wtorek, 25 marca 2014

33. Sam do końca życia.

Jestem z Tori już dwa miesiące. Na początku było trudno się do siebie przyzwyczaić, ale teraz naprawdę żyć bez niej nie umiem. Nawet zastanawiałem się, czy nie zaproponować jej wspólnego mieszkania, ale zmieniłem zdanie po drobnej sprzeczce. Poszło o to, że "nie chcę" jej wziąć na koncert do Dublina, a to przecież  nieprawda. Ja po prostu nie mogłem tego zrobić. Dzięki Scooter -.-. Dzisiaj mamy wolne od siebie, bo moje Słoneczko pojechało do dziadków. Chciała, żebym pojechał, ale wymigałem się. Nie znam dobrzej jej rodziców, a już mam rozmawiać z dziadkami? To nie dla mnie. Może za pół roku będzie to odpowiednie. Teraz siedzę sobie sam w domu i delektuję się ciszą i spokojem. Wszyscy wyjechali do rodzin, a ja czytam King'a. Czas skończyć tą książkę i wziąć się za następną. Kupiłem "Pod kopułą". Te same wydanie, które miała Camille. To nie jest dziwne, prawda? Proszę, powiedzcie, że jestem normalny!
-Jestem normalny-mruknąłem, a po chwili usłyszałem dzwonek do drzwi. Stał w nich wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna z kilkudniowym zarostem i lekko siwiejącymi baczkami.
-Tak?-zapytałem niepewnie.
-Pan Sykes Nathan?-przeczytał z niewielkiego notesu. Tylko kiwnąłem głową-Oficer Morris. Możemy porozmawiać?
-Proszę wejść-zaprosiłem go do salonu. W sumie zdziwiłem się, że mundurowy jest na służbie bez uniformu. Może to tajniak? Czego on ode mnie chce? Boję się. Mamusiu? :(
-Na posterunku-zaakcentował ostatnie słowo. Nie miałem wyjścia. Wziąłem dokumenty, telefon komórkowy i klucze, po czym przekręciłem zamek w drzwiach. Wsiadłem do czarnego Audi (chyba 5), przykładnie zapiąłem pas bezpieczeństwa i głośno westchnąłem.
-Nie ma się pan czego bać-uśmiechnął się brunet, patrząc przed siebie.
-Wiem. To znaczy mam taką nadzieję-szybko się poprawiłem. Patrząc na przechodniów, zauważyłem Luka. On chyba też mnie widział, bo śledził mnie wzrokiem. Wyglądał na zdziwionego. Czyżby znał pana Morrisa?
-Nad czym się tak zastanawiasz chłopcze?-próbował zagadać.
-Co przeskrobałem, że jadę na policję nieoznakowanym wozem-odparłem. W odpowiedzi mężczyzna się zaśmiał.
-Ty? Nic. Po prostu takie rozmowy muszą być nagrane i takie różne inne-machnął ręką. Takie rozmowy? O jakie rozmowy mu chodzi? Czy chodzi o mafię? Ale przecież nie mam z nią nic wspólnego! Przynajmniej tak mnie się wydaje.
Po 10 minutach siedziałem w małym pomieszczeniu, czekając na wyrok. Dłonie strasznie mi się pociły, a mięśnie wiotczały od ciągłego spinania się.
-Więc..-zaczął mężczyzna. Już chciałem powiedzieć, że od "więc" nie zaczyna się zdania, ale się powstrzymałem-Znasz Camille Collins?-zapytał, krążąc po niewielkim pokoiku. Jedyna Camille jaka przychodzi mi na myśl to MOJA CAMILLE, ale ona jest daleko stąd, więc na pewno nie o nią chodzi.
-Nie prze pana-odpowiedziałem.
-Jesteś pewny?-uniósł jedną brew w geście zdziwienia, po czym wyciągnął z koperty kilka zdjęć. Nie przyglądałem im się, ale widać, że na większości są dwie osoby-A tą dziewczynę pan zna?-wziąłem papier do ręki i przyjrzałem się postaci. Kobieta miała długie, szatynowe włosy i błękitne oczy. Uśmiechała się cudownie. Tak, to moja ukochana. Nie widziałem jej od tak dawna. Czułem, że napływają mi łzy do oczu.
-Tak, znam ją-szepnąłem, wpatrując się w fotografię.
-Wiem-odparł krótko-Ona nie żyje.
-Co?-czułem jak moje ciało wiotczeje i zaraz zsunę się z krzesła, lądując pod stołem z głośnym hukiem. Nagle wszystkie mięśnie się napięły, jakby chciały walczyć z tym, co się stało. Walnąłem pięścią w stół, a potem zacząłem płakać. Nie mogłem powstrzymać cieknących łez. To było silniejsze ode mnie. Zgniotłem fotografię. Obwiniałem ją o jej śmierć. Że wyjechała, zostawiła mnie, zmarła. Gdyby tu została, obroniłbym ją. Żyłaby najdłużej z nas wszystkich. Czułem jak ktoś mną szarpie, krzycząc moje imię. Boże, nie. Chcę zostać sam. Sam do końca życia.
___________________________________
Tak wiem, dawno mnie nie było, ale raczej nie tęskniliście :)
Rozdział jeden z ostatnich, a krótki, bo nie mam czasu :(

