-Kogo my tu mamy-obudził mnie głos Toma, a po chwili usłyszałem dźwięk aparatu-Będzie pamiątka-szczerzył się. No, a któż inny uprzykrza mi życie jak nie Tom? Gdy otworzyłem oczy chłopcy (czyt. TomTom, Jay i Max.. Seev pewnie jeszcze spał) mieli miny w stylu 'o Boże! Nathana chciała jakaś dziewczyna? To nie możliwe!'. Nie zwracałem na nich uwagi i spojrzałem na Camille, która..hmm..można powiedzieć, że na mnie leżała. Otworzyła oczy i była w lekkim szoku.
-Hej-przywitałem się,całując ją w czoło.
-Cześć-odsunęła się ode mnie-Ss.. Mój łeb-skrzywiła się.
-To ja przyniosę Wam jakieś tabletki i wodę-Thomas wyszedł.
-Jak się spało?-zapytałem.
-Dobrze-odparła. Spojrzała na tłum ludzi..no dobra, to nie był tłum..na gości w moim pokoju i chyba nie była tym zachwycona. Miała lekko potargane włosy i taką niewinną minę. Ona jest taka śliczna. Do pomieszczenia wszedł Siva.
-Jak minęła wam noc?-zapytał. Jego falujące brwi mnie przerażały.
-Nie wiem, spałem-fuck yea! Mistrz ciętej riposty.
-Już jestem!-krzyknął ADHDowiec.
-Widać. Nie musisz drzeć japy-odparł Max.
-Oj, sorry-zrobił niewinną minę. Dał nam po butelce wody i jakimś proszku.
-Dzięki-dziewczyna się uśmiechnęła. Thomas podniósł kciuk do góry, ale nie wiem, co to mogło konkretnie znaczyć.
-A co jeśli to jest tabletka gwałtu?-zażartowałem.
-Yy..-zastanawiał się Parker-Nie jesteś w moim typie-wyszedł.
-Niee-pokręcił głową Max.
-Zapomnij-prychnął Siva.
-Musiałbym nad tym pomyśleć-Jay wzruszył ramionami. I pielgrzymka poszła dalej, zostawiając mnie i Camille samych.
-Jak widać, nie masz za dużego powodzenia-zażartowała sobie.
-Nie tutaj-odparłem.
-A gdzie masz?-zapytała.
-Powinnaś powiedzieć 'gdzie nie masz'-uśmiechnąłem się.
-Gdzie nie masz to wiem-wypięła mi język. Ta konwersacja chyba nie ma sensu-Nieważne.. To bez sensu-machnęła ręką. Ona czyta mi w myślach?! Aaaaaaaaa! A co jeśli wie, co do niej czuję? O Boże! Uspokój się chłopie! To niemożliwe. Wdech, wydech, wdech, wydech-Nathan-położyła mi rękę na ramieniu-Dobrze się czujesz? Zbladłeś-dodała troskliwym głosem. Teraz jej dłoń znajdowała się na moim czole.
-Tak, tak-głupi odruch.
-To dobrze-uśmiechnęła się. Odpowiedziałem tym samym-Bo powinnam się zbierać-i już nie było mi do śmiechu. Poszła do łazienki się przebrać i odświeżyć.. Chyba.. Pewności nie mam, ale się domyślam. Ja nadal nie ruszałem się z łóżka. Tam jest tak cieplutko, milutko i pachnie Camille. Mm.. Super.. Zaciągnąłem się kilka razy i też wstałem. Ogarnąłem się dość szybko i czekałem na szatynkę aż wróci.
-Nathan-zaczęła. Spojrzałem na nią-Pożegnam się z resztą i będę szła-przygryzła wargę.
-Jaką resztą? A ze mną się nie pożegnasz?-zapytałem-W sumie to masz rację. Nie musisz.. Przecież Cię odprowadzę-podszedłem do niej i złapałem ją w talii.
-Nie musisz. Sama trafię-zrobiła dwa kroki do tyłu. Posmutniałem-Co jest?-zapytała.
-No właśnie nie wiem co, bo gdy chcę Cię odprowadzić, mówisz stanowczo nie, a gdy chcę się spotkać, zgadzasz się, ale po chwili musisz iść. Wyjątkiem była ta noc, bo byłaś pijana-wziąłem głęboki wdech-To Ty powiedz mi, co jest?
-Ja.. Ja po prostu.. Nie chcę, żeby nas widziano razem-odparła niepewnie na jednym oddechu.
-Nie musiałaś się wysilać i odpisywać mi na wiadomości-mruknąłem. Nie no, super. Dager in maj hart, kurwa.
-Ale to tylko ze względu na Ciebie. Nie chciałam, żebyś się mnie wstydził-dodała. Chyba właśnie znalazłem plaster i nie mam tej przeklętej, krwawiącej rany ^^.
-Ja? Ciebie? Daj spokój-byłem lekko zszokowany. Niby w jaki sposób miałbym się jej wstydzić? Jest, piękna, mądra i niczego jej nie brakuje. Przytuliłem ją. Teraz staliśmy tak blisko siebie, że czułem jej przyspieszony rytm serca. Mogłem ją pocałować. Chciałem to zrobić, ale przecież ja się nie zakochałem. Kogo ja oszukuję? Ja za nią wariuję! I jeszcze nie czuję, że rymuję. Muszę z tym skończyć. Camille spuściła wzrok, a ja musiałem nacieszyć się całusem w czoło, który jej dałem.
-Yy.. Ja na serio muszę już iść-wyplątała się z moich objęć.
-No to chodźmy-westchnąłem.
-Spadam. Paa-Camille ładnie się uśmiechnęła do tego była, siedzącego w salonie. Jay stanął obok mnie.
-Wiesz, że ta miłość do Sivy to taki żart?-zapytał mnie.
-Jasne, że tak. Przecież wiem, że mnie kochasz-uśmiechnąłem się do niego.
-To dobrze-loczek położył rękę na moim ramieniu i paplał jakieś głupoty o naszym 'romansie', a ja się tylko uśmiechałem.
-Już idziesz? A co ze śniadaniem?-dopytywał się łysol.
-Zjem w domu-uśmiechnęła się.
-A tu co niby jest?-prychnął Tom-Przecież dom.
-Tak, ale wariatów-uśmiechnąłem się-Zaraz wracam-dodałem i wyszliśmy.
____________________________
Taki nieciekawy, ale jest :)
Trochę źle się czuję.. może to dlatego..
Jutro pierwszydzień szkoły dla mnie.
Nie wiem, czy przeżyję -.-
Nieważne.. ;)
Dzisiaj bez dedyków..
