poniedziałek, 19 sierpnia 2013

28. To coś więcej niż zauroczenie.

Po kolacji ponownie sprawdziłem twittera. Zastanawiało mnie, co odpisała.
-Mogę?-Max lekko uchylił drzwi.
-Jasne-obróciłem się na krześle w jego stronę.
-Czy ty masz zamiar się jeszcze spotkać z tamtą dziewczyną?-zapytał prosto z mostu.
-Tak, raczej tak-odpowiedziałem szczerze.
-Poważnie?-wyglądał na zdziwionego.
-Tak. Jest całkiem fajna.
-A ty skąd to wiesz?-rozłożył się na MOIM łóżku.
-Bo byłem z nią na naleśnikach-wzruszyłem ramionami. Czemu leży na moim łózku?
-I nic nam nie powiedziałeś?
-Bo to wyszło tak nagle-wyjaśniłem.
-Przedstawisz ją nam?-dociekał łysol.
-Jak się jeszcze z nią spotkam to tak-musiałem coś powiedzieć, żeby dał mi spokój.
-Coś czuję, że jeszcze tu przyjdzie-uśmiechnął się, patrząc na bransoletkę.
-Chyba tak. Dzisiaj nie chciała. Chyba to przez was.
-Czemu?-zdziwił się.
-Hmm.. Pomyślmy-udałem, że myślę. To znaczy ja myślę, ale nie teraz. Nooo, nie o tym, bo wiem, co powiedzieć. Boże.. Co ze mnie za człowiek -.-Aż strach pomyśleć, co by było, gdybym wszystko z mojej głowy przelewał na słowa-Wstydzi się tylu chłopaków, jest naszą fanką i jesteście śmierdzącymi, niedorozwiniętymi małpami.
-Ałć. Zabolało-przymrużył oczy-Ale wiem, że żartujesz, więc udam, że nie słyszałem-i wyszedł. Ale ja mówiłem serio o tych małpach. Może to i lepiej, jak wziął to za niewinny żarcik.. Przynajmniej do końca życia nie będzie rzucał we mnie mięsem za tego śmierdziela. I nie, nie chodzi mi o przenośnię. Chłopaki potrafią rzucać plastrami szynki jak im się coś nie spodoba lub dla zabawy, ewentualnie z nudów. Nieważne. Wróciłem do twittera, na którego nawet nie zdążyłem się zalogować. Hmm.. co by tu zrobić, żeby być incognito..? Najlepiej nic. Patrzeć i nic nie klikać. No ale, że jak to? Ja? Nathan James Sykes? Mam nie rt jakiegoś tweeta z głupim tekstem, który dla mnie okaże się być najzabawniejszy na świecie? No przynajmniej do czasu aż nie znajdę innego genialniejszego tweeta. NIE MA MOWY. "Reakcje"<-klik. I już przeglądam "Wzmianki". Tori, Tori, Tori.. Gdzie jesteś dziewczyno? JEST! Ahahaha! Znalazłem! "@Nathanthewanted jak to? :o tak nie można, ona wiele dla mnie znaczy :)". Bez wahania odpisałem: "@Torri2275 a co ja z tego będę miał? ;) xx". Przejrzałem timeline oraz interakcje i stwierdziłem, że ludzie mnie kochają. Nie, żebym wpadł w samo uwielbienie.. Po prostu masa ludzi pisze, że mnie kocha. Muszę coś z tym zrobić.. Nie dam rady każdemu odpisać, więc napisałem "To, że nie odpisuję na wasze wiadomości, nie znaczy, że ich nie widzę. Kocham was wszystkich ;) xx". Chociaż tyle mogę zrobić. Dobra, wezmę się za czytanie książki, bo nigdy jej nie skończę. Wystawiłem leżak na balkon i wróciłem po "Czarną bezgwiezdną noc". Klapnąłem sobie wygodnie, wdychając świeże powietrze i pogrążyłem się w lekturze.
-Uważaj, bo cię wciągnie!-usłyszałem z dołu. Wychyliłem się, ale nikogo nie widziałem-Tutaj!-powędrowałem wzrokiem za głosem. Dziewczyna stała pod drzewem na chodniku.