czwartek, 26 grudnia 2013

32. You will try to fix me, please.

Nie miałem nastroju do zabawy w klubie. Nawet pić mi się nie chciało. Zraniłem moją dziewczynę, która pewnie teraz już nią nie jest.. Ja naprawdę tego nie chciałem. Jest mi tak strasznie głupio. Muszę do niej iść. Próbowałem nie wpaść na nikogo, wychodząc szybkim krokiem z budynku, ale nie dość, że prawie jednego przewróciłem to jeszcze okazał się być nim Jay. A tak w ogóle nie wiem, czy to baaardzo rozbudowane zdanie w moich myślach ma jakikolwiek sens.
-Sorry-mruknąłem, nie patrząc na kumpla.
-Nathan, co ci?-chwycił moje ramię.
-Muszę iść coś naprawić-szukałem wyjścia.
-Musisz?-zdziwił się-A co z Tori?-tylko na niego spojrzałem-Aaa, rozumiem. Chcesz o tym pogadać?
-Stary, nie mam czasu-skrzywiłem się.
-Ok, leć.. A, Nath-odwróciłem się w jego stronę-Powodzenia-posłał mi ciepły uśmiech. Odpowiedziałem tym samym.
Kurde, pada.. To była pierwsza myśl, która nasunęła mi się po wyjściu z pubu. Rozejrzałem się, bo nie wiedziałem w jakim kierunku mam iść, żeby znaleźć dziewczynę. Centrum! Tak, na pewno gdzieś tam musi być. Krążyłem uliczkami Londynu ze 3 godziny. Nie dość, że wszystko mnie bolało to jeszcze byłem cały mokry i zziębnięty. Ten dzień jest moim najgorszym. Już drugi raz straciłem bliską mi osobę. Najgorsze jest to, że teraz stało się to z mojej winy.
-Tori..-szepnąłem, widząc dziewczynę siedzącą na ławce w parku. Na mojej i Camille ławce. Podbiegłem do niej-Martwiłem się-spojrzałem z troską na przemokniętą brunetkę. Wtedy zauważyłem, że płacze-Tak sraaasznie cię przepraszam. Jesteś ostatnią osobą, którą chciałbym skrzywdzić.
-Kim jest Camille?-zapytała, patrząc mi w oczy. Wiedziałem, że jest jej ciężko rozmawiać na ten temat.
-Naprawdę chcesz wiedzieć?-wziąłem ją za rękę. Nie powiem.. Mi też nie było łatwo.
-Tak-kiwnęła głową, zabierając dłoń.
-My.. To znaczy ja.. Uwielbiałem ją. To dzięki zacząłem czytać kryminały. Poznaliśmy się na tej ławce-lekko się uśmiechnąłem-Poznaliśmy się w deszczowy dzień i..-przerwałem-Nie będę cię już zanudzać.
-Czemu wam nie wyszło?
-Wyjechała, zmieniła numer, powiedziała, że nie wróci-dopiero teraz te słowa do mnie dotarły-I tego wszystkiego dowiedziałem się od jej brata.
-Przykro mi-splotła nasze palce.
-Nie musi. Przepraszam za to, co się dzisiaj wydarzyło. To miał być miły wieczór, a wyszedł..
-Cudownie-przerwała mi.
-Ale.. Jak to?-zdziwiłem się.
-Byłam na świetnym koncercie, a wieczór spędziłam z fajnym chłopakiem-uśmiechnęła się-A to małe nieporozumienie puśćmy w niepamięć, ok?
-Nie mam nic przeciwko-pocałowałem ją-Tori.. Ja nie byłem nigdy z Camille.
-W porządku.
-I dzięki tobie znów normalnie funkcjonuję-wyznałem. Dziewczyna położyła głowę na moim ramieniu, objąłem ją i tak siedzieliśmy, a deszcz padał i padał, i padał.
__________________________________
Nie jest to długi rozdział, ale chciałam skorzystać z okazji, że mam wolne i coś tam napisałam.
Wątpię, że dodam coś jeszcze w tym roku (no, może na drugim blogu się wysilę i coś napiszę), więc chciałabym Wam życzyć udanego Sylwestra i szczęśliwego Nowego Roku Mordeczki! ♥


Patrząc po ilości komentarzy i wejść, bardzo prawdopodobne jest to, że zawieszę swoją "działalność" :)

niedziela, 15 grudnia 2013

31. Namieszałem. Jak zawsze..

Na ten występ cieszyłem się jak nigdy. Spędzę cały wieczór z Tori, a ona będzie na swoim pierwszym koncercie. Jupiiii! Nic tylko skakać z radości! XD
-E, Romeło! Cho no tu!-zawołał mnie Jay.
-Cco?-próbowałem ogarnąć myśli.
-Przerwa już się skończyła. Bierz herbatkę i idziemy na scenę ćwiczyć-po ramieniu poklepał mnie Tom.
-Już idę-uśmiechnąłem się. Uwielbiam śpiewać, a jeśli mam jeszcze przy tym możliwość powydurniać się z chłopakami to już w ogóle mega czad! Hahaha xd. Standardowo, nie mogliśmy się ogarnąć i Siva z Jayem mnie parodiowali, a Max ciągał Toma za uszy. Normalnie godzinka może półtorej i jest po sprawie, ale dzisiaj zeszło nam się ze dwie godziny! Szok! :o A jeszcze się przebrać, uczesać, iść po Tori? Nie zdążę :(.
-Ciemniaku, jak się szybko ogarniesz to mogę cię podwieźć do dziewczyny-zaproponował Max.
-Czytasz mi w myślach?-wystraszyłem się.
-No i się wydało-zaśmiał się-Zbieraj dupęcję to cie zawiozę-powtórzył.
-Już, już-szybkim krokiem poszedłem się przebrać. O 6.30 byliśmy na miejscu. Kulturalnie zapukałem do drzwi.
-Dobry wieczór-uśmiechnąłem się uroczo.
-Witam-odpowiedziała kobieta w średnim wieku.
-Jestem Natahn-przedstawiłem się-Jest Tori?-zapytałem.
-Elizabeth-odparła-Tak, zaraz ją zawołam-w jej oczach widziałem nadzieję. Ale na co?
-Dziękuję-starałem się patrzeć wszędzie, byle by nie zaglądać do środka budynku. Bo  jeszcze jej mama pomyśli sobie, że jestem wścibski i nie puści Tori. Wreszcie usłyszałem jakieś kroki.
-Hej-przywitała mnie dziewczyna. Wyglądała oszałamiająco.
-Wow. Wyglądasz.. Wow.
-Haha-zaśmiała się, poprawiając sukienkę-Idziemy?
-Oczywiście-wziąłem ją za rękę i zaprowadziłem do auta.

*   *   *
-Proszę, nie gapcie się tak na nią. Macie swoje dziewczyny-po koncercie zacząłem marudzić.
-Ja nie mam-odparł Jay i się zaśmiał-On też nie-wskazał na Maxa-Czyli my możemy.
-Czuję się niezręcznie-Tori chwyciła moją dłoń, szepcząc mi do ucha.
-To co, robimy after party?-zapytał Siva.
-Taaaaak!!-krzyknął Tom, skacząc jak głupi.
-Dziewczyny zaraz powinny być, więc pójdziemy do klubu-model spojrzał na wyświetlacz telefonu.