Domciakowa.xd nie tylko Ty :)
Bądź cierpliwa.. Zaczną się jego przypały ^^
Coś na poprawę humoru :D
niedziela, 9 września 2012
czwartek, 6 września 2012
14. Nosz kurwa! -.-
-Zakładać majtki! Kobieta w domu!-krzyknąłem, gdy tylko weszliśmy. Max wyszedł na korytarz. Chyba chciał się z nami przywitać.
-Jesteście pijani-stwierdził.
-Ja? Chyba Cię pogięło-zaropre..zaprotre..zaprotestowała. Od ilości promili we krwi już mi się język plącze. Weszliśmy do salonu. Tom zaczął się głośno śmiać.
-Mówiłem, że zostawienie ich samym sobie to zły pomysł-Jay pokręcił głową.
-Ale nam nic nie jest-odparłem, chwiejąc się. Chociaż nie jestem pewien czy to ja się chybotałem, czy wszystko wokół-Myy.. Idziemy na górę-wziąłem Camille za rękę i zaprowadziłem do swojego pokoju. Chyba swojego. Mogłem to stwierdzić dopiero po zauważeniu fortepianu-Witaj w mojej fortecy-rozłożyłem ręce. Ona zachichotała-Siadaj gdzie chcesz, rób co chcesz.. Normalnie samowolka-usiadłem przy fortepianie. Szatynka zrobiła to samo.
-Zagrasz?-patrzyła mi w oczy.
-Teraz?-zdziwiłem się. Nie wiedziałem, czy dam radę. Ręce mi się trochę trzęsły, a głowa pulsowała.
-Nie, jutro-uśmiechnęła się.
-No to super!-podniosłem ręce do góry.
-Ale ja żartowałam-cały czas się uśmiechała.
-Pijana jesteś. Nie żartujesz.
-A co Ty tam wiesz-machnęła ręką i slalomem dotarła na łóżko. Ziewnęła. Podszedłem do niej zgarnąłem koc i jedną poduszkę i zrobiłem sobie bardzo twarde łóżko na podłodze.
-Możesz spać tutaj-wskazałem palcem na moje ukochane łóżeczko-No chyba, ze wolisz salon, ale tam cały czas te pokemony się kręcą.
-Dobra, zostaję. A co z Tobą?-patrzyła na mnie.
-Ja śpię tutaj-zdjąłem koszulkę bo było tak gorąco, że już nie wyrabiałem. Wyciągnąłem z szafy jakiś czysty T-shirt i podałem go Camille-Wiem, że nie zastąpi Ci to koszuli, ale masz-uśmiechnąłem się.
-Dzięki-odpowiedziała tym samym.
-Chcesz może jakieś gacie?-dziwnie mi było o to pytać, ale jej na pewno jeszcze głupiej zadać takie pytanie.
-Yy..-nie wiedziała co odpowiedzieć. Tym razem podszedłem do komody i wygrzebałem najmniejsze spodenki jakie tylko miałem czyste. Podałem je dziewczynie.
-Na końcu korytarza jest łazienka.
-To ja zaraz..
-Ok-przerwałem jej. Gdy wyszła, otworzyłem okno, bo czułem, że zaraz się uduszę. Położyłem się na podłodze..to znaczy..na kocu i myślałem.
-Oni chyba już śpią-szepnęła po wślizgnięciu się do pomieszczenia-Nic się na dole nie dzieje.
-To tylko cisza przed burzą-wyjaśniłem. W tych ciuchach wyglądała tak sexownie, że nie mogłem oderwać od niej wzroku.
-Idziemy już spać?-zaproponowała. Chyba się tym speszyła.
-Tak. Jasne-uśmiechnąłem się. Kątem oka widziałem, że wtuliła głowę w poduszkę tak jak ja to zawsze robię. Wstałem-A może jakiś całus na dobranoc?-uniosłem jedną brew.
-A może nie?-uśmiechnęła się. Usiadłem na łóżku i nie spuszczałem z niej wzroku-Coś nie tak?-teraz razem siedzieliśmy.
-Wszystko w porządku-odgarnąłem jej włosy z czoła. Westchnąłem i podszedłem do drzwi. Ostatnie spojrzenie na dziewczynę i..zgasiłem światło. Nienawidzę swojego nowego, strasznie niewygodnego łóżka, ale jeśli to przyczyni się do częstych wizyt Camille to jakoś to przecierpię.
-Nathan?-ledwie ją słyszałem.
-Coś się stało?-fakt, trochę spanikowałem.
-Na serio będziesz tam spał?-chyba usiadła.
-Nie wiem.. Zastanawiałem się, czy nie przenieść się na krzesło. Tu jest twardo-wiem, że marudziłem. Otuliłem się kocem i zająłem miejsce na fotelu.
-A co z tym łóżkiem na dole?
-Nie ma takiej opcji. Chłopcy od razu wywiną mi jakiś kawał-pomimo tego, że byłem pijany, wiedziałem, że to zły pomysł-Tylko w tym pokoju jestem bezpieczny-zaczęła się śmiać-Myśl sobie co chcesz, ale ja swoje wiem-dodałem z powagą.
-Dobra, dobra.. Niech Ci będzie-słyszałem w jej głosie radość-Ale jak chcesz to..no..ja..-zauważyłem, że ma taki sam problem z tworzeniem zdań, co ja (bella, pamiętasz rozmowę o dzieleniu Skittlesów? jprdl, wysłowić się nie mogłam hahaha xd).
-Camille, nie musisz nic mówić. Jesteś zmęczona. Powinnaś się wyspać-powiedziałem ciepło.
-Ale.. Chodzi mi o to, że..-chyba próbowała zebrać myśli. W podskokach dotarłem na łóżko.. Znowu. A dlaczego skacząc? Bo jestem zawinięty kocem w naleśnik. Czemu jestem owinięty kocem?! Przecież mi gorąco! Szybko ściągnąłem z siebie to dziadostwo i usiadłem po turecku.
-Pamiętaj, że to, co dzisiaj powiesz, jutro pójdzie w niepamięć-ładnie się uśmiechnąłem, ale ona na pewno tego nie widziała :(.
-No tak. Ponoć jesteśmy pijani-nasze dłonie się spotkały. Nie zabrała ręki. Nasze palce się splotły. Chciałbym zobaczyć jej minę.
-Lubię Cię-no super. Palnąłem jakieś gówno od rzeczy -.-.
-Ja Ciebie też-nosz kurwa! Ona mnie lubi. A mogło być tak pięknie. Ale ja oczywiście wszystko spieprzyłem. Z resztą jak zwykle. Mogłem powiedzieć, że ją kocham, ale nie wiem, czy to tak w pełni prawda.. To mogłem powiedzieć, że jest piękna, a nie 'lubię Cię' -.-. Chciałem się do niej zbliżyć, pocałować, ale trochę się bałem. Chyba za mało wypiłem-Nathan.. Bo ja.. Chciałam skończyć to..
