położył rękę na moim ramieniu i paplał jakieś głupoty o naszym 'romansie', a ja się tylko uśmiechałem.
-Już idziesz? A co ze śniadaniem?-dopytywał się łysol.
-Zjem w domu-uśmiechnęła się.
-A tu co niby jest?-prychnął Tom-Przecież dom.
-Tak, ale wariatów-uśmiechnąłem się-Zaraz wracam-dodałem i wyszliśmy.
____________________________
Taki nieciekawy, ale jest :)
Trochę źle się czuję.. może to dlatego..
Jutro pierwszydzień szkoły dla mnie.
Nie wiem, czy przeżyję -.-
Nieważne.. ;)
Dzisiaj bez dedyków..

Domciakowa.xd nie tylko Ty :)
Bądź cierpliwa.. Zaczną się jego przypały ^^
Coś na poprawę humoru :D

czwartek, 6 września 2012

14. Nosz kurwa! -.-

-Zakładać majtki! Kobieta w domu!-krzyknąłem, gdy tylko weszliśmy. Max wyszedł na korytarz. Chyba chciał się z nami przywitać.
-Jesteście pijani-stwierdził.
-Ja? Chyba Cię pogięło-zaropre..zaprotre..zaprotestowała. Od ilości promili we krwi już mi się język plącze. Weszliśmy do salonu. Tom zaczął się głośno śmiać.
-Mówiłem, że zostawienie ich samym sobie to zły pomysł-Jay pokręcił głową.
-Ale nam nic nie jest-odparłem, chwiejąc się. Chociaż nie jestem pewien czy to ja się chybotałem, czy wszystko wokół-Myy.. Idziemy na górę-wziąłem Camille za rękę i zaprowadziłem do swojego pokoju. Chyba swojego. Mogłem to stwierdzić dopiero po zauważeniu fortepianu-Witaj w mojej fortecy-rozłożyłem ręce. Ona zachichotała-Siadaj gdzie chcesz, rób co chcesz.. Normalnie samowolka-usiadłem przy fortepianie. Szatynka zrobiła to samo.
-Zagrasz?-patrzyła mi w oczy.
-Teraz?-zdziwiłem się. Nie wiedziałem, czy dam radę. Ręce mi się trochę trzęsły, a głowa pulsowała.
-Nie, jutro-uśmiechnęła się.
-No to super!-podniosłem ręce do góry.
-Ale ja żartowałam-cały czas się uśmiechała.
-Pijana jesteś. Nie żartujesz.
-A co Ty tam wiesz-machnęła ręką i slalomem dotarła na łóżko. Ziewnęła. Podszedłem do niej zgarnąłem koc i jedną poduszkę i zrobiłem sobie bardzo twarde łóżko na podłodze.
-Możesz spać tutaj-wskazałem palcem na moje ukochane łóżeczko-No chyba, ze wolisz salon, ale tam cały czas te pokemony się kręcą.
-Dobra, zostaję. A co z Tobą?-patrzyła na mnie.
-Ja śpię tutaj-zdjąłem koszulkę bo było tak gorąco, że już nie wyrabiałem. Wyciągnąłem z szafy jakiś czysty T-shirt i podałem go Camille-Wiem, że nie zastąpi Ci to koszuli, ale masz-uśmiechnąłem się.
-Dzięki-odpowiedziała tym samym.
-Chcesz może jakieś gacie?-dziwnie mi było o to pytać, ale jej na pewno jeszcze głupiej zadać takie pytanie.
-Yy..-nie wiedziała co odpowiedzieć. Tym razem podszedłem do komody i wygrzebałem najmniejsze spodenki jakie tylko miałem czyste. Podałem je dziewczynie.
-Na końcu korytarza jest łazienka.
-To ja zaraz..
-Ok-przerwałem jej. Gdy wyszła, otworzyłem okno, bo czułem, że zaraz się uduszę. Położyłem się na podłodze..to znaczy..na kocu i myślałem.
-Oni chyba już śpią-szepnęła po wślizgnięciu się do pomieszczenia-Nic się na dole nie dzieje.
-To tylko cisza przed burzą-wyjaśniłem. W tych ciuchach wyglądała tak sexownie, że nie mogłem oderwać od niej wzroku.
-Idziemy już spać?-zaproponowała. Chyba się tym speszyła.
-Tak. Jasne-uśmiechnąłem się. Kątem oka widziałem, że wtuliła głowę w poduszkę tak jak ja to zawsze robię. Wstałem-A może jakiś całus na dobranoc?-uniosłem jedną brew.
-A może nie?-uśmiechnęła się. Usiadłem na łóżku i nie spuszczałem z niej wzroku-Coś nie tak?-teraz razem siedzieliśmy.
-Wszystko w porządku-odgarnąłem jej włosy z czoła. Westchnąłem i podszedłem do drzwi. Ostatnie spojrzenie na dziewczynę i..zgasiłem światło. Nienawidzę swojego nowego, strasznie niewygodnego łóżka, ale jeśli to przyczyni się do częstych wizyt Camille to jakoś to przecierpię.
-Nathan?-ledwie ją słyszałem.
-Coś się stało?-fakt, trochę spanikowałem.
-Na serio będziesz tam spał?-chyba usiadła.
-Nie wiem.. Zastanawiałem się, czy nie przenieść się na krzesło. Tu jest twardo-wiem, że marudziłem. Otuliłem się kocem i zająłem miejsce na fotelu.
-A co z tym łóżkiem na dole?
-Nie ma takiej opcji. Chłopcy od razu wywiną mi jakiś kawał-pomimo tego, że byłem pijany, wiedziałem, że to zły pomysł-Tylko w tym pokoju jestem bezpieczny-zaczęła się śmiać-Myśl sobie co chcesz, ale ja swoje wiem-dodałem z powagą.
-Dobra, dobra.. Niech Ci będzie-słyszałem w jej głosie radość-Ale jak chcesz to..no..ja..-zauważyłem, że ma taki sam problem z tworzeniem zdań, co ja (bella, pamiętasz rozmowę o dzieleniu Skittlesów? jprdl, wysłowić się nie mogłam hahaha xd).
-Camille, nie musisz nic mówić. Jesteś zmęczona. Powinnaś się wyspać-powiedziałem ciepło.
-Ale.. Chodzi mi o to, że..-chyba próbowała zebrać myśli. W podskokach dotarłem na łóżko.. Znowu. A dlaczego skacząc? Bo jestem zawinięty kocem w naleśnik. Czemu jestem owinięty kocem?! Przecież mi gorąco! Szybko ściągnąłem z siebie to dziadostwo i usiadłem po turecku.
-Pamiętaj, że to, co dzisiaj powiesz, jutro pójdzie w niepamięć-ładnie się uśmiechnąłem, ale ona na pewno tego nie widziała :(.
-No tak. Ponoć jesteśmy pijani-nasze dłonie się spotkały. Nie zabrała ręki. Nasze palce się splotły. Chciałbym zobaczyć jej minę.
-Lubię Cię-no super. Palnąłem jakieś gówno od rzeczy -.-.
-Ja Ciebie też-nosz kurwa! Ona mnie lubi. A mogło być tak pięknie. Ale ja oczywiście wszystko spieprzyłem. Z resztą jak zwykle. Mogłem powiedzieć, że ją kocham, ale nie wiem, czy to tak w pełni prawda.. To mogłem powiedzieć, że jest piękna, a nie 'lubię Cię' -.-. Chciałem się do niej zbliżyć, pocałować, ale trochę się bałem. Chyba za mało wypiłem-Nathan.. Bo ja.. Chciałam skończyć to..
-Oczywiście. Mów-i po durnym całusie. Niech ten dzień się już skończy.
-Jeśli naprawdę jest Ci tam niewygodnie to..-kolejny wdech-Możesz się położyć tutaj. Nie jestem aż tak szeroka-zaśmiała się nerwowo.
-Nawet o tym nie pomyślałem. Tylko uważałem, że chcesz mieć więcej prywatności-wytłumaczyłem. Ale ja jestem happy! Ona chcę spać ze mną w jednym łóżku! :D. W duchu pojawił się zaciesz 'ala Nath' ^^. Może ten dzień jest jeszcze czegoś wart-Jesteś pewna?
-Tak. Chyba mnie nie zgwałcisz, co?-zapytała gorączkowo.
-Nie-położyłem się obok niej.
-Dobranoc.
-Dobranoc-odpowiedziałem i dałem jej całusa w czoło. Zasnęliśmy nawet się nie dotykając. W filmach wyglądało to inaczej, ale to nie film, to jest real! I zasnąłem.
______________________
Jeśli chcecie to mogę dodawać więcej linków z minami ^^
No chyba, że wolicie je sobie wyobrażać xd
Piszcie w komentarzach :)
Ten rozdział też wyszedł w miarę długi.. Jeśli takie wam pasują to..też proszę o info w komie ;)
I przepraszam, że nie czytam wszystkich waszych blogów, ale rodzice mnie cisną i muszę przeczytać 'Potop' -.- III tomy!!!
Ktoś chętny, żeby za mnie to przeczytać? ;>
Byłabym wdzięczna ;]
Ale nie chcę Was już przynudzać ;D
Spadam, bo dentysta.. o.O
Trzymajcie za mnie kciuki.. Może przeżyję xd

