środa, 4 września 2013

29. Cy-cy-cytryny

-Jak mam wytrzymać do piątku skoro dzisiaj jest dopiero środa-marudziłem, kładąc się do łóżka.
-Klozetowa wróżka powraca!-do pokoju wparował Siva w samych bokserkach w lordy Vadery. Yyy.. Czemu ja mu się patrzę na kroczę? o.O
-Daj mi spokój-mruknąłem.
-O nie, nie, nie-wymachiwał szczotką od kibla.
-Znowu się nawdychałeś Domestosa?-usiadłem po turecku.
-Ja? Nieeee-uśmiechnął się.
-Jasne.
-No serio mówię. A tak w ogóle to przyszedłem po ciebie, bo..
-O nie, nie rób tego. Przecież mam całe życie przed sobą-zacząłem się śmiać.
-Dobra, daruję ci tym razem-przymrużył oczy-Chodź. Max z Tomem założyli się kto zje więcej cytryn. I to bez popity.
-Ale ubaw-wyskoczył Tom i obaj zaczęli się rechotać.
-Że jak?-byłem w szoku. Na samą myśl o tym, usta układały się w grymas.
-To idziesz?-niecierpliwił się Tom.
-Tak, tak-szybkim ruchem wciągnąłem spodnie na tyłek i poszliśmy na dół. Na blacie kuchennym leżało chyba ze dwadzieścia plastrów cytryny.
-Trzymam za ciebie kciuki-Kelsey przytuliła swojego chłopaka.
-Mam nadzieję-dał jej całusa.
-Tak w ogóle, o co zakład?-dopytałem się.
-O buziaczka od ciebie-zażartował Jay.
-Super-uśmiechnąłem się-Zawsze chciałem pocałować Maxa-spojrzałem na niego. Mina Łysola mówiła wszystko "WTF?!", a ja zacząłem się śmiać.
-Umyłeś chociaż zęby?-zapytał.
-Oczywiście! Chuchnąć ci?-klapnąłem na krześle.
-Nie, dzięki.
-A co z przegranym?-dopytała Nareesha.
-Biega na golasa wokół domu-odpowiedział Siva.
-Owinięty kołdrą w naleśnika-dodał Jay.
-Ale z was cioty-stwierdziłem.
-Jesteś jednym z nas-Siva objął loczka.
-Tak wiem, ale mówi się trudno-wzruszyłem ramionami.  Bo przecież bez tych patafianów byłoby strasznie nudno.
-Dobra, żryjcie już tą witaminę C-zachęcił mulat.
-Poczekajcie na mnie!-krzyknąłem, idąc otworzyć drzwi. Ciekawe kto się dobija o takiej godzinie..
-Zostawiłam telefon. Nie mogłam czekać do piątku-uśmiechnęła się nieśmiało, a ja stałem jak wryty-Nathan-pomachała ręką przed oczami.
-Jestem, jestem-spojrzałem na jej uśmiech.
-Oddasz mi komórkę?-zapytała.
-Tak.
-Fajną masz klatę-pogładziła mnie po mostku, wchodząc do środka. Tylko spuściłem wzrok.
-Cześć Tori-dziewczyny jej pomachały.
-Rozgość się, a ja lecę po telefon-i już mnie nie było. Jak ja mogłem nie zauważyć jej komórki. Przecież cały czas leżała na szafce.
-Hahaha. Nie wierzę, że to zrobicie-usłyszałem głos brunetki, po zejściu na dół-O Nathan, dzięki-obdarzyła mnie czułym spojrzeniem.
-Nie ma sprawy-schowałem ręce do kieszeni.
-Ale możesz mi oddać telefon-wyglądała na zmieszaną.
-Dobrze, ale jakaś nagroda chyba się należy-przygryzłem dolną wargę.
-Ech-westchnęła i dała mi buziaka w policzek.
-Tylko tyle?
-Aż tyle-znowu dotknęła mojego torsu i zabrała komórkę.
-Wyczuwam..
-Nie kończ-przerwałem Parkerowi, a on pokazał <3. Tylko westchnąłem.
-To ja lecę-złotooka zaczęła się wycofywać.
-Nie ma takiej opcji-złapałem ją w tali i przyciągnąłem do siebie.
-Właśnie-Nar mnie poparła.
-Musisz to zobaczyć-dodała Kelsey.
-Gotowi?-zapytał Jay.
-Tak-kiwnął Tomax.
-To do cytryn!-krzyknął Siva. Szczerze? To nie mogłem na nich patrzeć. Co chwili krzywili mordy.
-Jem już 5 plaster-wysapał Tom i wsadził do gęby żółty krążek. Jeszcze nie zdążył go przełknąć, a już się skwasił.
-Ja, ja też-zawtórował mu Max. On znosił to najgorzej. Ogólny wynik to 11 do 9 dla Łysola-Już czekam na całusa-zaśmiał się.
-Daj tą mordę-ścisnąłem jego policzki, przyłożyłem dłoń to jego ust i moje wargi dotknęły wierzchu ręki.
-Nieźle wykombinowane-Max przybił mi piątkę.
-Już myślałem, że go pocałujesz-Loczek wyglądał na zdziwionego.
-Jestę aktorę-spojrzałem na niego.
-No Tom. Rozbieraj się i na zapraszamy na zewnątrz-zaśmiała się Kelsey.
-I ty przeciwko mnie?
-Zakład to zakład-wypięła język.
-Tylko ja nie wiem o co chodzi, prawda?-odparła Tori.
-Już ci wyjaśniam-uśmiechnąłem się i zacząłem tłumaczyć.
-Jestem gotowy-Parker zszedł z piętra i po chwili biegał po dworze, a my śmialiśmy się do upadłego.
___________________________
Ale zaszalałam z gifami o.O
Rozdział pisany dość długo, bo gify..
Wiecie jak trudno znaleźć takie jakich potrzeba? :o
I do tego zęby mnie bolą -.-
To znaczy.. dziąsła. rosną mi trzy ósemki. Czaicie? TRZY!!!!

Rozdział miał być śmieszny, ale wyszedł taki średniawy :)
Nadal się jaram z późniejszego rozpoczęcia roku xd

A i takie małe info.. Niedługo koniec opowiadania..
Może wyrobię się do końca roku :)

2 komentarze:

  1. Koniec opowiadania? NIE.
    Rozdział świetny i wyszedł zabawny :)
    Jaki można mieć ubaw przy zajadaniu cytryn xD
    Świetny :)
    Anonim z podpisu
    Lose my mind

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytając ten rozdział czułam w ustach lekki posmak cytryn xd
    i nie pieprz że za niedługo skończysz to opo bo tego nie zrobisz :p

    OdpowiedzUsuń