-Oczywiście. Mów-i po durnym całusie. Niech ten dzień się już skończy.
-Jeśli naprawdę jest Ci tam niewygodnie to..-kolejny wdech-Możesz się położyć tutaj. Nie jestem aż tak szeroka-zaśmiała się nerwowo.
-Nawet o tym nie pomyślałem. Tylko uważałem, że chcesz mieć więcej prywatności-wytłumaczyłem. Ale ja jestem happy! Ona chcę spać ze mną w jednym łóżku! :D. W duchu pojawił się zaciesz 'ala Nath' ^^. Może ten dzień jest jeszcze czegoś wart-Jesteś pewna?
-Tak. Chyba mnie nie zgwałcisz, co?-zapytała gorączkowo.
-Nie-położyłem się obok niej.
-Dobranoc.
-Dobranoc-odpowiedziałem i dałem jej całusa w czoło. Zasnęliśmy nawet się nie dotykając. W filmach wyglądało to inaczej, ale to nie film, to jest real! I zasnąłem.
______________________
Jeśli chcecie to mogę dodawać więcej linków z minami ^^
No chyba, że wolicie je sobie wyobrażać xd
Piszcie w komentarzach :)
Ten rozdział też wyszedł w miarę długi.. Jeśli takie wam pasują to..też proszę o info w komie ;)
I przepraszam, że nie czytam wszystkich waszych blogów, ale rodzice mnie cisną i muszę przeczytać 'Potop' -.- III tomy!!!
Ktoś chętny, żeby za mnie to przeczytać? ;>
Byłabym wdzięczna ;]
Ale nie chcę Was już przynudzać ;D
Spadam, bo dentysta.. o.O
Trzymajcie za mnie kciuki.. Może przeżyję xd
MAGISTER
-Jesteście pijani-stwierdził.
-Ja? Chyba Cię pogięło-zaropre..zaprotre..zaprotestowała. Od ilości promili we krwi już mi się język plącze. Weszliśmy do salonu. Tom zaczął się głośno śmiać.
-Mówiłem, że zostawienie ich samym sobie to zły pomysł-Jay pokręcił głową.
-Ale nam nic nie jest-odparłem, chwiejąc się. Chociaż nie jestem pewien czy to ja się chybotałem, czy wszystko wokół-Myy.. Idziemy na górę-wziąłem Camille za rękę i zaprowadziłem do swojego pokoju. Chyba swojego. Mogłem to stwierdzić dopiero po zauważeniu fortepianu-Witaj w mojej fortecy-rozłożyłem ręce. Ona zachichotała-Siadaj gdzie chcesz, rób co chcesz.. Normalnie samowolka-usiadłem przy fortepianie. Szatynka zrobiła to samo.
-Zagrasz?-patrzyła mi w oczy.
-Teraz?-zdziwiłem się. Nie wiedziałem, czy dam radę. Ręce mi się trochę trzęsły, a głowa pulsowała.
-Nie, jutro-uśmiechnęła się.
-No to super!-podniosłem ręce do góry.
-Ale ja żartowałam-cały czas się uśmiechała.
-Pijana jesteś. Nie żartujesz.
-A co Ty tam wiesz-machnęła ręką i slalomem dotarła na łóżko. Ziewnęła. Podszedłem do niej zgarnąłem koc i jedną poduszkę i zrobiłem sobie bardzo twarde łóżko na podłodze.
-Możesz spać tutaj-wskazałem palcem na moje ukochane łóżeczko-No chyba, ze wolisz salon, ale tam cały czas te pokemony się kręcą.
-Dobra, zostaję. A co z Tobą?-patrzyła na mnie.
-Ja śpię tutaj-zdjąłem koszulkę bo było tak gorąco, że już nie wyrabiałem. Wyciągnąłem z szafy jakiś czysty T-shirt i podałem go Camille-Wiem, że nie zastąpi Ci to koszuli, ale masz-uśmiechnąłem się.
-Dzięki-odpowiedziała tym samym.
-Chcesz może jakieś gacie?-dziwnie mi było o to pytać, ale jej na pewno jeszcze głupiej zadać takie pytanie.
-Yy..-nie wiedziała co odpowiedzieć. Tym razem podszedłem do komody i wygrzebałem najmniejsze spodenki jakie tylko miałem czyste. Podałem je dziewczynie.
-Na końcu korytarza jest łazienka.
-To ja zaraz..
-Ok-przerwałem jej. Gdy wyszła, otworzyłem okno, bo czułem, że zaraz się uduszę. Położyłem się na podłodze..to znaczy..na kocu i myślałem.
-Oni chyba już śpią-szepnęła po wślizgnięciu się do pomieszczenia-Nic się na dole nie dzieje.
-To tylko cisza przed burzą-wyjaśniłem. W tych ciuchach wyglądała tak sexownie, że nie mogłem oderwać od niej wzroku.
-Idziemy już spać?-zaproponowała. Chyba się tym speszyła.
-Tak. Jasne-uśmiechnąłem się. Kątem oka widziałem, że wtuliła głowę w poduszkę tak jak ja to zawsze robię. Wstałem-A może jakiś całus na dobranoc?-uniosłem jedną brew.
-A może nie?-uśmiechnęła się. Usiadłem na łóżku i nie spuszczałem z niej wzroku-Coś nie tak?-teraz razem siedzieliśmy.
-Wszystko w porządku-odgarnąłem jej włosy z czoła. Westchnąłem i podszedłem do drzwi. Ostatnie spojrzenie na dziewczynę i..zgasiłem światło. Nienawidzę swojego nowego, strasznie niewygodnego łóżka, ale jeśli to przyczyni się do częstych wizyt Camille to jakoś to przecierpię.
-Nathan?-ledwie ją słyszałem.
-Coś się stało?-fakt, trochę spanikowałem.
-Na serio będziesz tam spał?-chyba usiadła.
-Nie wiem.. Zastanawiałem się, czy nie przenieść się na krzesło. Tu jest twardo-wiem, że marudziłem. Otuliłem się kocem i zająłem miejsce na fotelu.
-A co z tym łóżkiem na dole?
-Nie ma takiej opcji. Chłopcy od razu wywiną mi jakiś kawał-pomimo tego, że byłem pijany, wiedziałem, że to zły pomysł-Tylko w tym pokoju jestem bezpieczny-zaczęła się śmiać-Myśl sobie co chcesz, ale ja swoje wiem-dodałem z powagą.