MAGISTER 

niedziela, 2 września 2012

13. Jay debilu! Co Ty robisz? Chcesz zdradzić Natha? Przecież on tego nie przeżyje!

W porównaniu do chłopców, nie wypiłem dużo przez ten czas. Wolałem być trzeźwy, powiedzmy, że trzeźwy, podczas spotkania z Camille.
-No nareszcie!-Tom się uśmiechnął.
-Tak serio.. To myślałam, że sobie żartujecie-dziewczyna przygryzła wargę.
-BabyNath mówił żebyśmy poszli do domu, ale ja powiedziałem stanowczo 'nie, czekamy' i takim właśnie sposobem jeszcze tu jesteśmy-łysol objął szatynkę ramieniem.
-Pieprzysz głupoty-wkurzyłem się. A dlaczego? Bo.. Po pierwsze: nazwał mnie BabyNath. Po drugie: jest pijany i kłamie. Po trzecie: przystawia się do mojej.. To znaczy do Camille.
-Chłopie-Jay poklepał mnie po plecach-Nie bulwersuj się tak.
-To weź się nie bulwersuj-już chciałem dodać 'kurwa', ale przy szatynce nie chcę wyjść na jakiegoś przydupasa.
-Mam pomysł!-krzyknął Siva, gdy staliśmy przed budynkiem. Mój obiekt westchnień na szczęście nie był w zasięgu rąk Maxa. A jeśli chodzi o pomysły wielkoluda to ja jestem na nie. Dziękujemy panu, ale nie przechodzi pan dalej. Zapraszamy na casting w kolejnej edycji programu.
-Jaki?-Jay się nad nim nachylił. Wyglądało to tak, jakby mieli się zaraz pocałować.
-Jay debilu! Co Ty robisz? Chcesz zdradzić Natha? Przecież on tego nie przeżyje!-Tom darł się na całą ulicę, a ona się śmiała.
-Camille-spanikowałem-Nie słuchaj ich. Upili się i nawijają bez sensu.
-Nathan, spokojne-obdarowała mnie ciepłym uśmiechem.
-O, pardąą. Wybaczysz mi?-loczek patrzył na mnie oczami szczeniaczka.
-Żartuj-szepnęła mi do ucha.
-Nigdy!-krzyknąłem mu w twarz-Jak mogłeś? I to z Sivą?-pokręciłem karcąco głową.
-Ale..-zaczął.
-Nic nie mów-moja ręka przysłaniała mu facjatę-Jay, z nami koniec-dodałem z bólem. Jak robić sobie jaja to na maxa, c'nie?
-Ale ja Cię kocham!
-Za późno-odwróciłem się do niego tyłem. Reszta lała ze śmiechu.
-Skoro taki jesteś to idę do kochanka. Siva, Misiu!-loczek wskoczył mu na ręce.
-Nie patrz tak na mnie-powiedział Tom przez łzy-Ja mam moją łysą pałę-pogłaskał Maxa po czaszce.
-Została Ci Camille-łysa pała się odezwała.
-Ja tam nie narzekam-uśmiechnąłem się do niej.
-To oświecisz nas?-zapytała dziewczyna zmieniając temat.
-Chodźmy nad rzekę-Seev się szczerzył. Nathan, zapamiętaj. Kolejne wyjście z Camille, zero alkoholu dla chłopaków.
-No to już!-rozkazał Tom. Szliśmy przez park, można powiedzieć, że parami.
-Yy..-zacząłem-Jeszcze raz przepraszam, ale oni.. Po prostu za dużo wypili.
-A Ty nie?-podniosła jedną brew.
-Tylko trochę-uśmiechnąłem się. Chociaż zacząłem czuć zawroty głowy i zrobiło mi się ciepło-A Ty trzeźwa?
-No jasne-prychnęła.
-Trzeba to jakoś sprawdzić-myślałem głośno.
-Pocałuj ją!-usłyszeliśmy krzyk Maxa i się zatrzymaliśmy. Jestem ciekaw ile dowiedział się z naszej rozmowy, ale pewnie duużo. Zwłaszcza, że to gumowe ucho. Ale nieważne.. Patrzyłem i czekałem na jej reakcję, ale nawet nie drgnęła. Zbliżyłem się. Czułem jej przyspieszony i płytki oddech. A może to mój? Nasze spojrzenia się spotkały. Powoli się nachyliłem, a ona wyglądała na coraz bardziej wystraszoną. Złapałem ją delikatnie za podbródek. W głowie szumiało mi od alkoholu. Szybko wytrzeźwiałem umysłowo, przynajmniej na chwilę.
-Żartowałem-wyszeptałem jej do ucha. Camille chyba poczuła ulgę i jej kąciki ust uniosły się ku górze-Wolałbym nasz pierwszy pocałunek przeżyć na trzeźwo-o nie.. Czy ja to powiedziałem na głos?! Kurwa, i co teraz? o.O
-Jesteśmy!!-krzyczał uradowany Siva, zdejmując buty i mocząc stopy w wodzie. Dzięki Ci olbrzymie! Uratowałeś nas od nieręcznej ciszy. Wszyscy wydurniali się w wodzie. Tylko Camille siedziała na piasku i wszystkiemu się przyglądała. No i ja. To znaczy nie chciałem z nią siedzieć i spacerowałem. Źle to powiedziałem. Yy.. Pomyślałem. Chciałem, ale bałem się tej głupiej rozmowy o tym, co palnąłem. Ale raz się żyje i zacząłem iść w jej kierunku. Oczywiście po drodze zaczepiłem o jakiś konar i prawie się nie wyjebałem, ale mniejsza o większość. Ona tego nie widziała.
-A Ty nie pływasz?-to ona zaczęła rozmowę. Usiadłem obok niej.
-Czekam na Ciebie-uniosłem brwi. Nie wiem, czy to można zaliczyć do flirtu.
-Kłamiesz-lekko uderzyła mnie w lewe ramię.
-Nie i to bolało-udawałem poszkodowanego. Co te procenty robią z ludźmi.
-Boisz się i tyle.
-Czy to wyzwanie?-nachyliłem się. Patrzyliśmy sobie w oczy.
-Nie, sugestia-słodziutko się uśmiechnęła i poprawiła okulary. Delikatnie zdjąłem jej te czarne kujonki. To był kolejny impuls. Patrzyła na mnie z lekkim zaciekawieniem. Chyba była ciekawa, co zrobię. Najchętniej to bym się na nią rzucił i  zaczął całować, ale się powstrzymałem. Szybko wstałem i wziąłem ją na ręce. Była lekka.
-Co Ty robisz?-zdziwiła się.
-Nie tchórzę-odpowiedziałem jej i wszedłem po pas do rzeki (Misiek pamiętasz? -rzeki? -taak ^^ to woda płynąca hahah xd). Puściłem ją, a ona chlupnęła, cała się mocząc.
-O niee. Dostanie Ci się!-wstała. Ja się zacząłem głośno śmiać-A Ty z czego HA?-złapała się za biodra.
-Teraz wyglądasz jak miss mokrego podkoszulka tylko korony Ci brakuje-wskazałem palcem na jej głowę.
-Ooo.. Kogo my tu mamy?-Tom do nas podszedł, robiąc przy tym fale.
-Chcesz się odegrać?-zapytał Seev szatynkę.
-Jeszcze się pytasz?-prychnęła.
-Zmocz mu włosy!-krzyknął Jay, a ja wpadłem w panikę.
-Jak możesz? Przecież byliśmy parą?-wypomniałem mu. Zanim się obejrzałem, Camille siedziała już na moich plecach.
-Jak bardzo kochasz swoje włosy?-przyłożyła mi do ucha swój policzek. Na pewno niespecjalnie. Kątem oka zauważyłem, że reszta wyszła z wody.
-Nie tak bardzo jak Ciebie-i znowu powiedziałem to na głos. Debil ze mnie. Już nigdy więcej nie wypiję! Kogo ja oszukuję?
-Pijak!-poczochrała moją zacną grzywkę i się uśmiechnęła. Czyli wzięła to za żart? Zajebiście :). Nim zdążyliśmy się wyczłapać z rzeki, pawianów już nie było.
-Żaden pijak! No i super. Tamci nas zostawili-opuściłem bezwładnie ręce.
-Przejmujesz się tym?-założyła okulary.
-Nie boisz się?-teraz siedzieliśmy na trawie.
-Ciebie?-zaczęła chichotać-Nie-pokręciła głową. Jaka ona śliczna. Cała mokra, ale śliczna.
-A powinnaś-odparłem z powagą.
-Jak to ktoś powiedział 'pieprzysz głupoty'-machnęła ręką. Ej, to moje słowa!
-Tak myślisz?-zapytałem, a ona kiwnęła głową. Więc co innego mogłem zrobić jak tylko ją nastraszyć? No nic. Położyłem dłonie na jej kruchych ramionach i szybkim ruchem przewróciłem. Leżała na trawie z włosami rozrzuconymi dookoła głowy. Klęczałem nad nią. Nasze twarze były oddalone od siebie o jakieś 20 centymetrów. Wiem, że to dużo.. Idealna okazja, żeby ją pocałować.. Ale ja tego nie zrobię. Nie dzisiaj-Nadal się nie boisz?
-Nie-uśmiechnęła się. Odgarnąłem jej włosy z czoła.
-No kurde-położyłem się obok. Czułem się trochę zawiedziony.
-To Ty powinieneś się bać-spojrzała na mnie.
-Ja? Niby czemu?-oparłem się na łokciu, by móc patrzeć jej w oczy.
-Tak Ci przypominam, że mam starszego brata-ja się zerwałem.
-O Boże! Przecież on mnie zabije jak Cię zaraz do domu nie odstawię-zacząłem panikować-Chodź-pomogłem jej wstać.
-Ale ja żartowałam-ogarniała włosy. Według mnie, nie musiała tego robić i tak ładnie wyglądała-Mogę wracać do domu o której chcę, a Luke'owi nic do tego.
-Skoro tak mówisz-wzruszyłem ramionami i przerzuciłem ją sobie przez prawy bark-Ciekawie, co powie jak nie wrócisz-uśmiechnąłem się. Ona tego nie widziała, bo jedyne na co teraz patrzyła to na moją mokrą i teraz pewnie brudną koszulkę na plecach.
-Co Ty robisz? Masz zamiar iść tak przez miasto?-o dziwo się nie wyrywała.
-Tak-odpowiedziałem krótko.
-Postaw mnie na ziemię-poprosiła.
-Mamy problem-zatrzymałem się-Tutaj nie ma już ziemi i trawy. Jest tylko beton i kostka, więc Twoja prośba została rozpatrzona negatywnie-zacząłem się śmiać i ruszyłem w dalszą drogę.
-Nathan, Pijaku! Ogarnij się!-cały czas się śmiała.
-Nie-odpowiedziałem, idąc.
-Bo Ci ściągnę spodnie.
-Szantaż? Nie ładnie-dalej szedłem.
-Mówię serio.
-A teraz mi grozisz? I to chyba Ty jesteś pijana-serio, nie wiem czego się nawdychała, ale miała dobry humor. Nawet się mnie nie wstydziła. Zatrzymałem się przed jakimś klubem.
-Bardzo dziękuję-powiedziała Camille, gdy ją postawiłem. Spojrzałem na nią wymownie-O nie, ja nigdzie nie idę. Mój cel to dom.
-Dlaczego?-zapytałem zdziwiony-A z resztą dzisiejszą noc spędzasz ze mną-otoczyłem ją ramieniem.
-Cco? Zapomnij-wyrwała się z moich objęć.
-Chodzi mi o towarzystwo-no tak, mogła pomyśleć o czymś innym.
-I tak zapomnij-pokręciła głową.
-Oj nie marudź!-wziąłem ją za nadgarstek i weszliśmy do klubu. Nie siedzieliśmy tam długo. Wypiliśmy kilka piw i wyszliśmy na oświetlone uliczki Londynu. Teraz mogę przyznać. Upiłem się, ale Camille nie była gorsza. Zaczęła się chwiać. Musiałem i chciałem trzymać ją jedną ręką w talii.
-Teraz to już mnie w domu nie zobaczą-uśmiechnęła się do mnie.
-Mówiłem Ci, że jesteś śliczna?-nie mogłem od niej oderwać oczu. Ona była jak, jak, jak nimfa wodna (Paula, pamiętasz? ^^), która jest tak blisko mnie i jeszcze się śmieje i to do mnie. Nie wiem, czy to alkohol tak działał, czy naprawdę ona mi się podoba.
-Nie-zatrzymała się.
-To właśnie Ci mówię-westchnąłem.
-Tak się nie liczy-staliśmy naprzeciwko siebie.
-A jak się liczy?-nasze nosy prawie się stykały. W głowie mi się kręciło, a w uszach szumiało.
-To tak jakbym powiedziała 'wiesz, że mi się podobasz'?-nagle w jej oczach zobaczyłem strach.
-Serio tak jest?
-To był tylko przykład-zaczęła się tłumaczyć.
-Jasne-usiedliśmy na ławce.
-Ale mówię serio.
-Tak, tak-miałem banana na twarzy.
-A Ty z czego się tak cieszysz?-zapytała.
-Bo Ty mi też-nie wierzę, że to głośno powiedziałem. Który to już dzisiaj raz? Co najmniej trzeci. Jełop ze mnie i tyle.
-Ale Ty tak na serio?-teraz siedziała po turecku.
-A gdyby było inaczej zrobiłbym to?-pocałowałem ją. Robiłem to wolno i delikatnie. Nie chciałem być nachalny. Ona odwzajemniła całusa. Nie wierzę! Moje sny się spełniły! Położyłem rękę na jej talii i przysunąłem do siebie. Nie protestowała. Dłonie wplotła w moje włosy. To było takie przyjemne uczucie. Aż mnie ciarki przeszły. Nie wiem jakim cudem, ale Camille znalazła się u mnie na kolanach. Zacząłem pieścić jej plecy. Teraz pocałunki składałem na jej szyi. Słyszałem, że głośno oddycha. Najchętniej zdjąłbym z niej tą mokrą koszulkę, ale byliśmy w miejscu publicznym i trochę nie wypadało. I znowu nasze usta się złączyły. To ona przerwała całą akcję. Oboje wyglądaliśmy na zmęczonych-Jesteś śliczna-pocałowałem ją w policzek. Ona tylko patrzyła-No co? Mówiłaś, że wtedy się nie liczyło-uśmiechnęła się-Idziemy do mnie?-zaproponowałem-Skoro i tak do domu nie wracasz..
-Ale..-westchnęła-Niech Ci będzie-i poszliśmy. Cały czas ją trzymałem, ale teraz nie wiem dlaczego. Nie chciałem jej stracić, czy może nadal się chwiała. Nie ważne, ważne jest to, że jest przy mnie.
___________________________________
To chyba najdłuższy rozdział w historii mojego pisania o.O
I po wakacjach..
Więc rozdziały będą dodawane rzadko..
Ded dla: pożeracza mydła, Pauli i belli ;**