*   *   *
-Podobał ci się koncert?-zapytałem brunetkę, sącząc drinka.
-Był fenomenalny!-zauważyłem błysk w jej oczach.
-Haha. Cieszę się, że jesteś zadowolona-objąłem ją w talii.
-Nawet nie wiesz, jak bardzo-dała mi soczystego buziaka. Oczywiście, nie przerywałem jej. Dlaczego ja jej wcześniej nie spotkałem? A, no tak.. Byłem pochłonięty Camille. Ciekawe, co u niej. Jak się czuje? Czy wróciła do Anglii?
-Nath..-brunetka wyrwała mnie z rozmyślań.
-Tak?-czułem się jak nieprzytomny.
-Coś się stało? Tak nagle odpłynąłeś.
-Nie, po prostu o czymś sobie przypomniałem. Zaraz wracam-starałem się do niej uśmiechnąć i poszedłem do łazienki. Upewniłem się, że w pomieszczeniu nikogo nie ma, a potem zacząłem po nim krążyć, zatrzymując się co trzy kroki.
-Czemu o niej myślę?-pytałem sam siebie. Czułem się strasznie. Przemyłem twarz zimną wodą i spojrzałem w lustro-Jestem ze świetną dziewczyną, a myślę o takiej, która mnie olała.
-Nathan, wszystko ok?-zobaczyłem odbicie Maxa.
-Tak.
-Jesteś blady-położył dłoń na moim ramieniu-I drżysz.
-Nic mi nie jest, tato-mruknąłem.
-Myślisz o Camille, prawda?
-Skąd to wiesz?-zdziwiłem się.
-Przecież nie znamy się od dziś.
-Max, bo ja po prostu nie mogę od tak zapomnieć-zsunąłem się po ścianie, siadając na kafelkach. Przyciągnąłem nogi do klatki piersiowej, oparłem brodę o kolana, a ręce oplotłem wokół kostek-Ja.. Tęsknie i właśnie teraz sobie to uświadomiłem.
-Jak chcesz to możemy jutro do niej zadzwonić-łysol się uśmiechnął.
-Zmieniła numer.
-A co z jej bratem?
-To od niego się dowiedziałem. Max to wszystko nie ma sensu. Muszę odpuścić, ale nie wiem jak. Nawet będąc z Tori..-westchnąłem-Ja, ja nie potrafię.
-A więc.. Camille.. Tak ma na imię..-w drzwiach stała brunetka. Miała łzy w oczach.
-Tori-wstałem, ale zanim zdążyłem do niej podejść już jej nie było.

_____________________________
Nowy wygląd :)
Tak szczerze, to bardziej mi się podoba od poprzedniego ;)
A rozdział dupny..
Bajo!

piątek, 27 września 2013

30. Leniwy czwartek

Pół dnia przeleżałem w łóżku, delektując się ciszą i spokojem. Trzeba cieszyć się puki jest z czego, bo jutro trzeba wcześnie wstać i jechać na próby. Jedyny plus to taki, że możemy się powygłupiać. No i oczywiście fanki, które przychodzą wcześniej, żeby zająć dobre miejsca. A więc tak.. Plan na dzisiaj to: "nic nie robienie", a na jutro: "tak wszystko załatwić, żeby o siódmej spotkać się z Tori".
-Młody, żyjesz?-Max wsadził łysy łeb do pokoju.
-Nie, umarłem-położyłem poduszkę na głowę.
-Uważaj, bo się udusisz-usiadł na brzegu łóżka.
-Co z tego?-mruknąłem. Tak mi się nic nie chciało. Właśnie sobie uświadomiłem, że serio jestem leniwcem.
-A to, że nie zobaczysz się z dziewczyną-wyjaśnił. Szybkim ruchem rzuciłem poduszkę na podłogę.
-Racja.
-Co ta dziewczyna z tobą zrobiła-pokręcił głową.
-Zmieniła na lepsze-usiadłem po turecku, pokazując Łysolowi bokserki. Oczywiście niespecjalnie.
-Mogę cię o coś zapytać?-wyglądał na zmieszanego.
-Jasne-uśmiechnąłem się zachęcająco. Nie chodzi o seks zboczeńcy!
-Czy ty jesteś z Tori tylko dlatego, że uprawiałeś z nią seks i nie chcesz, żeby wygadała się prasie?-powiedział na wdechu.
-Na początku tak. Nie chciałem jej wystawić i w ogóle, ale.. Zakochałem się Max-powiedziałem szczerze.
-No to mnie zaskoczyłeś.
-Taak, wiem.
-A co to za kółko różańcowe?-do pokoju wparował Tom.
-Już po modlitwach-zwlokłem się z łóżka, wyciągnąłem ciuchy z szafy i poszedłem do łazienki. Co za pokemony. Nawet poleżeć mi nie dadzą -.-.
-Uhuhu, ale żeś się wyszykował-zachwycał się Jay.
-Tylko nie padnij z wrażenia-puściłem mu oko i poszedłem na dół.
-Hej Dupo-przywitała mnie Nareesha.
-Hej-dałem jej całusa w policzek.
-Już mnie zdradzasz?-do kuchni wparował Siva.
-Chyba lepiej, że ze mną, a nie z jakąś ciotą-spojrzałem mu w oczy.
-A ty to niby co?-prychnął.
-Ranisz-złapałem się za pierś. No nie w dosłownym znaczeniu, bo nie mam cycków.. To znaczy mam, ale nie takie duże.. Wgl, są małe. Ojaaa.. to się wpakowałem ze swoimi przemyśleniami -.-. Nieważne. Ważne, że czaicie bazę, c'nie? Weźcie powiedzcie, że tak, bo wyjdę na faceta z wielkim biustem, albo jeszcze gorzej.. Na kolesia, który uważa, że taki ma :o.
-Nathan.. Nath. Ziemia do leniwca-zaśmiał się Tom.
-No przecież cię słyszę-wywróciłem oczami.
-Tak?-wyglądał na zdziwionego-Bo wiesz.. Od kilku minut mówię ci, że rozlewasz mleko na podłogę-wskazał palcem zimne płytki i wyszedł.
-To czemu nie wyrwałeś mi butelki z ręki?!-krzyknąłem.
-Żebyś posprzątał!-zaczął rechotać.
-Dzięki małpo za pomoc-mruknąłem i zacząłem wycierać ciecz.
-Oj nie denerwuj się tak. Pomogę ci-do kuchni weszła Kelsey.
-Nie musisz-starałem się uśmiechnąć.
-Zostaw to. Ochłoń trochę-położyła dłoń na moim ramieniu.
-Dzięki-usiadłem okrakiem na krześle.
-Czemu się tak denerwujesz?-zapytała, płucząc w zlewie szmatę.
-Po prostu stresuję się jutrzejszym wieczorem-westchnąłem.
-Że niby koncertem?-wyglądała na zdziwioną.
-Że niby randką-mruknąłem.
-Ty? Taki lovelas?-zachichotała.
-Jasne, śmiej się. Tylko, gdy nie spodoba jej się na koncercie to po naszym związku-załamałem się.
-Co ty za głupoty pieprzysz?-usiadła obok mnie-Czy ty na serio myślisz, że taka jest?
-Nie. Ja po prostu się boję.
_____________________________
Nie mam weny i na rozdziały i na szukanie gifów.