-Mam nadzieję, że nie-uśmiechnąłem się-Co tu robisz?
-Chciałam pogadać-wyznała-Wyjdziesz?
-Nie, ale mogę po ciebie zejść-odpowiedziałem i pędem rzuciłem się na schody. Gdy otworzyłem drzwi frontowe, brunetka podnosiła dłoń, żeby zapukać.
-Ty to masz wyczucie czasu-posłała mi ciepły uśmiech.
-Oczywiście-odpowiedziałem tym samym. Wziąłem ją za rękę i zaprowadziłem do swojego pokoju. Bałem się tej rozmowy. A najbardziej tego, że mogę jej więcej nie zobaczyć. Słowa "musimy pogadać" nigdy nie oznaczały czegoś dobrego, przynajmniej w moim wypadku. Zamknąłem drzwi-Tak, żeby nikt nam nie przeszkadzał-wyjaśniłem.
-Nie uważasz, że to dziwne?
-Co?-zapytałem.
-Dzisiaj widzimy się trzeci raz-odparła.
-Ja się cieszę-usiadłem obok niej na łóżku.
-Serio? Nie sądzisz, że jestem chorą fanką?
-Nie zachowujesz się tak-wzruszyłem ramionami.
-A ty jak gwiazda-spojrzała mi w oczy.
-Mam się śmiać, czy płakać?-byłem z deka skołowany.
-Raczej się śmiać.
-To dobrze
-Zapniesz?-wzięła do ręki bransoletkę-Nawet nie wiem jak mogła się odpiąć.
-Jasne-i zacząłem się męczyć z zapięciem-Była pod łóżkiem.
-Na pewno przez ciebie-zażartowała-Jak spadła, musiałeś ją kopnąć.
-A może ty właśnie to zrobiłaś?-pochyliłem się w jej stronę.
-Nigdy-zrobiła to samo. Nasze nosy prawie się stykały, a w powietrzu czułem zapach jej słodkich perfum. Delikatnie odgarnąłem kosmyk włosów z jej twarzy, a dłonie zaczęły mi się pocić.
-Tori-głośno przełknąłem ślinę.
-Musimy pogadać-odsunęła się ode mnie.
-Wiem. Mogę zacząć?-głupio się zachowałem, ale muszę jej powiedzieć póki mam odwagę.
-Oczywiście-zaczęła bawić się biżuterią.
-Źle zaczęliśmy naszą znajomość-westchnąłem-Szczerze.. To nawet nie sądziłem, że cię znowu spotkam, ale nie żałuję niczego-wziąłem ją za rękę.
-Nathan, to się dzieje za szybko-stwierdziła.
-Ale..?-przerwałem jej-Zawsze jest jakieś "ale".
-Ale..-powtórzyła.
-To coś więcej niż zauroczenie-dokończyłem. Nie wiem, czy czuła to samo. Uff.. Powiedziałem to. Jestem z siebie dumny-Czy ty płaczesz?-spojrzałem, z niepokojem na jasną twarz dziewczyny. Z jej bursztynowych oczu płynęły łzy-Proszę cię, nie płacz. Ja, ja nie chciałem-wpadłem w panikę-Tori..-otarłem jej mokre policzki, po czym ją przytuliłem-Zrobię co tylko zechcesz.. Tylko się uśmiechnij-pocałowałem ją w czoło.
-To najmilsza rzecz jaką usłyszałam-odezwała się po chwili, odsuwając się ode mnie. O nie, nie odchodź. Jesteś taka cieplutka i do tego ładnie pachniesz.
-Zasługujesz na to-powiedziałem nieśmiało, a ona się zarumieniła-Chłopcy chcą cię poznać-zmieniłem temat.
-Serio?-była w szoku.
-A zwłaszcza Max. Ale chyba już się poznaliście..-zastanawiałem się.
-Tak, chyba tak.
-Idziemy? Są w salonie.
-No nie wiem..
-Nie bój się. Przecież cię nie ugryzą-zażartowałem, ale po chwili.. A wiadomo, co im do głowy przyjdzie?
-Dobra-westchnęła. Wyciągnąłem do niej rękę, a ona chwyciła ją w delikatnym uścisku.
