Zaczęły mi się trząść ręce. Boże, chciałem się zabić. Teraz nie mogę w to uwierzyć. Ja Nathan Sykes właśnie chciałem sobie podciąć żyły.. Nie! To była chwila słabości i tyle. Na pewno. Tak..w 100%.
-Nath, jesteś tam?-do drzwi dobijał się Jay. Nie miałem siły, żeby odpowiedzieć-Nathan?
-...
-NATHAN do cholery jasnej otwieraj!-ostro się wkurzył. Wziąłem głęboki wdech i wyszedłem.
-Nawet w spokoju nie można się załatwić-mruknąłem, mijając go. Źle się czułem z tym, że okłamałem przyjaciela, ale przecież nie mogłem mu powiedzieć.
-Martwię się o ciebie-kumpel położył dłoń na moim ramieniu.
-Nie musisz. Jestem dużym chłopcem. Wiem, co to życie. Poradzę sobie.
-Nie tym razem.
-Dzięki, że we mnie wierzysz-uśmiechnąłem się sztucznie i poszedłem do siebie.
-Sykes!-poszedł za mną-Słuchaj.. Z dziewczynami tak jest. Raz przychodzą, raz odchodzą. Jak nie ta to inna- usiadł na moim łóżku i próbował się uśmiechnąć.
-Ale ja nie chcę innej-powiedziałem przez zęby.
-A co z tą blondynką?
-Jest ok, ale ja chcę Camille-marudziłem jak dziecko.
-Wiem stary, wiem. A może do niej zadzwonisz?-zaproponował.
-Niee. Pewnie nie chce ze mną rozmawiać.
-To zróbmy to razem.
-Dzięki stary-przytuliłem go. Tak, to właśnie na Jaya mogę zawsze liczyć. Wziąłem telefon i wybrałem numer. Pierwszy sygnał-nic, drugi-nic, trzeci też, po czwartym straciłem jakiekolwiek nadzieje, a po piątym się rozłączyłem.
-Fuck-mruknąłem i rzuciłem telefon na biurko.
-Nie łam się. Może po prostu nie może rozmawiać-zastanawiał się.
-Albo nie chce.
-Słuchaj, praktycznie byliście parą, więc dlaczego miałaby nie odebrać?
-Nie wiem, ale pewnie z tego samego powodu, co nie przekazała mi, że nie wraca.
-Może nie chce cię zranić-Jay próbował ją tłumaczyć.
-Za późno. Już to zrobiła. Napiszę jej sms, że musimy pilnie pogadać-wziąłem komórkę do drżących rąk.
-Zaczekaj! Dajmy jej czas.
-Ugh-westchnąłem-No dobrze. Niech ci będzie-przewróciłem oczami, a po chwili wyciągałem się na łóżku. Mcguiness cały czas mi się przyglądał, ale nic sobie z tego nie robiłem. Na nowo zacząłem rozmyślać. Przecież jeszcze niedawno ta słodka szatynka leżała obok mnie, a teraz..? Teraz jest Bóg jeden wie gdzie. Zrobiłbym wszystko, żeby ją zobaczyć. Mogę nawet polecieć do tej pieprzonej Bułgarii! Mam to w dupie, czy chce ze mną rozmawiać, czy nie. Ja muszę ją zobaczyć! MUSZĘ! Z nerwów zacząłem się trząść.
-Dobrze się czujesz?-zaniepokoił się Jay.
-Tak-mruknąłem-Nie chcę cię urazić, ale idź sobie.
-Nie wiem, czy to dobry pomysł.
-Ale ja wiem. Idź-zamknąłem oczy i odwróciłem się do niego plecami. Po chwili usłyszałem zamykające się drzwi. Poszedł. Zdążyłem usłyszeć, że rozmawia z Tomem.
-Przestańcie o mnie plotkować!-krzyknąłem-Dobrze się czuję! I nie chcę waszej pomocy!-od wysiłku zrobiłem się czerwony.
-Spieprzaj!-wydarł się Parker. Pokazałem mu facka przez ścianę (na pewno to widział) i poszedłem spać.
-Leniu! Wstawaj!-usłyszałem przy uchu Maxa-Przepraszam, miało być LENIWCU!!!
-Co jest?-wychrypiałem.
-Ubieraj się. Wychodzimy-rzucił na łóżko jakieś ciuchy.
-Gdzie?
-Niespodzianka!-wypiął mi język i wyszedł.
_______________________________________
Miałam iść na obiad, ale wena mnie napadła na dokończenie rozdziału..
Tak, że tak..
Oto i on!
TAAADAAAM!!!
I przez was głoduję -.-
Hahahaha xd
Powodzeniu w czytaniu (nawet ja połowy nie rozumiem, o co mi chodziło o.O) :D
Dobra Justyna, skończ, nie ośmieszaj się..
Hahaha xd chyba mam dobry humor >.<
IZKAAAAAAA! Muszę ci coś powiedzieć! Właśnie mi się przypomniało! Ty już wiesz o kim ^^ hahaha xd
Kurde, te podkreski (tekst pod rozdziałem) wyszły dłuższe niż sam rozdział o.O
SUUUUPER!
Teraz na serio kończę :)
Liczę (tak, umiem liczyć w końcu w mat-geo się jest xd) na więcej komentarzy niż ostatnio ;) x