-Dobra, dobra.. Niech Ci będzie-słyszałem w jej głosie radość-Ale jak chcesz to..no..ja..-zauważyłem, że ma taki sam problem z tworzeniem zdań, co ja (bella, pamiętasz rozmowę o dzieleniu Skittlesów? jprdl, wysłowić się nie mogłam hahaha xd).
-Camille, nie musisz nic mówić. Jesteś zmęczona. Powinnaś się wyspać-powiedziałem ciepło.
-Ale.. Chodzi mi o to, że..-chyba próbowała zebrać myśli. W podskokach dotarłem na łóżko.. Znowu. A dlaczego skacząc? Bo jestem zawinięty kocem w naleśnik. Czemu jestem owinięty kocem?! Przecież mi gorąco! Szybko ściągnąłem z siebie to dziadostwo i usiadłem po turecku.
-Pamiętaj, że to, co dzisiaj powiesz, jutro pójdzie w niepamięć-ładnie się uśmiechnąłem, ale ona na pewno tego nie widziała :(.
-No tak. Ponoć jesteśmy pijani-nasze dłonie się spotkały. Nie zabrała ręki. Nasze palce się splotły. Chciałbym zobaczyć jej minę.
-Lubię Cię-no super. Palnąłem jakieś gówno od rzeczy -.-.
-Ja Ciebie też-nosz kurwa! Ona mnie lubi. A mogło być tak pięknie. Ale ja oczywiście wszystko spieprzyłem. Z resztą jak zwykle. Mogłem powiedzieć, że ją kocham, ale nie wiem, czy to tak w pełni prawda.. To mogłem powiedzieć, że jest piękna, a nie 'lubię Cię' -.-. Chciałem się do niej zbliżyć, pocałować, ale trochę się bałem. Chyba za mało wypiłem-Nathan.. Bo ja.. Chciałam skończyć to..
-Oczywiście. Mów-i po durnym całusie. Niech ten dzień się już skończy.
-Jeśli naprawdę jest Ci tam niewygodnie to..-kolejny wdech-Możesz się położyć tutaj. Nie jestem aż tak szeroka-zaśmiała się nerwowo.
-Nawet o tym nie pomyślałem. Tylko uważałem, że chcesz mieć więcej prywatności-wytłumaczyłem. Ale ja jestem happy! Ona chcę spać ze mną w jednym łóżku! :D. W duchu pojawił się zaciesz 'ala Nath' ^^. Może ten dzień jest jeszcze czegoś wart-Jesteś pewna?
-Tak. Chyba mnie nie zgwałcisz, co?-zapytała gorączkowo.
-Nie-położyłem się obok niej.
-Dobranoc.
-Dobranoc-odpowiedziałem i dałem jej całusa w czoło. Zasnęliśmy nawet się nie dotykając. W filmach wyglądało to inaczej, ale to nie film, to jest real! I zasnąłem.
______________________
Jeśli chcecie to mogę dodawać więcej linków z minami ^^
No chyba, że wolicie je sobie wyobrażać xd
Piszcie w komentarzach :)
Ten rozdział też wyszedł w miarę długi.. Jeśli takie wam pasują to..też proszę o info w komie ;)
I przepraszam, że nie czytam wszystkich waszych blogów, ale rodzice mnie cisną i muszę przeczytać 'Potop' -.- III tomy!!!
Ktoś chętny, żeby za mnie to przeczytać? ;>
Byłabym wdzięczna ;]
Ale nie chcę Was już przynudzać ;D
Spadam, bo dentysta.. o.O
Trzymajcie za mnie kciuki.. Może przeżyję xd
MAGISTER
niedziela, 2 września 2012
13. Jay debilu! Co Ty robisz? Chcesz zdradzić Natha? Przecież on tego nie przeżyje!
W porównaniu do chłopców, nie wypiłem dużo przez ten czas. Wolałem być trzeźwy, powiedzmy, że trzeźwy, podczas spotkania z Camille.
-No nareszcie!-Tom się uśmiechnął.
-Tak serio.. To myślałam, że sobie żartujecie-dziewczyna przygryzła wargę.
-BabyNath mówił żebyśmy poszli do domu, ale ja powiedziałem stanowczo 'nie, czekamy' i takim właśnie sposobem jeszcze tu jesteśmy-łysol objął szatynkę ramieniem.
-Pieprzysz głupoty-wkurzyłem się. A dlaczego? Bo.. Po pierwsze: nazwał mnie BabyNath. Po drugie: jest pijany i kłamie. Po trzecie: przystawia się do mojej.. To znaczy do Camille.
-Chłopie-Jay poklepał mnie po plecach-Nie bulwersuj się tak.
-To weź się nie bulwersuj-już chciałem dodać 'kurwa', ale przy szatynce nie chcę wyjść na jakiegoś przydupasa.
-Mam pomysł!-krzyknął Siva, gdy staliśmy przed budynkiem. Mój obiekt westchnień na szczęście nie był w zasięgu rąk Maxa. A jeśli chodzi o pomysły wielkoluda to ja jestem na nie. Dziękujemy panu, ale nie przechodzi pan dalej. Zapraszamy na casting w kolejnej edycji programu.
-Jaki?-Jay się nad nim nachylił. Wyglądało to tak, jakby mieli się zaraz pocałować.
-Jay debilu! Co Ty robisz? Chcesz zdradzić Natha? Przecież on tego nie przeżyje!-Tom darł się na całą ulicę, a ona się śmiała.
-Camille-spanikowałem-Nie słuchaj ich. Upili się i nawijają bez sensu.
-Nathan, spokojne-obdarowała mnie ciepłym uśmiechem.
-O, pardąą. Wybaczysz mi?-loczek patrzył na mnie oczami szczeniaczka.
-Żartuj-szepnęła mi do ucha.
-Nigdy!-krzyknąłem mu w twarz-Jak mogłeś? I to z Sivą?-pokręciłem karcąco głową.
-Ale..-zaczął.
-Nic nie mów-moja ręka przysłaniała mu facjatę-Jay, z nami koniec-dodałem z bólem. Jak robić sobie jaja to na maxa, c'nie?
-Ale ja Cię kocham!
-Za późno-odwróciłem się do niego tyłem. Reszta lała ze śmiechu.
-Skoro taki jesteś to idę do kochanka. Siva, Misiu!-loczek wskoczył mu na ręce.
-Nie patrz tak na mnie-powiedział Tom przez łzy-Ja mam moją łysą pałę-pogłaskał Maxa po czaszce.
-Została Ci Camille-łysa pała się odezwała.
-Ja tam nie narzekam-uśmiechnąłem się do niej.
-To oświecisz nas?-zapytała dziewczyna zmieniając temat.
-Chodźmy nad rzekę-Seev się szczerzył. Nathan, zapamiętaj. Kolejne wyjście z Camille, zero alkoholu dla chłopaków.