czwartek, 30 sierpnia 2012

12. Teraz jestem Biedny Nathan..

Było późno, a ja byłem zmęczony, więc szybko ułożyłem się do snu. Jednak zanim jeszcze zasnąłem, słyszałem jakieś dziwne krzyki Jaya. Na jego szczęście siedział u siebie, na moje nieszczęście..dzieli nas tylko ściana.
-Jay, łysa pało, przymknij ryjca!-wydarłem się do ściany.
-Po pierwsze: nie mam ryjca, a po drugie: z tekstem o łysej pale to do Maxa-odpowiedział.
-Mniejsza z tym-mruknąłem-Idź spać, a nie mordę wydzierasz!-to jest oczywiście kulturalna wymiana zdań przez ścianę.
-Pieprz się!-i po całej kulturze. Chyba sobie zdarł gardło, bo przestał ryczeć jak jakiś jeleń. Zamykając oczy, wtuliłem głowę w poduszkę. Cisza nie trwała długo, bo ktoś wparował do mnie do pokoju i zapalił światło.
-Czeczererecze, czeczererecze, czeczererecze, czeczererecze, cze-cze-cze-cze.
-Gustawo.
-Lima!
Tom, Max i Siva zaczęli tańczyć salsę, czy coś. Nie wiem, nie znam się.
-Serio nie macie co robić?-zapytałem bezradnie. Ja już nie mam na nich siły.
-Dziewczyny poszły..
-I nie macie kogo męczyć-przerwałem łysolowi.
-Oj no weź.. Ostatnio jesteś taki sztywny. Chodźmy na miasto-zaproponował Tom.
-Jayowi już lepiej-uśmiechnął się Seev.
-Ale zanim się ogarnę-nie chciałem nigdzie iść. Nie wiem dlaczego, ale wolałem zostać w łóżku.
-Gdzie się podziała dusza towarzystwa?-Tom rozłożył się na moim łóżku. Jak on tak może? Przecież ma swoje, brudas jeden.
-Poszła się bawić beze mnie-krzywo się uśmiechnąłem.
-Wstawaj leniuuuu! Idziemy-wszedł Jay i tym razem był ubrany.
-No dobra. Dajcie mi chwilę-wstałem, a oni zajęli moje legowisko. Tylko się na nich patrzyłem, a raczej lampiłem.
-No co?-Max był zdziwiony. Spojrzenie w stylu 'wynocha'-Nie mów, że wstydzisz się przy nas przebierać?-zaśmiał się.
-Chyba masz bokserki?-Jay podbiegł do mnie i podniósł mi koszulkę. Chyba myślał, że bielizna wystaje mi ze spodni. I miał rację-No masz, więc czego chcesz?
-Prywatności-zgarnąłem pierwsze lepsze ciuchy i poszedłem do kibelka się przebrać.
-A to na mnie mówicie Diva-zdążyłem usłyszeć.
20 minut później szliśmy ulicami Londynu. Zdziwiłem się, że chłopcy nie zadzwonili po Nar i Kelsey, ale nieważne. To ich sprawa. To nie ja będę słuchał ich jęczenia. Zaszliśmy do jednego z ulubionych klubów. Tak, muszę przyznać, że często wychodzimy się zabawić. Yy..to znaczy zrelaksować. Zabawić brzmi zboczenie i trochę nieprzyzwoicie. Tym bardziej jak mówimy o nocnych klubach i ich następstwach. O czym ja myślę? Znowu wychodzę na jakiegoś zboka. Ale żeby nie było, my tam nic ten. Chłopcy zajęli stolik i zamówili piwo, a ja poszedłem do łazienki. Nie moja wina, że..no..ten, że musiałem no! Gdy wróciłem, piwa jeszcze nie było, a może moje wypili? Po nich można się wszystkiego spodziewać.
-Nie martw się. My też jeszcze nie piliśmy-powiedział Max, gdy siadałem. Po chwili, zza mojego ramienia wyłoniła się ręka z tacą. Nie sama ręka rzecz jasna, ale tylko tą część ciała widziałem. No i jeszcze zarys biustu ^^.
-Proszę-usłyszałem speszony, kobiecy głos. Reszta się na nią patrzyła.
-Dziękujemy-wyszczerzył się Siva.
-Może skusisz się na małego drinka?-zaproponował Tom.
-Jestem w pracy-spojrzałem na nią. To była..
-O, hej Nathan-padł szczery uśmiech z jej strony.
-No cześć. Co Ty tutaj robisz? Siadaj-odsunąłem jej krzesło, a ona sobie klapnęła :).
-Pracuję-odpowiedziała krótko, patrząc na miny wszystkich.
-Hm-odchrząknął Jay-Młody, nie przedstawisz nam swojej znajomej?
-Tak, tak. Bym zapomniał-ale Ty idioto musiałeś mi przypomnieć -.-. I teraz nie mam wyjścia-To jest Max, Jay, Tom i Siva, a To Camille.
-Miło mi-uśmiechnęła się.
-Niee..-zaprzeczył jeszcze niedawno wyznający mi miłość Jay-To nam jest miło.
-Czekaj, czy to nie Ty..-wskazała tym smukłym palcem na Sivę. Można mieć smukłe palce?-To Ty tańczyłeś..
-We własnej osobie-podniósł ręce w geście 'a teraz wznieśmy macki do nieba'. Ona zaczęła się śmiać. Jeszcze nie widziałem jej takiej uradowanej.
-Muszę wracać do pracy-wstała.
-O której kończysz?-zapytał Tom. Ja chciałem ją zapytać. Teraz jestem Biedny Nathan.
-Zaa..-odwróciła się do nas plecami i spojrzała na zegarek-45 minut.
-Możemy na Ciebie zaczekać?
-Czemu nie-wzięła tacę i poszła. nawet w czarnym fartuchu zawiązanym na biodrach wyglądała ślicznie. Już nie mogę się doczekać wieczoru spędzonego z Camille, ale boję się, że te koczkodany coś odwalą.
Ach.. To będzie długa noc.
___________________
Tak więc..
To koniec rozdziału..
Gdybym wam nie napisała, pewnie byście nie wiedziały, hę? xd
Dobra, ja już nic nie piszę -.-

wtorek, 28 sierpnia 2012

11. Przecież ja nie jestem, żadnym niewyżytym seksualnie zboczeńcem^^

Poszedłem do swojej fortecy. Tylko tam kiblowa wróżka, a raczej jak to on się nazwał 'Klozetowy Lord Wader' mnie nie dopadnie. Chłopakom już totalnie odbiło na punkcie Star Wars. Te pawiany sobie w głowach zakodowały jakieś niepotrzebne teksty z filmów, zamiast myśleć nad piosenką, czy coś. A ona przecież sama się nie napisze! No tak, mają mnie. Ja zawsze napiszę hit na ostatnią chwilę, a później oni zbierają pochwały.
Ale mniejsza z tym.
Poczytam.
Tak, będę wielkim inteligentem i wezmę się za książkę. Lecz gdy tylko zacząłem czytać 177 stronę..
Tak, przeczytałem tyle. To nie ściema.
Więc jak już mówiłem..
Nie..
Jak już myślałem..
I nie pamiętam o co mi chodziło..
A, już wiem!
Nie wiem jak to powie.. Oj, po prostu pomyślałem o Camille. I jej oczach. I uśmiechu. I tym jak tak słodko wyglądała pierwszego dnia. Muszę się ogarnąć. Najlepiej będzie jak jej powiem, co czuję. Tylko jakimi uczuciami ją darzę? Widziałem w filmach, że trzeba wyznać to, co pierwsze przyjdzie na myśl. Czyli, że co? Mam jej powiedzieć 'flkjweghoenmvsdlca'? Tego na pewno nie zrobię. Niech się w głowę puknie albo nie, ja ją walnę.. O niee.. pocałuję i to najlepiej w usta. O czym ja myślę? Przecież ja nie jestem, żadnym niewyżytym seksualnie zboczeńcem.
-Nathan, Koooochaaanie!-usłyszałem krzyk pod moim oknem. To na pewno niczego dobrego nie wróży. Z tego powodu że było już ciemno, wziąłem latarkę i wyszedłem na balkon-Co za blask strzelił tam z okna!-darł się, na to wygląda, mój wielbiciel.
-Jay, Ty pokemonie to latarka!-odpowiedziałem, świecąc mu przy tym po twarzy.
-O nie kochany, to Ty!-klęknął na kolano. Ja pierdziu..
-Czego Wy się znowu napiliście?-zapytałem-I zakładaj spodnie, a nie świecisz tyłkiem pawianie!-był w samych bokserkach.
-Nigdy! Chcę być wyzwolony!-zaczął biegać wokół drzewa. Nie miałem zamiaru na to patrzeć i poszedłem na dół.
-Co Wy mu daliście?-wskazałem palcem na drzwi do tarasu.
-Nic-odpowiedział z powagą Max.
-A co się stało?-Tom oderwał się od kolejnej dzisiaj telenoweli. Nie mają lepszych rzeczy do oglądania tylko jakieś SerialeTV?
-Biega w samych gaciach wokół drzewa-wyjaśniłem i klapnąłem sobie na fotel. Mówiłem już, że słowo 'klapnąć' jest zabawne? Jak nie to właśnie teraz to mówię.
-Niemożliwe-Kelsey opadła szczęka.
-Zobacz sobie-kiwnąłem głową w tamtą stronę. Wszyscy rzucili się do okna i zaczęli się śmiać-Dlatego się was pytam: Co. On. Brał.
-Nic-odparł Siva, siadając na miejsce.
-Wiem!-krzyknęła Nareesha-Nasi nałogowcy palili jakieś gówno-spojrzała na nich karcąco. Przynajmniej to odczytałem z jej wyrazu twarzy.
-Tylko nie gówno-pogroził palcem Max.
-Ty, Ty, Ty łysolu! Jak śmiesz wyskakiwać z tym grubym paluchem do mojej dziewczyny? Ona może mieć traumę do końca życia-oburzył się mulat. Chyba jeszcze trzymał go ten Domestos-Chodź tu-przytulił ją i teraz kołysali się rytmicznie. Do przodu. Do tyłu. Do przodu.. Na jej twarzy malowało się wielkie WTF?!-On Ci nic nie zrobi. Nie pozwolę mu-dał jej całusa w policzek. Doszedłem do wniosku, że ładnie razem wyglądają. Mam nadzieję, że też będę ładnie wyglądał z Camille. Yy.. to znaczy z moją dziewczyną. Jeśli będę taką miał.
-To co Wy paliliście?-zapytałem.
-Nie wiem, Max to skombinował-Tom wzruszył ramionami. Cały Tom, nie ważne co, ważne, żeby się zaciągnąć.
-Papierosy-mruknął Max-Tylko z prawdziwą nikotyną. Mogą spowodować zawroty głowy czy coś, ale Jay nie palił z nami.
-Nawdychał się waszych wyziewów i teraz głupieje. Lepiej przyprowadźcie go do domu-westchnąłem. Normalnie jak dzieci. Oczywiście się mnie posłuchali. Z domu tylko było słychać ich krzyki.
-Już mi do domu!-to chyba ADHDwiec.
-Lecz się!-odpowiedział mu loczek.
-No chyba Ty!
-Chodź tu do kurwy nędzy!-oo.. Max się wkurzył. Po jakiś 10 minutach byli w salonie-Do swojego pokoju, marsz! I nie wychodź mi stamtąd!
-Tak tato-Jay posłusznie poszedł na górę.
-I się ubierz!-dodał Tom.
_________________
Żeby nie było.. Nie chciałam zrobić z nich ćpunów, okeej, a raczej ogeej?-Misiek^^
Boże.. Co się dzisiaj działo ;o
Na szczęście koniec dnia :)
I oczywiście dedyk dla Mendy Mojej Małej, Yugii i belli ;**