A tak w ogóle to nie widzę sensu w prowadzeniu bloga..
Mało wyświetleń i komentarzy..
Wiecie, piszę to dla was, a skoro nie ma czytelników to to nie ma sensu..
Chyba szkoda i mojego i waszego czasu.

środa, 4 września 2013

29. Cy-cy-cytryny

-Jak mam wytrzymać do piątku skoro dzisiaj jest dopiero środa-marudziłem, kładąc się do łóżka.
-Klozetowa wróżka powraca!-do pokoju wparował Siva w samych bokserkach w lordy Vadery. Yyy.. Czemu ja mu się patrzę na kroczę? o.O
-Daj mi spokój-mruknąłem.
-O nie, nie, nie-wymachiwał szczotką od kibla.
-Znowu się nawdychałeś Domestosa?-usiadłem po turecku.
-Ja? Nieeee-uśmiechnął się.
-Jasne.
-No serio mówię. A tak w ogóle to przyszedłem po ciebie, bo..
-O nie, nie rób tego. Przecież mam całe życie przed sobą-zacząłem się śmiać.
-Dobra, daruję ci tym razem-przymrużył oczy-Chodź. Max z Tomem założyli się kto zje więcej cytryn. I to bez popity.
-Ale ubaw-wyskoczył Tom i obaj zaczęli się rechotać.
-Że jak?-byłem w szoku. Na samą myśl o tym, usta układały się w grymas.
-To idziesz?-niecierpliwił się Tom.
-Tak, tak-szybkim ruchem wciągnąłem spodnie na tyłek i poszliśmy na dół. Na blacie kuchennym leżało chyba ze dwadzieścia plastrów cytryny.
-Trzymam za ciebie kciuki-Kelsey przytuliła swojego chłopaka.
-Mam nadzieję-dał jej całusa.
-Tak w ogóle, o co zakład?-dopytałem się.
-O buziaczka od ciebie-zażartował Jay.
-Super-uśmiechnąłem się-Zawsze chciałem pocałować Maxa-spojrzałem na niego. Mina Łysola mówiła wszystko "WTF?!", a ja zacząłem się śmiać.
-Umyłeś chociaż zęby?-zapytał.
-Oczywiście! Chuchnąć ci?-klapnąłem na krześle.
-Nie, dzięki.
-A co z przegranym?-dopytała Nareesha.
-Biega na golasa wokół domu-odpowiedział Siva.
-Owinięty kołdrą w naleśnika-dodał Jay.
-Ale z was cioty-stwierdziłem.
-Jesteś jednym z nas-Siva objął loczka.
-Tak wiem, ale mówi się trudno-wzruszyłem ramionami.  Bo przecież bez tych patafianów byłoby strasznie nudno.
-Dobra, żryjcie już tą witaminę C-zachęcił mulat.
-Poczekajcie na mnie!-krzyknąłem, idąc otworzyć drzwi. Ciekawe kto się dobija o takiej godzinie..
-Zostawiłam telefon. Nie mogłam czekać do piątku-uśmiechnęła się nieśmiało, a ja stałem jak wryty-Nathan-pomachała ręką przed oczami.
-Jestem, jestem-spojrzałem na jej uśmiech.
-Oddasz mi komórkę?-zapytała.
-Tak.
-Fajną masz klatę-pogładziła mnie po mostku, wchodząc do środka. Tylko spuściłem wzrok.
-Cześć Tori-dziewczyny jej pomachały.
-Rozgość się, a ja lecę po telefon-i już mnie nie było. Jak ja mogłem nie zauważyć jej komórki. Przecież cały czas leżała na szafce.
-Hahaha. Nie wierzę, że to zrobicie-usłyszałem głos brunetki, po zejściu na dół-O Nathan, dzięki-obdarzyła mnie czułym spojrzeniem.
-Nie ma sprawy-schowałem ręce do kieszeni.
-Ale możesz mi oddać telefon-wyglądała na zmieszaną.
-Dobrze, ale jakaś nagroda chyba się należy-przygryzłem dolną wargę.
-Ech-westchnęła i dała mi buziaka w policzek.
-Tylko tyle?
-Aż tyle-znowu dotknęła mojego torsu i zabrała komórkę.
-Wyczuwam..
-Nie kończ-przerwałem Parkerowi, a on pokazał <3. Tylko westchnąłem.
-To ja lecę-złotooka zaczęła się wycofywać.
-Nie ma takiej opcji-złapałem ją w tali i przyciągnąłem do siebie.
-Właśnie-Nar mnie poparła.
-Musisz to zobaczyć-dodała Kelsey.
-Gotowi?-zapytał Jay.
-Tak-kiwnął Tomax.
-To do cytryn!-krzyknął Siva. Szczerze? To nie mogłem na nich patrzeć. Co chwili krzywili mordy.
-Jem już 5 plaster-wysapał Tom i wsadził do gęby żółty krążek. Jeszcze nie zdążył go przełknąć, a już się skwasił.
-Ja, ja też-zawtórował mu Max. On znosił to najgorzej. Ogólny wynik to 11 do 9 dla Łysola-Już czekam na całusa-zaśmiał się.
-Daj tą mordę-ścisnąłem jego policzki, przyłożyłem dłoń to jego ust i moje wargi dotknęły wierzchu ręki.
-Nieźle wykombinowane-Max przybił mi piątkę.
-Już myślałem, że go pocałujesz-Loczek wyglądał na zdziwionego.
-Jestę aktorę-spojrzałem na niego.
-No Tom. Rozbieraj się i na zapraszamy na zewnątrz-zaśmiała się Kelsey.
-I ty przeciwko mnie?
-Zakład to zakład-wypięła język.
-Tylko ja nie wiem o co chodzi, prawda?-odparła Tori.
-Już ci wyjaśniam-uśmiechnąłem się i zacząłem tłumaczyć.
-Jestem gotowy-Parker zszedł z piętra i po chwili biegał po dworze, a my śmialiśmy się do upadłego.
___________________________
Ale zaszalałam z gifami o.O
Rozdział pisany dość długo, bo gify..
Wiecie jak trudno znaleźć takie jakich potrzeba? :o
I do tego zęby mnie bolą -.-
To znaczy.. dziąsła. rosną mi trzy ósemki. Czaicie? TRZY!!!!