-No to już!-rozkazał Tom. Szliśmy przez park, można powiedzieć, że parami.
-Yy..-zacząłem-Jeszcze raz przepraszam, ale oni.. Po prostu za dużo wypili.
-A Ty nie?-podniosła jedną brew.
-Tylko trochę-uśmiechnąłem się. Chociaż zacząłem czuć zawroty głowy i zrobiło mi się ciepło-A Ty trzeźwa?
-No jasne-prychnęła.
-Trzeba to jakoś sprawdzić-myślałem głośno.
-Pocałuj ją!-usłyszeliśmy krzyk Maxa i się zatrzymaliśmy. Jestem ciekaw ile dowiedział się z naszej rozmowy, ale pewnie duużo. Zwłaszcza, że to gumowe ucho. Ale nieważne.. Patrzyłem i czekałem na jej reakcję, ale nawet nie drgnęła. Zbliżyłem się. Czułem jej przyspieszony i płytki oddech. A może to mój? Nasze spojrzenia się spotkały. Powoli się nachyliłem, a ona wyglądała na coraz bardziej wystraszoną. Złapałem ją delikatnie za podbródek. W głowie szumiało mi od alkoholu. Szybko wytrzeźwiałem umysłowo, przynajmniej na chwilę.
-Żartowałem-wyszeptałem jej do ucha. Camille chyba poczuła ulgę i jej kąciki ust uniosły się ku górze-Wolałbym nasz pierwszy pocałunek przeżyć na trzeźwo-o nie.. Czy ja to powiedziałem na głos?! Kurwa, i co teraz? o.O
-Jesteśmy!!-krzyczał uradowany Siva, zdejmując buty i mocząc stopy w wodzie. Dzięki Ci olbrzymie! Uratowałeś nas od nieręcznej ciszy. Wszyscy wydurniali się w wodzie. Tylko Camille siedziała na piasku i wszystkiemu się przyglądała. No i ja. To znaczy nie chciałem z nią siedzieć i spacerowałem. Źle to powiedziałem. Yy.. Pomyślałem. Chciałem, ale bałem się tej głupiej rozmowy o tym, co palnąłem. Ale raz się żyje i zacząłem iść w jej kierunku. Oczywiście po drodze zaczepiłem o jakiś konar i prawie się nie wyjebałem, ale mniejsza o większość. Ona tego nie widziała.
-A Ty nie pływasz?-to ona zaczęła rozmowę. Usiadłem obok niej.
-Czekam na Ciebie-uniosłem brwi. Nie wiem, czy to można zaliczyć do flirtu.
-Kłamiesz-lekko uderzyła mnie w lewe ramię.
-Nie i to bolało-udawałem poszkodowanego. Co te procenty robią z ludźmi.
-Boisz się i tyle.
-Czy to wyzwanie?-nachyliłem się. Patrzyliśmy sobie w oczy.
-Nie, sugestia-słodziutko się uśmiechnęła i poprawiła okulary. Delikatnie zdjąłem jej te czarne kujonki. To był kolejny impuls. Patrzyła na mnie z lekkim zaciekawieniem. Chyba była ciekawa, co zrobię. Najchętniej to bym się na nią rzucił i zaczął całować, ale się powstrzymałem. Szybko wstałem i wziąłem ją na ręce. Była lekka.
-Co Ty robisz?-zdziwiła się.
-Nie tchórzę-odpowiedziałem jej i wszedłem po pas do rzeki (Misiek pamiętasz? -rzeki? -taak ^^ to woda płynąca hahah xd). Puściłem ją, a ona chlupnęła, cała się mocząc.
-O niee. Dostanie Ci się!-wstała. Ja się zacząłem głośno śmiać-A Ty z czego HA?-złapała się za biodra.
-Teraz wyglądasz jak miss mokrego podkoszulka tylko korony Ci brakuje-wskazałem palcem na jej głowę.
-Ooo.. Kogo my tu mamy?-Tom do nas podszedł, robiąc przy tym fale.
-Chcesz się odegrać?-zapytał Seev szatynkę.
-Jeszcze się pytasz?-prychnęła.
-Zmocz mu włosy!-krzyknął Jay, a ja wpadłem w panikę.
-Jak możesz? Przecież byliśmy parą?-wypomniałem mu. Zanim się obejrzałem, Camille siedziała już na moich plecach.
-Jak bardzo kochasz swoje włosy?-przyłożyła mi do ucha swój policzek. Na pewno niespecjalnie. Kątem oka zauważyłem, że reszta wyszła z wody.
-Nie tak bardzo jak Ciebie-i znowu powiedziałem to na głos. Debil ze mnie. Już nigdy więcej nie wypiję! Kogo ja oszukuję?
-Pijak!-poczochrała moją zacną grzywkę i się uśmiechnęła. Czyli wzięła to za żart? Zajebiście :). Nim zdążyliśmy się wyczłapać z rzeki, pawianów już nie było.
-Żaden pijak! No i super. Tamci nas zostawili-opuściłem bezwładnie ręce.
-Przejmujesz się tym?-założyła okulary.
-Nie boisz się?-teraz siedzieliśmy na trawie.
-Ciebie?-zaczęła chichotać-Nie-pokręciła głową. Jaka ona śliczna. Cała mokra, ale śliczna.
-A powinnaś-odparłem z powagą.
-Jak to ktoś powiedział 'pieprzysz głupoty'-machnęła ręką. Ej, to moje słowa!
-Tak myślisz?-zapytałem, a ona kiwnęła głową. Więc co innego mogłem zrobić jak tylko ją nastraszyć? No nic. Położyłem dłonie na jej kruchych ramionach i szybkim ruchem przewróciłem. Leżała na trawie z włosami rozrzuconymi dookoła głowy. Klęczałem nad nią. Nasze twarze były oddalone od siebie o jakieś 20 centymetrów. Wiem, że to dużo.. Idealna okazja, żeby ją pocałować.. Ale ja tego nie zrobię. Nie dzisiaj-Nadal się nie boisz?
-Nie-uśmiechnęła się. Odgarnąłem jej włosy z czoła.
-No kurde-położyłem się obok. Czułem się trochę zawiedziony.
-To Ty powinieneś się bać-spojrzała na mnie.
-Ja? Niby czemu?-oparłem się na łokciu, by móc patrzeć jej w oczy.
-Tak Ci przypominam, że mam starszego brata-ja się zerwałem.
-O Boże! Przecież on mnie zabije jak Cię zaraz do domu nie odstawię-zacząłem panikować-Chodź-pomogłem jej wstać.
-Ale ja żartowałam-ogarniała włosy. Według mnie, nie musiała tego robić i tak ładnie wyglądała-Mogę wracać do domu o której chcę, a Luke'owi nic do tego.
