piątek, 27 września 2013

30. Leniwy czwartek

Pół dnia przeleżałem w łóżku, delektując się ciszą i spokojem. Trzeba cieszyć się puki jest z czego, bo jutro trzeba wcześnie wstać i jechać na próby. Jedyny plus to taki, że możemy się powygłupiać. No i oczywiście fanki, które przychodzą wcześniej, żeby zająć dobre miejsca. A więc tak.. Plan na dzisiaj to: "nic nie robienie", a na jutro: "tak wszystko załatwić, żeby o siódmej spotkać się z Tori".
-Młody, żyjesz?-Max wsadził łysy łeb do pokoju.
-Nie, umarłem-położyłem poduszkę na głowę.
-Uważaj, bo się udusisz-usiadł na brzegu łóżka.
-Co z tego?-mruknąłem. Tak mi się nic nie chciało. Właśnie sobie uświadomiłem, że serio jestem leniwcem.
-A to, że nie zobaczysz się z dziewczyną-wyjaśnił. Szybkim ruchem rzuciłem poduszkę na podłogę.
-Racja.
-Co ta dziewczyna z tobą zrobiła-pokręcił głową.
-Zmieniła na lepsze-usiadłem po turecku, pokazując Łysolowi bokserki. Oczywiście niespecjalnie.
-Mogę cię o coś zapytać?-wyglądał na zmieszanego.
-Jasne-uśmiechnąłem się zachęcająco. Nie chodzi o seks zboczeńcy!
-Czy ty jesteś z Tori tylko dlatego, że uprawiałeś z nią seks i nie chcesz, żeby wygadała się prasie?-powiedział na wdechu.
-Na początku tak. Nie chciałem jej wystawić i w ogóle, ale.. Zakochałem się Max-powiedziałem szczerze.
-No to mnie zaskoczyłeś.
-Taak, wiem.
-A co to za kółko różańcowe?-do pokoju wparował Tom.
-Już po modlitwach-zwlokłem się z łóżka, wyciągnąłem ciuchy z szafy i poszedłem do łazienki. Co za pokemony. Nawet poleżeć mi nie dadzą -.-.
-Uhuhu, ale żeś się wyszykował-zachwycał się Jay.
-Tylko nie padnij z wrażenia-puściłem mu oko i poszedłem na dół.
-Hej Dupo-przywitała mnie Nareesha.
-Hej-dałem jej całusa w policzek.
-Już mnie zdradzasz?-do kuchni wparował Siva.
-Chyba lepiej, że ze mną, a nie z jakąś ciotą-spojrzałem mu w oczy.
-A ty to niby co?-prychnął.
-Ranisz-złapałem się za pierś. No nie w dosłownym znaczeniu, bo nie mam cycków.. To znaczy mam, ale nie takie duże.. Wgl, są małe. Ojaaa.. to się wpakowałem ze swoimi przemyśleniami -.-. Nieważne. Ważne, że czaicie bazę, c'nie? Weźcie powiedzcie, że tak, bo wyjdę na faceta z wielkim biustem, albo jeszcze gorzej.. Na kolesia, który uważa, że taki ma :o.
-Nathan.. Nath. Ziemia do leniwca-zaśmiał się Tom.
-No przecież cię słyszę-wywróciłem oczami.
-Tak?-wyglądał na zdziwionego-Bo wiesz.. Od kilku minut mówię ci, że rozlewasz mleko na podłogę-wskazał palcem zimne płytki i wyszedł.
-To czemu nie wyrwałeś mi butelki z ręki?!-krzyknąłem.
-Żebyś posprzątał!-zaczął rechotać.
-Dzięki małpo za pomoc-mruknąłem i zacząłem wycierać ciecz.
-Oj nie denerwuj się tak. Pomogę ci-do kuchni weszła Kelsey.
-Nie musisz-starałem się uśmiechnąć.
-Zostaw to. Ochłoń trochę-położyła dłoń na moim ramieniu.
-Dzięki-usiadłem okrakiem na krześle.
-Czemu się tak denerwujesz?-zapytała, płucząc w zlewie szmatę.
-Po prostu stresuję się jutrzejszym wieczorem-westchnąłem.
-Że niby koncertem?-wyglądała na zdziwioną.
-Że niby randką-mruknąłem.
-Ty? Taki lovelas?-zachichotała.
-Jasne, śmiej się. Tylko, gdy nie spodoba jej się na koncercie to po naszym związku-załamałem się.
-Co ty za głupoty pieprzysz?-usiadła obok mnie-Czy ty na serio myślisz, że taka jest?
-Nie. Ja po prostu się boję.
_____________________________
Nie mam weny i na rozdziały i na szukanie gifów.

A tak w ogóle to nie widzę sensu w prowadzeniu bloga..
Mało wyświetleń i komentarzy..
Wiecie, piszę to dla was, a skoro nie ma czytelników to to nie ma sensu..
Chyba szkoda i mojego i waszego czasu.