niedziela, 26 sierpnia 2012

10. Wygląda jak psychopata i to wymachujący kiblową szczotką..

-Ludzie!-Jay zaczął krzyczeć-Dawać maski. Ja tu nie wytrzymam-udawał, że mdleje. Ale mogę stwierdzić, że słaby z niego aktor, bo po chwili zaczął się chichrać. To chyba przez te perfumy. Nie tylko jemu na łeb padało. Tomax oglądając jakąś telenowele śmieli się jak głupi do sera. A tam facet powiedział tylko 'dżem'. Tak. To był DŻEM.
-Hahahahahaha, DŻEM-Tom leżał na podłodze.
-Olaboga!-krzyknął łysol-I to truskawkowy!-obaj wpadli w histeryczny rechot.
-Jak Wy wyglądacie-Jay ryczał-Dwa koczkodany lejące się z-z-z DŻEMU. Hahahahaha-sam się z tego śmiał. Czyli były już trzy koczkodany.
-Przybywam na ratunek!-do pokoju wparował Siva w samych bokserkach. W ręku trzymał szczotkę od klozetu. Z kim ja żyję?
-Nie wiem, co Ty w nim widzisz-pokręciłem głową.
-On jest taki słodki-odparła Naresha.
-Słodki? Wygląda jak psychopata i to wymachujący kiblową szczotką-prychnąłem.
-Przesadzasz-machnęła ręką.
-Jaa?-zdziwiłem się-Spójrz na niego.
-Och Wy niegrzeczni. Nieładnie się tak śmiać z dżemora, a co jak to zrani jego uczucia?-Seev zwracał się do chłopaków-Ja, dobra wróżka, albo wróżek nauczę was dobrych manier-wymachiwał tą szczotą. Każdy wybuchł jeszcze głośniejszym śmiechem-Osz Wy, pawiany jedne!-wkurzył się i zaczął okładać wszystkich tą jego 'różdżką'. Tamci zaczęli uciekać. Niestety, ja z Nareshą się nie uchroniliśmy.
-Siva!-dziewczyna krzyknęła na niego-Do mnie z tym czymś?
-Nie Misiu-uśmiechnął się. Rzucił za siebie szczotkę. Max dostał nią w łeb-Dla Ciebie mam inną karę..-zaczął ją ganiać po całym domu. I dobrze. Może jak powietrze się wymiesza to przestanie śmierdzieć tymi perfumami. Rozejrzałem się po pokoju i zauważyłem, że tylko ja w tym domu jestem normalny. Nawet Kelsey śmiała się z dżemora. Ja pierdziu.. Idę stąd..
-Nigdzie nie pójdziesz-powiedział niskim głosem Max i stanął w drzwiach.
-Idź się pośmiać z dżemu-on znowu zaczął się jarać, a ja próbowałem go wyminąć. Dupa blada. Jajogłowiec jest tak szeroki w barach, że ni ho, ho nie dało się go ominąć.
-Wybierz po której stronie mocy chcesz być-odezwała się klozetowa wróżka-Ciemnej-wskazał na siebie i Maxa-Czy jasnej-machnął ręką w stronę salonu.
-Ej, ja chcę być ciemny-Tom się zbulwersował.
-Już jesteś-uśmiechnąłem się do niego-Za grosz rozumu.
-Ty, Ty, Ty Jabba Huttcie-wkurzył się.
-A Ty jesteś Watto. Ty handlarzu niewolników, a raczej ślimaków-wypiąłem mu język.
-Co?-zdziwiła się blondynka.
-Tak, Twój chłopak handluje ślimakami z ogródka z dzieciakami z osiedla.
-Nawet nos masz podobny do niego-wciął się Jay.
-Nie prawda-TomTom złapał się za kulfon.
-Nejt, ajm jor fader (xdd)-powiedział Siva niskim głosem.
-Co Ty do mnie spikasz?-już mu się w głowie poprzewracało, ale to chyba od Domestosa, a nie perfum-Jaki ojciec-prychnąłem-Jak Ty jesteś klozetową wróżką-wszyscy zaczęli się śmiać.
-Jam jest klozetowy Lord Wader-podniósł z dumą głowę-I niech moc będzie z Tobą.
______________________
Rozdział krótki, ale z pomysłem ^^ (normalnie jak reklama Lerła Merlę.. dla domu z pomysłem hahaha xd)
Adrianna, to specjalnie dla Ciebie :)
Taniec MIAMI xdd zaczyna się w 4 minucie, a potem leci daaalej ;)
Misiek.. CHLAŃSKOOOOO ^^ i cała reszta następstw xd
I Medno Moja Mała nie sól głupot, bo zadzwonię :D

9. Nathanie Jamesie Thomasie Maximilianie Sivosławie ^^

-Widzę, że żyjecie-powiedział z uśmiechem na ustach Max, gdy tylko wszedłem z Jayem do domu.
-Tak-odparł loczek i usiadł na kanapie-Było ciężko, ale daliśmy radę-oczywiście ten, całą sprawę wyolbrzymił-Prawda SEEV?-zwrócił się do mnie. Czy on na serio powiedział to do mnie? O nie.. Dostanie mu się za to.
-Co?-mulat się zdziwił.
-Właśnie, co jest?-Kelsey wyglądała na zmieszaną.
-Pani Collins znowu pomyliła mnie z jednym z nich-przewróciłem oczami i klapnąłem sobie na fotel.
Klapnąłem.. Fajne słowo. Klapnąłem. Klapnąć. Hehehe xd.
-I dzisiaj pomyliła Cię ze mną?-wielkolud się zbulwersował.
-I z Tomem i Maxem-wycedziłem przez zęby.
-Co?-Naresha z niedowierzaniem zapytała-Przecież Was nie da się pomylić. To znaczy.. Może jesteś trochę podobny do Toma, ale Max?
-Nar ma rację. Jestem przystojniejszy i mądrzejszy i..-łysol zaczął wymieniać.
-I skromniejszy-przerwałem mu.
-Tak-zgodził się ze mną.
-Too.. Nathanie Jamesie Thomasie Maximilianie Sivosławie ^^-zaczął Jay. Już nie skończył, bo rzuciłem w niego poduszką. Ma się ten cel. Dostał w ten swój krzywy nos. Niestety.. Na drodze narzędzia zbrodni stał flakonik z perfumami, czy jak to tam się fachowo nazywa. Butelka zachwiała się i spadła na podłogę. Szkło się zbiło i w pomieszczeniu.. Co ja myślę? W całym domu śmierdziało fiołkami, różami, arbuzem, czy nie wiem czym.. Nie znam się na tym. Kelsey trochę się zezłościła. Nawet bardzo, bo poczerwieniała, ale nawet słowem się nie odezwała.
-Kotku-uspokajał ją Tom-Jutro kupię Ci drugie-dostała całusa w policzek-Ale teraz otwórzmy wszystkie okna, bo my tu nie wytrzymamy-wstał-A Wy na co czekacie?-zwrócił się do reszty.
-Już, już-mruknąłem-Przepraszam-krzywo uśmiechnąłem się do blondynki-Serio nie chciałem.
-Wiem-przyjacielsko na mnie spojrzała. Czyli nie jest zła. Co za szczęście. Poszedłem do kuchni. Tam też trzeba było wywietrzyć. Otworzyłem okno i usłyszałem głos Camille. Od razu przed oczami ukazała mi się jej twarz i zacząłem o niej myśleć. Zauważyłem ją jak stała na werandzie i rozmawiała przez telefon. Starsza kobieta była w domu.. Chyba..
Nasze spojrzenia się spotkały. Uśmiechnąłem się do niej, a ona zaczęła się śmiać. Kurwa, znowu mam coś nie tak z włosami? Nerwowo zacząłem poprawiać fryzurę. Obejrzałem się za siebie, a tam Siva tańczy 'TANIEC MIAMI' (znacie ten filmik, c'nie?). Więc ona z tego głąba się śmiała. Gdy znowu spojrzałem przez okno już nie było dziewczyny z moich snów. Tak, dobrze powiedziałem. Camille śni mi się co noc. Muszę coś z tym zrobić. Ale to od jutra. Niech jeszcze dzisiaj będzie w tej mojej zrytej bani.
-Ty debilu-spojrzałem po raz kolejny na tego pseudotancerza.
-No co?-zdziwił się-Przecież i tak na mnie nie patrzyłeś-wzruszył ramionami.
-Ale ona tak-wskazałem palcem na idącą w stronę centrum dziewczynę.
-Co? Niemożliwe-wziął butelkę wody z lodówki.
-Śmiała się z Ciebie-powiedziałem oschle.
-Niemożliwe-powtórzył. Jak mnie denerwuje jak na różne pytania odpowiada tak samo. To tylko świadczy o jego niskim poziomie intelektualnym.
-Śmiała się-o nie.. Ja też zaczynam. Zaraziłem się od niego. Boże, proszę Cię, uchroń mnie przed tą straszną chorobą.
-A od kiedy Ci tak zależny a opinii nieznajomych?-usiadł na krześle.
-Nie zależy mi-zrobiłem to samo.
-Widzę-wziął łyka tej zimnej wody, a później znowu będzie narzekał, że go gardło boli. Kurwa, dobrze, że nie dupa (bez skojarzeń proszę xd)-Już wiem-podrapał się po tym pustym łbie.
-Co-mruknąłem. Nie miałem zamiaru słuchać jego dziwnych rozważań.
-Wy się znacie-uśmiechnął się od ucha do ucha. Pewnie gdyby ich nie miał, uśmiech byłby dookoła głowy. Jednak ma trochę oleju w tym garnku skoro na to wpadł-A może to jest ta Twoja wybranka, hę?-jednak jest go dużo.. Chyba się zaraz wyleje.
-Co? Ogłupiałeś?-wstałem-Nie-odparłem i poszedłem do reszty. Słyszałem jak mruknął coś w stylu 'Czyli jest'.
_______________________
SIVOSŁAW mnie rozjebał hahahaha xdd
Rozdział zrealizowany według pomysłu Ivy :D
Dzięki siostra ;*

czwartek, 23 sierpnia 2012

8. Plebsy jedne..

-Co tak szybko?-zdziwił się Siva, gdy wszedłem do salonu.
-Nie pozbędziecie się mnie-mruknąłem i usiadłem na sofie.
-Oglądasz z nami 'Szybkich i wściekłych'?-zapytał Jay.
-Zaraz ja będę szybki i wściekły jak znowu to włączysz-to chyba była groźba. Mówi się trudno.. Nie mam zamiaru oglądać tego po raz setny. Kelsey i Naresha zaczęły się śmiać.
-To może..-zaczął łysol.
-Nie, nie będziemy oglądać 'Szczęk 2'-teraz to Tom się zbulwersował.
-Ale Wy jesteście wybredni-powiedział Max z rezygnacją w głosie.
-Too..-spróbowała blondynka.
-Dziewczyny, zapomnijcie o Titanicu-Seev tylko pokręcił głową.
-Ja mam pomysł-wyrwałem się-Nic nie oglądajmy. Weźmy po piwie i idźmy do ogrodu-wstałem i poszedłem do kuchni.
-To nie taki głupia myśl-Jay się ze mną zgodził i wszyscy robili to, co im rozkazałem. Plebsy jedne, a niech tylko spróbują się nie słuchać. Wtedy do lochów z nimi! Ale mniej sza z tym.. Usiedliśmy grzecznie na leżaczkach, ale ADHDwcowi (jeśli nie wiecie o kogo chodzi, to chodzi o Toma) szybko to się znudziło i pobiegł po piłkę do siatkówki.
-Gramy?!-krzyknął uradowany.
-Jasne-odpowiedzieliśmy równo. Tyle, że tamci z radością, a ja z przymusu.
-No to już! Ustawiamy się w ładne, okrągłe kółeczko-Tom machał tymi długimi łapami.
-A jakie może być inne kółeczko?-zastanawiał się loczek.
-W waszym przypadku kwadratowe-stwierdziłem i miałem rację. Chłopcy się trochę oburzyli z resztą tak samo jak dziewczyny, ale po chwili piłka już szybowała w powietrzu. Max chciał się popisać i zaserwował tak mocno, że te okrągłe coś czym graliśmy wylądowało u sąsiadów.
-No brawo łysolu-Tom zaczął mu klaskać.
-Skarbie, nie denerwuj się. Pójdę po to z Nar-Kelsey pogładziła go po policzku.
-Nie. On po to pójdzie-chłopak wskazał palcem Maxa.
-Zachowujecie się jak dzieci-przewróciłem oczami-Robicie z igły widły. Jak się ktoś przejdzie to nic mu się nie stanie. Przecież od tego nie umrze-to takie moje przemyślenia-Ja po to pójdę-westchnąłem.
-Idę z Tobą-powiedział się Jay.
-A Ty po co?-zdziwił się Seev-Piłka aż tyle nie waży. Da sobie chłopak radę-dodał, gdy szliśmy już w stronę naszego celu.
-Będę go asekurował!-a ja takie WTF?!
-W czym?-zapytałem go.
-A co jak pani Colins nie spodoba się to, że ten nasz flak wylądował w jej tulipanach i się na Ciebie rzuci?-loczek od nadmiaru promieni słonecznych padających na jego czaszkę zaczął wymyślać jakieś niestworzone historie.
-Stary, ona ma prawie 80 lat-tylko tyle mogłem powiedzieć. Większej ilości słów by nie przetworzył-Jak już się rzuci to tylko z ciastkami i herbatą-zatrzymałem się przed trawnikiem.
-Boisz się?-wywrócił oczami.
-Co? Ja? Niee-prychnąłem. Chodzi tylko o to, że dwie C siedzą na werandzie.
-Czy ja dobrze widzę?!-pani Colins wstała z miejsca-Jay i.. Siva?
-I Nathan-poprawiłem kobietę. Dzisiaj już trzeci raz. Powoli zaczynam tracić cierpliwość.
-Ach tak. Przepraszam-zaczęliśmy iść w jej stronę.
-Nic nie szkodzi-machnąłem ręką i spojrzałem na szatynkę, która podeszła do babci.
-My po piłkę-wtrącił loczek-Jest gdzieś w tulipanach-skrzywił się.
-Najmocniej przepraszamy. To nie było celowe-zacząłem.
-Co? Dajcie już spokój-kobieta machnęła ręką-Ja nie mam żadnych tulipanów. Te kwiaty same się tam posiały. Nie mam zdrowia na prowadzenie ogródka-posmutniała. Jay w tym momencie poszedł po naszą zgubę. Ja i Camille patrzyliśmy się na siebie. Czułem jak robi mi się gorąco.
-Chodź Młody-poklepał mnie po plecach.
-Tak, tak-to nie moja wina, że mam taki odruchowy tekst-Do zobaczenia-pożegnałem się i wróciliśmy do tamtych debili. Oczywiście nie chodzi mi o Kelsey i Nareshę.
_______________________
Sorry.. Nie mogłam się powstrzymać i musiałam wcisnąć w tym rozdziale tą staruszkę xd
Dzięki za 10 komentarzy pod ostatnim rozdziałem. Nie spodziewałam się tego :)
Już dwie osoby stwierdziły, że zrobiłam się 'dziwna'..
Może mają racje..
A teraz tak nie od parady..
Ktoś mądry kiedyś powiedział, a raczej napisał: 'Kiedy jestem sobą, wszyscy uważają mnie za osobę z trudnym charakterem.. Ale lepiej być znienawidzonym za bycie sobą, niż lubianym za bycie kimś innym..' 
Tak Misiek (wariat), to są Twoje słowa.
I dziękuję za nie ;**