-Skoro tak mówisz-wzruszyłem ramionami i przerzuciłem ją sobie przez prawy bark-Ciekawie, co powie jak nie wrócisz-uśmiechnąłem się. Ona tego nie widziała, bo jedyne na co teraz patrzyła to na moją mokrą i teraz pewnie brudną koszulkę na plecach.
-Co Ty robisz? Masz zamiar iść tak przez miasto?-o dziwo się nie wyrywała.
-Tak-odpowiedziałem krótko.
-Postaw mnie na ziemię-poprosiła.
-Mamy problem-zatrzymałem się-Tutaj nie ma już ziemi i trawy. Jest tylko beton i kostka, więc Twoja prośba została rozpatrzona negatywnie-zacząłem się śmiać i ruszyłem w dalszą drogę.
-Nathan, Pijaku! Ogarnij się!-cały czas się śmiała.
-Nie-odpowiedziałem, idąc.
-Bo Ci ściągnę spodnie.
-Szantaż? Nie ładnie-dalej szedłem.
-Mówię serio.
-A teraz mi grozisz? I to chyba Ty jesteś pijana-serio, nie wiem czego się nawdychała, ale miała dobry humor. Nawet się mnie nie wstydziła. Zatrzymałem się przed jakimś klubem.
-Bardzo dziękuję-powiedziała Camille, gdy ją postawiłem. Spojrzałem na nią wymownie-O nie, ja nigdzie nie idę. Mój cel to dom.
-Dlaczego?-zapytałem zdziwiony-A z resztą dzisiejszą noc spędzasz ze mną-otoczyłem ją ramieniem.
-Cco? Zapomnij-wyrwała się z moich objęć.
-Chodzi mi o towarzystwo-no tak, mogła pomyśleć o czymś innym.
-I tak zapomnij-pokręciła głową.
-Oj nie marudź!-wziąłem ją za nadgarstek i weszliśmy do klubu. Nie siedzieliśmy tam długo. Wypiliśmy kilka piw i wyszliśmy na oświetlone uliczki Londynu. Teraz mogę przyznać. Upiłem się, ale Camille nie była gorsza. Zaczęła się chwiać. Musiałem i chciałem trzymać ją jedną ręką w talii.
-Teraz to już mnie w domu nie zobaczą-uśmiechnęła się do mnie.
-Mówiłem Ci, że jesteś śliczna?-nie mogłem od niej oderwać oczu. Ona była jak, jak, jak nimfa wodna (Paula, pamiętasz? ^^), która jest tak blisko mnie i jeszcze się śmieje i to do mnie. Nie wiem, czy to alkohol tak działał, czy naprawdę ona mi się podoba.
-Nie-zatrzymała się.
-To właśnie Ci mówię-westchnąłem.
-Tak się nie liczy-staliśmy naprzeciwko siebie.
-A jak się liczy?-nasze nosy prawie się stykały. W głowie mi się kręciło, a w uszach szumiało.
-To tak jakbym powiedziała 'wiesz, że mi się podobasz'?-nagle w jej oczach zobaczyłem strach.
-Serio tak jest?
-To był tylko przykład-zaczęła się tłumaczyć.
-Jasne-usiedliśmy na ławce.
-Ale mówię serio.
-Tak, tak-miałem banana na twarzy.
-A Ty z czego się tak cieszysz?-zapytała.
-Bo Ty mi też-nie wierzę, że to głośno powiedziałem. Który to już dzisiaj raz? Co najmniej trzeci. Jełop ze mnie i tyle.
-Ale Ty tak na serio?-teraz siedziała po turecku.
-A gdyby było inaczej zrobiłbym to?-pocałowałem ją. Robiłem to wolno i delikatnie. Nie chciałem być nachalny. Ona odwzajemniła całusa. Nie wierzę! Moje sny się spełniły! Położyłem rękę na jej talii i przysunąłem do siebie. Nie protestowała. Dłonie wplotła w moje włosy. To było takie przyjemne uczucie. Aż mnie ciarki przeszły. Nie wiem jakim cudem, ale Camille znalazła się u mnie na kolanach. Zacząłem pieścić jej plecy. Teraz pocałunki składałem na jej szyi. Słyszałem, że głośno oddycha. Najchętniej zdjąłbym z niej tą mokrą koszulkę, ale byliśmy w miejscu publicznym i trochę nie wypadało. I znowu nasze usta się złączyły. To ona przerwała całą akcję. Oboje wyglądaliśmy na zmęczonych-Jesteś śliczna-pocałowałem ją w policzek. Ona tylko patrzyła-No co? Mówiłaś, że wtedy się nie liczyło-uśmiechnęła się-Idziemy do mnie?-zaproponowałem-Skoro i tak do domu nie wracasz..
-Ale..-westchnęła-Niech Ci będzie-i poszliśmy. Cały czas ją trzymałem, ale teraz nie wiem dlaczego. Nie chciałem jej stracić, czy może nadal się chwiała. Nie ważne, ważne jest to, że jest przy mnie.
___________________________________
To chyba najdłuższy rozdział w historii mojego pisania o.O
I po wakacjach..
Więc rozdziały będą dodawane rzadko..
Ded dla: pożeracza mydła, Pauli i belli ;**
-No nareszcie!-Tom się uśmiechnął.
-Tak serio.. To myślałam, że sobie żartujecie-dziewczyna przygryzła wargę.
-BabyNath mówił żebyśmy poszli do domu, ale ja powiedziałem stanowczo 'nie, czekamy' i takim właśnie sposobem jeszcze tu jesteśmy-łysol objął szatynkę ramieniem.
-Pieprzysz głupoty-wkurzyłem się. A dlaczego? Bo.. Po pierwsze: nazwał mnie BabyNath. Po drugie: jest pijany i kłamie. Po trzecie: przystawia się do mojej.. To znaczy do Camille.
-Chłopie-Jay poklepał mnie po plecach-Nie bulwersuj się tak.
-To weź się nie bulwersuj-już chciałem dodać 'kurwa', ale przy szatynce nie chcę wyjść na jakiegoś przydupasa.
-Mam pomysł!-krzyknął Siva, gdy staliśmy przed budynkiem. Mój obiekt westchnień na szczęście nie był w zasięgu rąk Maxa. A jeśli chodzi o pomysły wielkoluda to ja jestem na nie. Dziękujemy panu, ale nie przechodzi pan dalej. Zapraszamy na casting w kolejnej edycji programu.
-Jaki?-Jay się nad nim nachylił. Wyglądało to tak, jakby mieli się zaraz pocałować.
-Jay debilu! Co Ty robisz? Chcesz zdradzić Natha? Przecież on tego nie przeżyje!-Tom darł się na całą ulicę, a ona się śmiała.