Rozdział miał być śmieszny, ale wyszedł taki średniawy :)
Nadal się jaram z późniejszego rozpoczęcia roku xd

A i takie małe info.. Niedługo koniec opowiadania..
Może wyrobię się do końca roku :)

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

28. To coś więcej niż zauroczenie.

Po kolacji ponownie sprawdziłem twittera. Zastanawiało mnie, co odpisała.
-Mogę?-Max lekko uchylił drzwi.
-Jasne-obróciłem się na krześle w jego stronę.
-Czy ty masz zamiar się jeszcze spotkać z tamtą dziewczyną?-zapytał prosto z mostu.
-Tak, raczej tak-odpowiedziałem szczerze.
-Poważnie?-wyglądał na zdziwionego.
-Tak. Jest całkiem fajna.
-A ty skąd to wiesz?-rozłożył się na MOIM łóżku.
-Bo byłem z nią na naleśnikach-wzruszyłem ramionami. Czemu leży na moim łózku?
-I nic nam nie powiedziałeś?
-Bo to wyszło tak nagle-wyjaśniłem.
-Przedstawisz ją nam?-dociekał łysol.
-Jak się jeszcze z nią spotkam to tak-musiałem coś powiedzieć, żeby dał mi spokój.
-Coś czuję, że jeszcze tu przyjdzie-uśmiechnął się, patrząc na bransoletkę.
-Chyba tak. Dzisiaj nie chciała. Chyba to przez was.
-Czemu?-zdziwił się.
-Hmm.. Pomyślmy-udałem, że myślę. To znaczy ja myślę, ale nie teraz. Nooo, nie o tym, bo wiem, co powiedzieć. Boże.. Co ze mnie za człowiek -.-Aż strach pomyśleć, co by było, gdybym wszystko z mojej głowy przelewał na słowa-Wstydzi się tylu chłopaków, jest naszą fanką i jesteście śmierdzącymi, niedorozwiniętymi małpami.
-Ałć. Zabolało-przymrużył oczy-Ale wiem, że żartujesz, więc udam, że nie słyszałem-i wyszedł. Ale ja mówiłem serio o tych małpach. Może to i lepiej, jak wziął to za niewinny żarcik.. Przynajmniej do końca życia nie będzie rzucał we mnie mięsem za tego śmierdziela. I nie, nie chodzi mi o przenośnię. Chłopaki potrafią rzucać plastrami szynki jak im się coś nie spodoba lub dla zabawy, ewentualnie z nudów. Nieważne. Wróciłem do twittera, na którego nawet nie zdążyłem się zalogować. Hmm.. co by tu zrobić, żeby być incognito..? Najlepiej nic. Patrzeć i nic nie klikać. No ale, że jak to? Ja? Nathan James Sykes? Mam nie rt jakiegoś tweeta z głupim tekstem, który dla mnie okaże się być najzabawniejszy na świecie? No przynajmniej do czasu aż nie znajdę innego genialniejszego tweeta. NIE MA MOWY. "Reakcje"<-klik. I już przeglądam "Wzmianki". Tori, Tori, Tori.. Gdzie jesteś dziewczyno? JEST! Ahahaha! Znalazłem! "@Nathanthewanted jak to? :o tak nie można, ona wiele dla mnie znaczy :)". Bez wahania odpisałem: "@Torri2275 a co ja z tego będę miał? ;) xx". Przejrzałem timeline oraz interakcje i stwierdziłem, że ludzie mnie kochają. Nie, żebym wpadł w samo uwielbienie.. Po prostu masa ludzi pisze, że mnie kocha. Muszę coś z tym zrobić.. Nie dam rady każdemu odpisać, więc napisałem "To, że nie odpisuję na wasze wiadomości, nie znaczy, że ich nie widzę. Kocham was wszystkich ;) xx". Chociaż tyle mogę zrobić. Dobra, wezmę się za czytanie książki, bo nigdy jej nie skończę. Wystawiłem leżak na balkon i wróciłem po "Czarną bezgwiezdną noc". Klapnąłem sobie wygodnie, wdychając świeże powietrze i pogrążyłem się w lekturze.
-Uważaj, bo cię wciągnie!-usłyszałem z dołu. Wychyliłem się, ale nikogo nie widziałem-Tutaj!-powędrowałem wzrokiem za głosem. Dziewczyna stała pod drzewem na chodniku.
-Mam nadzieję, że nie-uśmiechnąłem się-Co tu robisz?
-Chciałam pogadać-wyznała-Wyjdziesz?
-Nie, ale mogę po ciebie zejść-odpowiedziałem i pędem rzuciłem się na schody. Gdy otworzyłem drzwi frontowe, brunetka podnosiła dłoń, żeby zapukać.
-Ty to masz wyczucie czasu-posłała mi ciepły uśmiech.
-Oczywiście-odpowiedziałem tym samym. Wziąłem ją za rękę i zaprowadziłem do swojego pokoju. Bałem się tej rozmowy. A najbardziej tego, że mogę jej więcej nie zobaczyć. Słowa "musimy pogadać" nigdy nie oznaczały czegoś dobrego, przynajmniej w moim wypadku. Zamknąłem drzwi-Tak, żeby nikt nam nie przeszkadzał-wyjaśniłem.
-Nie uważasz, że to dziwne?
-Co?-zapytałem.
-Dzisiaj widzimy się trzeci raz-odparła.
-Ja się cieszę-usiadłem obok niej na łóżku.
-Serio? Nie sądzisz, że jestem chorą fanką?
-Nie zachowujesz się tak-wzruszyłem ramionami.
-A ty jak gwiazda-spojrzała mi w oczy.
-Mam się śmiać, czy płakać?-byłem z deka skołowany.
-Raczej się śmiać.
-To dobrze
-Zapniesz?-wzięła do ręki bransoletkę-Nawet nie wiem jak mogła się odpiąć.
-Jasne-i zacząłem się męczyć z zapięciem-Była pod łóżkiem.
-Na pewno przez ciebie-zażartowała-Jak spadła, musiałeś ją kopnąć.
-A może ty właśnie to zrobiłaś?-pochyliłem się w jej stronę.
