wtorek, 14 sierpnia 2012

5. Smakuje jak mydło..

Jaki ten świat jest piękny ;)
Co te kobiety robią z mężczyznami, że wystarczy tylko uśmiech i od razu humor się poprawia?
Mi wystarczy uśmiech tylko jednej.. Camille..
-Wróciłem!-krzyknąłem w drzwiach. Chyba nic dzisiaj nie zepsuje mi tego nastroju.
-Aaaa!-usłyszałem krzyk pozostałych w kuchni. Od razu tam pobiegłem i co się stało? Na wejściu zostałem oblany 20 litrami zimnej wody z płynem do naczyń. Jeszcze Tom rzucił we mnie butelką po Fairy (nie żebym reklamował to gówno). Trafił prosto w czoło. To bolało. I żeby tego było mało, miałem otwartą japę i naleciało mi do wnętrzności tego, tego eliksiru. Fuu.. Jakie to niedobre. Smakuje jak mydło. Nie, żebym kiedyś je jadł, ok? No dobra.. Zdarzyło mi się raz, czy dwa, ewentualnie siedem (inspiracja? pożeracz mydła Chucherko xd). Nie mogłem uwierzyć, że to się dzieje na prawdę. Puszczałem.. Nie, to nie były gazy -.- . Puszczałem bańki i to z ust. I to ile! Były w całej kuchni. Nie mogłem nic powiedzieć, a Jay zamiast mnie ratować, włączył kamerę i to wszystko nagrywał.
-Idealne do SykesSunday-zaczął się śmiać-No Nathan.. Uśmiech proszę-oj jak ja ich nienawidzę.. Normalnie jak braci ich nienawidzę.
-Chłopak ma jakąś nową odmianę wścieklizny-Tom rechotał jak żaba. Siva leżał na stole. No tak, on taki wielki. Wystarczy, że nogę podniesie i już woła o pomoc, żeby go z żyrandola zdjąć. Max co chwilę się zapowietrzał. Brzmiało to tak: he, zapowietrzenie, he, zapowietrzenie, he.. Przynajmniej bardzo podobnie. A Jay nagrywał jak bańki mydlane, nie.. nie mydlane.. jak bańki płynowe (olaboga.. taka moja logika) się ze mnie wydobywają, jak z fontanny woda, a przy tym próbował się nie zsikać. Ja Was kiedyś nagram. Ja Was kurwa nagram.. Będziecie mieli WantedWednesday.. Będzie taki zabawny, że się wszyscy posikacie ze śmiechu.. Zacząłem pluć do zlewu. Zabrałem butelkę wody i poszedłem do siebie. Wziąłem to wodę tylko dlatego, że musiałem ten płyn czymś zapić. I na szczęście wystarczyło tylko to. Żeby nie myśleć o tym, co mi dzisiaj te koczkodany (hehe xd) zrobiły, napisałem sms do Camille.
Hej ;). Co u Cb słychać? Jak tam książka? ;D
Poszło. Minęła minuta. Brak wiadomości. Minęły kolejne 4 minuty, a wiadomości nie ma. Zacząłem się trochę stresować. Po prostu nie słyszała. Zaraz odpisze. 10 minut czekam i czekam i nic. Wezmę się za czytanie. Po każdym zdaniu podświetlałem ekran telefonu, żeby zobaczyć, czy nie mam sms. Nie było. No nic.. Świat się nie skończył, ale niewielka jego część się zawaliła. Było po północy kiedy skończyłem czytać. Poszedłem wziąć prysznic. Po 20 minutach byłem z powrotem. Mam wiadomość! Mam tą wiadomość! :D. Kliknąłem 'pokaż' i facepalm. Sms z sieci -.- . Trudno.. Idę spać.
Obudziłem się po dziewiątej. Muszę  to przyznać. Jestem śpiochem.
Looknąłem na telefon i zobaczyłem małą kopertę w prawym górnym rogu ekranu. Mail, czy sms? Nigdy nie mogłem ich odróżnić.. Jedna jest jaśniejsza od drugiej, ale która?
Hej ;). Przepraszam, że wczoraj nie odpisałam. Mam nadzieję, że Cię nie obudziłam :).
                                                                                                      Camille godz. 08.26
Jasne, że nie obudziłaś :). Co powiesz na spotkanie?
Od razu odpisałem. Cieszyłem się jak małe dziecko, gdy napisała, że nie ma problemu :D. Umówiliśmy się w południe w kawiarence niedaleko parku.
Poszedłem do kuchni, zjeść jakieś śniadanie. Mając na myśli jakieś, chodziło mi o kanapki. No chyba, że załapię się na jakąś jajeczniczkę, zrobioną przez Jaya. Niestety.. Nie było jajecznicy :(.
Poszedłem na górę wziąć prysznic i się ogarnąć.
-A Ty znowu gdzieś idziesz?-zapytał Max, gdy schodziłem po schodach. Miałem taką cichą nadzieję, że mnie nie usłyszy. A było to bardzo możliwe, bo przyszła Naresha i Kelsey. Jak one są to nigdy nie było ani nudno, ani cicho. Ale łysy ma gumowe ucho. Taki cichociemny się znalazł. Ojciec zespołu. Wie wszystko. Słyszy wszystko. Kurwa, wszechwiedzący.
-Tak. Wychodzę. Będę..-zacząłem się zastanawiać-Będę pod telefonem-uśmiechnąłem się i skierowałem się do drzwi.
-A on gdzie?-na korytarzu pojawiła się blondynka.
-Nie mam pojęcia-Tom ją objął. Blee.. Oni się zaraz pocałują.
-Może się umówił z dziewczyną?-usłyszałem głos Nareshy, gdy zamykałem za sobą drzwi. Nie chciałem tam wracać i tłumaczyć im, że tak nie jest. Nie miałem siły, odpowiednich argumentów i czasu.

To ta kawiarnia. No to wchodzę..
________________________
Przepraszam za rozdział, ale jakoś nie miałam humoru i tak średnio wyszedł -.-
Nie wiem kiedy kolejny..

6 komentarzy:

  1. średnio? i tak się uśmiałam :D
    Ale łysy ma gumowe ucho. Taki cichociemny się znalazł. Ojciec zespołu. Wie wszystko. Słyszy wszystko. Kurwa, wszechwiedzący. pfahahahahaaha xddd
    next :3

    OdpowiedzUsuń
  2. nie sól, kurfa!
    nie sól, tylko pisz następny! ^^
    muszę wiedzieć, co będzie dalej ^^
    weny, mamo ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie masz za co przepraszac, bo rozdzial wyszedl genialany ! :D
    Nath, mokra kura xD chcialabym to zobaczyc xD :D
    pisz next ^^ wenyy :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Nieźle sie uśmiałam, czytając. xD
    Genialny! ;)
    Pisz następny! ;D
    Weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. 'Puszczałem bańki i to z ust. I to ile!' hahahhaha:D
    + zrobie sobie reklame i zapraszam :D http://kiedystrzebatoogarnac.blogspot.com/2012/08/prolog.html

    OdpowiedzUsuń
  6. zastanawiam się czemu przestałaś pisać ;d takie krótkie a takie zacne ;D mam nadzieję ze jeszcze sobie o tym blogu przypomnisz ;D zapraszam do mnie : http://likeasweets.blogspot.com/ ;)

    OdpowiedzUsuń