Idąc przez park z dłońmi w kieszeniach jeansów, spotkałem Luke'a.
-Cześć-przywitał się-Nathan, prawda?-kiwnąłem głową.
-Co tam?-zagadałem.
-Właśnie wróciłem z Bułgarii-odparł niepewnie.
-A Camille? Wróciła?-zapytałem gorączkowo.
-Przykro mi stary, ale nie.
-A kiedy wróci?
-Nie wiem. Wczoraj mówiła, że za rok, a dzisiaj, że nie chce wracać. Wiesz jak to jest z kobietami.
-Tsaa-mruknąłem-Mógłbyś dać mi do niej jakiś kontakt?
-Nie chcę cię urazić, czy jakieś tam inne gówno, ale nie chciała, żebyś dzwonił-patrzył mi w oczy. Byłem w szoku-Muszę lecieć. Cześć-podaliśmy sobie dłonie i poszedłem dalej. Dlaczego nie chce ze mną pogadać. Dobrze wie, że jest mi ciężko. Przecież mówiłem, że na nią zaczekam! A ona odcina się ode mnie w każdy możliwy sposób. Nie wiem jak długo tak wytrzymam. Ech, muszę przestać o niej myśleć. Ale na czym by się tu skupić? Spojrzałem na dach budynku naprzeciwko mnie i ujrzałem wronę. Od razu w głowie pojawił mi się obraz, jak Tori układała czarne włosy w koka, a na jej twarzy malował się uśmieszek. Mimowolnie się uśmiechnąłem. Tak, ta dziewczyna może zaprzątać moją głowę. Chciałbym ją lepiej poznać. Serio. Wydaje się być miła. I ładna. I w ogóle. Nie żebym coś tam ten, czy jakoś tak ten, noo.. Kurde, znowu nie umiem się wysłowić -.-. Nawet nie wiem kiedy, dotarłem pod dom.
-Już jestem!-krzyknąłem wchodząc do środka.
-To dobrze, bo brakuje nam Stewiego-uśmiechnął się Siva.
-Kogo?-zapytałem, siadając na kanapie.
-No tego małolata z Family guy. Udajemy ich-wyjaśnił Jay. Okeeeej.
-Po co?-zdziwiłem się.
-Nudzi nam się-Max wzruszył ramionami. Jednym słowem: odbija im szajbaaaa! Ok, to nie jedno słowo tylko trzy, ale tak się mówi.
-I wszystko jasne-westchnąłem-Może jakieś szczegóły?
-Nareesha to Lois, Kelsey-Meg, Tom jest Chrisem, Siva Peterem, Jay Brianem..
-Tym psem?-wtrąciłem.
-Tak-odpowiedział loczek.Zacząłem się śmiać.
-I dałeś się tak?
-Ej, to ma być realistyczne, a on lubi alkohol, więc mi pasuje.
-To ty kim jesteś?-zwróciłem się do Maxa.
-Wiesz, miałem do wyboru tego miśka-homoseksualistę Ruperta i Gleena Quagmirena, więc wybrałem seksoholika.
-Mogłem się tego spodziewać-nie podoba mi się opcja, że mam być 1 latkiem, czy jak to się tam mówi/pisze. Chociaż z drugiej strony chcę wszystkich zabić, a zwłaszcza Lois, którą w tym przypadku jest Nareesha. Mogę wszystkich krytykować, a oni nic mi nie zrobią-Wchodzę w to-uśmiechnąłem się.
-Wiedziałem-ucieszył się McGuiness
-Przymknij się Brian-spiorunowałem go wzrokiem.
-Stewie, tak nie można-skarciła mnie "Lois".
-Zamknij się kobieto-i poszedłem na górę. Nie chcę się z nimi bawić. To mnie przeraża. Stare chłopy i takie rzeczy im w głowie. Jeszcze dziewczyny do tego namawiają.
-Chyba lepiej będzie jak sobie stąd pójdę-mruknąłem do siebie. Wziąłem telefon i sprawdziłem która godzina. Po pierwszej. Czas na jakiś obiad, ale na te pawiany nie ma, co liczyć. Przejdę się do baru mlecznego na naleśniki. Mmmm.. Na samą myśl, zgłodniałem. Ale nie chcę iść sam.. Może zadzwonię po kogoś? Tak to bardzo dobry pomysł. Tyle, że nie mam po kogo.. Jedyna osoba jaka przychodziła mi na myśl to dziewczyna o kruczoczarnych włosach. Ciekawe, czy dałaby się namówić na naleśniki? Pfff, co za pytanie. Przecież jest fanką! XD Napiszę do niej sms albo zadzwonię, albo nie, mam jeszcze lepszy pomysł. Ubrałem się.