niedziela, 19 sierpnia 2012

7. Tylko proszę Cię, nie mów chłopakom.. Oni będą się śmiać..

Zrobiło się pochmurno, więc szybko zabrałem swoją sexi dupę do domu, żeby nie zmokła.
Zanim się rozpadało,  byłem już na miejscu.
-I jak udała się randka?-takimi słowami przywitała mnie Kelsey. Ja tylko przewróciłem oczami.
-Nie porozmawiasz z nami?-Tom udawał smutnego.
-Nie-odpowiedziałem krótko i skierowałem się do swojego pokoju. Usiadłem na łóżku z zamiarem, że wezmę się za książkę.
Jednak usłyszałem ciche pukanie.
Chyba..
Nie jestem pewien..
Może mi się wydawało.. Nie chcę wyjść na idiotę, krzycząc do pustych drzwi.
Pustych drzwi?
Czy one są puste?
Na pewno niee..
Chodzi mi o to, że za drzwiami nikogo nie ma, a ja się drę: 'OTWARTEE!'
Mniejsza z tym..
Podszedłem i uchyliłem niepuste (xd) drzwi.
-Jak w takim tempie będziesz je otwierał dziewczynie to możesz o niej zapomnieć-Naresha przewróciła oczami-Mogę wejść?-uśmiechnęła się słodko. Zrobiłem krok do tyłu.
-Prosz-mruknąłem-Rozgość się-sam usiadłem po turecku na łóżku. Dziewczyna zrobiła to samo.
-Czytasz?-wskazała palcem książkę.
-Trochę-wzruszyłem ramionami.
-O czym jest?-zapytała.
-Przyszłaś rozmawiać o książce?-spojrzałem na nią nerwowo. Wiedziałem, że chce pospikać (^^) o Camille, ale nie wie jak zacząć.
-Ogólnie chciałam pogadać-ona też była poddenerwowana. Ale dlaczego?
-Jasne-uśmiechnąłem się-A o czymś konkretnie może?-chciałem jej to ułatwić.
-W sumie to tak. Znamy się trochę i widzę, że jest coś nie tak-zaczęła. Ale przecież ze mną jest wszystko ok. Nic się nie zmieniło.. Prawda?
-Wiesz co.. Lepiej będzie jak od razu zapytasz o Camille. Po co owijać w bawełnę-patrzyliśmy sobie w oczy. W reszcie ona się uśmiechnęła-Co?-zdziwiłem się.
-Ma na imię Camille? Ładnie-uśmiech nie znikał z jej twarzy.
-Tylko proszę Cię, nie mów nic chłopakom-błagałem-Oni będą się śmiać.
-Jasne. Nie ma sprawy-machnęła ręką-Powiesz mi coś o niej?-zapytała niepewnie.
-To zależy co chcesz wiedzieć-uśmiechnąłem się-Sam niewiele o niej wiem-kurde, dlaczego ja nic o niej nie wiem.
-Jak się poznaliście?-zapytała z ciekawością. Serio, ona chciała to wiedzieć.
-Noo..-nie wiedziałem jak ubrać to w słowa-Jak ostatnio padało.. No.. Byłem w parku.. I się tak jakoś spotkaliśmy.
-Ale Ty jesteś wymowny-uniosła brwi. Wiem, ciężko się ze mną rozmawia.. A zwłaszcza jak jestem zestresowany-Dobra. Nie ważne. Poznaliście się w parku. Fajnie. I jeszcze padało.. Więc było trochę romantycznie-stwierdziła.
-Nie, nie było. Szliśmy pod parasolem w milczeniu-przechyliłem głowę do tyłu i zmarszczyłem nos, lecz szybko wróciłem do poprzedniej pozycji i zauważyłem minę Nareshy. Tylko się krzywo uśmiechnęła.
-Niedobrze-wyglądała jakby nad czymś myślała-Dzisiaj też się spotkaliście?
-Tak. Dzisiaj i wczoraj i..-w sumie to nie wiem, co jeszcze chciałem powiedzieć.
-A jak wygląda?-wzięła książkę do ręki i zaczęła czytać opis, chyba.
-Jest..-zacząłem. Dziewczyna spojrzała na mnie-Jest szatynką o szarych oczach. Wczoraj była ode mnie niższa o pół głowy, bo miała trampki. Z resztą, dzisiaj też. Ma słodko zadarty nosek i nosi okulary..I jest ładna-zastanawiałem się co jeszcze mogę o niej powiedzieć-Lubi Kinga. To znaczy jego powieści-dodałem po chwili.
-Och Nath-westchnęła-Nie wiem, czy wiesz, ale właśnie się zakochałeś-położyła dłoń na moim ramieniu.
-Skąd taki pomysł?-zdziwiłem się. Ja. Się. Nie. Zakochałem. Jasne?
-Nawet czytasz to co ona-uniosła książkę na wysokość oczu.
-Ale to jest naprawdę fajne-wziąłem powieść, a raczej 4 minipowieści do rąk.
-Skarbie-zaczęła. Często tak do mnie mówiła. Traktowała mnie jak brata, a ja ją jak siostrę. Jako jedyna w tym domu nie mówi do mnie 'BabyNath'. Nawet Kelsey to się czasem zdarzało-Dam Ci dobrą radę. Zaproś ją do kina, kup jej jakiegoś ładnego kwiatka i za żadne skarby nie pozwól jej samej wracać do domu-uśmiechnęła się-I proszę Cię, nie ukrywaj tego uczucia, bo może zniknąć-wstała. Cały czas patrzyliśmy sobie w oczy. Po chwili już jej nie było.
Może Naresha ma rację. Powinienem zaprosić ją na 'randkę'.
Później będę o tym myślał..
Czas iść do pani Collins. To taka miła staruszka. Raz w tygodniu do niej chodzimy zazwyczaj po listę zakupów i na herbatkę na 'plotki'. W tym tygodniu jeszcze nie wpadliśmy, więc idę odwiedzić sąsiadkę. Na głowę założyłem fullcapa SUPERMEN.
-Nic nie wiem. Nie chciał mi powiedzieć-usłyszałem głos przyszłej pani Kaneswaran, gdy schodziłem po schodach.
-Kłamiesz!-krzyknął Tom oskarżycielskim głosem.
-Ja wychodzę-zajrzałem do salonu, ratując przy tym Nareshę. Powiedziała bezgłośnie 'dziękuję'. Opowiedziałem jej mrugnięciem.
-A Ty dokąd?-Jay stał z założonymi rękami.
-Do pani Collins. Dawno u niej nie byłem-uśmiechnąłem się i wyszedłem z rękami w kieszeniach. Idąc chodnikiem, widziałem jak te glonojady patrzą przez okno, czy na serio idę do domu obok. Gdy już wchodziłem na kamienistą dróżkę, pomachałem chłopakom, a oni szybko się schowali. Co, myśleliście, że was nie widzę? A jednak.. Z łobuzerskim uśmiechem stałem na werandzie domu. Zapukałem.
-Dzień dobry-uśmiechnąłem się przyjaźnie.
-Witaj-powiedziała radośnie kobieta-Tom, tak?-przymrużyła oczy, patrząc na mnie.
-Nie, Nathan-poprawiłem ją. Zawsze mnie z kimś myliła. Innych nie. Tylko mnie, a to ja najczęściej do mniej wpadałem.
-Ach, tak-uśmiechnęła się-Przepraszam.
-Nic nie szkodzi-też się uśmiechnąłem. Kobieta nie wyglądała na 79 lat, które miała. Bardziej na 65, a nawet jak się uśmiechnie to na 63 lata-Może pani czegoś potrzebuje?-zapytałem.
-Przepraszam, ale nie. To co potrzebne mamy-usłyszałem za sobą znajomy głos-Babciu, mówiłam Ci, żebyś nikomu nie otwierała-podeszła do staruszki.
-Ale..-zacząłem.
-Dziękujemy, ale nie skorzystamy z żadnej wakacyjnej oferty, czajnika, czy żelu pod prysznic-uśmiechnęła się-Nathan?-zdziwiła się-Nie poznałam Cię w tej czapce. Co Ty tu robisz?
-Wnusiu, pójdę wstawić wodę na herbatę, a Wy sobie porozmawiajcie-powiedziała stara kobieta i poszła, a my usiedliśmy na ławce.
-Jesteś młodą panią Collins?-zapytałem.
-Tak-odpowiedziała-Nie wiedziałam, że na reklamach sobie dorabiasz-odparła niepewnie.
-Dorabiam?-byłem trochę zaskoczony.
-No.. Wyglądasz na kogoś, kto wszystko ma-patrzyłem na nią ze zdziwieniem-Przepraszam-wyszeptała.
-Ja mieszkam obok i wpadłem na herbatę-wytłumaczyłem.
-A ja.. Myślałam..-i zaczęła się śmiać. Z resztą ja też-Jeszcze raz przepraszam-położyła rękę na moim ramieniu. Spojrzeliśmy sobie w oczy. Gdy weszła pani Collins, szybko ją zabrała.
-Ta ja będę już leciał-wstałem z miejsca.
-Max, zostań-poprosiła babuleńka.
-Nathan-poprawiłem ją.
-Przepraszam-uśmiechnęła się.
-Nie będę wam przeszkadzał. Popołudnie z wnuczką jest ważniejsze od sąsiada i z tym pani musi się zgodzić-poprawiłem fullcap-Wpadnę jutro-pomachałem i wróciłem do cyrku zwanego domem.
_______________________________
Jest rozdział..
Ale proszę obwiniać bells, bo to ona mnie szantażowała..
Dwie prace:

Nathan Sykes (to mój pierwszy Nath jakiego rysowałam, więc proszę być wyrozumiałym xd)


Max (wczorajsze 'dzieło', niestety.. nie chce się przekręcić to dziadostwo -.-)

Co o nich myślicie?