-Camille-spanikowałem-Nie słuchaj ich. Upili się i nawijają bez sensu.
-Nathan, spokojne-obdarowała mnie ciepłym uśmiechem.
-O, pardąą. Wybaczysz mi?-loczek patrzył na mnie oczami szczeniaczka.
-Żartuj-szepnęła mi do ucha.
-Nigdy!-krzyknąłem mu w twarz-Jak mogłeś? I to z Sivą?-pokręciłem karcąco głową.
-Ale..-zaczął.
-Nic nie mów-moja ręka przysłaniała mu facjatę-Jay, z nami koniec-dodałem z bólem. Jak robić sobie jaja to na maxa, c'nie?
-Ale ja Cię kocham!
-Za późno-odwróciłem się do niego tyłem. Reszta lała ze śmiechu.
-Skoro taki jesteś to idę do kochanka. Siva, Misiu!-loczek wskoczył mu na ręce.
-Nie patrz tak na mnie-powiedział Tom przez łzy-Ja mam moją łysą pałę-pogłaskał Maxa po czaszce.
-Została Ci Camille-łysa pała się odezwała.
-Ja tam nie narzekam-uśmiechnąłem się do niej.
-To oświecisz nas?-zapytała dziewczyna zmieniając temat.
-Chodźmy nad rzekę-Seev się szczerzył. Nathan, zapamiętaj. Kolejne wyjście z Camille, zero alkoholu dla chłopaków.
-No to już!-rozkazał Tom. Szliśmy przez park, można powiedzieć, że parami.
-Yy..-zacząłem-Jeszcze raz przepraszam, ale oni.. Po prostu za dużo wypili.
-A Ty nie?-podniosła jedną brew.
-Tylko trochę-uśmiechnąłem się. Chociaż zacząłem czuć zawroty głowy i zrobiło mi się ciepło-A Ty trzeźwa?
-No jasne-prychnęła.
-Trzeba to jakoś sprawdzić-myślałem głośno.
-Pocałuj ją!-usłyszeliśmy krzyk Maxa i się zatrzymaliśmy. Jestem ciekaw ile dowiedział się z naszej rozmowy, ale pewnie duużo. Zwłaszcza, że to gumowe ucho. Ale nieważne.. Patrzyłem i czekałem na jej reakcję, ale nawet nie drgnęła. Zbliżyłem się. Czułem jej przyspieszony i płytki oddech. A może to mój? Nasze spojrzenia się spotkały. Powoli się nachyliłem, a ona wyglądała na coraz bardziej wystraszoną. Złapałem ją delikatnie za podbródek. W głowie szumiało mi od alkoholu. Szybko wytrzeźwiałem umysłowo, przynajmniej na chwilę.
-Żartowałem-wyszeptałem jej do ucha. Camille chyba poczuła ulgę i jej kąciki ust uniosły się ku górze-Wolałbym nasz pierwszy pocałunek przeżyć na trzeźwo-o nie.. Czy ja to powiedziałem na głos?! Kurwa, i co teraz? o.O
-Jesteśmy!!-krzyczał uradowany Siva, zdejmując buty i mocząc stopy w wodzie. Dzięki Ci olbrzymie! Uratowałeś nas od nieręcznej ciszy. Wszyscy wydurniali się w wodzie. Tylko Camille siedziała na piasku i wszystkiemu się przyglądała. No i ja. To znaczy nie chciałem z nią siedzieć i spacerowałem. Źle to powiedziałem. Yy.. Pomyślałem. Chciałem, ale bałem się tej głupiej rozmowy o tym, co palnąłem. Ale raz się żyje i zacząłem iść w jej kierunku. Oczywiście po drodze zaczepiłem o jakiś konar i prawie się nie wyjebałem, ale mniejsza o większość. Ona tego nie widziała.
-A Ty nie pływasz?-to ona zaczęła rozmowę. Usiadłem obok niej.
-Czekam na Ciebie-uniosłem brwi. Nie wiem, czy to można zaliczyć do flirtu.
-Kłamiesz-lekko uderzyła mnie w lewe ramię.
-Nie i to bolało-udawałem poszkodowanego. Co te procenty robią z ludźmi.
-Boisz się i tyle.
-Czy to wyzwanie?-nachyliłem się. Patrzyliśmy sobie w oczy.
-Nie, sugestia-słodziutko się uśmiechnęła i poprawiła okulary. Delikatnie zdjąłem jej te czarne kujonki. To był kolejny impuls. Patrzyła na mnie z lekkim zaciekawieniem. Chyba była ciekawa, co zrobię. Najchętniej to bym się na nią rzucił i zaczął całować, ale się powstrzymałem. Szybko wstałem i wziąłem ją na ręce. Była lekka.
-Co Ty robisz?-zdziwiła się.
-Nie tchórzę-odpowiedziałem jej i wszedłem po pas do rzeki (Misiek pamiętasz? -rzeki? -taak ^^ to woda płynąca hahah xd). Puściłem ją, a ona chlupnęła, cała się mocząc.
-O niee. Dostanie Ci się!-wstała. Ja się zacząłem głośno śmiać-A Ty z czego HA?-złapała się za biodra.
-Teraz wyglądasz jak miss mokrego podkoszulka tylko korony Ci brakuje-wskazałem palcem na jej głowę.
-Ooo.. Kogo my tu mamy?-Tom do nas podszedł, robiąc przy tym fale.
-Chcesz się odegrać?-zapytał Seev szatynkę.
-Jeszcze się pytasz?-prychnęła.
-Zmocz mu włosy!-krzyknął Jay, a ja wpadłem w panikę.
-Jak możesz? Przecież byliśmy parą?-wypomniałem mu. Zanim się obejrzałem, Camille siedziała już na moich plecach.
-Jak bardzo kochasz swoje włosy?-przyłożyła mi do ucha swój policzek. Na pewno niespecjalnie. Kątem oka zauważyłem, że reszta wyszła z wody.
-Nie tak bardzo jak Ciebie-i znowu powiedziałem to na głos. Debil ze mnie. Już nigdy więcej nie wypiję! Kogo ja oszukuję?
-Pijak!-poczochrała moją zacną grzywkę i się uśmiechnęła. Czyli wzięła to za żart? Zajebiście :). Nim zdążyliśmy się wyczłapać z rzeki, pawianów już nie było.
-Żaden pijak! No i super. Tamci nas zostawili-opuściłem bezwładnie ręce.
-Przejmujesz się tym?-założyła okulary.
-Nie boisz się?-teraz siedzieliśmy na trawie.
-Ciebie?-zaczęła chichotać-Nie-pokręciła głową. Jaka ona śliczna. Cała mokra, ale śliczna.