-Patafiany i dziewczęta poznajcie Tori-objąłem ramieniem dziewczynę, a ona uśmiechnęła się nieśmiało.
-Hej-powiedziała. Jay, jak to Jay, przytulił ją na przywitanie. Wyglądała jakby miała wybuchnąć ze szczęścia.
-Więc fanka-uśmiechnął się Siva-Fajnie.
-Tak, ale taka bierna. Jak to się mówi-wyjaśniła.
-Bierna?-zapytała Kelsey.
-Nie byłam na żadnym koncercie. Nawet nie wiecie jak ciężko zdobyć bilety.
-My też nie chodzimy na koncerty-odparła Nareesha.
-Właśnie. Ile można słuchać tych samych piosenek-dodała blondynka.
-Źle ci?-zapytał Tom.
-Nie misiu-dała mu całusa w policzek.
-Wyglądacie uroczo-powiedziała Tori.
-Tak, ale tylko przez pierwsze 2 miesiące. Potem chce się rzygać ich misiami, kotkami, dzióbkami i innymi pierdołami.
-Max, no stres-poklepałem go po ramieniu.
-Łatwo ci mówić. Cały dzień przesiedzisz w pokoju lub w parku-mruknął łysol.
-Olaboga! No straszne!-krzyknąłem i zacząłem się śmiać.
-Muszę lecieć-do rozmowy włączyła się Tori.
-Odprowadzę cię-zaproponowałem.
-Pa-pożegnała się.
-Do zobaczenia-pomachał nam mulat.
-Oni będą razem-zdążyłem usłyszeć głos Kelsey.
-Chyba nie było aż tak źle-zacząłem.
-Nie, jasne, że nie-odparła z uśmiechem na ustach.
-To dobrze-wziąłem ją za rękę.
-Nathan?-szepnęła.
-Hmm?
-Dziękuję-przytuliła mnie. Tak na środku chodnika rzuciła mi się na szyję.
-To ja dziękuję-objąłem ją w tali i pocałowałem, gdy tylko odsunęła się ode mnie.
-A to za co?-uśmiechnęła się.
-Za to, że jesteś-splotłem nasze palce se sobą i ruszyliśmy dalej-Spotkamy się jutro?-zapytałem pod jej domem.
-Jutro nie mogę-usta ułożyła w grymas-Dopiero w piątek.
-To do piątku?-zaproponowałem.
-Jasne. Czekaj, czy wy nie macie występu?
-Nic się przed tobą nie ukryje. Czyli już wiesz, gdzie idziemy na randkę-uniosłem prawą brew.
-Randkę?-wyglądała na zaskoczoną-Żartujesz?
-Nie chcesz?
-Boże, Nathan-teraz ona mnie pocałowała. Palce wplotła w moje włosy, a ciałem przywarła tak mocno, że czułem jej bicie serca.
-Nie wiem, czy wytrzymam do piątku-dałem jej buziaka w rozgrzany policzek i wróciłem do domu. Dzięki ci Panie, że mi ją zesłałeś!
-Jak tam zakochańcu?-tymi słowami przywitał mnie Jay.
-Zakochańcu? Nieprawda-machnąłem ręką.
-Aaa.. Czyli tak sam z siebie malujesz usta błyszczykiem?-zaśmiał się Tom.
-A tak w ogóle to nie twój kolor-doradziła Nareesha.
-Proszę bardzo. Śmiejcie się-rozłożyłem ręce w geście kapitulacji.
-Muszę przyznać, że fajna jest ta Tori-uśmiechnął się Łysol.
-Wara od mojej dziewczyny!
-Wiedziałam!-Kelsey krzyknęła, tryumfując.
-Grozisz nam?-zapytał Siva.
-Nie. Przecież jestem miły-uśmiechnąłem się i poszedłem na górę.
___________________________
Byłyby gify, gdyby laptop mi się nie ciął, a że się tnie (a krew tryska po całym pokoju-taki tam "szalony" żarcik) to dupa z gifów..
Także ten..
Nie wiem, czy dodam coś do końca wakacji (a jak już coś będzie to raczej w stylu "zawieszka").
BOOM!
Paaa :D Bijaaaacz!

czwartek, 15 sierpnia 2013

27. Family Guy

Idąc przez park z dłońmi w kieszeniach jeansów, spotkałem Luke'a.