-Wychodzę!-krzyknąłem, schodząc po schodach i trzasnąłem za sobą drzwiami. Szedłem sobie powoli, nie spiesząc się, żeby nie złapać zadyszki (co jest stałym elementem moich spacerów) aż tu nagle patrzę, a po drugiej stronie ulicy idzie znajoma mi twarz. To znaczy nie sama twarz. To byłoby dziwne. Osoba o znajomej mi twarzy. Taak, teraz brzmi to lepiej.
-Tori!-krzyknąłem, a ona odwróciła się.
-Hej-pomachała mi, gdy przechodziłem przez jezdnię.
-Gdzie się wybierasz?-zagadałem.
-Tak właściwie to szłam do ciebie-powiedziała niepewnie-Zostawiłam bransoletkę. Widziałeś ją może?
-Nie. W sumie to się nie rozglądałem-przyznałem.
-Ok. A ty gdzie idziesz?
-Ja?-zdziwiłem się-Na obiad. Naleśniki dokładnie-przecież nie mogłem powiedzieć, że idę do niej, żeby zaprosić ją na obiad.
-To wpadnę jutro po biżuterię.
-Mam lepszy pomysł-uśmiechnąłem się-Razem pójdziemy coś zjeść, a potem poszukamy bransoletki. Chwilę się zastanawiała. Ups, to nie wróży nic dobrego.
-Zgoda-pokiwała głową. W głowie odprawiałem właśnie happy dance. A na twarzy próbowałem ukryć uśmiech-Więc bar mleczny..
-Tak. No chyba, że ci nie odpowiada to możemy iść do restauracji, czy coś.
-Spokojnie. Naleśniki są ok. Ale czy bar mleczy nie jest w przeciwnym kierunku?-zapytała. Oj, chyba wpadłem.
-Lubię spacery. Chciałem się przejść-oblizałem nerwowo usta.
-Dobra, niech ci będzie-włożyła ręce do kieszeni bluzy.
-To idziemy?
-Jasne-nie musieliśmy długo czekać na pisk fanek. Widziałem z daleka, jak biegnie z sześć dziewczyn w naszą stronę. Ale jak? Skąd one..? Czyżby mnie śledziły?
-Chyba mamy problem-mruknąłem.
-Mały.. I co teraz?-spojrzała na mnie.
-Nie mam pojęcia, ale musimy się jakoś ukryć.
-Masz jakiś plan?-zapytała. Już miałem powiedzieć, że nie, ale wpadłem na genialny pomysł.
-Oczywiście-uśmiechnąłem się łobuzersko.
-To co, oświecisz mnie? Bo one zaraz tu będą-niecierpliwiła się.
-Tak, tak-odparłem nerwowo i mocno przytuliłem się do dziewczyny. Twarz wtuliłem w jej szyję, mając nadzieję, że mnie nie widać. Czułem szybki puls Tori, który z sekundy na sekundę stawał się równomierny. Oczywiście też mnie przytuliła. Chyba się uśmiechała.
-O Jezus, a było tak blisko-gdy dziewczyny przebiegły, odsunąłem się od brunetki.
-To był ten genialny plan?-uniosła brwi.
-Genialny, niegenialny, ważne, że się powiódł-odparłem z dumą.
-Masz rację, a teraz chodźmy, bo zgłodniałam-wzięła mnie za rękę i pociągnęła za sobą. Całą drogę nasze palce były splecione ze sobą. Nie wiem, czy mogę nazwać to miłością (mówię o uczuciu), ale podoba mi się ta dziewczyna. Chyba dość szybko wyleczyłem się z.. Wiecie z kogo. Może wtedy nie byłem zakochany? Może to było tylko zauroczenie? Nieważne. Nie ma co rozpamiętywać. Zamówiliśmy naleśniki i czekaliśmy na nie z niecierpliwością (przynajmniej ja).