-A powinnaś-odparłem z powagą.
-Jak to ktoś powiedział 'pieprzysz głupoty'-machnęła ręką. Ej, to moje słowa!
-Tak myślisz?-zapytałem, a ona kiwnęła głową. Więc co innego mogłem zrobić jak tylko ją nastraszyć? No nic. Położyłem dłonie na jej kruchych ramionach i szybkim ruchem przewróciłem. Leżała na trawie z włosami rozrzuconymi dookoła głowy. Klęczałem nad nią. Nasze twarze były oddalone od siebie o jakieś 20 centymetrów. Wiem, że to dużo.. Idealna okazja, żeby ją pocałować.. Ale ja tego nie zrobię. Nie dzisiaj-Nadal się nie boisz?
-Nie-uśmiechnęła się. Odgarnąłem jej włosy z czoła.
-No kurde-położyłem się obok. Czułem się trochę zawiedziony.
-To Ty powinieneś się bać-spojrzała na mnie.
-Ja? Niby czemu?-oparłem się na łokciu, by móc patrzeć jej w oczy.
-Tak Ci przypominam, że mam starszego brata-ja się zerwałem.
-O Boże! Przecież on mnie zabije jak Cię zaraz do domu nie odstawię-zacząłem panikować-Chodź-pomogłem jej wstać.
-Ale ja żartowałam-ogarniała włosy. Według mnie, nie musiała tego robić i tak ładnie wyglądała-Mogę wracać do domu o której chcę, a Luke'owi nic do tego.
-Skoro tak mówisz-wzruszyłem ramionami i przerzuciłem ją sobie przez prawy bark-Ciekawie, co powie jak nie wrócisz-uśmiechnąłem się. Ona tego nie widziała, bo jedyne na co teraz patrzyła to na moją mokrą i teraz pewnie brudną koszulkę na plecach.
-Co Ty robisz? Masz zamiar iść tak przez miasto?-o dziwo się nie wyrywała.
-Tak-odpowiedziałem krótko.
-Postaw mnie na ziemię-poprosiła.
-Mamy problem-zatrzymałem się-Tutaj nie ma już ziemi i trawy. Jest tylko beton i kostka, więc Twoja prośba została rozpatrzona negatywnie-zacząłem się śmiać i ruszyłem w dalszą drogę.
-Nathan, Pijaku! Ogarnij się!-cały czas się śmiała.
-Nie-odpowiedziałem, idąc.
-Bo Ci ściągnę spodnie.
-Szantaż? Nie ładnie-dalej szedłem.
-Mówię serio.
-A teraz mi grozisz? I to chyba Ty jesteś pijana-serio, nie wiem czego się nawdychała, ale miała dobry humor. Nawet się mnie nie wstydziła. Zatrzymałem się przed jakimś klubem.
-Bardzo dziękuję-powiedziała Camille, gdy ją postawiłem. Spojrzałem na nią wymownie-O nie, ja nigdzie nie idę. Mój cel to dom.
-Dlaczego?-zapytałem zdziwiony-A z resztą dzisiejszą noc spędzasz ze mną-otoczyłem ją ramieniem.
-Cco? Zapomnij-wyrwała się z moich objęć.
-Chodzi mi o towarzystwo-no tak, mogła pomyśleć o czymś innym.
-I tak zapomnij-pokręciła głową.
-Oj nie marudź!-wziąłem ją za nadgarstek i weszliśmy do klubu. Nie siedzieliśmy tam długo. Wypiliśmy kilka piw i wyszliśmy na oświetlone uliczki Londynu. Teraz mogę przyznać. Upiłem się, ale Camille nie była gorsza. Zaczęła się chwiać. Musiałem i chciałem trzymać ją jedną ręką w talii.
-Teraz to już mnie w domu nie zobaczą-uśmiechnęła się do mnie.
-Mówiłem Ci, że jesteś śliczna?-nie mogłem od niej oderwać oczu. Ona była jak, jak, jak nimfa wodna (Paula, pamiętasz? ^^), która jest tak blisko mnie i jeszcze się śmieje i to do mnie. Nie wiem, czy to alkohol tak działał, czy naprawdę ona mi się podoba.
-Nie-zatrzymała się.
-To właśnie Ci mówię-westchnąłem.
-Tak się nie liczy-staliśmy naprzeciwko siebie.
-A jak się liczy?-nasze nosy prawie się stykały. W głowie mi się kręciło, a w uszach szumiało.
-To tak jakbym powiedziała 'wiesz, że mi się podobasz'?-nagle w jej oczach zobaczyłem strach.
-Serio tak jest?
-To był tylko przykład-zaczęła się tłumaczyć.
-Jasne-usiedliśmy na ławce.
-Ale mówię serio.
-Tak, tak-miałem banana na twarzy.
-A Ty z czego się tak cieszysz?-zapytała.
-Bo Ty mi też-nie wierzę, że to głośno powiedziałem. Który to już dzisiaj raz? Co najmniej trzeci. Jełop ze mnie i tyle.
-Ale Ty tak na serio?-teraz siedziała po turecku.
-A gdyby było inaczej zrobiłbym to?-pocałowałem ją. Robiłem to wolno i delikatnie. Nie chciałem być nachalny. Ona odwzajemniła całusa. Nie wierzę! Moje sny się spełniły! Położyłem rękę na jej talii i przysunąłem do siebie. Nie protestowała. Dłonie wplotła w moje włosy. To było takie przyjemne uczucie. Aż mnie ciarki przeszły. Nie wiem jakim cudem, ale Camille znalazła się u mnie na kolanach. Zacząłem pieścić jej plecy. Teraz pocałunki składałem na jej szyi. Słyszałem, że głośno oddycha. Najchętniej zdjąłbym z niej tą mokrą koszulkę, ale byliśmy w miejscu publicznym i trochę nie wypadało. I znowu nasze usta się złączyły. To ona przerwała całą akcję. Oboje wyglądaliśmy na zmęczonych-Jesteś śliczna-pocałowałem ją w policzek. Ona tylko patrzyła-No co? Mówiłaś, że wtedy się nie liczyło-uśmiechnęła się-Idziemy do mnie?-zaproponowałem-Skoro i tak do domu nie wracasz..
-Ale..-westchnęła-Niech Ci będzie-i poszliśmy. Cały czas ją trzymałem, ale teraz nie wiem dlaczego. Nie chciałem jej stracić, czy może nadal się chwiała. Nie ważne, ważne jest to, że jest przy mnie.
___________________________________
To chyba najdłuższy rozdział w historii mojego pisania o.O
I po wakacjach..
Więc rozdziały będą dodawane rzadko..
Ded dla: pożeracza mydła, Pauli i belli ;**
Subskrybuj:
Posty (Atom)