czwartek, 16 sierpnia 2012

6. Oboje będziemy czuć się komfortowo..

Gdy wszedłem do kawiarni, Camille jeszcze nie było. Super! Przynajmniej mam pewność, że się nie spóźniłem :).
Trzeba zająć stolik..
Może tam? W rogu?
Niee.. Pomyśli, że.. Właśnie, co ona sobie pomyśli?
To przy oknie?
O nie! Jak idioci będą szli z dziewczynami to później będę miał wywiad w domu -.- .
Najbezpieczniej będzie tak na środku. Oboje będziemy czuć się komfortowo. Co za słownictwo ^^.
Tak więc usiadłem i czekałem.. Była 12.15. Każdy ma prawo się spóźnić. Mi tez się czasem zdarza. Dobra, nawet dość często. Dlatego: noł stres ;). Gdy po raz kolejny looknąłem na ekran telefonu dochodziła pierwsza. Czyli mnie olała.. Mogła chociaż napisać sms, zadzwonić, cokolwiek. Już miałem wychodzić, ale zobaczyłem, że wchodzi. Kiedy podchodziła do stolika, wstałem, a ona się uśmiechnęła.
-Już myślałam, że się spóźnię-westchnęła.
-Tak?-zapytałem zmieszany. Oboje usiedliśmy.
-Jestem 10 min przed czasem.. Długo czekasz?-kolejny uśmiech z jej strony. Zaraz, zaraz.. Przed czasem? To my nie umówiliśmy się na 12? A może to ja się pomyliłem.. Kątem oka spojrzałem na tarczę zegara przy ladzie. Dochodziło południe. Teraz wszystko jasne.
Jay i jego zemsta! Przestawił mi zegarek.. W domu się z nim policzę. Och, ja już coś wymyślę. Loczek tego nie przeżyje. Ale w sumie.. To dobrze. Nie spóźniłem się. Podziękuję mu.
Ale Camille ładnie dziś wygląda. Te spięte szatynowe włosy, kujonki i ta koszula w kratę.
Ach..
-Nathan?-dziewczyna przerwała moje przemyślenia.
-Tak, tak?-taki odruchowy  tekst.
-O czym Ty tak myślisz?-wzięła łyka kawy. Nawet nie wiem kiedy ją zamówiła. Mi też zamówiła. Jaka ona miła.
-Źle zadałaś pytanie-nachyliłem się nad stolikiem.
-Serio?-nie patrzyła mi w oczy, ale pomimo tego też się trochę zbliżyła-To jak powinno brzmieć?-podniosła brew.
-O kim myślisz-poprawiłem. Patrzyłem w jej szare oczy. Ona przez chwile też patrzyła w moje, lecz szybko spuściła wzrok, przygryzła wargę i założyła wystający z koka kosmyk włosów za ucho.
-Hmm.. Dobrze, więc o kim?-błądziła wzrokiem.
-O Tobie-no co? Trzeba być szczerym. Ona jakby znieruchomiała. Patrzyła na mnie  jakbym był jakimś wybrykiem natury. W końcu zaczęła się śmiać pod nosem.
-Jasne. Nie chcesz to nie musisz mówić-kolejny łyk kawy.
-Ale ja mówię serio-patrzyłem na nią z powagą. Nagle i ona spoważniała.
-Przepraszam. Po prostu się nie spodziewałam-tłumaczyła się. Na jej policzkach pojawiły się rumieńce. Ale ona słodka..
-Spoko-uśmiechnąłem się-Ładnie Ci w okularach. Czemu na co dzień ich nie nosisz?
-Bo jak pada to nic nie widzę-przyznała się.
-Fakt-kiwnąłem głową + mina.
-I nie jest mi ładnie.Chodzę, bo muszę.
-Oj.. Co Ty tam wiesz. Ładnie i tyle-nie mogłem dać jej za wygraną.
-Dobra, dobra. Mówisz tak, bo chcesz być miły-poprawiła okulary. Co jakiś czas zsuwały jej się na czubek nosa.
-Naprawdę tak uważam. Wiesz.. Ogólnie uważam, że jesteś..-przerwał mi telefon-Przepraszam-krzywo się uśmiechnąłem i odebrałem.
-Młody! Do domu-usłyszałem w słuchawce głos Toma.
-Co? Jaja sobie robisz? Nie ma mowy-odparłem-Nie teraz.
-Do domu powiedziałem!-krzyczał Jay.
-Goń się-warknąłem i się rozłączyłem. Camille tylko na mnie patrzyła-Kumple-wytłumaczyłem. Szatynka się ciepło uśmiechnęła-Zamawiamy coś jeszcze, czy może idziemy się przejść?
-Tak właściwie to zaraz muszę iść do domu-zestresowała się. Tylko nie wiem czym. Czy to ja tak na nią działam? Chciałbym..
-To może Cię odprowadzić?-zaproponowałem cały czas się szczerząc.
-To miło z Twojej strony, ale mieszkam przecznicę stąd-uśmiechnęła się. Nie, to nie był uśmiech. To był grymas.
-Jasne, jak chcesz-byłem trochę zawiedziony. No cóż.. Nie będę dziewczyny zmuszał. Nie chce się ze mną pokazywać na mieście.. Mówi się trudno. Wstaliśmy z miejsc w tym samym momencie.
-Pa-pożegnała się.
-Cześć-odparłem. Każdy poszedł w swoją stronę. A mając na myśli 'swoją', chodziło mi o to, że poszliśmy w przeciwnym kierunku.
Jedyny plus? Wiem, że nie mieszka w tej części miasta co ja.
__________________________
Rozdział wyszedł taki dziwny..
Niby coś się działo, ale nic nie było porywającego..
Nie mam żadnych rewelacyjnych pomysłów..
Jednym słowem: dupy nie urywa, staniki nie latają.
I jeszcze ten beznadziejny humor -.-
Nie wiem kiedy kolejny rdz..
Ded dla:
Ach... nie chcę mi się wypisywać..
Dla wszystkich czytających i komentujących..
Dzięki dziewczyny za ciepłe słowa ;**

wtorek, 14 sierpnia 2012

5. Smakuje jak mydło..

Jaki ten świat jest piękny ;)
Co te kobiety robią z mężczyznami, że wystarczy tylko uśmiech i od razu humor się poprawia?
Mi wystarczy uśmiech tylko jednej.. Camille..
-Wróciłem!-krzyknąłem w drzwiach. Chyba nic dzisiaj nie zepsuje mi tego nastroju.
-Aaaa!-usłyszałem krzyk pozostałych w kuchni. Od razu tam pobiegłem i co się stało? Na wejściu zostałem oblany 20 litrami zimnej wody z płynem do naczyń. Jeszcze Tom rzucił we mnie butelką po Fairy (nie żebym reklamował to gówno). Trafił prosto w czoło. To bolało. I żeby tego było mało, miałem otwartą japę i naleciało mi do wnętrzności tego, tego eliksiru. Fuu.. Jakie to niedobre. Smakuje jak mydło. Nie, żebym kiedyś je jadł, ok? No dobra.. Zdarzyło mi się raz, czy dwa, ewentualnie siedem (inspiracja? pożeracz mydła Chucherko xd). Nie mogłem uwierzyć, że to się dzieje na prawdę. Puszczałem.. Nie, to nie były gazy -.- . Puszczałem bańki i to z ust. I to ile! Były w całej kuchni. Nie mogłem nic powiedzieć, a Jay zamiast mnie ratować, włączył kamerę i to wszystko nagrywał.
-Idealne do SykesSunday-zaczął się śmiać-No Nathan.. Uśmiech proszę-oj jak ja ich nienawidzę.. Normalnie jak braci ich nienawidzę.
-Chłopak ma jakąś nową odmianę wścieklizny-Tom rechotał jak żaba. Siva leżał na stole. No tak, on taki wielki. Wystarczy, że nogę podniesie i już woła o pomoc, żeby go z żyrandola zdjąć. Max co chwilę się zapowietrzał. Brzmiało to tak: he, zapowietrzenie, he, zapowietrzenie, he.. Przynajmniej bardzo podobnie. A Jay nagrywał jak bańki mydlane, nie.. nie mydlane.. jak bańki płynowe (olaboga.. taka moja logika) się ze mnie wydobywają, jak z fontanny woda, a przy tym próbował się nie zsikać. Ja Was kiedyś nagram. Ja Was kurwa nagram.. Będziecie mieli WantedWednesday.. Będzie taki zabawny, że się wszyscy posikacie ze śmiechu.. Zacząłem pluć do zlewu. Zabrałem butelkę wody i poszedłem do siebie. Wziąłem to wodę tylko dlatego, że musiałem ten płyn czymś zapić. I na szczęście wystarczyło tylko to. Żeby nie myśleć o tym, co mi dzisiaj te koczkodany (hehe xd) zrobiły, napisałem sms do Camille.
Hej ;). Co u Cb słychać? Jak tam książka? ;D
Poszło. Minęła minuta. Brak wiadomości. Minęły kolejne 4 minuty, a wiadomości nie ma. Zacząłem się trochę stresować. Po prostu nie słyszała. Zaraz odpisze. 10 minut czekam i czekam i nic. Wezmę się za czytanie. Po każdym zdaniu podświetlałem ekran telefonu, żeby zobaczyć, czy nie mam sms. Nie było. No nic.. Świat się nie skończył, ale niewielka jego część się zawaliła. Było po północy kiedy skończyłem czytać. Poszedłem wziąć prysznic. Po 20 minutach byłem z powrotem. Mam wiadomość! Mam tą wiadomość! :D. Kliknąłem 'pokaż' i facepalm. Sms z sieci -.- . Trudno.. Idę spać.
Obudziłem się po dziewiątej. Muszę  to przyznać. Jestem śpiochem.
Looknąłem na telefon i zobaczyłem małą kopertę w prawym górnym rogu ekranu. Mail, czy sms? Nigdy nie mogłem ich odróżnić.. Jedna jest jaśniejsza od drugiej, ale która?
Hej ;). Przepraszam, że wczoraj nie odpisałam. Mam nadzieję, że Cię nie obudziłam :).
                                                                                                      Camille godz. 08.26
Jasne, że nie obudziłaś :). Co powiesz na spotkanie?
Od razu odpisałem. Cieszyłem się jak małe dziecko, gdy napisała, że nie ma problemu :D. Umówiliśmy się w południe w kawiarence niedaleko parku.
Poszedłem do kuchni, zjeść jakieś śniadanie. Mając na myśli jakieś, chodziło mi o kanapki. No chyba, że załapię się na jakąś jajeczniczkę, zrobioną przez Jaya. Niestety.. Nie było jajecznicy :(.
Poszedłem na górę wziąć prysznic i się ogarnąć.
-A Ty znowu gdzieś idziesz?-zapytał Max, gdy schodziłem po schodach. Miałem taką cichą nadzieję, że mnie nie usłyszy. A było to bardzo możliwe, bo przyszła Naresha i Kelsey. Jak one są to nigdy nie było ani nudno, ani cicho. Ale łysy ma gumowe ucho. Taki cichociemny się znalazł. Ojciec zespołu. Wie wszystko. Słyszy wszystko. Kurwa, wszechwiedzący.
-Tak. Wychodzę. Będę..-zacząłem się zastanawiać-Będę pod telefonem-uśmiechnąłem się i skierowałem się do drzwi.
-A on gdzie?-na korytarzu pojawiła się blondynka.
-Nie mam pojęcia-Tom ją objął. Blee.. Oni się zaraz pocałują.
-Może się umówił z dziewczyną?-usłyszałem głos Nareshy, gdy zamykałem za sobą drzwi. Nie chciałem tam wracać i tłumaczyć im, że tak nie jest. Nie miałem siły, odpowiednich argumentów i czasu.