-Cześć-przywitał się-Nathan, prawda?-kiwnąłem głową.
-Co tam?-zagadałem.
-Właśnie wróciłem z Bułgarii-odparł niepewnie.
-A Camille? Wróciła?-zapytałem gorączkowo.
-Przykro mi stary, ale nie.
-A kiedy wróci?
-Nie wiem. Wczoraj mówiła, że za rok, a dzisiaj, że nie chce wracać. Wiesz jak to jest z kobietami.
-Tsaa-mruknąłem-Mógłbyś dać mi do niej jakiś kontakt?
-Nie chcę cię urazić, czy jakieś tam inne gówno, ale nie chciała, żebyś dzwonił-patrzył mi w oczy. Byłem w szoku-Muszę lecieć. Cześć-podaliśmy sobie dłonie i poszedłem dalej. Dlaczego nie chce ze mną pogadać. Dobrze wie, że jest mi ciężko. Przecież mówiłem, że na nią zaczekam! A ona odcina się ode mnie w każdy możliwy sposób. Nie wiem jak długo tak wytrzymam. Ech, muszę przestać o niej myśleć. Ale na czym by się tu skupić? Spojrzałem na dach budynku naprzeciwko mnie i ujrzałem wronę. Od razu w głowie pojawił mi się obraz, jak Tori układała czarne włosy w koka, a na jej twarzy malował się uśmieszek. Mimowolnie się uśmiechnąłem. Tak, ta dziewczyna może zaprzątać moją głowę. Chciałbym ją lepiej poznać. Serio. Wydaje się być miła. I ładna. I w ogóle. Nie żebym coś tam ten, czy jakoś tak ten, noo.. Kurde, znowu nie umiem się wysłowić -.-. Nawet nie wiem kiedy, dotarłem pod dom.
-Już jestem!-krzyknąłem wchodząc do środka.
-To dobrze, bo brakuje nam Stewiego-uśmiechnął się Siva.
-Kogo?-zapytałem, siadając na kanapie.
-No tego małolata z Family guy. Udajemy ich-wyjaśnił Jay. Okeeeej.
-Po co?-zdziwiłem się.
-Nudzi nam się-Max wzruszył ramionami. Jednym słowem: odbija im szajbaaaa! Ok, to nie jedno słowo tylko trzy, ale tak się mówi.
-I wszystko jasne-westchnąłem-Może jakieś szczegóły?
-Nareesha to Lois, Kelsey-Meg, Tom jest Chrisem, Siva Peterem, Jay Brianem..
-Tym psem?-wtrąciłem.
-Tak-odpowiedział loczek.Zacząłem się śmiać.
-I dałeś się tak?
-Ej, to ma być realistyczne, a on lubi alkohol, więc mi pasuje.
-To ty kim jesteś?-zwróciłem się do Maxa.
-Wiesz, miałem do wyboru tego miśka-homoseksualistę Ruperta i Gleena Quagmirena, więc wybrałem seksoholika.
-Mogłem się tego spodziewać-nie podoba mi się opcja, że mam być 1 latkiem, czy jak to się tam mówi/pisze. Chociaż z drugiej strony chcę wszystkich zabić, a zwłaszcza Lois, którą w tym przypadku jest Nareesha. Mogę wszystkich krytykować, a oni nic mi nie zrobią-Wchodzę w to-uśmiechnąłem się.
-Wiedziałem-ucieszył się McGuiness
-Przymknij się Brian-spiorunowałem go wzrokiem.
-Stewie, tak nie można-skarciła mnie "Lois".
-Zamknij się kobieto-i poszedłem na górę. Nie chcę się z nimi bawić. To mnie przeraża. Stare chłopy i takie rzeczy im w głowie. Jeszcze dziewczyny do tego namawiają.