środa, 4 września 2013

29. Cy-cy-cytryny

-Jak mam wytrzymać do piątku skoro dzisiaj jest dopiero środa-marudziłem, kładąc się do łóżka.
-Klozetowa wróżka powraca!-do pokoju wparował Siva w samych bokserkach w lordy Vadery. Yyy.. Czemu ja mu się patrzę na kroczę? o.O
-Daj mi spokój-mruknąłem.
-O nie, nie, nie-wymachiwał szczotką od kibla.
-Znowu się nawdychałeś Domestosa?-usiadłem po turecku.
-Ja? Nieeee-uśmiechnął się.
-Jasne.
-No serio mówię. A tak w ogóle to przyszedłem po ciebie, bo..
-O nie, nie rób tego. Przecież mam całe życie przed sobą-zacząłem się śmiać.
-Dobra, daruję ci tym razem-przymrużył oczy-Chodź. Max z Tomem założyli się kto zje więcej cytryn. I to bez popity.
-Ale ubaw-wyskoczył Tom i obaj zaczęli się rechotać.
-Że jak?-byłem w szoku. Na samą myśl o tym, usta układały się w grymas.
-To idziesz?-niecierpliwił się Tom.
-Tak, tak-szybkim ruchem wciągnąłem spodnie na tyłek i poszliśmy na dół. Na blacie kuchennym leżało chyba ze dwadzieścia plastrów cytryny.
-Trzymam za ciebie kciuki-Kelsey przytuliła swojego chłopaka.
-Mam nadzieję-dał jej całusa.
-Tak w ogóle, o co zakład?-dopytałem się.
-O buziaczka od ciebie-zażartował Jay.
-Super-uśmiechnąłem się-Zawsze chciałem pocałować Maxa-spojrzałem na niego. Mina Łysola mówiła wszystko "WTF?!", a ja zacząłem się śmiać.
-Umyłeś chociaż zęby?-zapytał.
-Oczywiście! Chuchnąć ci?-klapnąłem na krześle.
-Nie, dzięki.
-A co z przegranym?-dopytała Nareesha.
-Biega na golasa wokół domu-odpowiedział Siva.
-Owinięty kołdrą w naleśnika-dodał Jay.
-Ale z was cioty-stwierdziłem.
-Jesteś jednym z nas-Siva objął loczka.
-Tak wiem, ale mówi się trudno-wzruszyłem ramionami.  Bo przecież bez tych patafianów byłoby strasznie nudno.
-Dobra, żryjcie już tą witaminę C-zachęcił mulat.
-Poczekajcie na mnie!-krzyknąłem, idąc otworzyć drzwi. Ciekawe kto się dobija o takiej godzinie..
-Zostawiłam telefon. Nie mogłam czekać do piątku-uśmiechnęła się nieśmiało, a ja stałem jak wryty-Nathan-pomachała ręką przed oczami.
-Jestem, jestem-spojrzałem na jej uśmiech.
-Oddasz mi komórkę?-zapytała.
-Tak.
-Fajną masz klatę-pogładziła mnie po mostku, wchodząc do środka. Tylko spuściłem wzrok.
-Cześć Tori-dziewczyny jej pomachały.
-Rozgość się, a ja lecę po telefon-i już mnie nie było. Jak ja mogłem nie zauważyć jej komórki. Przecież cały czas leżała na szafce.
-Hahaha. Nie wierzę, że to zrobicie-usłyszałem głos brunetki, po zejściu na dół-O Nathan, dzięki-obdarzyła mnie czułym spojrzeniem.
-Nie ma sprawy-schowałem ręce do kieszeni.
-Ale możesz mi oddać telefon-wyglądała na zmieszaną.
-Dobrze, ale jakaś nagroda chyba się należy-przygryzłem dolną wargę.
-Ech-westchnęła i dała mi buziaka w policzek.
-Tylko tyle?
-Aż tyle-znowu dotknęła mojego torsu i zabrała komórkę.
-Wyczuwam..
-Nie kończ-przerwałem Parkerowi, a on pokazał <3. Tylko westchnąłem.
-To ja lecę-złotooka zaczęła się wycofywać.
-Nie ma takiej opcji-złapałem ją w tali i przyciągnąłem do siebie.
-Właśnie-Nar mnie poparła.
-Musisz to zobaczyć-dodała Kelsey.
-Gotowi?-zapytał Jay.
-Tak-kiwnął Tomax.
-To do cytryn!-krzyknął Siva. Szczerze? To nie mogłem na nich patrzeć. Co chwili krzywili mordy.
-Jem już 5 plaster-wysapał Tom i wsadził do gęby żółty krążek. Jeszcze nie zdążył go przełknąć, a już się skwasił.
-Ja, ja też-zawtórował mu Max. On znosił to najgorzej. Ogólny wynik to 11 do 9 dla Łysola-Już czekam na całusa-zaśmiał się.
-Daj tą mordę-ścisnąłem jego policzki, przyłożyłem dłoń to jego ust i moje wargi dotknęły wierzchu ręki.
-Nieźle wykombinowane-Max przybił mi piątkę.
-Już myślałem, że go pocałujesz-Loczek wyglądał na zdziwionego.
-Jestę aktorę-spojrzałem na niego.
-No Tom. Rozbieraj się i na zapraszamy na zewnątrz-zaśmiała się Kelsey.
-I ty przeciwko mnie?
-Zakład to zakład-wypięła język.
-Tylko ja nie wiem o co chodzi, prawda?-odparła Tori.
-Już ci wyjaśniam-uśmiechnąłem się i zacząłem tłumaczyć.
-Jestem gotowy-Parker zszedł z piętra i po chwili biegał po dworze, a my śmialiśmy się do upadłego.
___________________________
Ale zaszalałam z gifami o.O
Rozdział pisany dość długo, bo gify..
Wiecie jak trudno znaleźć takie jakich potrzeba? :o
I do tego zęby mnie bolą -.-
To znaczy.. dziąsła. rosną mi trzy ósemki. Czaicie? TRZY!!!!

Rozdział miał być śmieszny, ale wyszedł taki średniawy :)
Nadal się jaram z późniejszego rozpoczęcia roku xd

A i takie małe info.. Niedługo koniec opowiadania..
Może wyrobię się do końca roku :)