To ta kawiarnia. No to wchodzę..
________________________
Przepraszam za rozdział, ale jakoś nie miałam humoru i tak średnio wyszedł -.-
Nie wiem kiedy kolejny..

niedziela, 12 sierpnia 2012

4. deszcz=park=brak parasola=dziewczyna=kosz

-Co Ty taki smutny?-zapytał się Jay. Siedziałem w kuchni i piłem piwo (WARZONE ^^)-Zazwyczaj nie pijesz bez okazji. No chyba, że tej okazji nie jestem świadomy-uśmiechnął się. I czego się tak szczerzysz? Nie ma powodów do tego.
-Olała mnie dziewczyna-mruknąłem-Pierwszy raz.
-Nie wierzę.. Ciebie? Bożyszcza nastolatków?
-Tak, tak. nabijaj się ze mnie-nie miałem nastroju nawet się z nim kłócić. Wziąłem puszkę i zamknąłem się w swoim pokoju. Tylko ja i moje cztery ściany. I jeszcze łóżko. A no i jeszcze fullcapy. I nie mogę zapomnieć o fortepianie. Dobra.. W cholerę mam tych rzeczy, ok? Tak więc.. Zamknąłem się z tą cholerą rzeczy. Tak, właśnie tak. Ale to głupio brzmi. Mówiłem, że to wszystko przez tamtych idiotów, co siedzą na dole?
Dobra, koniec myślenia o dziewczynie, która ma ten słodki nosek i wygląda tak bezradnie w tej betonowej dżungli. Kurwa.. Znowu zaczynam.. I jeszcze pada..
deszcz=park=brak parasola=dziewczyna=kosz
Ja pierdole.. Dobra, to może coś poczytam. Nie no! Tak nie można! Idę spać.
Obudziłem się o.. Nie wiem która była, ale jeszcze ciemno za oknem. Trzeba się czegoś napić i może coś przekąsić. Hmm.. To nie taki głupi pomysł. Zszedłem do kuchni, nie przebierając się wcześniej, czyli w bokserkach ze znaczkami Supermena. Wiecie całe gacie niebieskie i wszędzie S. Z resztą.. Co Wam będę tłumaczył.. Nikt nie musi wiedzieć w czym śpię. Tak więc zgarnąłem jakieś ciastka i mleko niczym mały chłopczyk, szukający pocieszenia w jedzeniu. Siedziałem w kuchni do siódmej. Tak, cały czas wpieprzałem te cholernie pyszne ciastka czekoladowe.
Ten kto wymyślił pieguski powinien rządzić krajem.. Albo chociaż mieć pomnik na swoją cześć..
Może też coś takiego wymyślę i będę ulubieńcem królowej?
Niee..
Wolę już biegać niż myśleć nad jakimś wynalazkiem.
Co ja myślę?!
I tak bym nie biegał.. Pff.. Jak tylko miałbym okazję to bym się uwalił na kanapie i leżał, a tego wszystkiego nauczyli mnie Ci debile chrapiący w swoich wyrach. Jak oni mogą spać? Ja tu mam problem, a oni się ze mnie śmieją. Dobra.. Tylko loczek żartował.. Reszta pewnie nic nie wie. I się nie dowie. I znowu o niej myślę.. Lepiej będzie jak się ogarnę i pójdę do sklepu po pieczywo. Moja kolej jest jutro, ale wyręczę Sivę. Niech zna moje dobre serce.
O ósmej byłem już w drodze do spożywczaka. Dzień zapowiadał się słonecznie. I bardzo dobrze.. Przynajmniej nieznajoma będzie mogła poczytać w parku. Zaraz, zaraz.. Dzisiaj też będzie w parku.. Może znowu się spotkamy ^^. Wiem, że nic z tego nie będzie, ale chciałbym chociaż poznać jej imię. Głupio mi się na nią mówi 'dziewczyna od parasola'.
Kupiłem pieczywo i ciastka ^^ i po drodze zaszedłem do księgarni. No dobra.. Nie miałem po drodze, ale csiiii.. Nikt o tym nie wie :D.
-Przepraszam-powiedziałem najgrzeczniej jak się dało-Są może książki Kinga?-chyba tak nazywał się ten facet-Chodzi o kryminały.
-Tak, są-starsza pani podeszła do regału i pokazała jedną z półek.
-Dziękuję-odeszła. Ale ten gość pisze grube książki. O, to jest całkiem w miarę. 'Czarna bezgwiezdna noc'. Cztery minipowieści. Może być-To ja ją wezmę-kolejny czarujący uśmiech z mojej strony, a babka nic. Nawet odrobinę jakikolwiek mięsień twarzy jej nie drgnął. Jak to możliwe?
Do domu dotarłem po niecałej godzinie.
-Gdzie Ty byłeś? Miałem dzwonić-Tom wyszedł z kuchni. Ja tylko podniosłem reklamówkę z zakupami. Książkę przed drzwiami włożyłem za pasek od spodni. Wiem, że to głupi pomysł, ale chłopcy nie muszą wiedzieć, że czytam. Kiedyś im powiem, ale to kiedyś nastąpi w dalekiej przyszłości.
-Macie-wszystko położyłem na stole i pobiegłem do siebie. Ale ta książka mnie uwierała w dupę. Gdy tylko zamknąłem drzwi, wyjąłem 500 stron druku sklejonych dobrym klejem. Ok, to biorę się za czytanie.
'Dla Tabby, ciągle.
Dlatego mówię: hej, człowieku, ładny strzał,
Co za ładny strzał człowieku.
                                               Filter'
Hmm.. Nie wiem jaka w tym jest różnica. Może zapytam się tej szatynki. Nie ważne. Czytam dalej. To znaczy zaczynam rozdział.
Przeczytałem 40 stron. Jestem z siebie dumny.
-A Ty dokąd?-zapytał Max, gdy już otwierałem drzwi frontowe. No co? Idę do parku. Nie mogę?
-Idę się przejść-i wyszedłem. Nie potrzebuję zbędnych pytań. Gdy byłem już na miejscu, dziewczyna siedziała z jakimś chłopakiem. To chyba ten cały Luke. Nie znam go, a już go nie lubię. Podejść do nich, czy nie? Serio muszę coś ze sobą zrobić, bo moje dylematy zaczynają mnie przerażać. Idę się przywitać. Tak tylko się przejdę, powiem jej cześć i wrócę do domu. Tak, to jest właśnie mój plan. Ok, jestem coraz bliżej.. Zaraz to powiem.
-Hej-uśmiechnęła się do mnie.
-Cześć. Nie sądziłem, że dzisiaj też Cię tu spotkam-udałem zaskoczonego.
-A jednak-ona na mnie patrzy. Nie w oczy, ale patrzy.
-Dzisiaj bez książki?-spojrzałem na jej dłonie.
-Tak jakoś wyszło-ze stresu ręce schowała do kieszeni bluzy-Aa, poznaj Luka. To mój starszy brat-zaraz, zaraz.. ona powiedziała brat? TAAK! To znaczy, że cały czas mam minimalne szanse.
-Nathan-wyciągnąłem do niego rękę. Patrzył się na mnie jakbym zgwałcił mu siostrę. Na szczęście zadzwonił jego telefon i gościu sobie poszedł w pizdu.
-Przepraszam za niego-dzisiaj ślicznie wyglądała w tych czarnych kujonkach, które co chwilę poprawiała.
-Nie masz za co przepraszać. Mam siostrę. Wiem jak to jest-oparłem się o ławkę.
-On cały czas mnie pilnuje. Chyba boi się, że spotkam..
-Kogoś takiego jak ja?-przerwałem jej. Wiem, że to nieładnie, ale nie mogłem się powstrzymać.
-Co? Nie-w jej głosie usłyszałem zdziwienie.
-Hmm..-chrząknąłem-Nadal nie wiem jak masz na imię. Ty moje znasz.
-Camille-powiedziała i znowu założyła sobie włosy za prawe ucho.
-Ładnie-uśmiechnąłem się. Tym razem bardziej naturalnie. Jak sobie pomyślę jak wyglądał wczorajszy wyszczerz to ciary mnie przechodzą. Ona zaprzeczyła, kręcąc głową-Taak-ona przygryzła wargę-I jak ta książka?-zapytałem. W sumie to nie mieliśmy wspólnych tematów. Jedynie kryminał.
-Super-odpowiedziała-Przeczytałam dopiero 100 stron, a już jestem po dwóch zabójstwach. Oczywiście cała wina rzucona jest na głównego bohatera, który na końcu książki okaże się być niewinnym.
-Tak. Zazwyczaj tak jest.
-Chociaż w powieściach Kinga-juhu! Kupiłem książkę dobrego autora-Ciężko przewidzieć zakończenie. Na przykład 'Pod Kopułą'. Do ostatniej strony nie byłam pewna zakończenia-uśmiechnęła się-Ale to Cię pewnie nie interesuje-machnęła ręką.
-Nie-zaprzeczyłem-Interesuje mnie to. Nawet bardzo. Coś jeszcze czytałaś?
-Nie-odpowiedziała ze smutkiem-Moje zainteresowanie tym pisarzem zaczęło się niedawno.
-Moje też. Dokładnie od wczoraj-puściłem do niej oko. Ona się uśmiechnęła. Tak słodko się uśmiechnęła-Nawet zacząłem czytać.
-Tak? A co?-chyba ją tym zaciekawiłem.
-'Czarną bezgwiezdną noc'.
-Słyszałam, że fajna. To są te minipowieści, tak?-kiwnąłem głową.
-Jak skończę to mogę Ci pożyczyć-zaproponowałem.
-Super-uśmiechnęła się, patrząc mi w oczy, lecz po chwili znowu patrzyła na swoje czerwone Conversy.
-Co powiesz na małą wymianę-zaproponowałem. Camille patrzyła na mnie pytającym wzrokiem-Ja dam Ci swój numer telefonu, a Ty mi swój, hę?-wiem, że zaraz mogę wyrwać od niej z liścia, ale jak nie spróbuję to będę żył w nieświadomości, a tak nie można. Patrzyłem na nią z nadzieją.
-Wiesz, że masz taką samą minę jak w ten deszczowy dzień?
-Taką, czyli jaką?-ja wiem jaką, ale jestem ciekaw, co ona powie ^^.
-No, no.. No normalnie kot ze Shreka-spojrzała w niebo.
-Nie-zaprzeczyłem.
-Tak.
-Niee.. No może trochę-zaczęliśmy się śmiać.
-Dobra-przewróciła oczami. Tak, tak, tak i jeszcze raz tak! Właśnie dostałem jej numer. Uuu.. Już widzę pisanie po nocach ^^.
-Dzięki-byłem cały w skowronkach.
-Nathan.. Muszę lecieć-wstaliśmy równocześnie.
-Jasne. Nie ma sprawy. Odezwę się!-krzyknąłem, gdy odchodziła.
___________________________________________________
Z rozdziału na rozdział mam coraz słabsze pomysły -.-
Ale cóż..
A Chucherko, pisz rozdział, bo Ci przysolę!! ^^