-Nigdy-zrobiła to samo. Nasze nosy prawie się stykały, a w powietrzu czułem zapach jej słodkich perfum. Delikatnie odgarnąłem kosmyk włosów z jej twarzy, a dłonie zaczęły mi się pocić.
-Tori-głośno przełknąłem ślinę.
-Musimy pogadać-odsunęła się ode mnie.
-Wiem. Mogę zacząć?-głupio się zachowałem, ale muszę jej powiedzieć póki mam odwagę.
-Oczywiście-zaczęła bawić się biżuterią.
-Źle zaczęliśmy naszą znajomość-westchnąłem-Szczerze.. To nawet nie sądziłem, że cię znowu spotkam, ale nie żałuję niczego-wziąłem ją za rękę.
-Nathan, to się dzieje za szybko-stwierdziła.
-Ale..?-przerwałem jej-Zawsze jest jakieś "ale".
-Ale..-powtórzyła.
-To coś więcej niż zauroczenie-dokończyłem. Nie wiem, czy czuła to samo. Uff.. Powiedziałem to. Jestem z siebie dumny-Czy ty płaczesz?-spojrzałem, z niepokojem na jasną twarz dziewczyny. Z jej bursztynowych oczu płynęły łzy-Proszę cię, nie płacz. Ja, ja nie chciałem-wpadłem w panikę-Tori..-otarłem jej mokre policzki, po czym ją przytuliłem-Zrobię co tylko zechcesz.. Tylko się uśmiechnij-pocałowałem ją w czoło.
-To najmilsza rzecz jaką usłyszałam-odezwała się po chwili, odsuwając się ode mnie. O nie, nie odchodź. Jesteś taka cieplutka i do tego ładnie pachniesz.
-Zasługujesz na to-powiedziałem nieśmiało, a ona się zarumieniła-Chłopcy chcą cię poznać-zmieniłem temat.
-Serio?-była w szoku.
-A zwłaszcza Max. Ale chyba już się poznaliście..-zastanawiałem się.
-Tak, chyba tak.
-Idziemy? Są w salonie.
-No nie wiem..
-Nie bój się. Przecież cię nie ugryzą-zażartowałem, ale po chwili.. A wiadomo, co im do głowy przyjdzie?
-Dobra-westchnęła. Wyciągnąłem do niej rękę, a ona chwyciła ją w delikatnym uścisku.
-Patafiany i dziewczęta poznajcie Tori-objąłem ramieniem dziewczynę, a ona uśmiechnęła się nieśmiało.
-Hej-powiedziała. Jay, jak to Jay, przytulił ją na przywitanie. Wyglądała jakby miała wybuchnąć ze szczęścia.
-Więc fanka-uśmiechnął się Siva-Fajnie.
-Tak, ale taka bierna. Jak to się mówi-wyjaśniła.
-Bierna?-zapytała Kelsey.
-Nie byłam na żadnym koncercie. Nawet nie wiecie jak ciężko zdobyć bilety.
-My też nie chodzimy na koncerty-odparła Nareesha.
-Właśnie. Ile można słuchać tych samych piosenek-dodała blondynka.
-Źle ci?-zapytał Tom.
-Nie misiu-dała mu całusa w policzek.
-Wyglądacie uroczo-powiedziała Tori.
-Tak, ale tylko przez pierwsze 2 miesiące. Potem chce się rzygać ich misiami, kotkami, dzióbkami i innymi pierdołami.
-Max, no stres-poklepałem go po ramieniu.
-Łatwo ci mówić. Cały dzień przesiedzisz w pokoju lub w parku-mruknął łysol.
-Olaboga! No straszne!-krzyknąłem i zacząłem się śmiać.
-Muszę lecieć-do rozmowy włączyła się Tori.
-Odprowadzę cię-zaproponowałem.
-Pa-pożegnała się.
-Do zobaczenia-pomachał nam mulat.
-Oni będą razem-zdążyłem usłyszeć głos Kelsey.
-Chyba nie było aż tak źle-zacząłem.
-Nie, jasne, że nie-odparła z uśmiechem na ustach.
-To dobrze-wziąłem ją za rękę.
-Nathan?-szepnęła.
-Hmm?
-Dziękuję-przytuliła mnie. Tak na środku chodnika rzuciła mi się na szyję.
-To ja dziękuję-objąłem ją w tali i pocałowałem, gdy tylko odsunęła się ode mnie.
-A to za co?-uśmiechnęła się.
-Za to, że jesteś-splotłem nasze palce se sobą i ruszyliśmy dalej-Spotkamy się jutro?-zapytałem pod jej domem.
-Jutro nie mogę-usta ułożyła w grymas-Dopiero w piątek.
-To do piątku?-zaproponowałem.
-Jasne. Czekaj, czy wy nie macie występu?
-Nic się przed tobą nie ukryje. Czyli już wiesz, gdzie idziemy na randkę-uniosłem prawą brew.
-Randkę?-wyglądała na zaskoczoną-Żartujesz?
-Nie chcesz?
-Boże, Nathan-teraz ona mnie pocałowała. Palce wplotła w moje włosy, a ciałem przywarła tak mocno, że czułem jej bicie serca.
-Nie wiem, czy wytrzymam do piątku-dałem jej buziaka w rozgrzany policzek i wróciłem do domu. Dzięki ci Panie, że mi ją zesłałeś!
-Jak tam zakochańcu?-tymi słowami przywitał mnie Jay.
-Zakochańcu? Nieprawda-machnąłem ręką.
-Aaa.. Czyli tak sam z siebie malujesz usta błyszczykiem?-zaśmiał się Tom.
-A tak w ogóle to nie twój kolor-doradziła Nareesha.
-Proszę bardzo. Śmiejcie się-rozłożyłem ręce w geście kapitulacji.
-Muszę przyznać, że fajna jest ta Tori-uśmiechnął się Łysol.
-Wara od mojej dziewczyny!
-Wiedziałam!-Kelsey krzyknęła, tryumfując.
-Grozisz nam?-zapytał Siva.
-Nie. Przecież jestem miły-uśmiechnąłem się i poszedłem na górę.
___________________________
Byłyby gify, gdyby laptop mi się nie ciął, a że się tnie (a krew tryska po całym pokoju-taki tam "szalony" żarcik) to dupa z gifów..
Także ten..
Nie wiem, czy dodam coś do końca wakacji (a jak już coś będzie to raczej w stylu "zawieszka").
BOOM!
Paaa :D Bijaaaacz!