-Chyba lepiej będzie jak sobie stąd pójdę-mruknąłem do siebie. Wziąłem telefon i sprawdziłem która godzina. Po pierwszej. Czas na jakiś obiad, ale na te pawiany nie ma, co liczyć. Przejdę się do baru mlecznego na naleśniki. Mmmm.. Na samą myśl, zgłodniałem. Ale nie chcę iść sam.. Może zadzwonię po kogoś? Tak to bardzo dobry pomysł. Tyle, że nie mam po kogo.. Jedyna osoba jaka przychodziła mi na myśl to dziewczyna o kruczoczarnych włosach. Ciekawe, czy dałaby się namówić na naleśniki? Pfff, co za pytanie. Przecież jest fanką! XD Napiszę do niej sms albo zadzwonię, albo nie, mam jeszcze lepszy pomysł. Ubrałem się.
-Wychodzę!-krzyknąłem, schodząc po schodach i trzasnąłem za sobą drzwiami. Szedłem sobie powoli, nie spiesząc się, żeby nie złapać zadyszki (co jest stałym elementem moich spacerów) aż tu nagle patrzę, a po drugiej stronie ulicy idzie znajoma mi twarz. To znaczy nie sama twarz. To byłoby dziwne. Osoba o znajomej mi twarzy. Taak, teraz brzmi to lepiej.
-Tori!-krzyknąłem, a ona odwróciła się.
-Hej-pomachała mi, gdy przechodziłem przez jezdnię.
-Gdzie się wybierasz?-zagadałem.
-Tak właściwie to szłam do ciebie-powiedziała niepewnie-Zostawiłam bransoletkę. Widziałeś ją może?
-Nie. W sumie to się nie rozglądałem-przyznałem.
-Ok. A ty gdzie idziesz?
-Ja?-zdziwiłem się-Na obiad. Naleśniki dokładnie-przecież nie mogłem powiedzieć, że idę do niej, żeby zaprosić ją na obiad.
-To wpadnę jutro po biżuterię.
-Mam lepszy pomysł-uśmiechnąłem się-Razem pójdziemy coś zjeść, a potem poszukamy bransoletki. Chwilę się zastanawiała. Ups, to nie wróży nic dobrego.
-Zgoda-pokiwała głową. W głowie odprawiałem właśnie happy dance. A na twarzy próbowałem ukryć uśmiech-Więc bar mleczny..
-Tak. No chyba, że ci nie odpowiada to możemy iść do restauracji, czy coś.
-Spokojnie. Naleśniki są ok. Ale czy bar mleczy nie jest w przeciwnym kierunku?-zapytała. Oj, chyba wpadłem.
-Lubię spacery. Chciałem się przejść-oblizałem nerwowo usta.
-Dobra, niech ci będzie-włożyła ręce do kieszeni bluzy.
-To idziemy?
-Jasne-nie musieliśmy długo czekać na pisk fanek. Widziałem z daleka, jak biegnie z sześć dziewczyn w naszą stronę. Ale jak? Skąd one..? Czyżby mnie śledziły?
-Chyba mamy problem-mruknąłem.
-Mały.. I co teraz?-spojrzała na mnie.
-Nie mam pojęcia, ale musimy się jakoś ukryć.
-Masz jakiś plan?-zapytała. Już miałem powiedzieć, że nie, ale wpadłem na genialny pomysł.
-Oczywiście-uśmiechnąłem się łobuzersko.
-To co, oświecisz mnie? Bo one zaraz tu będą-niecierpliwiła się.
-Tak, tak-odparłem nerwowo i mocno przytuliłem się do dziewczyny. Twarz wtuliłem w jej szyję, mając nadzieję, że mnie nie widać. Czułem szybki puls Tori, który z sekundy na sekundę stawał się równomierny. Oczywiście też mnie przytuliła. Chyba się uśmiechała.
-O Jezus, a było tak blisko-gdy dziewczyny przebiegły, odsunąłem się od brunetki.
-To był ten genialny plan?-uniosła brwi.
-Genialny, niegenialny, ważne, że się powiódł-odparłem z dumą.
-Masz rację, a teraz chodźmy, bo zgłodniałam-wzięła mnie za rękę i pociągnęła za sobą. Całą drogę nasze palce były splecione ze sobą. Nie wiem, czy mogę nazwać to miłością (mówię o uczuciu), ale podoba mi się ta dziewczyna. Chyba dość szybko wyleczyłem się z.. Wiecie z kogo. Może wtedy nie byłem zakochany? Może to było tylko zauroczenie? Nieważne. Nie ma co rozpamiętywać. Zamówiliśmy naleśniki i czekaliśmy na nie z niecierpliwością (przynajmniej ja).