sobota, 11 sierpnia 2012

3. Czy ja jestem taki straszny?

I znowu pada..
Ale tak ostro..
I jeszcze ten park..
Znowu nikogo nie ma..
Ale tym razem pogoda była gorsza. Krople deszczu większe, a wiatr silniejszy. Było bardzo zimno.
-Nathan.. Nathan..-usłyszałem. Dźwięk odbijał się jakby echem. Powoli obróciłem się wokół własnej osi, lecz nikogo nie zauważyłem-Zimno mi-za moimi plecami stała kobieta, a raczej dziewczyna, z którą szedłem pod parasolem. Tak mi się wydaje, że to ona. Tak, to musi być ona. Ma tak słodko zadarty nosek. I te szatynowe, długie włosy. Patrzyła na mnie błagalnym wzrokiem. Kurczowo trzymała się parasolki. Wyglądała jakby się czegoś bała. Zaraz, zaraz.. Skąd ona zna moje imię? Pewnie kojarzy mnie z tv-Nath?
-Chodź-otoczyłem ją ramieniem. Tym razem cały czas na mnie patrzyła.
-Nathan. Nathan! NATHAN!!-zaczęła mną szarpać. Nie, to nie była ona. To Diva. A wszystko, co się wydarzyło było snem.
-Co?!-wkurzyłem się-Czemu mnie budzisz?
-Bo jest jedenasta debilu, a w południe mamy wywiad-wyszedł, a ja zacząłem go przedrzeźniać. O Boże! Nie zdążę! Wpadłem w panikę. Ubierałem się jak szalony, myśląc o śnie. Gdzieś czytałem, że tęskni ta osoba, o której śnisz, albo odwrotnie. Pff.. My się nie znamy.
-Idziesz?!-krzyknął z dołu Max.
-Nie wydzieraj się na mnie!-odpowiedziałem tym samym. Zabrałem tyłek i wsiedliśmy do auta. Wywiad nie trwał długo. Kilka piosenek zaśpiewaliśmy i wróciliśmy do domu. Fajnie porozmawiać z fankami, cyknąć pare fotek i w ogóle, ale to jest trochę męczące. A propos zmęczenia.. Cały czas myślę o tej dziewczynie. Nie żeby mi się podobała, czy coś, ale ten sen.. Nie podoba mi się, jasne? Czy ja to wmawiam sobie? Jasne, że tak, bo nie powiedziałem tego głośno. Nie powiedziałem? Nie ważne.. Jak jest jakąś małolatą? Nie chcę wyjść na pedofila. O czym ja myślę.. Przecież ja jej nie znam, a już takie rzeczy mi w głowie.. To wszystko przez Toma. To on jest zboczony! Idę się przejść.
-Wychodzę!-krzyknąłem w drzwiach. Obrałem tą samą trasę. Tylko, że dzisiaj nie padało. Boże, dziękuję Ci, że uchroniłeś moją grzywkę. Usiadłem na ławce w parku i czekałem. Na co? Sam nie wiem. Na moją wczorajszą wybawicielkę? Tak.. Nie.. Sam już nie wiem.. Po prostu siedziałem i obserwowałem. To chyba ona. Tak, to musi być ona! Podszedłem do niej.
-Hej-powiedziałem, a ona odwróciła się-Dziewczyna od parasola?-wiem, że to zdanie brzmi głupio, ale hello, jestem Nathan Sykes.
-Lecz się psycholu!-krzyknęła i uciekła. Kurwa.. Wróciłem na 'moją' ławkę. Ktoś mi zajął ławkę.. I to nie byle kto.. Osoba czytająca książkę.. Ale ja mam zryty beret.
-Hmh-chrząknąłem. Podniosła wzrok-Nie wiem, czy wiesz, ale to moja ławka-usiadłem.
-Serio? Nie jest podpisana-o Boże! To jest ten nosek, ta dziewczyna. Tylko nie panikuj.. Co by tu jej powiedzieć? Gdybyś była kanapką w McDonaldzie nazywałabyś się McBeauty. Ale lipa. Nie powiem jej tak. Pomyśli, że nic nie robię tylko siedzę i jem albo, że pracuję w MD.
-Okeej. To może być nasza ławka-uśmiechnąłem się tak ładnie jak tylko się dało. Pewnie tym uśmiechem bardziej ją odstraszyłem niż zachęciłam do siebie.
-Tak jak parasol?-spojrzała na mnie kątem oka. Olaboga! Ona na mnie patrzy. W domu będę się tym jarał, a teraz.. Spokój i opanowanie.
-Oj.. Kupię sobie ten szatański wynalazek, ale nie dzisiaj-chyba się uśmiechnęła-Widzisz te piękne sierpniowe słońce. I po co komuś do szczęścia parasolka?-O Boziu! Ona teraz na pewno się uśmiechnęła.
-No tak-założyła włosy za prawe ucho, żeby mnie lepiej widzieć ^^. Nie no.. Nie wiem, po co dziewczyny to robią.
-Co czytasz?-zapytałem. Serio mnie to ciekawiło.
-'Mroczna Połowa' Stephena Kinga-odpowiedziała, pokazując mi ciemną okładkę.
-O czym to? Chociaż to tytule zgaduję, że to nie jest kolejne nędzne romansidło-uśmiechnąłem się. A co jak ona lubi te romansidła i to ją obraziło? Kurwa..
-Na szczęście nie-kamień spadł mi z serca-Kryminał, ale Ci nie opowiem, bo sama dopiero zaczęłam czytać-słodko przygryzła dolną wargę. Ooo.. Ona wydaje się być taka bezbronna. Aż chce mi się ją przytulić-Ale jak chcesz to mogę Ci ją później pożyczyć-ona chce mi pożyczyć swoją książkę. Super! Kurde, muszę się ogarnąć, bo zachowuję się jak baba.
-Jasne. Z chęcią skorzystam z okazji-znowu spuściła wzrok. Czy ja jestem taki straszny? Nie mogę być taki okropny skoro uciekam przed połową Londynu i ukrywam się przed nawałnicą fanek.
-Muszę iść-powiedziała i wstała.
-Może Cię odprowadzić?-rzucam się na głęboką wodę, wiem.
-Dzięki, ale Luke na mnie czeka-i marzenie prysło. KURWA! Ja to mam szczęście.
-Jasne. To do zobaczenia-pomachałem jej, gdy odchodziła. Chyba właśnie dostałem kosza..
__________________________________
Dzięki za 7 komentarzy pod ostatnim rozdziałem ;*
Nie sądziłam, że ta historia Wam się spodoba..
Dzisiaj to już 3 rdz ;o
I Chuchereko: NIE SÓL GŁUPOT! XD.

2. Parasolkarnia ^^

-Człowieku, jak Ty wyglądasz?-łysy złapał się za jajowatą głowę. Fakt, ciekło ze mnie jak po kaczce (wariat, kaczki ^^), ale nie musi robić wielkiego HALO. Tak.. On ma jajowaty łeb. Patrzę na niego 20 godzin (a czasem nawet więcej) na dobę. Tylko na zdjęciach wydaje się taki sexi z tym zarostem  tu i tam, a za uszami pupcią niemowlaczka. A w realu stary grzyb z niego i tyle można powiedzieć. Nie to co ja. Młody, piękny i przy tym skromny.
-Cały czas tak samo. Bosko i sexi-odpowiedziałem-Idę pod prysznic-i pobiegłem na górę. Haha xd. Kogo ja oszukuję? Ja nie biegam. Włóczyłem się jak najwolniej się dało. W końcu trzeba się oszczędzać, c'nie? Nie dało się też uniknąć małego jeziora na środku korytarza. Oczywiście to moja zasługa. Tak tylko mówię, nie chwaląc się. Nie obyło się też bez śladów na schodach.. Na kaaażdym stopniu.. Już nie mogę się doczekać aż któryś z chłopaków się na nich wyjebie^^. To będzie zemsta za Baby Natha. Muahahaha (złowieszczy śmiech). Usłyszałem jakiś huk, gdy wybierałem suche ubrania.
-Hahahahahahahahahahahahahahaha-leżałem przy schodach i lałem ze śmiechu. Całe szczęście byłem mokry (-.-).
-Nathan!-krzyknął wkurzony Jay. A więc to loczek padł ofiarą mojego planu. Bardziej liczyłem na Sivę.. On jest takim dryblasem i z tej wysokości co ma oczy na pewno nie zauważyłby wody, ale jak się okazuje oczy Jaya też jej nie spostrzegły. Pewnie grzywka wpadła mu do oczu. I dobrze Ci tak. Tylko ja mam prawo mieć grzywkę, jasne?-Jak Cię dorwę to pożałujesz!-łoo kurwa.. Zaczął machać pięściami. To ja powoli wycofam się do wuceta. O nie, on jest na schodach. No ja zmieniam bieg i.. Uff.. Moja forteca łazienka.
-Nie dorwiesz mnie!-krzyczałem do drzwi jak psychol.
-Całe życie nie będziesz siedział w kiblu!-na szczęście on jest takim samym psycholem.
-Nie masz pewności!
-Mam!
-Nie słyszę Cię. Biorę prysznic-uu.. Jaka ta woda ciepła.. Oczywiście stałem pod strumieniem wody jak jakiś idiota, ale nie chciało mi się nic innego robić. I jeszcze Jay.. Już się boję jego zemsty. Ubrałem się i wziąłem się za układanie mojej grzywki, a raczej tego, co po niej zostało ('nowa' fryzura). Zajęło mi to 24 minuty. Wow! To chyba rekord. Jestem z siebie dumny. Uchyliłem drzwi i wystawiłem tylko głowę, żeby się rozejrzeć. Może mi jej nie odrąbie.. Na korytarzu nikogo nie ma. To dzida do swojego pokoju! Szybko zamknąłem za sobą drzwi i odetchnąłem.
-Witaj Baby Nath-loczek miał zbyt dobry humor i ten niski głos.. Serio się go boję.
-Bird, spokojnie. To nie było specjalnie. Chciałem to wytrzeć. Serio-nie, nie chciałem, ale musiałem cos powiedzieć.
-Jasne-wstał. Tylko mnie nie bij po twarzy i oszczędź włosy. Wyszedł. Wyszedł? Wyszedł! Nie będzie zemsty. On się mnie boi. Haha xd.
O nie.. On chce uśpić moją czujność. Teraz może się czaić wszędzie i o każdej porze. Ja chcę do mamy!
Nie! Będę twardy, ale to od jutra. Dzisiaj jeszcze trochę potrzęsę się jak galareta.
Miałem zamiar już nie wychodzić z pokoju, ale moja żądza jedzenia przezwyciężyła i poszedłem do kuchni. Zrobiłem sobie kilka kanapek i szybko zacząłem jeść. A dlaczego? Bo ostatnio Siva zjadł mi wszystkie.
-Wiedziałeś, że pada. Mogłeś wziąć parasol-oo.. Tom raczył zaszczycić mnie swoją obecnością. Tylko wara od kanapek.
-Nie mam-powiedziałem z pełną buzią.
-To było gdzieś kupić. W każdym sklepie są-wzruszył ramionami, wziął butelkę mleka i wyszedł. On pije mleko? Co się stało z TomTomem? Tamten pił tylko piwo i herbatę przed występem. Ale muszę mu przyznać, że ma rację. Jest masa parasolkarni. Jest takie słowo? Na pewno jest. A ja chodziłem w deszcz jak idiota i czekałem chyba aż urosnę.
_____________________________
Ok.. jest kolejny :D
Chucherko masz dedyka ;**

1. Głównie to moje przemyślenia..

Kurwa. Kuźwa, znowu pada.
I po moich zajebistych włosach. Z resztą, tak jak zawsze.
Muszę się gdzieś przeprowadzić chyba. Zaraz, zaraz.. Od jak dawna to powtarzam? Od zawsze!
Od zawsze też wychodzę na dwór bez parasola.. Muszę sobie kupić ten wynalazek. I to jak najszybciej. Mieszkać w Londynie i nie mieć parasola. Ja chyba jestem idiotą.
O, nie.. Zaczyna padać coraz mocniej, ale oczywiście ja nie mam ani kaptura, ani czapki i jeszcze jestem w parku, gdzie nie ma żadnego dachu.. No chyba, że się schowam pod ławką.
Hmm..
To nie jest taki głupi pomysł.
Przeczekam deszcz i wrócę upieprzony do domu.
To ja jednak nie skorzystam.
Pff.. Z cukru nie jestem, więc się nie rozpuszczę, chyba. A może to jest rodzinny sekret, o którym mama mi nie powiedziała?
Przecież ja nie mogę być z cukru. To nielogiczne.. Nie mógłbym odpędzić się od koni. One kochają cukier. A nie widziałem, żeby te zwierzęta darzyły mnie jakąś większą sympatią.
Chyba, że to jakaś przykrywka..
Od tego deszczu wymyślam głupoty..
A może to jest kwaśny deszcz i zaraz wyżre mi oczy?!
O nie.. Ludzie ratujcie! Ja chcę widzieć. JA. CHCĘ. WIDZEEEĆ!
Kurwa.. Za dużo czasu spędzam z chłopakami.
O, tam idzie jakaś babka.. To znaczy kobieta. Muszę myśleć nad tym, co myślę? Lepiej jak nie będę o tym myślał.. Boże, ja już nie rozumiem swojego toku myślenia.
-Przepraszam!-krzyknąłem za kobietą-Chyba idziemy w tę samą stronę-w końcu dobra bajerka nie jest zła ^^. I jeszcze ma parasol :D-Znajdzie się miejsce dla mnie?-oczy kota ze Shreka.
-Jasne-nie patrzyła na mnie. Dlaczego ona na mnie nie patrzy?-W taką pogodę bez parasola?
-Nie mam parasola-odpowiedziałem. Czemu ona na mnie nie patrzy?
-Mieszkać w Londynie i nie mieć parasola to absurd.
-Tak, wiem..-szliśmy w ciszy. Czemu ona na mnie nie patrzy? Na mnie nie da się nie gapić!
Jakimś cudem dotarłem do domu.
_______________________________
Nowy blog..
Nowa perspektywa..
Mam nadzieję, że ta historia wam się spodoba :D.