czwartek, 15 sierpnia 2013

27. Family Guy

Idąc przez park z dłońmi w kieszeniach jeansów, spotkałem Luke'a.
-Cześć-przywitał się-Nathan, prawda?-kiwnąłem głową.
-Co tam?-zagadałem.
-Właśnie wróciłem z Bułgarii-odparł niepewnie.
-A Camille? Wróciła?-zapytałem gorączkowo.
-Przykro mi stary, ale nie.
-A kiedy wróci?
-Nie wiem. Wczoraj mówiła, że za rok, a dzisiaj, że nie chce wracać. Wiesz jak to jest z kobietami.
-Tsaa-mruknąłem-Mógłbyś dać mi do niej jakiś kontakt?
-Nie chcę cię urazić, czy jakieś tam inne gówno, ale nie chciała, żebyś dzwonił-patrzył mi w oczy. Byłem w szoku-Muszę lecieć. Cześć-podaliśmy sobie dłonie i poszedłem dalej. Dlaczego nie chce ze mną pogadać. Dobrze wie, że jest mi ciężko. Przecież mówiłem, że na nią zaczekam! A ona odcina się ode mnie w każdy możliwy sposób. Nie wiem jak długo tak wytrzymam. Ech, muszę przestać o niej myśleć. Ale na czym by się tu skupić? Spojrzałem na dach budynku naprzeciwko mnie i ujrzałem wronę. Od razu w głowie pojawił mi się obraz, jak Tori układała czarne włosy w koka, a na jej twarzy malował się uśmieszek. Mimowolnie się uśmiechnąłem. Tak, ta dziewczyna może zaprzątać moją głowę. Chciałbym ją lepiej poznać. Serio. Wydaje się być miła. I ładna. I w ogóle. Nie żebym coś tam ten, czy jakoś tak ten, noo.. Kurde, znowu nie umiem się wysłowić -.-. Nawet nie wiem kiedy, dotarłem pod dom.
-Już jestem!-krzyknąłem wchodząc do środka.
-To dobrze, bo brakuje nam Stewiego-uśmiechnął się Siva.
-Kogo?-zapytałem, siadając na kanapie.
-No tego małolata z Family guy. Udajemy ich-wyjaśnił Jay. Okeeeej.
-Po co?-zdziwiłem się.
-Nudzi nam się-Max wzruszył ramionami. Jednym słowem: odbija im szajbaaaa! Ok, to nie jedno słowo tylko trzy, ale tak się mówi.
-I wszystko jasne-westchnąłem-Może jakieś szczegóły?
-Nareesha to Lois, Kelsey-Meg, Tom jest Chrisem, Siva Peterem, Jay Brianem..
-Tym psem?-wtrąciłem.
-Tak-odpowiedział loczek.Zacząłem się śmiać.
-I dałeś się tak?
-Ej, to ma być realistyczne, a on lubi alkohol, więc mi pasuje.
-To ty kim jesteś?-zwróciłem się do Maxa.
-Wiesz, miałem do wyboru tego miśka-homoseksualistę Ruperta i Gleena Quagmirena, więc wybrałem seksoholika.
-Mogłem się tego spodziewać-nie podoba mi się opcja, że mam być 1 latkiem, czy jak to się tam mówi/pisze. Chociaż z drugiej strony chcę wszystkich zabić, a zwłaszcza Lois, którą w tym przypadku jest Nareesha. Mogę wszystkich krytykować, a oni nic mi nie zrobią-Wchodzę w to-uśmiechnąłem się.
-Wiedziałem-ucieszył się McGuiness
-Przymknij się Brian-spiorunowałem go wzrokiem.
-Stewie, tak nie można-skarciła mnie "Lois".
-Zamknij się kobieto-i poszedłem na górę. Nie chcę się z nimi bawić. To mnie przeraża. Stare chłopy i takie rzeczy im w głowie. Jeszcze dziewczyny do tego namawiają.
-Chyba lepiej będzie jak sobie stąd pójdę-mruknąłem do siebie. Wziąłem telefon i sprawdziłem która godzina. Po pierwszej. Czas na jakiś obiad, ale na te pawiany nie ma, co liczyć. Przejdę się do baru mlecznego na naleśniki. Mmmm.. Na samą myśl, zgłodniałem. Ale nie chcę iść sam.. Może zadzwonię po kogoś? Tak to bardzo dobry pomysł. Tyle, że nie mam po kogo.. Jedyna osoba jaka przychodziła mi na myśl to dziewczyna o kruczoczarnych włosach. Ciekawe, czy dałaby się namówić na naleśniki? Pfff, co za pytanie. Przecież jest fanką! XD Napiszę do niej sms albo zadzwonię, albo nie, mam jeszcze lepszy pomysł. Ubrałem się.
-Wychodzę!-krzyknąłem, schodząc po schodach i trzasnąłem za sobą drzwiami. Szedłem sobie powoli, nie spiesząc się, żeby nie złapać zadyszki (co jest stałym elementem moich spacerów) aż tu nagle patrzę, a po drugiej stronie ulicy idzie znajoma mi twarz. To znaczy nie sama twarz. To byłoby dziwne. Osoba o znajomej mi twarzy. Taak, teraz brzmi to lepiej.
-Tori!-krzyknąłem, a ona odwróciła się.
-Hej-pomachała mi, gdy przechodziłem przez jezdnię.
-Gdzie się wybierasz?-zagadałem.
-Tak właściwie to szłam do ciebie-powiedziała niepewnie-Zostawiłam bransoletkę. Widziałeś ją może?
-Nie. W sumie to się nie rozglądałem-przyznałem.
-Ok. A ty gdzie idziesz?
-Ja?-zdziwiłem się-Na obiad. Naleśniki dokładnie-przecież nie mogłem powiedzieć, że idę do niej, żeby zaprosić ją na obiad.