-Nareszcie-prawie krzyknąłem, widząc mój talerz. Dziewczyna zachichotała-Nie moja wina, że uwielbiam naleśniki.
-Akurat tego o tobie nie wiedziałam.
-A co wiesz?-nachyliłem się nad stolikiem.
-Jestem fanką. Wiem sporo rzeczy. Oczywiście mam świadomość, że większość to plotki-włożyła kawałek ciasta z serem do buzi.
-Ok, może zmieńmy temat.
-Świetnie-ucieszyła się. Porozmawialiśmy o różnych pierdołach i postanowiliśmy iść do mnie po bransoletkę. Oczywiście musiałem coś odwalić. Wstając, zaczepiłem o obrus i wszystko zrzuciłem ze stolika. Podniosłem materiał w barwach narodowych i położyłem jak nigdy nic. Gdy już zapłaciłem za wszystko (łącznie ze stłuczonymi naczyniami), ruszyliśmy do domu.
-Wiesz co, może nie będę wchodziła. To nic pilnego-powiedziała niepewnie.
-Żartujesz sobie?
-Mówię poważnie. Oddasz ją przy następnym spotkaniu-uśmiechnęła się. Dała mi całusa w policzek i poszła, a ja wróciłem do swojego pokoju, szukać zguby.
-Mam cię!-krzyknąłem, wychodząc z pod łóżka. Nie dziwię się, że jej nie widziałem. Położyłem bransoletkę na szafce nocnej tuż obok książki i odpaliłem laptopa. Powinienem oblookać twittera, bo dawno tam nie zaglądałem.
-Co by tu napisać..-mruknąłem-Już wiem. "Co za szalony dzień ;) xx"-wystukałem na klawiaturze. Oczywiście masa rt, odpowiedzi i wiadomości. Ale jedna przykuła moją uwagę: "dzięki za ten 'szalony dzień' :D @Nathanthewanted". Sprawdziłem profil i okazało się, że to Tori. Ale fajnie, że napisała. Follownąłem ją. Po pierwsze: jest fanką i to dla niej dużo znaczy, a po drugie: lubię ją. Przesłałem dalej i odpisałem: "@Torii2275 nie ma problemu :) znalazłem twoją zgubę, ale nie wiem, czy mogę ją oddać.. :p". I wyłączyłem laptopa.
_______________________
Po pierwsze: czemu nikt nie napisał, że w ostatnim rozdziale zrobiłam tyle błędów? o.O
Po drugie: taki mały akcencik z Family Guy ;) chciałam napisać więcej, ale chyba niewiele osób kojarzy ten serial, więc to nie miało sensu
Po trzecie: zastanawiam się co mam zrobić z tym blogiem.. (z resztą jak z innymi)

PS. Co myślicie o tle i nagłówku? WAŻNE :)

piątek, 2 sierpnia 2013

26. Nie chcę robić jej nadziei ani..

Szybko wstałem z łózka i włożyłem spodnie. Przeczesałem palcami włosy. Wyglądałem strasznie. A jeszcze gorsze było to, że miałem gorzki posmak po wczorajszym alkoholu i cały czas wywijałem językiem w jamie ustnej. Myśl Nathan, myśl. Boże, jak ja mogłem widzieć w niej Camille?
-Jak się spało?-zapytała, siadając na brzegu łóżka. Gołe ciało otuliła pościelą. Moją pościelą!
-Dobrze-starałem się uśmiechnąć-Słuchaj..-kurde, jak ona miała na imię..? o.O
-Tori-pokazała białe zęby w uśmiechu, choć wyglądała na lekko zmieszaną.
-Słuchaj Tori-zacząłem jeszcze raz-Przepraszam za.. Za to wszystko-wymachiwałem rękami.
-Nie masz za co-wzruszyła ramionami. Gdy do mnie podeszła, kołdra zsunęła się z jej ciała, a naga skóra przywarła do moich ubrań. Nie powiem.. Zrobiło mi się gorąco, nawet bardzo-Było świetnie-pocałowała mnie w policzek.