-Nareszcie-prawie krzyknąłem, widząc mój talerz. Dziewczyna zachichotała-Nie moja wina, że uwielbiam naleśniki.
-Akurat tego o tobie nie wiedziałam.
-A co wiesz?-nachyliłem się nad stolikiem.
-Jestem fanką. Wiem sporo rzeczy. Oczywiście mam świadomość, że większość to plotki-włożyła kawałek ciasta z serem do buzi.
-Ok, może zmieńmy temat.
-Świetnie-ucieszyła się. Porozmawialiśmy o różnych pierdołach i postanowiliśmy iść do mnie po bransoletkę. Oczywiście musiałem coś odwalić. Wstając, zaczepiłem o obrus i wszystko zrzuciłem ze stolika. Podniosłem materiał w barwach narodowych i położyłem jak nigdy nic. Gdy już zapłaciłem za wszystko (łącznie ze stłuczonymi naczyniami), ruszyliśmy do domu.
-Wiesz co, może nie będę wchodziła. To nic pilnego-powiedziała niepewnie.
-Żartujesz sobie?
-Mówię poważnie. Oddasz ją przy następnym spotkaniu-uśmiechnęła się. Dała mi całusa w policzek i poszła, a ja wróciłem do swojego pokoju, szukać zguby.
-Mam cię!-krzyknąłem, wychodząc z pod łóżka. Nie dziwię się, że jej nie widziałem. Położyłem bransoletkę na szafce nocnej tuż obok książki i odpaliłem laptopa. Powinienem oblookać twittera, bo dawno tam nie zaglądałem.
-Co by tu napisać..-mruknąłem-Już wiem. "Co za szalony dzień ;) xx"-wystukałem na klawiaturze. Oczywiście masa rt, odpowiedzi i wiadomości. Ale jedna przykuła moją uwagę: "dzięki za ten 'szalony dzień' :D @Nathanthewanted". Sprawdziłem profil i okazało się, że to Tori. Ale fajnie, że napisała. Follownąłem ją. Po pierwsze: jest fanką i to dla niej dużo znaczy, a po drugie: lubię ją. Przesłałem dalej i odpisałem: "@Torii2275 nie ma problemu :) znalazłem twoją zgubę, ale nie wiem, czy mogę ją oddać.. :p". I wyłączyłem laptopa.
_______________________
Po pierwsze: czemu nikt nie napisał, że w ostatnim rozdziale zrobiłam tyle błędów? o.O
Po drugie: taki mały akcencik z Family Guy ;) chciałam napisać więcej, ale chyba niewiele osób kojarzy ten serial, więc to nie miało sensu
Po trzecie: zastanawiam się co mam zrobić z tym blogiem.. (z resztą jak z innymi)
PS. Co myślicie o tle i nagłówku? WAŻNE :)
Hmm na telefonie fajnie wygląda xd
OdpowiedzUsuńale to zawsze inaczej niż na laptopie :p
kurde... Camille jest okropna...
Biedny Nathan <3
Dostałam jakiegoś ataku Sykes'ów chyba....
OdpowiedzUsuńAle się ich rozmnożyło :D
Co zrobić z tym blogiem? Pisać dalej :)
Camille jest okropna. Ciekawe jak dalej potoczą się losy Nath'a i jego rozmyślań ^^.
I Sykes zauważył jednego tweet'a. To zawsze wydaję mi się niewyobrażalne :)
Rozdział świetny :)
NEXT ^^
Anonim z podpisu
Lose my mind
Hahaha no ja nie mg ile ja bym dała, żeby Nath tak sb do mnie na tt napisał "nie ma sprawy" Boże no umarłabym wtedy xDD
OdpowiedzUsuńAle chyba jak każda fanka :P
Camilla się zachowała beznadziejnie i ten jej brat też ;___;
No ja mam na nich wyjebane teraz to się cieszę, że Tori przypadła Natowi do gustu :D
Do nn :)
No, no super rozdział i te gify normalnie wszystkie sprawdzam bo są super xD
OdpowiedzUsuńHahaha Nath dobrze, że sb wybiłeś Camillę z głowy ona tylko go raniła ;<
A co do tła to czy moje oczy są chore czy ja widzę pełno Sykes'ów ? :D
Ale nowy wygląd bloga bardzo mi się podoba :)