-To wpadnę jutro po biżuterię.
-Mam lepszy pomysł-uśmiechnąłem się-Razem pójdziemy coś zjeść, a potem poszukamy bransoletki. Chwilę się zastanawiała. Ups, to nie wróży nic dobrego.
-Zgoda-pokiwała głową. W głowie odprawiałem właśnie happy dance. A na twarzy próbowałem ukryć uśmiech-Więc bar mleczny..
-Tak. No chyba, że ci nie odpowiada to możemy iść do restauracji, czy coś.
-Spokojnie. Naleśniki są ok. Ale czy bar mleczy nie jest w przeciwnym kierunku?-zapytała. Oj, chyba wpadłem.
-Lubię spacery. Chciałem się przejść-oblizałem nerwowo usta.
-Dobra, niech ci będzie-włożyła ręce do kieszeni bluzy.
-To idziemy?
-Jasne-nie musieliśmy długo czekać na pisk fanek. Widziałem z daleka, jak biegnie z sześć dziewczyn w naszą stronę. Ale jak? Skąd one..? Czyżby mnie śledziły?
-Chyba mamy problem-mruknąłem.
-Mały.. I co teraz?-spojrzała na mnie.
-Nie mam pojęcia, ale musimy się jakoś ukryć.
-Masz jakiś plan?-zapytała. Już miałem powiedzieć, że nie, ale wpadłem na genialny pomysł.
-Oczywiście-uśmiechnąłem się łobuzersko.
-To co, oświecisz mnie? Bo one zaraz tu będą-niecierpliwiła się.
-Tak, tak-odparłem nerwowo i mocno przytuliłem się do dziewczyny. Twarz wtuliłem w jej szyję, mając nadzieję, że mnie nie widać. Czułem szybki puls Tori, który z sekundy na sekundę stawał się równomierny. Oczywiście też mnie przytuliła. Chyba się uśmiechała.
-O Jezus, a było tak blisko-gdy dziewczyny przebiegły, odsunąłem się od brunetki.
-To był ten genialny plan?-uniosła brwi.
-Genialny, niegenialny, ważne, że się powiódł-odparłem z dumą.
-Masz rację, a teraz chodźmy, bo zgłodniałam-wzięła mnie za rękę i pociągnęła za sobą. Całą drogę nasze palce były splecione ze sobą. Nie wiem, czy mogę nazwać to miłością (mówię o uczuciu), ale podoba mi się ta dziewczyna. Chyba dość szybko wyleczyłem się z.. Wiecie z kogo. Może wtedy nie byłem zakochany? Może to było tylko zauroczenie? Nieważne. Nie ma co rozpamiętywać. Zamówiliśmy naleśniki i czekaliśmy na nie z niecierpliwością (przynajmniej ja).
-Nareszcie-prawie krzyknąłem, widząc mój talerz. Dziewczyna zachichotała-Nie moja wina, że uwielbiam naleśniki.
-Akurat tego o tobie nie wiedziałam.
-A co wiesz?-nachyliłem się nad stolikiem.
-Jestem fanką. Wiem sporo rzeczy. Oczywiście mam świadomość, że większość to plotki-włożyła kawałek ciasta z serem do buzi.
-Ok, może zmieńmy temat.
-Świetnie-ucieszyła się. Porozmawialiśmy o różnych pierdołach i postanowiliśmy iść do mnie po bransoletkę. Oczywiście musiałem coś odwalić. Wstając, zaczepiłem o obrus i wszystko zrzuciłem ze stolika. Podniosłem materiał w barwach narodowych i położyłem jak nigdy nic. Gdy już zapłaciłem za wszystko (łącznie ze stłuczonymi naczyniami), ruszyliśmy do domu.
-Wiesz co, może nie będę wchodziła. To nic pilnego-powiedziała niepewnie.
-Żartujesz sobie?
-Mówię poważnie. Oddasz ją przy następnym spotkaniu-uśmiechnęła się. Dała mi całusa w policzek i poszła, a ja wróciłem do swojego pokoju, szukać zguby.
-Mam cię!-krzyknąłem, wychodząc z pod łóżka. Nie dziwię się, że jej nie widziałem. Położyłem bransoletkę na szafce nocnej tuż obok książki i odpaliłem laptopa. Powinienem oblookać twittera, bo dawno tam nie zaglądałem.
-Co by tu napisać..-mruknąłem-Już wiem. "Co za szalony dzień ;) xx"-wystukałem na klawiaturze. Oczywiście masa rt, odpowiedzi i wiadomości. Ale jedna przykuła moją uwagę: "dzięki za ten 'szalony dzień' :D @Nathanthewanted". Sprawdziłem profil i okazało się, że to Tori. Ale fajnie, że napisała. Follownąłem ją. Po pierwsze: jest fanką i to dla niej dużo znaczy, a po drugie: lubię ją. Przesłałem dalej i odpisałem: "@Torii2275 nie ma problemu :) znalazłem twoją zgubę, ale nie wiem, czy mogę ją oddać.. :p". I wyłączyłem laptopa.
_______________________
Po pierwsze: czemu nikt nie napisał, że w ostatnim rozdziale zrobiłam tyle błędów? o.O
Po drugie: taki mały akcencik z Family Guy ;) chciałam napisać więcej, ale chyba niewiele osób kojarzy ten serial, więc to nie miało sensu
Po trzecie: zastanawiam się co mam zrobić z tym blogiem.. (z resztą jak z innymi)

PS. Co myślicie o tle i nagłówku? WAŻNE :)