-Śniadanie-do pokoju wparował Max, ale szybko wyszedł.
-Zaraz-mruknąłem i kazałem się ubrać dziewczynie. Starałem się na nią nie patrzeć, gdy się ubierała. Ale przykuły moją uwagę długie, kruczoczarne włosy, które próbowała upiąć w koka, lecz co chwilę nieposłuszny kosmyk włosów opadał jej na czoło. Za każdym razem próbowała je zdmuchnąć, ale to na nic. Podszedłem do dziewczyny o smukłej sylwetce i założyłem czarne pasemko za jej przekłute ucho. W podzięce posłała mi ładny uśmiech. Wrzuciłem na siebie błękitną koszulkę i zaprowadziłem brunetkę do kuchni. Kanapki czekały na stole, a w pomieszczeniu nikogo nie było. Zjedliśmy w ciszy. Gdy tak patrzyłem na dziewczynę, zauważyłem, że ma mleczną cerę i ładne, bursztynowe oczy.
-Coś nie tak?-zapytała.
-Nic-spuściłem wzrok.
-Ok. Będę się zbierać. Pójdę po torebkę-wyszła.
-Odprowadzić cię, czy wezwać taksówkę?-zapytałem, gdy tylko pojawiła się na schodach.
-Nathan Matole! Cicho bądź! Ja tu odpoczywam! Łeb mi pęka!-Tom krzyczał na całe gardło.
-DOBRA!!-odpowiedziałem jeszcze głośniej.
-Przejdę się-odparła dziewczyna, poprawiając biust.
-No to chodźmy-otworzyłem przed nią drzwi. Przecież nie mogłem jej tak zostawić. Jakby dziennikarze i fani dowiedzieli się, że wykorzystuję dziewczyny, mógłbym z domu nie wychodzić. Założyłem okulary przeciwsłoneczne i co jakiś czas uśmiechałem się do towarzyszki.
-Tori, powiedz mi coś o sobie-dziewczyny lubią mówić o sobie, więc chyba trafiłem z tematem. Hurra ja!
-O sobie?-zastanowiła się chwilę-Mieszkam dwie przecznice od was, bardzo lubię the WANTED i..-spojrzała na moją minę. Byłem zaskoczony. Fanka zachowująca się normalnie przy swoim idolu? CUD!-No co?
-Kontynuuj-uniosłem okulary, żeby spojrzeć jej w oczy.
-Pewnie nawet nie wiesz ile mam lat-mruknęła.
-Jakbyś powiedziała, nie obraziłbym się-dźwięcznie się zaśmiała.
-Dziewiętnaście-powiedziała krótko.
-Hmm.. No fajny wiek-wygiąłem zabawnie usta.
-Dzięki.. Chyba-odpowiedziała.
-Nie ma sprawy-machnąłem ręką.
-Już jesteśmy-odwróciła się w stronę budynku.
-Już?-zdziwiłem się. I co tu teraz zrobić? Odejdę bez słowa-źle. Wezmę numer-też nie dobrze. Nie chcę robić jej nadziei ani narażać zespołu na przykre komentarze.
-No to pa-pomachała.
-Zaczekaj-spanikowałem.
-Wymienimy się numerami? Wiesz, gdybyśmy nie mieli towarzystwa do imprezowania i takie tam-wybełkotałem.
-Okeej-chyba się ucieszyła. Wpisałem ciąg cyfr na jej telefonie, a ona na moim i się pożegnaliśmy. Na do widzenia posłałem jej uśmiech #15. Aż dziwne, że tyle ich mam :o. Gdy zamknęła za sobą drzwi, wolnym krokiem wróciłem do domu.
__________________________________________
Aż dziwne, że wróciłam do dodawania gif'ów o.O
Ale co mi tam! Zaszalałam XD
No w końcu od czegoś są te wakacje, c'nie? :P
Kurde, net mi się chrzani. Dzień jest, dwa dni nie ma -.-
No masakra jakaś :O
A co do rozdziału..
To żadna rewelacja, poprzedni bardziej mi się podobał :)
I nie Izka, lepszego rozdziału od poprzedniego nie ma na tym blogu :P
A żebyś się ze mną później o to nie kłóciła, masz kiss'a od tego oto gościa :D